[...] nadzieja istnieje zawsze, do ostatniej
chwili. Dlatego właśnie jest nadzieją. Nie możemy jej zobaczyć,
ale ona jest dostatecznie blisko naszych twarzy, byśmy poczuli powiew
poruszonego powietrza. Jest zawsze tuż obok i niekiedy udaje się
nam ją schwytać i przytrzymać na tyle długo, by wygnała
z nas piekło.
- Jonathan Carrol
Kroniki proroka Codziennego nr.24.
Rety ostatnio sprawdziłam
aktywność bloga i wciąż nie mogę uwierzyć. Ten blog ma prawie dwa lata. Mam
wrażenie, że sama historia pisze się sama a końca nie widać. Mimo mojego wieku
kocham serię „dramione” i nie umiem się z nią rozstać. Mam sporo pomysłów na
zakończenie i jeszcze nie wiem jak go zrealizuje. Na pewno chce, by była to niespodzianka.
No nie truje więcej. Jak mi się coś przypomni na pewno napiszę na końcu. A
jeśli wy macie jakieś pomysły na zakończenie dajcie znać. Z chęcią je poznam
może coś mi wpadnie do głowy nowego?
***
Ginn niechętnie wracała do Hogwartu.
Ostatnie kilka dni dały jej do wiwatu, ale trzeba było
wrócić do rzeczywistości. Obawiała się powrotu zwłaszcza, że nadal była tam
Jess. Michel nie mógł wrócić. Po tym jak jej pomógł został okrzyknięty zdrajcą
i był wszędzie poszukiwany. Nawet jego własna siostra na niego polowała. Ginn
miała nadzieje, że uda mu się jakoś wydostać z obecnych kłopotów.
- Mamy nowego dyrektora. – Z zamyślenia wyrwał ją głos
Nevill’a Longbottona. Zupełnie zapomniała o śmierci Snep’a. wzdrygnęła się na
same wspomnienie jak do tego doszło. Żałowała, że nie miała więcej czasu, by
porozmawiać z Harrym. Martwiła się o ukochanego chłopca.
- Kto nim został? – Spytała nie kryjąc swego strachu.
Obawiała się, że siłą wyciągną ją z Hogwartu i zaciągną przed oblicze
Voldemorta. Była przecież dziewczyną jego największego wroga. Na twarzy Luny
pojawił się szeroki uśmiech, który napawał nadzieją. Przez ostatnie miesiące w
Hogwarcie ta dwójka była dla niej niezwykle ważna. Gdyby nie oni nie
przetrwałaby.
- Voldemort osobiście wybrał Minewrę MacGonagall. –
Wyszeptała cicho z triumfem. To była naprawdę dobra nowina. Nikt lepiej niż
Minerwra nie nadawałby się na zastępcę po Dumbledorze. Dzięki temu można było
ochronić uczniów. Wreszcie jakaś dobra wiadomość po dramatycznych przeżyciach.
– Po za tym słyszałam, że na zamku znajduje się miecz Godryka Gryfindora. Nie
sądzisz, że Harremu, by się przydał? – Ginn pokiwała głową. Miecz Gryfindora
nie raz uratował Harremu życie. Gdyby udało jej się go zdobyć mógłby pomóc mu w
walce z Voldemortem. Chociaż trochę przyczyniłaby się do ich zwycięstwa.
- Zaprowadź mnie tam. – Szepnęła z nadzieją. Luna i
Neville pokiwali głowami. Ostrożnie przemierzając opuszczone korytarze Hogwartu
ruszyli w stronę Izby Pamięci. Znajdowała się na drugim piętrze i nie była
chroniona. Niemal każdy miał do niej dostęp. Ostrożnie wślizgnęli się do
środka. Ginn zawsze uwielbiała to miejsce. Tu spędziła wiele cudownych chwil w
ramionach ukochanego chłopca.
- Jest tutaj. – Neville wskazał palcem na miecz,
ukryty pod kopułą. Ginn uśmiechnęła się z zadowoleniem. Pierwszy raz widziała
go w drugiej klasie. Wtedy otumaniona przez dziennik Toma Ridll’a zrobiła wiele
złych rzeczy a Harry uratował jej życie w Komnacie Tajemnic. Wówczas też Harry
uratował ją za pomocą miecza a kłem bazyliszka przebił zwodniczy dziennik.
Teraz ten miecz miał mu pomóc w walce ze złem.
