27 lipca 2012

część 2 Prolog: "Ironia losu"

"Nikt nie jest wart twoich łez a ten, kto jest ich wart nigdy nie doprowadzi Cie do płaczu. "
(z mądrości FB)

Ten wspaniały szablon jaki możecie oglądać tutaj jak i  na Ostatnim rozdziale zawdzięczam autorce Lacrett.  Kochana ten rozdział śle Ci z dedykacją za tak wspaniałą pracę dla Ciebie. Z góry dziękuje.

Kroniki Proroka Codziennego nr.8:
Mam nadzieje, że nie sądziliście, że was opuszczę i porzucę bloga? Taka myśl nigdy nie przyszła mi do głowy. Po długich rozmyśleniach w końcu postanowiłam zacząć historię od prologu uznając, że tak będzie zdecydowanie lepiej wyglądać a muszę was jakoś wdrążyć do wydarzeń, które będą miały miejsce w tej części. Zapewniam, że czeka was wiele niespodzianek i niecodziennych zwrotów akcji. Przepraszam, że Draco i Hermiona nie są zbyt szczęśliwi w moim opowiadaniu, ale nie chciałam tu stwarzać mdłej historyjki o miłości i mam nadzieje, że mi się to udało. W końcu jest tyle blogów podobnych do siebie, że chciałabym się czymś wyróżnić, w czym również liczę na sukces.
Na zakończenie przypominam was o wpisywaniu się do Subskrypcji, jeśli chcecie być powiadamiani o nowościach u mnie a także o informowaniu mnie w odpowiednim do tego Spamowniku. Zapewniam, że zawsze tam zaglądam i nie zapominam odwiedzić czytające przeze mnie blogi. To już by było na tyle mojej strony. Zapraszam do czytania pierwszej odsłony II części mojej historii.
p.s. dla większości z was nie zmieniłam adresu bloga. Uznałam, że za wiele byłoby z tym roboty.

Przypominam o powiadamianiu mnie w dziale SPAMOWNIK oraz wpisywaniu się do SUBSKRYCJI jeśli chcecie być informowani o nowych notkach!!

***
(rezydencja Narcyzy Black kilka lat przed
wydarzeniami w Epilogu)
To miał być dla niej wyjątkowy wieczór. Tak bardzo tego pragnęła. Liczyła, że to małżeństwo wiele zmieni w jej życiu i będzie szczęśliwa. Naprawdę pragnęła być. Nie chodziło tylko o zadowolenie swoich rodziców, którym była winna posłuszeństwo. Chodziło też o nią samą. Tak bardzo pragnęła być szczęśliwa. Już nawet zapomniała jak to jest. A przecież wychodziła za mąż za człowieka, którego znała całe życie a przez ostatnie pięć lat była z nim związana. To, że zaczęła chodzić z Lucjuszem Malfoyem na czwartym roku w Hogwarcie było dla jej matki istnym przejawem radości i szczęścia.

- Nie zmarnuj swojego życia Narcyzo. – Powtarzała jej zawsze wyniośle Katherine Black *. Narcyza spoglądała z uwagą na swoją piękną matkę, po której odziedziczyła swą jasnowłosą urodę. Zawsze była wyniosła i opanowana. Nigdy nie mogła znaleźć z nią wspólnego języka, chociaż bardzo tego chciała. Brakowało jej miłości i bliskości, jaką miewały zwykłe rodziny. Jednak rodzina Blacków nigdy nie była zwykła. Należeli do rzadkiej rasy arystokratów gdzie okazywanie uczuć było przejawem zbrodni i słabości. To samo tyczyło czystości krwi. Dlatego właśnie nie rozmawiano o jej najstarszej siostrze Andromedzie, która zerwała swoje zaręczyny z obecnym narzeczonym i uciekła ze zwykłym mugolem. Wzdrygnęła się na samą myśl, że ona miałaby zrobić to samo. A jednak jej myśli ciągle wędrowały w stronę przystojnego Jacka Sandersa**, który pochodził z rodziny mugoli. Zwrócił na nią uwagę na ostatnim roku w Hogwarcie. Z początku wzbraniała się przed tym związkiem. Chodziła przecież z Lucjuszem. I chociaż wiedziała, że on miewa kochanki a także zasłynął z głośnego skandalu po tym, co zrobił Gryfonce Lilly Evans (dzisiaj Potter) ***; nie chciała być taka sama jak on. A jedna to uczucie pojawiło się znienacka. Broniła się. Bóg jej świadkiem, że broniła się przed nim i to bardzo. Jej serce odmówiło słuchania rozumu. Spotkała się z Jackiem ostatniego wieczora przed dzień jej ślubu. Jack wynajął mały zajazd, który często służył im za spotkania.

