"Nikt nie jest wart twoich łez a ten, kto jest ich wart nigdy nie doprowadzi Cie do płaczu. "
(z mądrości FB)
Ten wspaniały szablon jaki możecie oglądać tutaj jak i na Ostatnim rozdziale zawdzięczam autorce Lacrett. Kochana ten rozdział śle Ci z dedykacją za tak wspaniałą pracę dla Ciebie. Z góry dziękuje.
Kroniki Proroka Codziennego nr.8:
Mam
nadzieje, że nie sądziliście, że was opuszczę i porzucę bloga? Taka
myśl nigdy nie przyszła mi do głowy. Po długich rozmyśleniach w końcu
postanowiłam zacząć historię od prologu uznając, że tak będzie
zdecydowanie lepiej wyglądać a muszę was jakoś wdrążyć do wydarzeń,
które będą miały miejsce w tej części. Zapewniam, że czeka was wiele
niespodzianek i niecodziennych zwrotów akcji. Przepraszam, że Draco i
Hermiona nie są zbyt szczęśliwi w moim opowiadaniu, ale nie chciałam tu
stwarzać mdłej historyjki o miłości i mam nadzieje, że mi się to udało. W
końcu jest tyle blogów podobnych do siebie, że chciałabym się czymś
wyróżnić, w czym również liczę na sukces.
Na
zakończenie przypominam was o wpisywaniu się do Subskrypcji, jeśli
chcecie być powiadamiani o nowościach u mnie a także o informowaniu mnie
w odpowiednim do tego Spamowniku. Zapewniam, że zawsze tam zaglądam i
nie zapominam odwiedzić czytające przeze mnie blogi. To już by było na
tyle mojej strony. Zapraszam do czytania pierwszej odsłony II części
mojej historii.
p.s. dla większości z was nie zmieniłam adresu bloga. Uznałam, że za wiele byłoby z tym roboty.
Przypominam
o powiadamianiu mnie w dziale SPAMOWNIK oraz wpisywaniu się do
SUBSKRYCJI jeśli chcecie być informowani o nowych notkach!!
***
(rezydencja Narcyzy Black kilka lat przed
wydarzeniami w Epilogu)
To
miał być dla niej wyjątkowy wieczór. Tak bardzo tego pragnęła. Liczyła,
że to małżeństwo wiele zmieni w jej życiu i będzie szczęśliwa. Naprawdę
pragnęła być. Nie chodziło tylko o zadowolenie swoich rodziców, którym
była winna posłuszeństwo. Chodziło też o nią samą. Tak bardzo pragnęła
być szczęśliwa. Już nawet zapomniała jak to jest. A przecież wychodziła
za mąż za człowieka, którego znała całe życie a przez ostatnie pięć lat
była z nim związana. To, że zaczęła chodzić z Lucjuszem Malfoyem na
czwartym roku w Hogwarcie było dla jej matki istnym przejawem radości i
szczęścia.
- Nie zmarnuj swojego życia Narcyzo. – Powtarzała jej zawsze wyniośle Katherine Black
*. Narcyza spoglądała z uwagą na swoją piękną matkę, po której
odziedziczyła swą jasnowłosą urodę. Zawsze była wyniosła i opanowana.
Nigdy nie mogła znaleźć z nią wspólnego języka, chociaż bardzo tego
chciała. Brakowało jej miłości i bliskości, jaką miewały zwykłe rodziny.
Jednak rodzina Blacków nigdy nie była zwykła. Należeli do rzadkiej rasy
arystokratów gdzie okazywanie uczuć było przejawem zbrodni i słabości.
To samo tyczyło czystości krwi. Dlatego właśnie nie rozmawiano o jej
najstarszej siostrze Andromedzie, która zerwała swoje zaręczyny z
obecnym narzeczonym i uciekła ze zwykłym mugolem. Wzdrygnęła się na samą
myśl, że ona miałaby zrobić to samo. A jednak jej myśli ciągle
wędrowały w stronę przystojnego Jacka Sandersa**, który pochodził
z rodziny mugoli. Zwrócił na nią uwagę na ostatnim roku w Hogwarcie. Z
początku wzbraniała się przed tym związkiem. Chodziła przecież z
Lucjuszem. I chociaż wiedziała, że on miewa kochanki a także zasłynął z
głośnego skandalu po tym, co zrobił Gryfonce Lilly Evans (dzisiaj
Potter) ***; nie chciała być taka sama jak on. A jedna to uczucie
pojawiło się znienacka. Broniła się. Bóg jej świadkiem, że broniła się
przed nim i to bardzo. Jej serce odmówiło słuchania rozumu. Spotkała się
z Jackiem ostatniego wieczora przed dzień jej ślubu. Jack wynajął mały
zajazd, który często służył im za spotkania.