- Przyjdziemy tu po zapadnięciu mroku. – Szepnęła, gdy
wyszli z komnaty. – Wówczas wszyscy będą spali. – Oboje Neville i Luna kiwnęli
głowami. Od kiedy Czarny Pan przejął władzę nad Hogwartem w Nevillu obudziła
się chęć walki. Nie było nikogo, kto nie ryzykowałby tak jak on. Chwilami Ginn
naprawdę się o niego martwiła.
- Weasley możemy porozmawiać? – Zesztywniała słysząc
głos Jessici. Jej największy wróg pojawił się znienacka tuż obok nich i uśmiechał
zwodniczo. Ginny nie mogła tak po prostu jej zignorować. Nadal łączyła je
Przysięga Wieczysta, której nie mogła złamać. Jessica zaciągnęła Ginn do jednej
z wolnych sal. Przez chwilę przyglądała jej się ponuro.
- Przez Ciebie mój brat nas zdradził dziwko. –
Wycharczała jej wściekle uderzając gwałtownie w twarz. Uderzenie było tak
mocne, że Ginn zatoczyła się na ścianę. – Dopilnuje żebyś mi za to zapłaciła
Weasley. Choćby to miała być ostatnia rzecz, jaką zrobię. – Dodała z
ostrzeżeniem i odeszła zostawiając ją samą. Ginn poczuła, że znalazła się w
większych kłopotach niż była do tej pory.
***
- Ron dzięki Bogu!
Hermiona rzuca się odnalezionemu Rudzielcowi w
ramiona. Ron powrócił do domu po kilku dniach. Wyglądał o wiele lepiej niż się
spodziewali, ale nie spodziewali się, że tak bardzo. Przez ostatnie kilka dni
Hermiona wręcz szalała z niepokoju. Nieco drgnęła, gdy odsunął ją od siebie i
popatrzył dość chłodno.
- Nic mi nie jest. – Burknął niezbyt przyjemnie. – Nie
musisz się mną tak przejmować. Ostatecznie masz jeszcze Dracona i Harrego. –
Spojrzała zaskoczona jego słowami. George miał na końcu języka, by coś
powiedzieć, ale brat go powstrzymał.
- O czym ty mówisz Ron? – Spytała zaskoczona
dziewczyna nic z tego nie rozumiejąc.
- Nie udawaj świętej Granger. – Wyrzucił nie mogąc się
powstrzymać. Owszem obiecał wierność Czarnemu Panu i donoszenie mu o
najważniejszych sprawach, ale nie miał zamiaru tak łatwo odpuścić. Oboje
zasługiwali na nauczkę z jego strony po tym jak go zdradzili. – Najpierw
puszczałaś się z Malfoyem a teraz z Harrym. Ciekawe kto następny będzie w
kolejce. – Hermiona nie mogąc wytrzymać brutalnych słów Rona uderzyła go w
twarz. Była zaskoczona, kiedy oddał jej zdecydowanie mocniej. Obaj bliźniacy
prawie się na niego nie rzucili. Żaden z Weasleyów nigdy nie uderzył kobiety.
To była ich żelazna zasada.
- Ron proszę nie mów tak. – Wyszeptała cicho nie
rozumiejąc tego, co się dzieje. Dopiero po chwili zobaczyła medalion Slitherina
na jego szyi. – Powinieneś go zdjąć. To on przez Ciebie przemawia. Ty tak nie
myślisz.
- Nie dotykaj mnie. – Cofnął się gwałtownie, gdy
próbowała sięgnąć po medalion. – Nie zbliżaj się do mnie Szlamo. – Nigdy
wcześniej to słowo nie zabolało jej tak jak teraz. Wypowiedziane w okrutny
sposób przez najlepszego przyjaciela. Ron wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami.
W oczach dawnej Gryfonki pojawiły się łzy.
- Nie rozumiem, co w niego wstąpiło. – Odezwał się
cicho George podchodząc do niej. Był wściekły na brata, że tak potraktował
dziewczynę. Hermiona zawsze była członkiem ich rodziny i najlepszą przyjaciółką
jego brata. On sam zawsze lubił te mądrą dziewczynę i gdyby nie wiedział nie
uwierzyłby, że pochodziła ze strony mugoli. Była najzdolniejsza z nich
wszystkich.