- Nie rób tego błagam! – Szeptał zrozpaczonym głosem, gdy oznajmiła, że to koniec ich związku. Postanowiła być wierną i przykładną żoną. – Nie musisz za niego wychodzić. Nie musisz się skazywać na cierpienie w związku z mężczyzną, którego nie kochasz.

- Skąd wiesz, że nie kocham? – Zapytała zaprzeczając własnym instynktom. Nie chciała zranić Jacka. Kochała Go. Zależało jej na nim. A jednak nie miała wyjścia. Pogodziła się ze swoim losem już dawno. Najwyższa pora by Jack również to zrobił. – Lucjusz to przystojny mężczyzna. Jestem pewna, że zapewni mi szczęście.
- Będzie Cię zdradzał. – Zapowiedział złowrogo Jack. Sam widział, do jakiego okrucieństwa zdolny jest Lucjusz. Widział Lilly Evans po tym, co jej zrobił. To on był jednym z tych, którzy ją znaleźli, w Hogwarckich lochach. Przybyli za późno. Nie raz widywał siniaki na twarzy Narcyzy. – Już teraz Cię poniża afiszując się z kochankami po całym zamku. Naprawdę chcesz takiego życia? Naprawdę jesteś gotowa na własne poświęcenie by stać się męczęnnicą we własnym małżeństwie? – Wiedziała, że Jack ma racje. Musiała schować swą dumę i przyznać mu ją. Czy była gotowa na bycie z mężczyzną, którego nie kochała? Jack pokazał jej, czym jest namiętność. Otworzył jej oczy na prawdziwą miłość. Nie mogła z tego zrezygnować. Bez względu na to, jakie obowiązki miała wobec swoich rodziców miała również prawo do własnego życia. A pragnęła je spełnić z mężczyzną, którego kochała. I zamierzała to zrobić. Po raz pierwszy w życiu Narcyza Black zapragnęła wziąć sprawy w swoje ręce.

***
- Jesteś pewna Jane? – Lucjusz ponuro patrzył na młodą, Krukonkę, która do niego przyszła. Kobieta nie stanowiła nigdy dla niego zbyt godnej uwagi, ponieważ była czarownicą z rodziny mugoli a czystość krwi była dla niego najważniejsza. Takiej kobiety nie wziąłby nawet na kochankę. Wzdrygnął się na samą myśl o tym. Nie sądził, że Narcyza zniży się do takiego poziomu, chociaż wiedział o ich ukradkowych spotkaniach. Sam miał szereg kochanek i nie przeszkadzało mu na razie, że ona również ich ma. Nie sądził jednak, że będzie oficjalnie przyprawiać mu rogi z jakimś szlamem. – Co jeszcze wiesz?

- Mają wspólnie uciec. – Powiedziała cicho Jane. Wiedziała, że brat będzie wściekły za jej zdradę. Robiła to dla jego dobra. On nigdy nie będzie szczęśliwy z kimś takim jak Narcyza Black a po za tym należała do innego mężczyzny. To, że przyszła do niego było wielkim objawem jej odwagi i determinacji. Za dobrze wiedziała, jakim człowiekiem był Lucjusz i drżała na samą myśl przed jego gniewem. – Nie można do tego dopuścić.

- Oczywiście, że nie. – Zapewnił ją Lucjusz z zaciętą minę. Był wściekły na Narcyzę. Przecież wiedziała, że należy do niego. Wyraźnie dał jej to do zrozumienia. W czynach i gestach. Ich ślub miał być połączeniem dwóch wielkich arystokratycznych rodów. – Znajdę ich. – Zapowiedział. Za dobrze znał Narcyzę. Jeśli uciekała wiedział gdzie jej szukać. Znajdzie ją i sprowadzi do domu. Najpierw teleportował się do domu Blacków. Nie było jej tam. Bella powiedziała jej, że Narcyza gdzieś wyszła z samego rana.

