27 lipca 2012

Rozdział VII "Nieplanowana sytuacja"


OLEJNY ROZDZIAŁ JUŻ PRZED NAMI. JAKBYM CHCIAŁA PODSUMOWAĆ SWOJEGO BLOGA PISANIE IDZIE MI CAŁKIEM NIEŹLE. JESZCZE CHYBA W ŻADNEJ HISTORII NIE UDAŁO MI SIĘ DOTRZEĆ TAK DALEKO. TO TROCHĘ SZOKUJĄCE I MIŁE DLA MNIE. A TAK NAPRAWDĘ WIĘKSZOŚĆ ZAWDZIĘCZAM WAM MOI CZYTELNICY. NIE ŻEBY SZCZEGÓLNIE CHODZIŁO MI O TO, ŻE PISZĘ GŁÓWNIE DLA KOMENTARZY. CHODZI JEDYNIE O FAKT ŻE SPRAWIA MI TO O WIELE WIĘKSZĄ PRZYJEMNOŚĆ GDY WIDZĘ JAK PRZYJMUJECIE TE HISTORIĘ I MYŚLĘ, ŻE KAŻDY AUTOR TAKI JAK JA TO ROZUMIE. DLATEGO CAŁY ROZDZIAŁ JEST Z DEDYKACJĄ DLA NAJWIERNIEJSZYCH CZYTELNIKÓW KTÓRZY SĄ PRZY MNIE OD SAMEGO POCZĄTKU. KOCHANI TEN ROZDZIAŁ W CAŁOŚCI JEST DLA WAS BY POKAZAĆ WAM JAK WIELE ZNACZĄ DLA MNIE WASZE SŁOWA KTÓRE DO MNIE KIERUJECIE.
 ***

Długo planowała te chwilę. Musiała dokładnie zaplanować każdy szczegół całości sytuacji. Nie mogła pozwolić sobie na żadne zawahanie. Jakby to zrobiła zapewne przypłaciłaby to swoim własnym życiem. Nikt więc nie mógł się dowiedzieć o niczym co planowała. Wiedziała, że przypłaciłaby życiem gdyby stało się inaczej. Podczas gdy jej mąż zajęty był swoją oficjalną kochanką lady Isabelą Cadller. Było jej to na rękę bo dzięki temu mogła swobodnie wymknąć się z domu. Rzadkie były to chwile i cieszyła się mocno z każdej z nich. Potrzebowała swobody. Nie było nic gorszego niż uwięzienie we własnym domu a to jej właśnie zapewniał Lucjusz. Nic więc dziwnego, że jak każda kobieta go pragnęła. Teraz robiła coś wbrew sobie. Łamała wszelkie prawa, które wpajano jej od urodzenia. Chciała jednak ratować swego ukochanego syna. Podświadomie czuła, że pojawienie się młodego Vertona może zniszczyć poukładany świat Draco a ona jako matka nie mogła do tego dopuścić. Była lojalna wobec swego pierworodnego i martwiło ją to, że był przerażająco podobny do ojca. To Lucjusz wychował go w okrucieństwie i bólu. Próbowała to zmienić, ale jako zwykła szara kobieta nie miała wpływu na wychowanie swojego syna. Był najlepszą częścią jej życia. To dla niego starała się żyć za każdym razem, gdy czuła, że nie da rady. Małżeństwo odbierało jej wszelką radość z istnienia. Nie wierzyła, że kiedykolwiek nastąpi jakaś zmiana na lepsze. W jej życiu już na zawsze zostaną tylko strach i ból. Upewniwszy się, że nie była śledzona wynajęła taksówkę, która zawiozła ją do jednej z mugolskich dzielnic Londynu. Miała nadzieje, że nie pomyliła się w ocenie tego człowieka i mógł jej pomóc. Był bardzo bliski Voldemortowi, ale miała nadzieje, że jego serce leży po właściwej stronie.
- Narcyza? – Zapytał zaskoczony Severus Snape, gdy otworzył drzwi. Nie spodziewał się nikogo zobaczyć o tej szkole. Na zaledwie kilka dni udało mu się wyrwać od Hogwartu na prośbę Dumbledor’a by choć na trochę być bliżej wroga. Przy okazji mógł odpocząć od męczącego gwaru szkoły. Chociaż udało mu się zdobyć upragnione stanowisko nauczycielskie nie czuł tej satysfakcji, która towarzyszyła mu kiedyś. Miał wrażenie, że się wypalił. – Co tu robisz? – Spytał niechętnie wpuszczając ją do środka. Zastanawiał się czy powinien powiadomić Lucjusza o jej pojawieniu się. Był mu to winny. Był również ciekawy co tu robiła.