- Zostawicie mnie samą? – Poprosiła cichutko dotykając
dłonią piekącego policzka. W głowie nadal miała straszny mętlik a serce bolało
ją od słów Rona. Obaj pokiwali głowami i pozostawili ją samą. Dopiero wtedy
naprawdę zalała się łzami. Czuła jakby zawiniła przez własne decyzje. Zyskała
ukochanego mężczyznę, ale straciła najlepszego przyjaciela. Nie spodziewała się
tego wszystkiego. Zaczynała żałować swoich kroków, ale czy mogła oszukać serce?
Przecież kochała Dracona i pragnęła być z nim szczęśliwa. On był ojcem jej
dziecka i pragnęła stworzyć własną rodzinę. Miała przecież do tego prawo jak
każdy normalny człowiek. Nieco podniesiona na duchu otarła łzy z policzków. Ron
był zaślepiony zazdrością i otumaniony przez medalion. Musiała powiedzieć o tym
Harremu zanim stanie się coś złego. Chciała jednak jeszcze zobaczyć Dracona.
Obiecała spotkać się z nim dzisiaj w ich chatce. Jedyne miejsce w którym czuła
się bezpiecznie.
- Słyszałem o Twojej kłótni z Ronem. – Harry niespodziewanie
wślizgnął się do pokoju, który zajmowała. Na twarzy Wybrańca widniał sporawej
wielkości siniak, który świadczył o solidnej bójce. Nie musiała o nic pytać.
Domyśliła się. – Najwyraźniej Ron dowiedział się o naszym pocałunku. Nie mam
pojęcia skąd. To moja wina.
- Nie obwiniaj się Harry. – Hermiona pokręciła głową
pakując trochę potrzebnych rzeczy dla małej Aleks. – To wszystko Ron. Jest
zaślepiony, ale pójdzie po rozum do głowy. Pamiętasz czwartą klasę? – Harry
pamiętał. Nigdy wcześniej nie pokłócił się z przyjacielem aż do tamtego dnia.
Tylko, że teraz nie byli w czwartej klasie. Byli dorosłymi ludźmi i sytuacja
zdawała się być znacznie poważniejsza. Harry bezradnie pokiwał głową. Gdy
wyszedł Hermiona poczuła trawiące ją łzy. Po raz kolejny miała wrażenie, że
straciła coś bardzo cennego.
***
-Nadal uważam, że to bardzo głupi pomysł.
Stwierdził Neville po wysłuchaniu całego planu Ginny.
Owszem chciał jej pomóc w zdobyciu miecza Gryfindora i wierzył w jego moc, ale
ryzyko było niebezpieczne. Nawet Voldemort nie miał dostępu do relikwii
znajdujących się w Izbie Pamięci. Chronione były potężną magią płynącą z murów
Hogwartu. Ginny rozumiała obawy Nevill’a, ale była na to gotowa. Chciała
odkupić część swoich win po tym, co zaszło ostatnio w rezydencji Malfoyów.
Przez nią Voldemort dowiedział się o istnieniu córeczki Hermiony i Dracona.
Mogła jedynie modlić się w duchu, by nie wykorzystał tej informacji przeciwko
nim. Wolała nie wiedzieć, co by się wówczas stało.
- Nie mamy wyjścia Neville. – Szepnęła cicho. W
napięciu poruszali się korytarzem rozglądając wokół. Większość portretów spała,
ale na twarzach tych, co udawali widziała aprobatę. Nikt nie popierał zła,
które zagościło w murach Hogwartu. Wyciągnęła z kieszeni Mapę Huncwotów.
Dostała ją w prezencie od Harrego na początku roku. Uznał, że w obecnej chwili
jej bardziej się przyda jak jemu i była mu naprawdę wdzięczna. Dzięki niej
uniknęła całkiem sporo kłopotów. Luna czekała na nich przy wejściu do Izby
Pamięci. U jej stóp leżało dwóch uśpionych strażników a ona sama wyglądała na
zadowoloną z siebie.
- Zaklęcie usypiające mojej mamy. – Mruknęła
popychając wielkie żelazne drzwi i przechodząc przez nie. Neville i Ginny
ostrożnie posuwali się tuż za nią. Ginny zaświeciła wyciągniętą różdżką
oświetlając ponure wnętrze. Ich wzrok spoczął na rozjaśnionym mieczu. Wszystko
wyglądało tak jakby mieli go zdobyć od początku.
- Ginn ostrożnie. – Ostrzegł ją Neville, kiedy niczym
w transie ruszała w jego stronę. Oczyma wyobraźni widziała rozradowaną minę
Harrego na jej widok z mieczem.