- Pomóc Ci w czymś? – Zaoferował się Regulus Leastrange przyszły mąż Belli. Podobnie jak on miał potworną opinię. Lubował się w przemocy i prześladowaniu słabszych. Bardzo pomógł mu w zbawieniu Evans w pułapkę. Uśmiechnął się na wspomnienie tamtych chwil. – Możemy ją sprowadzić jak chcesz.

- Nie dzięki. – Lucjusz pokręcił głową. To była jego sprawa pomiędzy Narcyzą. Tylko on miał prawo do wymierzania kary i zrobi to z wielką przyjemnością. – Jednak poinformujcie mnie gdyby się pojawiła. – Regulus i Bella uśmiechnęli się chytrze. Oboje wiedzieli, że Lucjusz sowicie ich wynagrodzi, jeśli mu pomogą. Po za tym Bella zawsze znajdzie powód by dokuczyć swojej młodszej i nieco naiwnej siostrze. Nadal nie mógł przełknąć tego, że zadała się ze Szlamą. Miał tylko nadzieje, że mu się nie oddała. Wzdrygnął się na samą myśl.
- Wspominała coś o Pokątnej. – Krzyknęła za nim, gdy oddalał się już. Miał na sobie zwykły mugolski strój, którego tak bardzo nie znosił i czuł się dziwnie. Nie chciał jednak się wyróżniać. Mugole mieli zakaz wstępu do ich świata i to Go cieszyło. Przejmował się jednak, że coraz więcej ich trafia w ich świat. Tak jak Sandersowie. Skrzywił się na samą myśl. Nie uznawał takich ludzi w swoim świecie.
Niestety Dumbledore był całkowicie innego zdania. On lubił Szlamy i Mugoli i wysoko cenił w sobie ich towarzystwo. Lucjusz wylądował przed Dziurawym Kotłem. Domyślił się, że to ostatnie miejsce, w którym mogła skryć się Narcyza ze swoim kochankiem. Wyciągnął różdżkę. Nie pozwoli sobie przyprawiać rogów. Jednym ruchem pozbędzie się swojego rywala szybko.

***
- Nie wiem czy to dobry pomysł… - Narcyza Black spojrzała z niepokojem na swojego ukochanego Jacka Sandersa. Chwila, w której podjęła decyzje o opuszczeniu Lucjusza była spontaniczna i nagła. Teraz zaczynała się bać. Bała się swojego narzeczonego, który nienawidził sprzeciwu.

- Narcyzo co się dzieje? – Spytał z troską. Nigdy nie mówił na nią tym głupim określeniem „Cyzia”. On widział w niej prawie dorosłą kobietą, którą przecież była. Niestety wśród jej przyjaciół nikt tego nie zauważał. To Bella zawsze była ta mądrzejsza i odważniejsza. To Bella była prowodytorką wszystkich zabaw, podczas gdy ona pozostawała nadal głupiutką blondynką. To on pierwszy dostrzegł w niej dojrzałą kobietę i pokazał, czym jest rozkosz. Była bliska oddania mu się, ale zapowiedział, że zgodzi się dopiero po ślubie. On bardziej szanował jej ciało. Lucjusz nigdy nie pokazał jej ile przyjemności może dać mężczyzna kobiecie. Często zaciągał ją do łóżka i brutalnie egzekwował swoje prawa by nie zapomniała, do kogo należy. Obawiała się zawsze nocy poślubnej z nim. Wolałaby, z kim innym stracić swoje dziewictwo.

- Boje się Jack. – Wyszeptała cicho patrząc na swojego ukochanego mężczyznę. Tak długo i wytrwale walczył o ten związek, że w końcu mu się poddała. Nie mogła dłużej oszukiwać serca. Kochała Jacka a on kochał ją. Czy coś stało na przeszkodzie ich szczęścia? Po za Lucjuszem oczywiście. – On mnie znajdzie. Nie odpuści mi.

- Nie bój się kochana. – Jack przyciągnął ją do siebie mocno i przytulił. Delikatnymi muśnięciami zaczął całować jej szyje. Drżała w jego ramionach pojękując cichutko.

- Zróbmy to. – Wyszeptała drżąca. Była pewna swoich uczuć i pragnęła Jacka. Mężczyzna spojrzał na nią zaskoczony. Miała racje. Nic ich nie trzymało. Na zawsze mieli być już razem. Więc czemu nie zaryzykować?