- Słyszałeś o planie Voldemorta wobec mego syna? – Zapytała obserwując go uważnie. W oczach pięknej kobiety czaiły się strach i niepewność. Podziwiał jej odwagę. Musiała sporo zaryzykować przychodząc do niego. – O tym tyczący panny Granger i Albusa Dumbledor’a?
- Słyszałem. – Przytaknął głową. Dobrze wiedział na czym polegała ta zagrywka. – Nie wierzysz chyba w umiejętności swojego syna. Zdobędzie zaufanie panny Granger szybciej niż myślisz i może przy okazji coś więcej. – Uśmiechnął się  krzywo. Nigdy nie ukrywał, że nie lubił szlamowatej przyjaciółki Pottera.
- Wiem o tym. – Przyznała niechętnie. Dobrze wiedziała, że jeśli chodzi o kobiety Draco miał na nie taki sam wpływ jak jego ojciec. Zdobywał bez mrugnięcia okiem. – Nie wierzę, że zrobi to drugie. Draco nie jest mordercą i Voldemort dobrze o tym wie. Zrobił to tylko po to by ukarać mego męża za niepowodzenie. – Snape wiedział, że miała racje. Taki był pierwotny plan Czarnego Pana, ale czy na pewno? Nie był do końca tego pewien. Czuł, że Voldemort nie mówił mu wszystkiego. Ukrywał coś ważnego, ale nie ufał mu na tyle by powierzyć ten sekret. Podszedł bliżej do kobiety wyczuwając bijący od niej aromatyczny zapach. Nigdy nie myślał o Narcyzie jak o atrakcyjnej kobiecie, ale teraz czuł, że coś w nim się zmieniło. Parzyła na niego takim wzrokiem, że wzbudzała w nim współczucie pomieszane z pożądaniem. Chciała coś powiedzieć, ale zrobił coś czego nigdy w życiu nie spodziewał się po sobie. Przyciągnął ją do siebie i pocałował uwalniając tłumione przez lata uczucia.

***

Była zgubiona. Wciąż rozpamiętywała na nowo namiętny pocałunek Draco, ich wspólny taniec i wszystko co dla niej przygotował. Za każdym razem gdy myślała o chłopaku, czuła jak budziło się w niej dziwne, nieznane do tej pory uczucie. Nie rozumiała go i bała się tego. Nie chciała się tak czuć. Nie do największego wroga. Obawiała się co by pomyśleli o niej Harry lub Ron. Na pewno wiele by straciła w oczach przyjaciół, gdyby wyszła na jaw jej miłość. Nie była pewna czy do końca była to miłość, ale coś na pewno było. Reagowała na jego bliskość intensywniej niż na obecność innych mężczyzn. Nawet Wiktor Krum nie wzbudzał w niej takich uczuć. Nie rozumiała tego ani trochę. Nie trzymało się to kupy by dwoje znienawidzonych sobie osób ciągnęło do siebie tak mocno. To było całkowicie wbrew prawu, ale jej mama parokrotnie mówiła, że serce rządzi się własnymi prawami. Nie uznaje nakazów ani zakazów. Teraz miała okazje się o tym przekonać.
- Wszystko w porządku? – Spytał Harry wyrywając Hermionę  z zamyślenia. Obserwował ją od dłuższego czasu. Pisali właśnie jedne z nudnych wypracowań dla Snep’a a dziewczyna nie skleiła żadnego słowa a wypracowanie było na jutro. To nie było do niej podobne. Ona nigdy nie robiła nic na ostatnią chwilę.
- Tak. – Powiedziała szybko wyrywając się z zamyślenia. Nie chciała zdradzać Harremu swoich obaw sercowych. Nie powiedziałaby tego nawet Ginny. Nie mogła zdradzić nikomu swoich własnych uczuć. – Nie mogę nic wymyślić. – Westchnęła szczerze. Po raz pierwszy od dawna praca domowa wydawała jej się najmniej ważnym elementem.