Wierzyła, że to przyniesie jej nadzieje na zwycięstwo. Dzięki temu powstrzymają
Voldemorta. Ostrożnie podniosła wieko kolpitu. Niemal słyszała jak Neville i
Luna wstrzymali oddech. Oboje byli mocno zdenerwowani całą sytuacją, ale nie
ona. Ona była przekonana jak nigdy dotąd. Już miała wyciągnąć rękę po miecz,
gdy usłyszała czyjś wściekły głos.
- Odsuń się od miecza panienko. – Drgnęła rozpoznając
do kogo należy. Odwróciła się powoli i stanęła twarzą w twarz z Voldemortem
stojącym w otoczeniu Bellatriks Leastrange i Amycus Carrow. Obie kobiety
wpatrywali się w nią złowrogo. Była zrozpaczona, ale nie miała zamiaru się
poddawać. Nie kiedy była tak blisko. Nie miała pojęcia nawet, że jest w Hogwarcie.
Przyszła jej do głowy myśl, czemu Voldemort nie zgłosił się po nią tutaj tylko
zmusił Malfoya do porwania jej. Voldemort cisnął w nią zaklęciem w chwili, gdy
sięgnęła po miecz. Nie uderzyło w nią gdyż Neville i Luna rzucili na nią czar
obronny. Czuła nikły powiew zwycięstwa. Mieli jeszcze szansę. Trzymała miecz
Gryfindora w ręku i czuła jego siłę.
- Oddaj ten miecz głupia. – Rzuciła jej Bellatriks.
Ginny obawiała się tej szalonej kobiety. To ona zamordowała Syriusza Blacka na
oczach Harrego i torturowała rodziców Nevill’a. Była zdolna do wszelkiego zła w
obronie swojego pana. Amycus była nie lepsza. Tonks sporo wycierpiała z jej
rąk. Mieli przed sobą trudnych przeciwników. Kolejne zaklęcie zostało rzucone w
jej stronę.
- Możesz jeszcze uniknąć kłopotów panno Weasley. –
Ostrzegł ją dobrotliwym tonem głosu Voldemort. Nie ufała mu. Był zwodniczy i
niebezpieczny. – Ty i Twoi przyjaciele nie zostaniecie ukarani jeśli zwrócicie
mi ten miecz. Niczego więcej nie oczekuje. – Neville i Luna stanęli tuż obok niej.
Wiedziała, że nie mają szans w tej walce a nie chciała by zostali ukarani za
to, że chcieli jej pomóc. Czuła się odpowiedzialna za swoich przyjaciół. Nie
mogła ich narażać na większe nieprzyjemności.
- Ginn nie rób tego. – Neville szarpnął ją za rękę nie
chcąc, by się poddawała. Rozumiała jego intencje, ale nie mogła inaczej.
Odważnie przeszła przez barierę ochronną z mieczem w dłoni.
- Czy przysięgasz, że moim przyjaciołom nic nie
będzie? – Spytała dla pewności z wyzwaniem w oczach. Musiała wiedzieć, że będą
bezpieczni. Z nią mogą zrobić wszystko, ale Luna i Neville nie mogli odpowiadać za jej grzechy.
- Masz moje słowo. – Zapewnił ją Voldemort. Wahała się
tylko chwilę, ale nie miała wyjścia. Była pewna, że Harry zrozumie jej decyzje.
Kiwając głową wyciągnęła dłoń i oddała miecz Voldemortowi. Czarny Pan wyglądał
na zadowolonego. Przez chwilę trzymał niezwykłą relikwię Gryfindora o której
zawsze marzył. Nie mógł jej wcześniej zdobyć z powodu rzuconego zaklęcia, ale
teraz nie dbał o to. Miecz Gryfindora należał do niego. Już miał rzucić rozkaz
do towarzyszących mu kobiet, gdy stało się coś, czego nikt się nie spodziewał.
Miecz Godryka Gryfindora zniknął.
***
Draco uwielbiał te rzadkie chwile w których spędzał
czas z córeczką i Hermioną.
Tu nikt nie mógł ich odnaleźć i byli naprawdę
bezpieczni. Tym razem miał dla małej prezent. Już dawno powinien to zrobić, ale
wcześniej o tym nie myślał. Walka z Voldemortem była niepewna a zależało mu na
wiadomej przyszłości swojej córeczki.
- Co robisz? – Hermiona uniosła głowę i spojrzała w twarz ukochanego mężczyzny. Właśnie
pochylał się nad łóżeczkiem swojej córeczki i trzymał coś błyszczącego w ręku.
