OLEJNY ROZDZIAŁ JUŻ PRZED NAMI. JAKBYM CHCIAŁA
PODSUMOWAĆ SWOJEGO BLOGA PISANIE IDZIE MI CAŁKIEM NIEŹLE. JESZCZE CHYBA W
ŻADNEJ HISTORII NIE UDAŁO MI SIĘ DOTRZEĆ TAK DALEKO. TO TROCHĘ SZOKUJĄCE I MIŁE
DLA MNIE. A TAK NAPRAWDĘ WIĘKSZOŚĆ ZAWDZIĘCZAM WAM MOI CZYTELNICY. NIE ŻEBY
SZCZEGÓLNIE CHODZIŁO MI O TO, ŻE PISZĘ GŁÓWNIE DLA KOMENTARZY. CHODZI JEDYNIE O
FAKT ŻE SPRAWIA MI TO O WIELE WIĘKSZĄ PRZYJEMNOŚĆ GDY WIDZĘ JAK PRZYJMUJECIE TE
HISTORIĘ I MYŚLĘ, ŻE KAŻDY AUTOR TAKI JAK JA TO ROZUMIE. DLATEGO CAŁY ROZDZIAŁ
JEST Z DEDYKACJĄ DLA NAJWIERNIEJSZYCH CZYTELNIKÓW KTÓRZY SĄ PRZY MNIE OD SAMEGO
POCZĄTKU. KOCHANI TEN ROZDZIAŁ W CAŁOŚCI JEST DLA WAS BY POKAZAĆ WAM JAK WIELE
ZNACZĄ DLA MNIE WASZE SŁOWA KTÓRE DO MNIE KIERUJECIE.
***
Długo
planowała te chwilę. Musiała dokładnie zaplanować każdy szczegół całości
sytuacji. Nie mogła pozwolić sobie na żadne zawahanie. Jakby to zrobiła zapewne
przypłaciłaby to swoim własnym życiem. Nikt więc nie mógł się dowiedzieć o
niczym co planowała. Wiedziała, że przypłaciłaby życiem gdyby stało się
inaczej. Podczas gdy jej mąż zajęty był swoją oficjalną kochanką lady Isabelą
Cadller. Było jej to na rękę bo dzięki temu mogła swobodnie wymknąć się z domu.
Rzadkie były to chwile i cieszyła się mocno z każdej z nich. Potrzebowała
swobody. Nie było nic gorszego niż uwięzienie we własnym domu a to jej właśnie
zapewniał Lucjusz. Nic więc dziwnego, że jak każda kobieta go pragnęła. Teraz
robiła coś wbrew sobie. Łamała wszelkie prawa, które wpajano jej od urodzenia.
Chciała jednak ratować swego ukochanego syna. Podświadomie czuła, że pojawienie
się młodego Vertona może zniszczyć poukładany świat Draco a ona jako matka nie
mogła do tego dopuścić. Była lojalna wobec swego pierworodnego i martwiło ją
to, że był przerażająco podobny do ojca. To Lucjusz wychował go w okrucieństwie
i bólu. Próbowała to zmienić, ale jako zwykła szara kobieta nie miała wpływu na
wychowanie swojego syna. Był najlepszą częścią jej życia. To dla niego starała
się żyć za każdym razem, gdy czuła, że nie da rady. Małżeństwo odbierało jej
wszelką radość z istnienia. Nie wierzyła, że kiedykolwiek nastąpi jakaś zmiana
na lepsze. W jej życiu już na zawsze zostaną tylko strach i ból. Upewniwszy
się, że nie była śledzona wynajęła taksówkę, która zawiozła ją do jednej z
mugolskich dzielnic Londynu. Miała nadzieje, że nie pomyliła się w ocenie tego
człowieka i mógł jej pomóc. Był bardzo bliski Voldemortowi, ale miała nadzieje,
że jego serce leży po właściwej stronie.