- Nie uwierzycie co się dzieje. – Ron wpadł jak burza do Pokoju Wspólnego siadając tuż koło nich. Wcześniej nie było go z nimi, ponieważ wolny czas poświęcał na treningi Quiddicha. Zbliżał się ważny mecz ze Ślizgonami i nie tylko Harremu zależało na zwycięstwie. Każdy trenował jak tylko mógł. Ginny i Dean niemal nie schodzili z boiska. Tym razem wyczuła, że Ron wcale nie był podekscytowany treningiem. Chodziło o coś więcej. Spojrzała na niego, nieco mrużąc oczy.
- Co takiego? – Spytała od niechcenia. Harry również spojrzał na przyjaciela. Ostatnio mało spędzali ze sobą czasu. Miał nadzieje, że uda się nadrobić to w czasie wizyt w Hosmesgade.
- Lucjusz Malfoy ma nieślubnego syna. – Powiedział konspiracyjnym tonem, a wszystkie głowy w Pokoju Wspólnym spojrzały  z zaskoczeniem na niego. Każdy wiedział jaką reputacje miał Lucjusz Malfoy ale żeby zaraz wrabiać go w ojcostwo?
- Bredzisz. – Powiedziała Hermiona na głos lekceważąco machając ręką. – To przecież absurdalne. Skąd masz te rewelacje?
- Sam go widziałem. – Odparł  niezrażony zachowaniem Hermiony. Chwycił garść żelków leżących obok Harrego i wpakował je sobie do ust, rozkoszując się ich słodkim smakiem. – Pojawił się przed chwilą w szkole i wywołał sporawe zamieszanie. Został osobiście przedstawiony przez Lucjusza i oficjalnie wprowadzony do towarzystwa. Nazywa się Duncan Verton i wygląda jak młodsza kopia ojca.
- Nie możliwe. – Do rozmowy wtrącił się Harry, obserwując uważnie przyjaciół. – Przecież Draco jest niemal identyczny jak ojciec. Przypomina go zarówno z wyglądu jak i z charakteru. – Hermiona chciała powiedzieć, że Harry się myli i Draco wcale nie przypomina swego ojca, ale wiedziała, że dziwnie by to wyglądało gdyby nagle zaczęła bronić swojego prześladowcy. To co działo się między nimi musiało pozostać tajemnicą a przynajmniej dopóki sama nie dowie
- Nie do końca. – Powiedział Ron z zapchaną buzią. – Według większości Draco nie ma nic po ojcu po za charakterem. Zdecydowanie bardziej przypomina swoją matkę Narcyzę. Jak zobaczycie Duncana przekonacie się o czym mówię. – Harremu i Hermionie nie trzeba było dwa razy powtarzać. Ciekawość była znacznie silniejsza i wybiegli jako pierwsi z Pokoju Wspólnego w stronę Wielkiej Sali. W Hermionę uderzyło to, że Ron miał racje. Młody Verton był niemal identyczny. Nosił długie jasne włosy, zawiązane przepaską a w jego błękitnych oczach biła stalowa chłodność. Lucjusz z dumą prezentował swojego nieślubnego syna. Kątem oka Hermiona zauważyła Draco. Miał zbolałą twarz a oczy pozbawione wyrazu. Na pewno był zszokowany całym zdarzeniem. Podejrzewała, że nie wiedział o istnieniu przyrodniego brata. Gdy zniknął postanowiła pójść za nim. Z doświadczenia wiedziała, że nikt w takiej chwili nie powinien być sam. 