Na twarzy chłopaka pojawił się szczęśliwy grymas, gdy spojrzał w jej stronę.
Miała na sobie tylko cieniutką bluzeczkę i wyglądała naprawdę kusząco. Reszta
jej ubrania leżała ułożona na krześle. Przy Draco nigdy go nie potrzebowała.
- Zabezpieczam jej przyszłość. – Stwierdził lekko z
uśmiechem. W ręku trzymał medalik, który był zarazem kluczem do majątku
Malfoyów. Lucjusz przekazał mu go w czasie jego chrztu. Miał przechodzić z rąk
pierworodnych a Draco za taką uważał swoją córkę. – To klucz do majątku
Malfoyów. Teraz ona jest jedyną spadkobierczynią. – Gdy to powiedział na
srebrnym medaliku pojawiło się imię dziewczynki. – Brama rezydencji otworzy
się, gdy tylko pokaże medalion. – Hermiona miała łzy w oczach. Doskonale
rozumiała gest Dracona. W ten sposób w pełni uznawał małą Aleksandrę za swoją
córeczkę.
- Czy mówiłam już jak bardzo Cię kocham? – Szepnęła
wtulając się w niego, gdy podszedł bliżej. W odpowiedzi Draco porwał ją w
ramiona i zaczął namiętnie całować. Był pewien, że namiętność do tej dziewczyny
nigdy się nie zmieni. Całkowicie opętała go i nie mógł myśleć o nikim innym.
Dzięki niej po części udało mu się złamać rzuconą na niego klątwę. Coraz
bardziej odgrywał swoje uczucia przed nią. Docierało do niego, że nie kierowało
nim zwykłe pożądanie. To było o wiele silniejsze i trwalsze. Nigdy nie sądził,
że można tak kochać. W ogóle nie wierzył, że była dana mu miłość. Wychowany na
zimnego arystokratę zmienił się nie do poznania. Dostał prawdziwy dar od losu.
- Wiesz, że dawno tego nie słyszałem? – Przekomarzał
się z nią Draco przyciągając do siebie. Hermiona chciała coś powiedzieć, ale
zdusił jej protesty pocałunkiem. Nie protestowała. Jęknęła z rozkoszą, gdy ręka
Dracona powędrowała do jej piersi. Dzięki niemu na nowo odkryła, że seks może
być wspaniały. Powoli zapominała o koszmarze jaki przeszła w szkockim
więzieniu. Przypomniała sobie moment, gdy opowiedziała Draconowi o tym, co
zaszło. Najgorsze, że jej obawy się potwierdziły. Była w ciąży, ale nie
wiedziała kto był ojcem. Więzienny strażnik? Ron a może Draco? Specjalnie
wybrała Rona, by nie poznać konsekwencji koszmaru, ale obawiała się, że prędzej
czy później ją pozna. Na razie nie wspominała o ciąży. Nie chciała psuć tych
pięknych chwil jakie mieli. Jęknęła cichutko, gdy Draco zsunął z niej ramiączko
bluzki. W domku było tak gorąco, że ubieranie się było praktycznie zbędne.
Draco zadbał o wszelkie wygody dla nich i córeczki. Dzisiaj zamierzała z nim
otwarcie porozmawiać o ich przyszłości. Chciała wiedzieć, co planuje. Wojna
była dopiero przed nimi, ale już teraz pragnęła mieć zabezpieczenie. Chciała
wiedzieć czy mają szansę być rodziną. Jednak Draco umiał skutecznie odwrócić
jej wszelkie zamiary. Wystarczył delikatny dotyk, by jej ciało budziło się z
pożądania. Nigdy wcześniej nie czuła czegoś takiego. Tylko przy Draco. On
pierwszy dostrzegł w niej kobietę niż zwykłą kujonkę, którą była w obecności
przyjaciół. Nim Ron zorientował się, że jest kobietą minęło całkiem sporo czasu
a wtedy już była zajęta.
- Kocham Cię. – Powtórzyła swoje słowa w przerwie
między pocałunkami. Draco ostrożnie wziął ją na ręce i uniósł na duże wygodne
łóżko. Pomyślała nawet, że mogliby tu zamieszkać. Była pewna, że w tej małej chatce byliby naprawdę
szczęśliwi a pragnęła tego z całego serca. W pewnym momencie Draco jęknął
zderzając się z czymś boleśnie. Zdziwiony spojrzał na Hermionę i odsunął
kołdrę. Oboje zachłysnęli się z wrażenia tym, co zobaczyli. Przed nimi na
białej pościeli leżał błyszczący miecz Godryka Gryfindora.