- Narcyza? – Zapytał zaskoczony
Severus Snape, gdy otworzył drzwi. Nie spodziewał się nikogo zobaczyć o tej
szkole. Na zaledwie kilka dni udało mu się wyrwać od Hogwartu na prośbę
Dumbledor’a by choć na trochę być bliżej wroga. Przy okazji mógł odpocząć od
męczącego gwaru szkoły. Chociaż udało mu się zdobyć upragnione stanowisko
nauczycielskie nie czuł tej satysfakcji, która towarzyszyła mu kiedyś. Miał
wrażenie, że się wypalił. – Co tu robisz? – Spytał niechętnie wpuszczając ją do
środka. Zastanawiał się czy powinien powiadomić Lucjusza o jej pojawieniu się.
Był mu to winny. Był również ciekawy co tu robiła.
- Słyszałeś o planie Voldemorta
wobec mego syna? – Zapytała obserwując go uważnie. W oczach pięknej kobiety
czaiły się strach i niepewność. Podziwiał jej odwagę. Musiała sporo zaryzykować
przychodząc do niego. – O tym tyczący panny Granger i Albusa Dumbledor’a?
- Słyszałem. – Przytaknął głową.
Dobrze wiedział na czym polegała ta zagrywka. – Nie wierzysz chyba w
umiejętności swojego syna. Zdobędzie zaufanie panny Granger szybciej niż
myślisz i może przy okazji coś więcej. – Uśmiechnął się krzywo. Nigdy nie ukrywał, że nie lubił
szlamowatej przyjaciółki Pottera.
- Wiem o tym. – Przyznała niechętnie.
Dobrze wiedziała, że jeśli chodzi o kobiety Draco miał na nie taki sam wpływ
jak jego ojciec. Zdobywał bez mrugnięcia okiem. – Nie wierzę, że zrobi to
drugie. Draco nie jest mordercą i Voldemort dobrze o tym wie. Zrobił to tylko
po to by ukarać mego męża za niepowodzenie. – Snape wiedział, że miała racje.
Taki był pierwotny plan Czarnego Pana, ale czy na pewno? Nie był do końca tego
pewien. Czuł, że Voldemort nie mówił mu wszystkiego. Ukrywał coś ważnego, ale
nie ufał mu na tyle by powierzyć ten sekret. Podszedł bliżej do kobiety
wyczuwając bijący od niej aromatyczny zapach. Nigdy nie myślał o Narcyzie jak o
atrakcyjnej kobiecie, ale teraz czuł, że coś w nim się zmieniło. Parzyła na
niego takim wzrokiem, że wzbudzała w nim współczucie pomieszane z pożądaniem.
Chciała coś powiedzieć, ale zrobił coś czego nigdy w życiu nie spodziewał się
po sobie. Przyciągnął ją do siebie i pocałował uwalniając tłumione przez lata
uczucia.
***
Była
zgubiona. Wciąż rozpamiętywała na nowo namiętny pocałunek Draco, ich wspólny
taniec i wszystko co dla niej przygotował. Za każdym razem gdy myślała o
chłopaku, czuła jak budziło się w niej dziwne, nieznane do tej pory uczucie.
Nie rozumiała go i bała się tego. Nie chciała się tak czuć. Nie do największego
wroga. Obawiała się co by pomyśleli o niej Harry lub Ron. Na pewno wiele by
straciła w oczach przyjaciół, gdyby wyszła na jaw jej miłość. Nie była pewna
czy do końca była to miłość, ale coś na pewno było. Reagowała na jego bliskość
intensywniej niż na obecność innych mężczyzn. Nawet Wiktor Krum nie wzbudzał w
niej takich uczuć. Nie rozumiała tego ani trochę. Nie trzymało się to kupy by
dwoje znienawidzonych sobie osób ciągnęło do siebie tak mocno. To było
całkowicie wbrew prawu, ale jej mama parokrotnie mówiła, że serce rządzi się
własnymi prawami. Nie uznaje nakazów ani zakazów. Teraz miała okazje się o tym
przekonać.