- Jesteś pewna? – Spytał z pożądaniem w oczach przysuwając się do niej. Narcyza zsunęła z siebie sukienkę i stanęła przed nim w samej bieliźnie. Cała drżała, ale nie ze strachu. Czuła, że zrobi to z mężczyzną, którego kocha i pożąda tak samo jak on jej. Jacka nie trzeba było więcej zachęcać. Zaczął obsypywać jej ciało pocałunkami. Rękoma pieścił każdy jej fragment. Narcyza poddała się swoim uczuciom jęcząc cichutko. Pieszczoty Lucjusza nie były tak delikatne i niesamowite. On zawsze ją karał ciągnąc do łóżka. Nigdy nie dawał jej takiej przyjemności. Nawet nie wiedziała, że tak cudownie może być między mężczyzną a kobietą. – Kocham Cię… - Szeptał, gdy kładł ją nagą na łóżku. Narcyza cicho odwzajemniła słowa miłości. A potem w nią wszedł. Najpierw powoli i ostrożnie. Kobieta wygięła się czując lekki ból. Na szczęście Jack ostrzegał ją przed nim a więc była przygotowana. Czuła się dziwnie czując Go w środku. Jej ciało otwierało się na niego a napięcie i ból opadały. Jack pocałunkami i pieszczotami ponownie obudził jej namiętność. A gdy zaczął się w niej poruszać świat przestał istnieć. Pragnęła by te niezwykłe chwile trwały wiecznie. Tak bardzo kochała tego mężczyznę. Gdy jakiś czas później leżała śpiąca w jego ramionach Jack z uśmiechem obserwował ukochaną. Ta kobieta była jego szczęściem. Miał nadzieje, że jego ukochana bliźniaczka zrozumie to. W końcu też pragnął szczęścia. Nagłe pojawienie się niespodziewanego gościa otrzeźwiło jego umysł. Zerwał się na równe nogi na widok Lucjusza Malfoya stojącego przed nim w pozie czystej wściekłości. Gwałtownie zerwał się z łóżka i sięgnął po różdżkę leżącą na stoliku.

- Nie zabierzesz jej. – Warknął groźnie na powoli wybudzającą się ze snu kobietę. Narcyza ze strachem spojrzała na swojego narzeczonego. Obawiała się, że ją znajdzie.

- Obawiam się, że popełniasz błąd. – Lucjusz uśmiechnął się z przekąsem mierząc ponuro nagie ciało swojej narzeczonej. Później zapłaci mu za wszystko. Za długo zwlekał ze ślubem. Czarny Pan miał racje. Powinien ożenić się z nią zaraz po skończeniu szkoły. – Narcyza należy do mnie od dnia swojego przyjścia na świat. I warto byś to zapamiętał.

- Nie… - Narcyza krzyknęła błagalnie, ale było już za późno. Z różdżki Lucjusza błysło zielone światło i uderzyło w Jacka z ogromną siłą niemal odrzucając Go w tył. Martwe ciało chłopaka osunęło się na ziemię. Narcyza poczuła jak umiera w niej serce. Umiera w niej wszystko. Pustymi oczami spojrzała na Lucjusza Malfoya, na którego twarzy nie malowały się żadne uczucia. Zrozumiała, że jej przyszłość została rozegrana za nią. I na nic nie miała już wpływu.

***
(Malfoy Manor po ślubie Lucjusza – miesiąc po wydarzeniach)
Lucjusz Malfoy siedział upijając się w swoim salonie. Oficjalnie dzisiejszego dnia był właścicielem Malfoy Manor. Powinien się z tego cieszyć. Narcyza została jego żoną. Dzisiejszego popołudnia w miejscowym kościele w Londynie stała się panią Malfoy. Wyglądała naprawdę pięknie. Każdy normalny mężczyzna zazdrościłby mu takiej żony. Jednak nie on. On nic nie czuł do tej białowłosej kobiety, z którą nie mógł nawet spełnić pierwszeństwa małżeńskiego. Musiał dotrzymać danej dawno temu obietnicy. A potem to już nie będzie to samo. Nic nie będzie jak dawniej.