-
Nie rób tego błagam! – Szeptał zrozpaczonym głosem, gdy oznajmiła, że
to koniec ich związku. Postanowiła być wierną i przykładną żoną. – Nie
musisz za niego wychodzić. Nie musisz się skazywać na cierpienie w
związku z mężczyzną, którego nie kochasz.
-
Skąd wiesz, że nie kocham? – Zapytała zaprzeczając własnym instynktom.
Nie chciała zranić Jacka. Kochała Go. Zależało jej na nim. A jednak nie
miała wyjścia. Pogodziła się ze swoim losem już dawno. Najwyższa pora by
Jack również to zrobił. – Lucjusz to przystojny mężczyzna. Jestem
pewna, że zapewni mi szczęście.
-
Będzie Cię zdradzał. – Zapowiedział złowrogo Jack. Sam widział, do
jakiego okrucieństwa zdolny jest Lucjusz. Widział Lilly Evans po tym, co
jej zrobił. To on był jednym z tych, którzy ją znaleźli, w Hogwarckich
lochach. Przybyli za późno. Nie raz widywał siniaki na twarzy Narcyzy. –
Już teraz Cię poniża afiszując się z kochankami po całym zamku.
Naprawdę chcesz takiego życia? Naprawdę jesteś gotowa na własne
poświęcenie by stać się męczęnnicą we własnym małżeństwie? – Wiedziała,
że Jack ma racje. Musiała schować swą dumę i przyznać mu ją. Czy była
gotowa na bycie z mężczyzną, którego nie kochała? Jack pokazał jej, czym
jest namiętność. Otworzył jej oczy na prawdziwą miłość. Nie mogła z
tego zrezygnować. Bez względu na to, jakie obowiązki miała wobec swoich
rodziców miała również prawo do własnego życia. A pragnęła je spełnić z
mężczyzną, którego kochała. I zamierzała to zrobić. Po raz pierwszy w
życiu Narcyza Black zapragnęła wziąć sprawy w swoje ręce.
***
- Jesteś
pewna Jane? – Lucjusz ponuro patrzył na młodą, Krukonkę, która do niego
przyszła. Kobieta nie stanowiła nigdy dla niego zbyt godnej uwagi,
ponieważ była czarownicą z rodziny mugoli a czystość krwi była dla niego
najważniejsza. Takiej kobiety nie wziąłby nawet na kochankę. Wzdrygnął
się na samą myśl o tym. Nie sądził, że Narcyza zniży się do takiego
poziomu, chociaż wiedział o ich ukradkowych spotkaniach. Sam miał szereg
kochanek i nie przeszkadzało mu na razie, że ona również ich ma. Nie
sądził jednak, że będzie oficjalnie przyprawiać mu rogi z jakimś
szlamem. – Co jeszcze wiesz?
-
Mają wspólnie uciec. – Powiedziała cicho Jane. Wiedziała, że brat
będzie wściekły za jej zdradę. Robiła to dla jego dobra. On nigdy nie
będzie szczęśliwy z kimś takim jak Narcyza Black a po za tym należała do
innego mężczyzny. To, że przyszła do niego było wielkim objawem jej
odwagi i determinacji. Za dobrze wiedziała, jakim człowiekiem był
Lucjusz i drżała na samą myśl przed jego gniewem. – Nie można do tego
dopuścić.
-
Oczywiście, że nie. – Zapewnił ją Lucjusz z zaciętą minę. Był wściekły
na Narcyzę. Przecież wiedziała, że należy do niego. Wyraźnie dał jej to
do zrozumienia. W czynach i gestach. Ich ślub miał być połączeniem dwóch
wielkich arystokratycznych rodów. – Znajdę ich. – Zapowiedział. Za
dobrze znał Narcyzę. Jeśli uciekała wiedział gdzie jej szukać. Znajdzie
ją i sprowadzi do domu. Najpierw teleportował się do domu Blacków. Nie
było jej tam. Bella powiedziała jej, że Narcyza gdzieś wyszła z samego
rana.