- Wszystko w porządku? – Spytał
Harry wyrywając Hermionę z zamyślenia.
Obserwował ją od dłuższego czasu. Pisali właśnie jedne z nudnych wypracowań dla
Snep’a a dziewczyna nie skleiła żadnego słowa a wypracowanie było na jutro. To
nie było do niej podobne. Ona nigdy nie robiła nic na ostatnią chwilę.
- Tak. – Powiedziała szybko
wyrywając się z zamyślenia. Nie chciała zdradzać Harremu swoich obaw sercowych.
Nie powiedziałaby tego nawet Ginny. Nie mogła zdradzić nikomu swoich własnych
uczuć. – Nie mogę nic wymyślić. – Westchnęła szczerze. Po raz pierwszy od dawna
praca domowa wydawała jej się najmniej ważnym elementem.
- Nie uwierzycie co się dzieje. –
Ron wpadł jak burza do Pokoju Wspólnego siadając tuż koło nich. Wcześniej nie
było go z nimi, ponieważ wolny czas poświęcał na treningi Quiddicha. Zbliżał
się ważny mecz ze Ślizgonami i nie tylko Harremu zależało na zwycięstwie. Każdy
trenował jak tylko mógł. Ginny i Dean niemal nie schodzili z boiska. Tym razem
wyczuła, że Ron wcale nie był podekscytowany treningiem. Chodziło o coś więcej.
Spojrzała na niego, nieco mrużąc oczy.
- Co takiego? – Spytała od
niechcenia. Harry również spojrzał na przyjaciela. Ostatnio mało spędzali ze
sobą czasu. Miał nadzieje, że uda się nadrobić to w czasie wizyt w Hosmesgade.
- Lucjusz Malfoy ma nieślubnego
syna. – Powiedział konspiracyjnym tonem, a wszystkie głowy w Pokoju Wspólnym
spojrzały z zaskoczeniem na niego. Każdy
wiedział jaką reputacje miał Lucjusz Malfoy ale żeby zaraz wrabiać go w
ojcostwo?
- Bredzisz. – Powiedziała Hermiona
na głos lekceważąco machając ręką. – To przecież absurdalne. Skąd masz te
rewelacje?
- Sam go widziałem. – Odparł niezrażony zachowaniem Hermiony. Chwycił
garść żelków leżących obok Harrego i wpakował je sobie do ust, rozkoszując się
ich słodkim smakiem. – Pojawił się przed chwilą w szkole i wywołał sporawe
zamieszanie. Został osobiście przedstawiony przez Lucjusza i oficjalnie
wprowadzony do towarzystwa. Nazywa się Duncan Verton i wygląda jak młodsza
kopia ojca.
- Nie możliwe. – Do rozmowy wtrącił
się Harry, obserwując uważnie przyjaciół. – Przecież Draco jest niemal
identyczny jak ojciec. Przypomina go zarówno z wyglądu jak i z charakteru. –
Hermiona chciała powiedzieć, że Harry się myli i Draco wcale nie przypomina
swego ojca, ale wiedziała, że dziwnie by to wyglądało gdyby nagle zaczęła
bronić swojego prześladowcy. To co działo się między nimi musiało pozostać
tajemnicą a przynajmniej dopóki sama nie dowie
- Nie do końca. – Powiedział Ron z
zapchaną buzią. – Według większości Draco nie ma nic po ojcu po za charakterem.
Zdecydowanie bardziej przypomina swoją matkę Narcyzę. Jak zobaczycie Duncana
przekonacie się o czym mówię. – Harremu i Hermionie nie trzeba było dwa razy
powtarzać. Ciekawość była znacznie silniejsza i wybiegli jako pierwsi z Pokoju
Wspólnego w stronę Wielkiej Sali. W Hermionę uderzyło to, że Ron miał racje.