*** 
Duncan Verton nienagannie prezentował swoje maniery i ogładę wpojoną mu przez ostatni miesiąc spędzony w towarzystwie rodziny Malfoyów. Zdążył poznać mocno zarysowane zasady jakie panowały w świecie Czarodziejów od którego matka próbowała go chronić. Nie czuł smutku z powodu jej śmierci a wręcz przeciwnie. Nadal czuł żal i niezaspokojone pragnienie zemsty, które wypełnił jego ojciec. Dlatego właśnie nie czuł żalu. Dobrze zrobił. Ta kobieta pozbawiła należnego mu miejsca bo była zbyt słaba i przerażona. Wolała uciekać niż stawić czoło własnym lękom. Brzydził się takiemu tokowi. Sama próbowała wychować go na właściwego człowieka, ale nie bardzo jej to wyszło. Krew ojca płynąca w jego żyłach była silniejsza. I był z tego dumny. Lucjusz Malfoy właściwie nim pokierował. Pokazał mu świat o którym marzył i którego pragnął a teraz przekraczał zupełnie nowy i nieznany rewir. I był zadowolony. Słyszał również, że ma przyrodniego brata i szczerze wątpił czy uda im się zachować w miarę przyjacielskie stosunki. Nawet jeśli mieli wspólnego ojca to dzieliły ich dwa różne światy i nic ich nie łączyło zależało mu na akceptacji ojca nie syna. Uśmiechnął się zawadiacko obserwując zaskoczenie na twarzy wszystkich gdy wprowadzano go do towarzystwa. Czuł, że wszystko szło po jego myśli. Jeśli się postara całkiem nieźle ułoży sobie życie tak różne wokół tego jakie prowadził wcześniej. Jego uwagę przykuła młoda, blado wyglądająca dziewczyna. Miała w sobie coś wyjątkowego co z miejsca przykuło jego uwagę. Postanowił ją odnaleźć. Ciekawiło go kim ona jest. Udało mu się na nią trafić po kilku godzinach, zanim poznał wszystkie zakamarki mrocznego zamku. Oczywiście trafił do Slitherinu jak przystało na Malfoya nawet nieślubnego. Siedziała z nosem w książce próbując skupić się na tym co robiła, jednak zauważył iż myślami była zupełnie gdzie indziej. Uśmiechnął się i podszedł do niej.
- Witaj piękna nieznajoma. – Powiedział z kurtuazją gentelmana jaką wpoił mu ich ojciec. Nauczył go, że do kobiet ich pokroju należy obchodzić się z szacunkiem. Ta sprawa nie tyczyła Szlam ani zdrajców krwi. Dziwił się, że w ogóle tacy istnieli i bezkarnie chodzili po świecie. On na miejscu Voldemorta nie pozwoliłby na to, ale Czarny Pan miał swoje własne plany.
- Kim jesteś? – Spytała zachwycona zuchwałością nieznajomego. Do tej pory wszyscy zwracali się jej z należytym szacunkiem jako dziedziczce arystokratycznego rodu oraz narzeczonej Draco  Malfoya.
- Nazywam się Duncan Verton. – Uśmiechnął się figlarnie podając jej swoją dłoń. – I jestem nieślubnym synem Lucjusza Malfoya. – Jego słowa uderzyły w nią z zaskoczeniem. Dopiero teraz zdała sobie sprawę jak bardzo był do niego podobny.
- Niemożliwe. – Wyszeptała zaskoczona. Wszystkiego by się spodziewać, ale nie tego. Uważnie badała jego twarz wyszukując choćby odrobiny kłamstwa czy drwiny jakie często widywała we wzroku młodego Malfoya. Nie było ich u niego. Patrzył na nią z nieskrywaną fascynacją i szczerością. Nikt wcześniej tak na nią nie patrzył.
- A jednak. – Powiedział z błyskiem w oku. Zawstydzona spuściła głowę. Z trudem pohamował wybuch śmiechu. Zawsze lubił kobiety śmiałe. Jednak w tej dziewczynie było coś co intrygowało. – Zapewne znasz mojego przyrodniego brata Draco? – Spytał z krzywym uśmiechem.
- To mój narzeczony. – Odparła wyniosłym tonem arystokratki Pansy podnosząc się z miejsca. Wzięła książkę, która nosiła tytuł „Wpływowe czarownice XX wieku” i wyszła unosząc się godnością.  Duncan zaśmiał się pod nosem. Czuł, że w tym miejscu będzie mu się coraz bardziej podobało. Odprowadzał wzrokiem szczupłą sylwetkę Pansy. Nie należała zbytnio do urodziwych kobiet, ale była narzeczoną jego przyrodniego brata. Już pierwsze spotkanie z nim utwierdziło go w przekonaniu, że nie będą się darzyć zbytnią sympatią. W dodatku Malfoy miał wszystko czego zapragnął łącznie z nazwiskiem ojca. On nosił nazwisko po zgorzchniałej kobiecie, która była jego matką i nic nie wskazywało na to, że miałoby się to zmienić. Lucjusz Malfoy uważał, że nazwisko to oznaka dziedzictwa. Bez względu na to jakie ono jest trzeba o nim pamiętać. Duncan nie zgadzał się wcale z ojcem, ale nie chciał się kłócić. W końcu otrzymał od tego człowieka już tak wiele, że miał przeczucie iż gdyby popełnił jakiś błąd szybko by to stracił. Lucjusz zawsze skarżył się na swojego pierwotnego syna uważając go za straszną niedojdę. Duncan obiecał sobie, że będzie dwa razy lepszy od Draco. Zdobędzie wielką sławę i stanie się kimś ważnym. Może nie tak ważnym jak sam Voldemort ale na pewno zapewni sobie właściwą pozycje w świecie Czarodziejów. Z tymi myślami skierował się w stronę Dormitoriów Ślzgonów. Czekała go żmudna praca, ale należał do wytrwałych osób. Wiedział, że osiągnie wszystko czego sobie zażyczy. Jeśli tylko będzie tego chciał. 