-
Pomóc Ci w czymś? – Zaoferował się Regulus Leastrange przyszły mąż
Belli. Podobnie jak on miał potworną opinię. Lubował się w przemocy i
prześladowaniu słabszych. Bardzo pomógł mu w zbawieniu Evans w pułapkę.
Uśmiechnął się na wspomnienie tamtych chwil. – Możemy ją sprowadzić jak
chcesz.
-
Nie dzięki. – Lucjusz pokręcił głową. To była jego sprawa pomiędzy
Narcyzą. Tylko on miał prawo do wymierzania kary i zrobi to z wielką
przyjemnością. – Jednak poinformujcie mnie gdyby się pojawiła. – Regulus
i Bella uśmiechnęli się chytrze. Oboje wiedzieli, że Lucjusz sowicie
ich wynagrodzi, jeśli mu pomogą. Po za tym Bella zawsze znajdzie powód
by dokuczyć swojej młodszej i nieco naiwnej siostrze. Nadal nie mógł
przełknąć tego, że zadała się ze Szlamą. Miał tylko nadzieje, że mu się
nie oddała. Wzdrygnął się na samą myśl.
-
Wspominała coś o Pokątnej. – Krzyknęła za nim, gdy oddalał się już.
Miał na sobie zwykły mugolski strój, którego tak bardzo nie znosił i
czuł się dziwnie. Nie chciał jednak się wyróżniać. Mugole mieli zakaz
wstępu do ich świata i to Go cieszyło. Przejmował się jednak, że coraz
więcej ich trafia w ich świat. Tak jak Sandersowie. Skrzywił się na samą
myśl. Nie uznawał takich ludzi w swoim świecie.
Niestety
Dumbledore był całkowicie innego zdania. On lubił Szlamy i Mugoli i
wysoko cenił w sobie ich towarzystwo. Lucjusz wylądował przed Dziurawym
Kotłem. Domyślił się, że to ostatnie miejsce, w którym mogła skryć się
Narcyza ze swoim kochankiem. Wyciągnął różdżkę. Nie pozwoli sobie
przyprawiać rogów. Jednym ruchem pozbędzie się swojego rywala szybko.
***
- Nie
wiem czy to dobry pomysł… - Narcyza Black spojrzała z niepokojem na
swojego ukochanego Jacka Sandersa. Chwila, w której podjęła decyzje o
opuszczeniu Lucjusza była spontaniczna i nagła. Teraz zaczynała się bać.
Bała się swojego narzeczonego, który nienawidził sprzeciwu.
-
Narcyzo co się dzieje? – Spytał z troską. Nigdy nie mówił na nią tym
głupim określeniem „Cyzia”. On widział w niej prawie dorosłą kobietą,
którą przecież była. Niestety wśród jej przyjaciół nikt tego nie
zauważał. To Bella zawsze była ta mądrzejsza i odważniejsza. To Bella
była prowodytorką wszystkich zabaw, podczas gdy ona pozostawała nadal
głupiutką blondynką. To on pierwszy dostrzegł w niej dojrzałą kobietę i
pokazał, czym jest rozkosz. Była bliska oddania mu się, ale
zapowiedział, że zgodzi się dopiero po ślubie. On bardziej szanował jej
ciało. Lucjusz nigdy nie pokazał jej ile przyjemności może dać mężczyzna
kobiecie. Często zaciągał ją do łóżka i brutalnie egzekwował swoje
prawa by nie zapomniała, do kogo należy. Obawiała się zawsze nocy
poślubnej z nim. Wolałaby, z kim innym stracić swoje dziewictwo.
-
Boje się Jack. – Wyszeptała cicho patrząc na swojego ukochanego
mężczyznę. Tak długo i wytrwale walczył o ten związek, że w końcu mu się
poddała. Nie mogła dłużej oszukiwać serca. Kochała Jacka a on kochał
ją. Czy coś stało na przeszkodzie ich szczęścia? Po za Lucjuszem
oczywiście. – On mnie znajdzie. Nie odpuści mi.
-
Nie bój się kochana. – Jack przyciągnął ją do siebie mocno i przytulił.
Delikatnymi muśnięciami zaczął całować jej szyje. Drżała w jego
ramionach pojękując cichutko.
-
Zróbmy to. – Wyszeptała drżąca. Była pewna swoich uczuć i pragnęła
Jacka. Mężczyzna spojrzał na nią zaskoczony. Miała racje. Nic ich nie
trzymało. Na zawsze mieli być już razem. Więc czemu nie zaryzykować?