Młody Verton był niemal identyczny. Nosił długie jasne włosy, zawiązane
przepaską a w jego błękitnych oczach biła stalowa chłodność. Lucjusz z dumą
prezentował swojego nieślubnego syna. Kątem oka Hermiona zauważyła Draco. Miał
zbolałą twarz a oczy pozbawione wyrazu. Na pewno był zszokowany całym
zdarzeniem. Podejrzewała, że nie wiedział o istnieniu przyrodniego brata. Gdy
zniknął postanowiła pójść za nim. Z doświadczenia wiedziała, że nikt w takiej
chwili nie powinien być sam.
***
Duncan
Verton nienagannie prezentował swoje maniery i ogładę wpojoną mu przez ostatni
miesiąc spędzony w towarzystwie rodziny Malfoyów. Zdążył poznać mocno
zarysowane zasady jakie panowały w świecie Czarodziejów od którego matka
próbowała go chronić. Nie czuł smutku z powodu jej śmierci a wręcz przeciwnie.
Nadal czuł żal i niezaspokojone pragnienie zemsty, które wypełnił jego ojciec.
Dlatego właśnie nie czuł żalu. Dobrze zrobił. Ta kobieta pozbawiła należnego mu
miejsca bo była zbyt słaba i przerażona. Wolała uciekać niż stawić czoło
własnym lękom. Brzydził się takiemu tokowi. Sama próbowała wychować go na
właściwego człowieka, ale nie bardzo jej to wyszło. Krew ojca płynąca w jego
żyłach była silniejsza. I był z tego dumny. Lucjusz Malfoy właściwie nim
pokierował. Pokazał mu świat o którym marzył i którego pragnął a teraz
przekraczał zupełnie nowy i nieznany rewir. I był zadowolony. Słyszał również,
że ma przyrodniego brata i szczerze wątpił czy uda im się zachować w miarę
przyjacielskie stosunki. Nawet jeśli mieli wspólnego ojca to dzieliły ich dwa
różne światy i nic ich nie łączyło zależało mu na akceptacji ojca nie syna.
Uśmiechnął się zawadiacko obserwując zaskoczenie na twarzy wszystkich gdy
wprowadzano go do towarzystwa. Czuł, że wszystko szło po jego myśli. Jeśli się
postara całkiem nieźle ułoży sobie życie tak różne wokół tego jakie prowadził
wcześniej. Jego uwagę przykuła młoda, blado wyglądająca dziewczyna. Miała w
sobie coś wyjątkowego co z miejsca przykuło jego uwagę. Postanowił ją odnaleźć.
Ciekawiło go kim ona jest. Udało mu się na nią trafić po kilku godzinach, zanim
poznał wszystkie zakamarki mrocznego zamku. Oczywiście trafił do Slitherinu jak
przystało na Malfoya nawet nieślubnego. Siedziała z nosem w książce próbując
skupić się na tym co robiła, jednak zauważył iż myślami była zupełnie gdzie
indziej. Uśmiechnął się i podszedł do niej.
- Witaj piękna nieznajoma. –
Powiedział z kurtuazją gentelmana jaką wpoił mu ich ojciec. Nauczył go, że do
kobiet ich pokroju należy obchodzić się z szacunkiem. Ta sprawa nie tyczyła
Szlam ani zdrajców krwi. Dziwił się, że w ogóle tacy istnieli i bezkarnie
chodzili po świecie. On na miejscu Voldemorta nie pozwoliłby na to, ale Czarny
Pan miał swoje własne plany.
- Kim jesteś? – Spytała zachwycona
zuchwałością nieznajomego. Do tej pory wszyscy zwracali się jej z należytym
szacunkiem jako dziedziczce arystokratycznego rodu oraz narzeczonej Draco Malfoya.
- Nazywam się Duncan Verton. –
Uśmiechnął się figlarnie podając jej swoją dłoń. – I jestem nieślubnym synem
Lucjusza Malfoya. – Jego słowa uderzyły w nią z zaskoczeniem. Dopiero teraz
zdała sobie sprawę jak bardzo był do niego podobny.