*** 
Narcyza Malfoy przeciągnęła się w łóżku i spojrzała na zegarek wiszący na ścianie. Gwałtownie zerwała się z miejsca widząc jak jest późno. Odruchowo zaczęła zbierać porozrzucane rzeczy po pokoju. Już dawno powinna być w domu. Lucjusz nie lubił gdy się spóźniała. Na pewno będzie wściekły i ją ukarze. Dopiero jakby po chwili wyrwała ją absurdalność jej słów gdy przypomniała sobie co właśnie zrobiła. Spojrzała na leżącego na łóżku Snep’a, który już nie spał tylko przyglądał jej się leniwie oczekując jakiś ruchów z jej strony. Właśnie zdradziła swojego męża. Na samą myśl o tym zalała ją fala gorąca. Nie spodziewała się, że jest wstanie to zrobić. Nie wiedziała nawet, że seks może dać tyle przyjemności. Wcześniej to był przerażający obowiązek małżeński. Cieszyła się gdy mąż po urodzeniu syna i znalezieniu sobie kochanki przestał odwiedzać jej łóżko. Robił to wówczas by ją ukarać, gdy według niego zrobiła coś złego. To co przeżyła teraz w ramionach tego dziwnego mężczyzny było czymś całkiem innym. Nie spodziewała się, że był tak sprawnym kochankiem. Zawsze trzymał się na uboczu z dala od wszystkich. Słyszała nawet plotki, że był zakochany w tej szlamie Potterównie a nawet błagał Voldemorta by oszczędził jej życie. Nie bardzo w to wierzyła bo ten człowiek nigdy nie okazywał żadnych uczuć. Chyba, że był bardzo wściekły to wówczas było co innego. Snape otworzył ją na całkiem nowe doznania. Usiadła oszołomiona, niezdolna do wszelkich rozmyślań.
- Nie masz chyba wyrzutów sumienia? – Zapytał mierząc ją wzrokiem. Zesztywniała gdy wyczuła w głosie jego irytacje.
- Nie. – Pokręciła głową i odwróciła się by na niego spojrzeć. Wzrokiem omiotła jego nagie ciało owinięte w cienkie prześcieradło i zadrżała. Wyciągnął rękę i zaczął gładzić jej plecy. Zaklął cicho gdy natknął się na blade blizny po pręgach. Blizny pokrywały prawie całe jej plecy. Miały przypominać jej jaki bezlitosny był jej mąż. – Niczego nie żałuje. – Powiedziała spoglądając mu w oczy. Snape uśmiechnął się niezwykle zadowolony z siebie. Nie spodziewał się, że ze wszystkich kobiet na świecie wybierze właśnie ją. Zimną wyniosłą Narcyzę Malfoy, która w łóżku okaże się naprawdę niezwykła. Przymknął oczy i przypomniał sobie jak odpowiadała na jego śmiałe pieszczoty. Nie ukrywał, że znaleźli się w dziwnej sytuacji, ale pragnął utrzymać ten romans. Był dla niego odskocznią od ponurej rzeczywistości. Ratował go przed tym co przedstawiał. Dumbledor’e za dużo od niego wymagał. Obawiał się, że nie podoła temu co od niego oczekiwano. – Muszę już iść. – Powiedziała sięgając po bluzkę, którą upuściła Chciała się ubrać, ale Snape powstrzymał ją ruchem ręki. Spojrzał na nią w taki sposób, że jej serce prawie zamarzło bez ruchu.
- Nie idź jeszcze. – Wyszeptał gardłowym głosem zaczynając pieścić płatek jej ucha. Narcyza jęknęła czując jak wzrasta w niej podniecenie.