-
Jesteś pewna? – Spytał z pożądaniem w oczach przysuwając się do niej.
Narcyza zsunęła z siebie sukienkę i stanęła przed nim w samej bieliźnie.
Cała drżała, ale nie ze strachu. Czuła, że zrobi to z mężczyzną,
którego kocha i pożąda tak samo jak on jej. Jacka nie trzeba było więcej
zachęcać. Zaczął obsypywać jej ciało pocałunkami. Rękoma pieścił każdy
jej fragment. Narcyza poddała się swoim uczuciom jęcząc cichutko.
Pieszczoty Lucjusza nie były tak delikatne i niesamowite. On zawsze ją
karał ciągnąc do łóżka. Nigdy nie dawał jej takiej przyjemności. Nawet
nie wiedziała, że tak cudownie może być między mężczyzną a kobietą. –
Kocham Cię… - Szeptał, gdy kładł ją nagą na łóżku. Narcyza cicho
odwzajemniła słowa miłości. A potem w nią wszedł. Najpierw powoli i
ostrożnie. Kobieta wygięła się czując lekki ból. Na szczęście Jack
ostrzegał ją przed nim a więc była przygotowana. Czuła się dziwnie
czując Go w środku. Jej ciało otwierało się na niego a napięcie i ból
opadały. Jack pocałunkami i pieszczotami ponownie obudził jej
namiętność. A gdy zaczął się w niej poruszać świat przestał istnieć.
Pragnęła by te niezwykłe chwile trwały wiecznie. Tak bardzo kochała tego
mężczyznę. Gdy jakiś czas później leżała śpiąca w jego ramionach Jack z
uśmiechem obserwował ukochaną. Ta kobieta była jego szczęściem. Miał
nadzieje, że jego ukochana bliźniaczka zrozumie to. W końcu też pragnął
szczęścia. Nagłe pojawienie się niespodziewanego gościa otrzeźwiło jego
umysł. Zerwał się na równe nogi na widok Lucjusza Malfoya stojącego
przed nim w pozie czystej wściekłości. Gwałtownie zerwał się z łóżka i
sięgnął po różdżkę leżącą na stoliku.
-
Nie zabierzesz jej. – Warknął groźnie na powoli wybudzającą się ze snu
kobietę. Narcyza ze strachem spojrzała na swojego narzeczonego. Obawiała
się, że ją znajdzie.
-
Obawiam się, że popełniasz błąd. – Lucjusz uśmiechnął się z przekąsem
mierząc ponuro nagie ciało swojej narzeczonej. Później zapłaci mu za
wszystko. Za długo zwlekał ze ślubem. Czarny Pan miał racje. Powinien
ożenić się z nią zaraz po skończeniu szkoły. – Narcyza należy do mnie od
dnia swojego przyjścia na świat. I warto byś to zapamiętał.
-
Nie… - Narcyza krzyknęła błagalnie, ale było już za późno. Z różdżki
Lucjusza błysło zielone światło i uderzyło w Jacka z ogromną siłą niemal
odrzucając Go w tył. Martwe ciało chłopaka osunęło się na ziemię.
Narcyza poczuła jak umiera w niej serce. Umiera w niej wszystko. Pustymi
oczami spojrzała na Lucjusza Malfoya, na którego twarzy nie malowały
się żadne uczucia. Zrozumiała, że jej przyszłość została rozegrana za
nią. I na nic nie miała już wpływu.
***
(Malfoy Manor po ślubie Lucjusza – miesiąc po wydarzeniach)
Lucjusz
Malfoy siedział upijając się w swoim salonie. Oficjalnie dzisiejszego
dnia był właścicielem Malfoy Manor. Powinien się z tego cieszyć. Narcyza
została jego żoną. Dzisiejszego popołudnia w miejscowym kościele w
Londynie stała się panią Malfoy. Wyglądała naprawdę pięknie. Każdy
normalny mężczyzna zazdrościłby mu takiej żony. Jednak nie on. On nic
nie czuł do tej białowłosej kobiety, z którą nie mógł nawet spełnić
pierwszeństwa małżeńskiego. Musiał dotrzymać danej dawno temu obietnicy.
A potem to już nie będzie to samo. Nic nie będzie jak dawniej.