- Niemożliwe. – Wyszeptała
zaskoczona. Wszystkiego by się spodziewać, ale nie tego. Uważnie badała jego
twarz wyszukując choćby odrobiny kłamstwa czy drwiny jakie często widywała we
wzroku młodego Malfoya. Nie było ich u niego. Patrzył na nią z nieskrywaną
fascynacją i szczerością. Nikt wcześniej tak na nią nie patrzył.
- A jednak. – Powiedział z błyskiem
w oku. Zawstydzona spuściła głowę. Z trudem pohamował wybuch śmiechu. Zawsze
lubił kobiety śmiałe. Jednak w tej dziewczynie było coś co intrygowało. –
Zapewne znasz mojego przyrodniego brata Draco? – Spytał z krzywym uśmiechem.
- To mój narzeczony. – Odparła
wyniosłym tonem arystokratki Pansy podnosząc się z miejsca. Wzięła książkę,
która nosiła tytuł „Wpływowe czarownice XX wieku” i wyszła unosząc się
godnością. Duncan zaśmiał się pod nosem.
Czuł, że w tym miejscu będzie mu się coraz bardziej podobało. Odprowadzał
wzrokiem szczupłą sylwetkę Pansy. Nie należała zbytnio do urodziwych kobiet,
ale była narzeczoną jego przyrodniego brata. Już pierwsze spotkanie z nim
utwierdziło go w przekonaniu, że nie będą się darzyć zbytnią sympatią. W
dodatku Malfoy miał wszystko czego zapragnął łącznie z nazwiskiem ojca. On
nosił nazwisko po zgorzchniałej kobiecie, która była jego matką i nic nie
wskazywało na to, że miałoby się to zmienić. Lucjusz Malfoy uważał, że nazwisko
to oznaka dziedzictwa. Bez względu na to jakie ono jest trzeba o nim pamiętać.
Duncan nie zgadzał się wcale z ojcem, ale nie chciał się kłócić. W końcu
otrzymał od tego człowieka już tak wiele, że miał przeczucie iż gdyby popełnił
jakiś błąd szybko by to stracił. Lucjusz zawsze skarżył się na swojego
pierwotnego syna uważając go za straszną niedojdę. Duncan obiecał sobie, że
będzie dwa razy lepszy od Draco. Zdobędzie wielką sławę i stanie się kimś
ważnym. Może nie tak ważnym jak sam Voldemort ale na pewno zapewni sobie
właściwą pozycje w świecie Czarodziejów. Z tymi myślami skierował się w stronę
Dormitoriów Ślzgonów. Czekała go żmudna praca, ale należał do wytrwałych osób.
Wiedział, że osiągnie wszystko czego sobie zażyczy. Jeśli tylko będzie tego
chciał.
***
Narcyza
Malfoy przeciągnęła się w łóżku i spojrzała na zegarek wiszący na ścianie.
Gwałtownie zerwała się z miejsca widząc jak jest późno. Odruchowo zaczęła
zbierać porozrzucane rzeczy po pokoju. Już dawno powinna być w domu. Lucjusz
nie lubił gdy się spóźniała. Na pewno będzie wściekły i ją ukarze. Dopiero
jakby po chwili wyrwała ją absurdalność jej słów gdy przypomniała sobie co
właśnie zrobiła. Spojrzała na leżącego na łóżku Snep’a, który już nie spał
tylko przyglądał jej się leniwie oczekując jakiś ruchów z jej strony. Właśnie
zdradziła swojego męża. Na samą myśl o tym zalała ją fala gorąca. Nie
spodziewała się, że jest wstanie to zrobić. Nie wiedziała nawet, że seks może
dać tyle przyjemności. Wcześniej to był przerażający obowiązek małżeński.