- Muszę. – Powiedziała próbując odsunąć się od niego. – Lucjusz będzie na mnie wściekły jak się spóźnię. – Na samą myśl o gniewie męża zadrżała. Widząc jej strach przytulił ją do siebie jakby chciał uchronić ją przed złem całego świata. Nie raz widział jak Lucjusz upokarzał swoją rodzinę. Uwielbiał robić to publicznie by upokorzyć jak najdotkliwiej. Wcześniej nie zwracał na to uwagi, jednak teraz budziło w nim wściekłość. Obawiał się jak zareaguje gdy zobaczy podobną sytuacje.
- Będę go chronił. – Obiecał jej gdy ubrana czekała przy drzwiach. Powiedział to niemal szeptem, ale ta niema obietnica była warta wszystkiego. Spojrzała na niego ze łzami w oczach. Podszedł i przytulił ją mocno do siebie. Z trudem odsunęła się od niego chłonąc jego bliskość. Wyszła nie oglądając się za siebie, chociaż czuła na sobie jego wzrok. Do domu wracała jakaś inna. Nawet Lucjusz zauważył dziwną zmianę w niej. Nie mówiła jednak nic. Wolała zachować milczenie i cieszyć się własnym szczęściem. Nie pozwoli skraść sobie tych małych chwil. Gdy kładła się spać po raz pierwszy od dłuższego czasu była szczęśliwa. Po raz pierwszy wiedziała co znaczy to uczucie.
*** 
Draco Malfoy był wściekły. Nie mógł uwierzyć, że ojciec mógł coś takiego zrobić. Kiedy po raz pierwszy przeczytał rozpaczliwy list od matki myślał, że coś jej się pomieszało. Wysłał list do ojca z żądaniami odpowiedzi, ale nie doczekał się ich. Nie chciał uwierzyć, że ma brata. To było nie możliwe. Gdy zobaczył tego chłopaka poczuł się jakby w jego ciało uderzył piorun. Wszyscy wpatrywali się to na niego to na chłopaka zapewne doszukują podobieństwa. Był wściekły na ojca, że mógł coś takiego zrobić. To nie mieściło się w głowie. I wprowadził go w ich świat ukazując jako swojego drugiego syna. Musiał zniknąć bo miał wrażenie, że coś go ściśnie i rzuci się na ojca z pięściami. Wiedział, że drogo zapłaciłby za ten czyn więc wolał nie ryzykować. Opuścił holl odprowadzany wzrokiem pytających uczniów. Od dawna miał na Błoniach swoje własne miejsce gdzie chował się gdy nie chciał być znaleziony. Nikomu nigdy o nim nie powiedział. Raz jeden nakrył go Hagrid i gdy zobaczył, że młody Malfoy tam przesiaduje przymocował mu solidny hamak. Od tamtej pory inaczej traktował starego gajowego. Teraz również siedział z przymkniętymi oczami próbując opanować nerwy.
- Draco… - Drgnął gdy usłyszał delikatny głos Hermiony. Podniósł wzrok i spojrzał wprost na nią. Stała przyglądając mu się z troską w oczach aż odwrócił wzrok.
- Co tu robisz? – Spytał o wiele chłodniej niż zamierzał. Był zły, że go znalazła w jego zacisznym miejscu. Tylko on miał do niego dostęp.
- Szłam za Tobą. – Przyznała się bez skruchy. Obserwowała go uważnie w chwili gdy Lucjusz Malfoy przedstawił wszystkim swojego syna. Widziała wyraz jego twarzy i aż złapało ją za serce. Nigdy wcześniej nie widziała go w takim stanie. Poczuła, że musiała pójść za nim i zobaczyć gdzie pójdzie. Nie mógł być teraz sam. – Pomyślałam, że przyda Ci się towarzystwo. – Dodała niezbyt pewnie.
- Chciałem być sam. – Wyznał cicho Draco mierząc ją wzrokiem.