***
-Czy jesteś absolutnie pewien Weasley?
Spytał Voldemort dla pewności Rona Weasleya, który
pojawił się u niego pod wieczór, by zdać relacje z poczynań swoich przyjaciół.
Ron nie czuł żadnych wyrzutów sumienia. Zachowywał się jakby wszystko było mu
całkowicie obojętne. Wydawał swoich przyjaciół na pewną śmierć, ale nie było to
ważne. Napędzała go chęć zemsty i coś jeszcze. Po raz pierwszy mógł się czuć
naprawdę doceniony. Voldemort wyraźnie aprobował jego postawę i okazywał
zainteresowanie a Śmieciożercy? No cóż oni okazali się całkiem inni, gdy poznał
ich lepiej. Dzięki nim poznawał prawdziwe znaczenie przyjaźni. I był naprawdę
doceniany. Po raz pierwszy od dawna. Kolejne powody, by nie czuć wyrzutu
sumienia.
- Tak panie. – Odezwał się Ron z szacunkiem. Do tej
pory nie rozumiał Voldemorta. Będąc pod wpływem Harrego uważał, że jest zły i
opętany własnym maniactwem. Teraz rozumiał, że status krwi jest ważny. Zaczynał
inaczej patrzeć na wiele rzeczy. Głównie na mugoli i Szlamy. Coraz mniej
rozumiał pasje swojego ojca. Oddalał się znajdując sobie własną rodzinę. Czuł
się jednym z nich. – Pomaga im domowy skrzat imieniem Zgredek. Znasz go panie.
Pracował dłuższy czas w rodzinie Malfoyów. – Z satysfakcją przekazywał
zasłyszane informacje. Tamtego dnia Hermiona zwierzyła się ze swoich spotkań z
Draco Harremu. Ron przypadkiem podsłuchał ich rozmowę. Dzięki temu znaleźli
sposób, by być razem. Chciał by Hermiona cierpiała za to, że go zdradziła a to
był jedyny sposób. Mocniej zacisnął dłoń na medalionie. Tylko Voldemort
rozumiał jego chęć zemsty. On jeden naprawdę to doceniał i chciał pomóc. –
Spotykają się gdzieś w chatce należącej do Narcyzy Malfoy. Podobno spotykała
się tam ze swoim dawnym kochankiem zanim wyszła za pana Lucjusza. – Spojrzał
przepraszająco na mężczyznę, który pokiwał głową. Młody Weasley zaczynał mu się
coraz bardziej podobać. Żałował, że choć w połowie nie byli tacy Draco lub
Duncan. Na tym drugim zawiódł się najbardziej. Zaczynał lepiej rozumieć
postępowanie Czarnego Pana i nie mógł doczekać się reakcji Pottera na zdradę
przyjaciela.
- Popełniasz błąd Weasley. – Usłyszał niespodziewanie
za sobą głos Petegrew, który zaczaił się na niego w korytarzu, gdy właśnie
wychodził. Ron niechętnie spojrzał na mężczyznę, który był kiedyś przyjacielem Potterów, ale ich
zdradził. – Jesteś dokładnie taki sam jak ja a nawet gorszy. Ja nie zdradziłem
nikogo przez zemstę.
- Och naprawdę? – Spytał unosząc kpiąco brew, ale
poczuł dziwny uścisk w żołądku. Może Petegrew miał racje? Pokręcił głową
oddalając od siebie te myśli. Czuł, że postępuje dobrze. Nic nie mogło sprawić,
że zmieni zdanie. – Nie wydaje mi się. Ty zdradziłeś swoich przyjaciół bez
żadnej przyczyny. A ja właściwie nikogo nie zdradzam. – Dodał z zimną
satysfakcją na twarzy i odszedł z zadowoleniem. Bardzo się starał być
niezauważony przez nikogo. Voldemortowi zależało bardzo, by Draco nie
dowiedział się, że Ron zdradza. Wówczas jego plan nie udałby się tak bardzo. Do
domu powrócił jakby się nic nie stało. Był w niezwykle dobrym. Z miejsca
zauważył brak Hermiony i jej córeczki. Podejrzewał, że już od rana była w
towarzystwie Malfoya. Westchnął poirytowany. Nadal mu na niej zależało i nadal
był zazdrosny. W głębi duszy pragnął jej dalej. Chciał w jakiś sposób
wynagrodzić całe jej cierpienie a z drugiej strony czuł się zdradzony. W głębi
duszy naprawdę miał nadzieje, że Voldemort coś z tym zrobi. Chciał by została
ukarana. Ona i ten przeklęty Ślizgon. Gniewnie zacisnął dłonie w pięści i
odwrócił się słysząc nawoływanie Harrego. Mruknął coś z irytacją pod nosem i
ruszył w stronę przyjaciela. Harry był właśnie na polanie wraz z ojcem. Na
twarzy Pottera widniał pełen satysfakcji uśmiech.