-
Myślałem, że poszedłeś spać. – Czarny Pan pojawił się w salonie ubrany w
sam szlafrok. Lucjusz skrzywił się na jego widok. Domyślił się skąd
wracał. Sam mu wydał pozwolenie. Teraz zaczynał tego żałować. Czy będzie
umiał pogodzić się z tym wszystkim, gdy nadejdzie czas? W jaki sposób
będzie traktował swoją żonę? Jego matka powiedziała mu, że stał się
cieniem swojego ojca. Miała racje. Był jak Eugeniusz Malfoy. Nigdy tego
nie chciał. Swojego czasu próbował przed tym walczyć, ale jak pierwszy
raz spotkał na swojej drodze Toma Riddla i poznał jego plan wszystko się
zmieniło. Miał wtedy czternaście lat i Ridlle już był znany, jako lord
Voldemort i już siał postrach i śmierć. Robił ogromne wrażenie na młodym
chłopaku, który dopiero, co stracił swojego ojca. Od tamtej pory poprzysiągł wierność swojemu panu. I nie żałował tego do dzisiaj.
-
Czekałem by móc położyć się obok własnej żony. – Mruknął z przekąsem
podnosząc się z fotela by zrobić miejsce swojemu mistrzowi. Voldemort
usiadł z lekkim uśmiechem na ustach. Był zadowolony, chociaż istniał
pewien sekret, którego nie powie Lucjuszowi. Przynajmniej nie teraz.
-
Wiesz, że jeśli się nie uda…. – Zaczął nie bardzo wiedząc jak dobrać
słowa. Mimo wszystko to była trudna rozmowa dla nich obojga. Czarny Pan
doceniał poświęcenie swojego sługi i nagradzał za wielkie poświęcenie.
-
Dałem słowo. – Odparł chłodno Lucjusz czując jak targają nim sprzeczne
uczucia. – Nie wycofam się. – Czarny Pan kiwnął z satysfakcją głową.
Lucjusz odszedł sztywnym krokiem kierując się w stronę pokoju swojej
młodej żony. Narcyza Malfoy spała nieświadoma tego, co zrobił jej mąż.
Spała śniąc o ramionach swojego martwego kochanka. Wierząc, że kiedy się
obudzi wszystko będzie tylko koszmarnym snem a jej ukochany Jack znów
będzie przy niej. Nie miała pojęcia jak bardzo zmieni się jej życie. I
że szczęśliwe chwile miała dawno za sobą. Wszystko miało się zmienić. A
świat przysłoniła ciemna mgła zwana Lordem Voldemortem na długi czas… … …
***
Na zakończenie:
No pewnie nie tego się spodziewaliście znając was.
Mam nadzieje, że jednak nie zawiodłam.
I znów powrócicie na łamy mojego bloga.
II część będzie całkiem inna i otworzy nowe priorytety przed naszymi bohaterami.
Mam jednak nadzieje, że spodoba się wam to, co planuje.
Zapraszam, więc wkrótce na ciąg dalszy i pozdrawiam.
Adnotacje nr1:
To
mój nowy wymysł. Jeśli pojawi się zdanie oznaczone właśnie takową (*)
będziecie mogli poczytać coś więcej o postaci, ponieważ ciężko mi jest
założyć oddzielny dział z postaciami. Dziękuje za zrozumienie.
Katherine Black* -
żona Jordana Blacka. Matka Narcyzy Belli i Andromedy. Zasłynęła, jako
jedna z okrutniejszych zwolenniczek Czarnego Pana. Zginęła wraz z mężem
tuż po jego upadku.
Jack Sanders** -
wzmianka o nim pojawiła się już w pierwszej części. Jack jest ukochanym
Narcyzy. To z jego powodu Jane mściła się na Lucjuszu w pierwszej
części opowiadania.
Skandal Lucjusza*** -
Lucjusz na ostatnim roku zgwałcił Lilly Evans. Więcej o tym wydarzeniu
dowiecie się czytając mój drugi blog poświęcony rodzicom młodego
Pottera.
Wow. No ja na pewno się tego nie spodziewałam. Zawsze wyobrażałam sobie Malfoyów za zgraną rodzinę., Okrytną, ale zgraną i Lucjusz oraz Narcyza się kochają, mimo wszystko. A tu wyjeżdżasz mi z czymś takim?! No gratuluję pomysłowości, haha xd
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że Dracon zmieni tatusia ;d