- To ja sobie pójdę. – Powiedziała Hermiona i chciała odejść, ale Draco pochwycił ją za rękę. Pragnął by została z nim. Wyczytała w jego spojrzeniu błaganie by została. W przypływie chwili przyciągnął ją do siebie i pocałował. Rozpaczliwie potrzebował pocieszenia a Hermiona tu była. Z niezwykłą namiętnością oddawała mu pocałunki. Delikatnie odgarnął jej włosy na drugi bok. Zaszedł ją od tyłu i zaczął delikatnie masować jej brzuch. Hermiona czuła narastające podniecenie. Nie rozumiała skąd się biorą te doznania, ale Draco dobrze wiedział. Chciał by w tej chwili była mu całkowicie uległa. Chciał słyszeć błaganie w jej ustach. Nie był pewien czy nadeszła odpowiednia chwila. Przecież nawet nie byli parą, ale chciał sprawdzić do czego może się posunąć. Był ciekaw jak zachowa się Hermiona. W dodatku budziła w nim pożądanie, które nie zostało zaspokojone. Jego ręka powędrowała pod jej bluzkę ściągając ją. To samo stało się ze staniczkiem. Hermiona naprężyła się cała i wygięła w łuk czując jego śliski język na ciele. Drżała za każdym jego dotknięciem pojękując cichutko. Nie miała pojęcia co się działo z nią. Powinna przestać. To było grzeszne i zakazane a zarazem takie kuszące i przyjemne. Poddała się własnej ciekawości a jej zdradzieckie ręce zaczęły błądzić po jego ciele. Wyczuła jak zadrżał pod jej dotykiem i gwałtownie wchłonął powietrze. Nie przerywał jej. Chciał również by poznała jego ciało. Tak samo chętne i podniecone jak jej. Podobało mu się to. Sposób w jaki go dotykała. Tak niewinny i niepewny, pozbawiony wyrafinowania i śmiałości jak u Pansy. Stłumił jęknięcie w jej ustach całując ją zachłannie. Objął ją w pasie i ułożył na trawie. Językiem przejechał po jędrnych piersiach. Wrażliwe na dotyk ciało drgnęło. Hermiona nie powstrzymała swojego jęku, który dał satysfakcje Malfoyowi do zagłębiania się w dalsze zakamarki jej ciała. Otrzeźwienie przyszło w chwili gdy Draco próbował rozpiąć jej spódnicę. Był ciekaw kiedy karze mu przestać. Gdy nie robiła nic by go powstrzymać jego ręka błądziła coraz niżej zatrzymując się na koronkowych majteczkach.
- Nie… - Wykrztusiła z trudem gdy poczuła jego rękę w intymnym zagłębieniu jej ciała. Była cała rozpalona i drżała w jego ramionach, ale musiała przestać. Zanim zrobi coś czego będzie żałować do końca życia. – Proszę przestań. – Draco znieruchomiał i spojrzał na nią uważnie. Jej zamglony wzrok odzyskał dawną bystrość, chociaż oddech wciąż pozostawał nierówny. Próbując dojść do siebie podniosła się i nie zgrabnie zaczęła zapinać stanik. Draco próbował jej pomóc, ale odsunęła jego rękę.
– Nie powinniśmy tego robić. – Wykrztusiła gdy z wielkim trudem udało jej się stanąć na nogi. Nie rozumiała tego co działo się z jej ciałem. Nie protestował gdy skierowała się w stronę zamku. Nie poszedł za nią. Czuł dziwną euforię, która zawładnęła jego sercem. Wiedział, że przekroczył pewną granicę. Panna Granger pragnęła go w równym stopniu jak on ją. Miał zamiar dać jej to czego oczekiwała w najbliższym czasie. Z głupkowatym uśmiechem na ustach skierował się w stronę zamku pogwizdując wesoło.

***

Chyba przeszłam samą siebie ale nie mam pojęcia co mnie napadło. Mam na myśli związek Severusa i Narcyzy. Po prostu rozdział napisał się sam z siebie i w ogóle nad tym nie panowałam. Możecie mi wierzyć. Nie spodziewałam się takiego efektu gdy Narcyza przekraczała próg domu Snep’a. Nie miałam zamiaru łączyć ich w parę. To był taki eksperyment. By zobaczyć co wyjdzie. Miałam nawet skasować ten fragment i napisać go poprawnie, ale ostatecznie zostawiam wam do wzglądu. Jestem ciekawa waszych komentarzy co powiecie mi na temat tego niecodziennego związku.  Pozostaje mi niecierpliwie czekać na wasze opinie i zaprosić na kolejny nowy rozdział pt: „burza uczuć”. Zapraszam serdecznie.
Fanów Lilly&Jamesa zapraszam na NN na www.ku-przeznaczeniu.blog.onet.pl

1 komentarz:

  1. Ostro, ostro xd. Cóż mogę więcej powiedzieć? Ale Dracon mnie coraz bardziej zadziwia, to piszę tak bardzo ogólnie. Jest zupełnie odmienny od tych, którzy występują w opowiadaniach innych autorów i powiem Ci szczerze, że ta "odmienność" baaardzo mi się podoba :D

    OdpowiedzUsuń