- Udało mi się. – Zawołał Harry do przyjaciela. Ron spojrzał
na niego z pytającą miną. To stało się w ułamku sekundy. Harry rzucił zaklęcie
różdżką i po chwili przeobraził się w potężnego białego wilka. Ron był pod
wrażeniem. Poczuł dziwne wzruszenie w gardle. Nie spodziewał się tego. Nagły
wyrzut sumienia wkradł się w jego serce. On właśnie wrócił ze spotkania z
Voldemortem, gdzie zdradził swoich przyjaciół. Tymczasem Harry z Hermioną cały
czas starali się, by jego przemiany były łatwiejsze.
- To niesamowite. – Wyszeptał z przejęciem na moment
zapominając o własnych czynach. – Nie sądziłem w ogóle, że wam się uda.
- Harry nigdy się nie poddaje. – Odezwał się z
nieskrywaną dumą w głosie James Potter. Naprawdę podziwiał własnego syna.
Przypominał go za czasów szkolnych. Podobnie jak jego przyjaciele Ron i
Hermiona. Tworzyli naprawdę zgrane trio. Ron był w szoku. Nie miał pojęcia, co
powinien powiedzieć w takiej chwili i jak się zachować. Nerwowo zacisnął dłoń
na medalionie. Przed jego oczami znów stanął obraz Harrego całującego Hermionę.
- Czasami chyba trzeba. – Mruknął chłodno i nie
patrząc więcej na przyjaciela odwrócił się na pięcie i odszedł. Pragnął spalić
za sobą wszystkie mosty i nigdy więcej do nich nie wracać.
***
-To miecz Gryfindora.
Wyszeptała z przejęciem Hermiona. Tylko raz w życiu go widziała. Nie mogła uwierzyć, że
tu był. Wpatrywała się w niego. – Jak on się tu znalazł? – Podniecenie, które
przed chwilą odczuwali oboje opadło gwałtownie. Teraz był jedynie szok i
niedowierzanie. Oboje wpatrywali się w miecz, który błyszczał przed nimi.
Hermiona miała mętlik w głowie. Czuła, że nie bez powodu się tu znalazł. –
Trzeba powiadomić Harrego. – Zdecydowała po chwili. Czuła, że będzie mu
potrzebny w walce z Voldemortem. Podniosła się osłaniając swoje pół nagie ciało
lianą koszulką należącą do Dracona. Była na nią trochę zbyt długa, ale nie
przejmowała się tym. Lubiła czuć jego zapach przy sobie.
- Masz racje. – Zgodził się niezbyt chętnie. Dobrze
wiedział jak ważne jest zwycięstwo nad Voldemortem a tylko Potter mógł tego
dokonać. Coraz częściej wierzył, że dadzą radę. A teraz z mieczem Gryfindora
będą mieli jeszcze większą szansę. Uśmiechnął się do Hermiony naciągając na
siebie spodnie. Jeszcze będą mieli mnóstwo czasu przed sobą a teraz czekało ich
nowe zadanie. Hermiona wezwała Zgredka, który miał powiadomić Harrego, gdy
niespodziewanie pojawił się ktoś inny. Krzyknęła, gdy zamiast domowego skrzata
Lucjusza Malfoya. Draco gwałtownie przykrył miecz, by ojciec go nie zobaczył.
Tuż obok niego stało dwóch Śmieciorżerców, których nigdy wcześniej nie widział.
Chciał sięgnąć po różdżkę, ale niespodziewanie znalazła się w ręku Malfoya.
Dawny ojciec spoglądał na niego z pogardą w oczach.
- Nie tak Cię wychowałem synu. Przynosisz hańbę
rodzinie Malfoyów. – Warknął na niego wściekle. Draco odruchowo zasłonił ciałem
Hermionę, która myślała tylko o śpiącej w kącie córeczce.