Cieszyła się gdy mąż po urodzeniu syna i znalezieniu sobie kochanki przestał
odwiedzać jej łóżko. Robił to wówczas by ją ukarać, gdy według niego zrobiła
coś złego. To co przeżyła teraz w ramionach tego dziwnego mężczyzny było czymś
całkiem innym. Nie spodziewała się, że był tak sprawnym kochankiem. Zawsze
trzymał się na uboczu z dala od wszystkich. Słyszała nawet plotki, że był
zakochany w tej szlamie Potterównie a nawet błagał Voldemorta by oszczędził jej
życie. Nie bardzo w to wierzyła bo ten człowiek nigdy nie okazywał żadnych
uczuć. Chyba, że był bardzo wściekły to wówczas było co innego. Snape otworzył
ją na całkiem nowe doznania. Usiadła oszołomiona, niezdolna do wszelkich
rozmyślań.
- Nie masz chyba wyrzutów sumienia?
– Zapytał mierząc ją wzrokiem. Zesztywniała gdy wyczuła w głosie jego irytacje.
- Nie. – Pokręciła głową i odwróciła
się by na niego spojrzeć. Wzrokiem omiotła jego nagie ciało owinięte w cienkie
prześcieradło i zadrżała. Wyciągnął rękę i zaczął gładzić jej plecy. Zaklął
cicho gdy natknął się na blade blizny po pręgach. Blizny pokrywały prawie całe
jej plecy. Miały przypominać jej jaki bezlitosny był jej mąż. – Niczego nie
żałuje. – Powiedziała spoglądając mu w oczy. Snape uśmiechnął się niezwykle
zadowolony z siebie. Nie spodziewał się, że ze wszystkich kobiet na świecie
wybierze właśnie ją. Zimną wyniosłą Narcyzę Malfoy, która w łóżku okaże się
naprawdę niezwykła. Przymknął oczy i przypomniał sobie jak odpowiadała na jego
śmiałe pieszczoty. Nie ukrywał, że znaleźli się w dziwnej sytuacji, ale pragnął
utrzymać ten romans. Był dla niego odskocznią od ponurej rzeczywistości.
Ratował go przed tym co przedstawiał. Dumbledor’e za dużo od niego wymagał.
Obawiał się, że nie podoła temu co od niego oczekiwano. – Muszę już iść. –
Powiedziała sięgając po bluzkę, którą upuściła Chciała się ubrać, ale Snape
powstrzymał ją ruchem ręki. Spojrzał na nią w taki sposób, że jej serce prawie
zamarzło bez ruchu.
- Nie idź jeszcze. – Wyszeptał
gardłowym głosem zaczynając pieścić płatek jej ucha. Narcyza jęknęła czując jak
wzrasta w niej podniecenie.
- Muszę. – Powiedziała próbując
odsunąć się od niego. – Lucjusz będzie na mnie wściekły jak się spóźnię. – Na
samą myśl o gniewie męża zadrżała. Widząc jej strach przytulił ją do siebie
jakby chciał uchronić ją przed złem całego świata. Nie raz widział jak Lucjusz
upokarzał swoją rodzinę. Uwielbiał robić to publicznie by upokorzyć jak
najdotkliwiej. Wcześniej nie zwracał na to uwagi, jednak teraz budziło w nim
wściekłość. Obawiał się jak zareaguje gdy zobaczy podobną sytuacje.
- Będę go chronił. – Obiecał jej gdy
ubrana czekała przy drzwiach. Powiedział to niemal szeptem, ale ta niema
obietnica była warta wszystkiego. Spojrzała na niego ze łzami w oczach.
Podszedł i przytulił ją mocno do siebie. Z trudem odsunęła się od niego chłonąc
jego bliskość. Wyszła nie oglądając się za siebie, chociaż czuła na sobie jego
wzrok. Do domu wracała jakaś inna. Nawet Lucjusz zauważył dziwną zmianę w niej.
Nie mówiła jednak nic. Wolała zachować milczenie i cieszyć się własnym
szczęściem. Nie pozwoli skraść sobie tych małych chwil. Gdy kładła się spać po
raz pierwszy od dłuższego czasu była szczęśliwa. Po raz pierwszy wiedziała co
znaczy to uczucie.