- Myślałem, że poszedłeś spać. – Czarny Pan pojawił się w salonie ubrany w sam szlafrok. Lucjusz skrzywił się na jego widok. Domyślił się skąd wracał. Sam mu wydał pozwolenie. Teraz zaczynał tego żałować. Czy będzie umiał pogodzić się z tym wszystkim, gdy nadejdzie czas? W jaki sposób będzie traktował swoją żonę? Jego matka powiedziała mu, że stał się cieniem swojego ojca. Miała racje. Był jak Eugeniusz Malfoy. Nigdy tego nie chciał. Swojego czasu próbował przed tym walczyć, ale jak pierwszy raz spotkał na swojej drodze Toma Riddla i poznał jego plan wszystko się zmieniło. Miał wtedy czternaście lat i Ridlle już był znany, jako lord Voldemort i już siał postrach i śmierć. Robił ogromne wrażenie na młodym chłopaku, który dopiero, co stracił swojego ojca.  Od tamtej pory poprzysiągł wierność swojemu panu. I nie żałował tego do dzisiaj.

- Czekałem by móc położyć się obok własnej żony. – Mruknął z przekąsem podnosząc się z fotela by zrobić miejsce swojemu mistrzowi. Voldemort usiadł z lekkim uśmiechem na ustach. Był zadowolony, chociaż istniał pewien sekret, którego nie powie Lucjuszowi. Przynajmniej nie teraz.

- Wiesz, że jeśli się nie uda…. – Zaczął nie bardzo wiedząc jak dobrać słowa. Mimo wszystko to była trudna rozmowa dla nich obojga. Czarny Pan doceniał poświęcenie swojego sługi i nagradzał za wielkie poświęcenie.

- Dałem słowo. – Odparł chłodno Lucjusz czując jak targają nim sprzeczne uczucia. – Nie wycofam się. – Czarny Pan kiwnął z satysfakcją głową. Lucjusz odszedł sztywnym krokiem kierując się w stronę pokoju swojej młodej żony. Narcyza Malfoy spała nieświadoma tego, co zrobił jej mąż. Spała śniąc o ramionach swojego martwego kochanka. Wierząc, że kiedy się obudzi wszystko będzie tylko koszmarnym snem a jej ukochany Jack znów będzie przy niej. Nie miała pojęcia jak bardzo zmieni się jej życie. I że szczęśliwe chwile miała dawno za sobą. Wszystko miało się zmienić. A świat przysłoniła ciemna mgła zwana Lordem Voldemortem na długi czas… … …

***
Na zakończenie:
No pewnie nie tego się spodziewaliście znając was.
Mam nadzieje, że jednak nie zawiodłam.
I znów powrócicie na łamy mojego bloga.
II część będzie całkiem inna i otworzy nowe priorytety przed naszymi bohaterami.
Mam jednak nadzieje, że spodoba się wam to, co planuje.
Zapraszam, więc wkrótce na ciąg dalszy i pozdrawiam.

Adnotacje nr1:
To mój nowy wymysł. Jeśli pojawi się zdanie oznaczone właśnie takową (*) będziecie mogli poczytać coś więcej o postaci, ponieważ ciężko mi jest założyć oddzielny dział z postaciami. Dziękuje za zrozumienie.

Katherine Black* - żona Jordana Blacka. Matka Narcyzy Belli i Andromedy. Zasłynęła, jako jedna z okrutniejszych zwolenniczek Czarnego Pana. Zginęła wraz z mężem tuż po jego upadku.
Jack Sanders** - wzmianka o nim pojawiła się już w pierwszej części. Jack jest ukochanym Narcyzy. To z jego powodu Jane mściła się na Lucjuszu w pierwszej części opowiadania.
Skandal Lucjusza*** - Lucjusz na ostatnim roku zgwałcił Lilly Evans. Więcej o tym wydarzeniu dowiecie się czytając mój drugi blog poświęcony rodzicom młodego Pottera.

1 komentarz:

  1. Wow. No ja na pewno się tego nie spodziewałam. Zawsze wyobrażałam sobie Malfoyów za zgraną rodzinę., Okrytną, ale zgraną i Lucjusz oraz Narcyza się kochają, mimo wszystko. A tu wyjeżdżasz mi z czymś takim?! No gratuluję pomysłowości, haha xd
    Coś czuję, że Dracon zmieni tatusia ;d

    OdpowiedzUsuń