***
Draco
Malfoy był wściekły. Nie mógł uwierzyć, że ojciec mógł coś takiego zrobić.
Kiedy po raz pierwszy przeczytał rozpaczliwy list od matki myślał, że coś jej
się pomieszało. Wysłał list do ojca z żądaniami odpowiedzi, ale nie doczekał
się ich. Nie chciał uwierzyć, że ma brata. To było nie możliwe. Gdy zobaczył
tego chłopaka poczuł się jakby w jego ciało uderzył piorun. Wszyscy wpatrywali
się to na niego to na chłopaka zapewne doszukują podobieństwa. Był wściekły na
ojca, że mógł coś takiego zrobić. To nie mieściło się w głowie. I wprowadził go
w ich świat ukazując jako swojego drugiego syna. Musiał zniknąć bo miał
wrażenie, że coś go ściśnie i rzuci się na ojca z pięściami. Wiedział, że drogo
zapłaciłby za ten czyn więc wolał nie ryzykować. Opuścił holl odprowadzany
wzrokiem pytających uczniów. Od dawna miał na Błoniach swoje własne miejsce gdzie
chował się gdy nie chciał być znaleziony. Nikomu nigdy o nim nie powiedział.
Raz jeden nakrył go Hagrid i gdy zobaczył, że młody Malfoy tam przesiaduje
przymocował mu solidny hamak. Od tamtej pory inaczej traktował starego
gajowego. Teraz również siedział z przymkniętymi oczami próbując opanować
nerwy.
- Draco… - Drgnął gdy usłyszał
delikatny głos Hermiony. Podniósł wzrok i spojrzał wprost na nią. Stała
przyglądając mu się z troską w oczach aż odwrócił wzrok.
- Co tu robisz? – Spytał o wiele
chłodniej niż zamierzał. Był zły, że go znalazła w jego zacisznym miejscu.
Tylko on miał do niego dostęp.
- Szłam za Tobą. – Przyznała się bez
skruchy. Obserwowała go uważnie w chwili gdy Lucjusz Malfoy przedstawił
wszystkim swojego syna. Widziała wyraz jego twarzy i aż złapało ją za serce.
Nigdy wcześniej nie widziała go w takim stanie. Poczuła, że musiała pójść za
nim i zobaczyć gdzie pójdzie. Nie mógł być teraz sam. – Pomyślałam, że przyda
Ci się towarzystwo. – Dodała niezbyt pewnie.
- Chciałem być sam. – Wyznał cicho
Draco mierząc ją wzrokiem.
- To ja sobie pójdę. – Powiedziała
Hermiona i chciała odejść, ale Draco pochwycił ją za rękę. Pragnął by została z
nim. Wyczytała w jego spojrzeniu błaganie by została. W przypływie chwili
przyciągnął ją do siebie i pocałował. Rozpaczliwie potrzebował pocieszenia a
Hermiona tu była. Z niezwykłą namiętnością oddawała mu pocałunki. Delikatnie
odgarnął jej włosy na drugi bok. Zaszedł ją od tyłu i zaczął delikatnie masować
jej brzuch. Hermiona czuła narastające podniecenie. Nie rozumiała skąd się
biorą te doznania, ale Draco dobrze wiedział. Chciał by w tej chwili była mu
całkowicie uległa. Chciał słyszeć błaganie w jej ustach. Nie był pewien czy
nadeszła odpowiednia chwila. Przecież nawet nie byli parą, ale chciał sprawdzić
do czego może się posunąć. Był ciekaw jak zachowa się Hermiona. W dodatku
budziła w nim pożądanie, które nie zostało zaspokojone. Jego ręka powędrowała
pod jej bluzkę ściągając ją. To samo stało się ze staniczkiem. Hermiona
naprężyła się cała i wygięła w łuk czując jego śliski język na ciele. Drżała za
każdym jego dotknięciem pojękując cichutko. Nie miała pojęcia co się działo z
nią. Powinna przestać. To było grzeszne i zakazane a zarazem takie kuszące i
przyjemne. Poddała się własnej ciekawości a jej zdradzieckie ręce zaczęły
błądzić po jego ciele. Wyczuła jak zadrżał pod jej dotykiem i gwałtownie
wchłonął powietrze. Nie przerywał jej. Chciał również by poznała jego ciało.
Tak samo chętne i podniecone jak jej. Podobało mu się to. Sposób w jaki go
dotykała. Tak niewinny i niepewny, pozbawiony wyrafinowania i śmiałości jak u
Pansy. Stłumił jęknięcie w jej ustach całując ją zachłannie. Objął ją w pasie i
ułożył na trawie. Językiem przejechał po jędrnych piersiach. Wrażliwe na dotyk
ciało drgnęło. Hermiona nie powstrzymała swojego jęku, który dał satysfakcje
Malfoyowi do zagłębiania się w dalsze zakamarki jej ciała. Otrzeźwienie
przyszło w chwili gdy Draco próbował rozpiąć jej spódnicę. Był ciekaw kiedy
karze mu przestać. Gdy nie robiła nic by go powstrzymać jego ręka błądziła
coraz niżej zatrzymując się na koronkowych majteczkach.
- Nie… - Wykrztusiła z trudem gdy
poczuła jego rękę w intymnym zagłębieniu jej ciała. Była cała rozpalona i
drżała w jego ramionach, ale musiała przestać. Zanim zrobi coś czego będzie
żałować do końca życia. – Proszę przestań. – Draco znieruchomiał i spojrzał na
nią uważnie. Jej zamglony wzrok odzyskał dawną bystrość, chociaż oddech wciąż
pozostawał nierówny. Próbując dojść do siebie podniosła się i nie zgrabnie
zaczęła zapinać stanik. Draco próbował jej pomóc, ale odsunęła jego rękę.
– Nie powinniśmy tego robić. –
Wykrztusiła gdy z wielkim trudem udało jej się stanąć na nogi. Nie rozumiała
tego co działo się z jej ciałem. Nie protestował gdy skierowała się w stronę
zamku. Nie poszedł za nią. Czuł dziwną euforię, która zawładnęła jego sercem.
Wiedział, że przekroczył pewną granicę. Panna Granger pragnęła go w równym
stopniu jak on ją. Miał zamiar dać jej to czego oczekiwała w najbliższym
czasie. Z głupkowatym uśmiechem na ustach skierował się w stronę zamku
pogwizdując wesoło.
***
Chyba przeszłam samą siebie ale nie
mam pojęcia co mnie napadło. Mam na myśli związek Severusa i Narcyzy. Po prostu
rozdział napisał się sam z siebie i w ogóle nad tym nie panowałam. Możecie mi
wierzyć. Nie spodziewałam się takiego efektu gdy Narcyza przekraczała próg domu
Snep’a. Nie miałam zamiaru łączyć ich w parę. To był taki eksperyment. By
zobaczyć co wyjdzie. Miałam nawet skasować ten fragment i napisać go poprawnie,
ale ostatecznie zostawiam wam do wzglądu. Jestem ciekawa waszych komentarzy co
powiecie mi na temat tego niecodziennego związku. Pozostaje mi niecierpliwie czekać na wasze
opinie i zaprosić na kolejny nowy rozdział pt: „burza uczuć”. Zapraszam
serdecznie.
Fanów Lilly&Jamesa zapraszam na
NN na www.ku-przeznaczeniu.blog.onet.pl
Ostro, ostro xd. Cóż mogę więcej powiedzieć? Ale Dracon mnie coraz bardziej zadziwia, to piszę tak bardzo ogólnie. Jest zupełnie odmienny od tych, którzy występują w opowiadaniach innych autorów i powiem Ci szczerze, że ta "odmienność" baaardzo mi się podoba :D
OdpowiedzUsuń