- Nie jestem Twoim synem. – Warknął Draco. Dawny
respekt jaki okazywał Lucjuszowi gdzieś zniknął. Zrozumiał, że nie jest nic
winien temu człowiekowi. To był błąd. Lucjusz nie znosił arogancji. Zawsze od
każdego oczekiwał szacunku. Z jego różdżki wypłynęło zaklęcie. Cruciatus z całą
siłą uderzył w chłopaka powalając go na ziemię. Hermiona krzyknęła i chciała
dopaść swojej różdżki, ale została złapana przez Śmieciożercę. Wykręcił jej
ręce z tyłu i zmusił do uklęknięcia i przyglądania się wszystkiemu. Miała łzy w
oczach obserwując cierpienie ukochanego mężczyzny.
- Błagam zostaw go. – Krzyczała przez łzy, ale nikt
nie zwracał na nią uwagi. Draco miał wrażenie, że zaraz zwariuje od bólu. Miał
szczęście, że Lucjusz nie użył tego drugiego zaklęcia. Gdy w końcu je zdjął
oddychał z trudem, ale nie był wstanie dźwignąć się na nogi. W głowie miał
poczucie zdrady. Ktoś musiał powiedzieć o ich kryjówce. Płacz dziecka przerwał
ich ciszę. Hermiona chciała wyrwać się do córki, ale nie pozwolono jej. Tuż
obok Malfoya niespodziewanie zjawiła się Bellatriks. Kobieta z nieskrywaną pogardą obrzuciła dwoje
kochanków. W swoim spojrzeniu nie kryła nienawiści, ale jej wzrok złagodniał,
gdy spojrzała na płaczące niemowlę. Hermiona krzyknęła rozpaczliwie, gdy
Bellatriks podeszła do kołyski i wyjęła z niej dziecko. Dziewczynka momentalnie
przestała płakać, gdy przytuliła ją nadzwyczaj delikatnie. Hermiona zastygła
porażona tym widokiem. Zrozumiała po co tu przybyli. Chcieli odebrać jej
maleństwo. – Zostawcie ją. Zostawcie. – Z nadludzką siłą wyrwała się
podtrzymującemu ją mężczyźnie i ruszyła w stronę Bellatriks. Kobieta roześmiała
się widząc chęć walki w oczach matki. W tym momencie dopadł ją Lucjusz. Poczuła
ostre uderzenie w twarz a potem kolejne ciosy posypały się na jej ciało. Ugięła
się pod naporem uderzeń. Poczuła jak z nosa i z ust trysnęła jej krew. Zaczęła
się modlić, by się skończyło. Była niemal pewna, że Lucjusz zakatuje ją na
śmierć.
- Czarny Pan nie kazał jej zabijać. – Jej męki
niespodziewanie przerwała Bellatriks. Gdyby nie ta sytuacja Hermiona byłaby jej
naprawdę wdzięczna. Ostatni cios w
brzuch niemal pozbawił ją zmysłów. Zdołała jednak jakoś się wyczołgać.
- Zostawcie moją córeczkę. – Wycharczała wypluwając z
ust krew. Wyglądała strasznie pobita i sponiewierana. Przez moment w oczach
szalonej Bellatriks pojawiło się współczucie, ale bardzo szybko znikło. Mocniej
przycisnęła do siebie dziecko i odwróciła się od kobiety znikając z dziewczynką
w ramionach. Zrozpaczona Hermiona załkała głośno. Właśnie zawalił jej się cały
świat. Dygotała cała na ciele nawet, gdy zostali sami a Draco zdołał się jakoś
pozbierać. Chciała umrzeć. Właśnie odebrano jej jedyną radość na świecie.
Jedyną osobę, która dawała jej sił do walki, by przejść cały ten koszmar. –
Porwano moją małą córeczkę. – Mówiła ze łzami w oczach, gdy Draco delikatnie
opatrywał jej rany. On również miał łzy
w oczach. Dopiero, co odzyskali własne szczęście i już je utracili. Oboje mieli
wrażenie, że ich koszmar dopiero się zaczął.
***
Tom Riddle nienawidził czekać.
Zawsze denerwował się wtedy czy wszystko poszło
zgodnie z planem. Tym razem było tak samo. Zbyt wiele zależało od wykonania tej
misji. Kiedy stracił wierność młodego Malfoya wszystko mogło się zmienić, ale
los dał mu niespodziankę w postaci malutkiej wnuczki. To był dla niego
prawdziwy dar a jeśli jego poprzednie zaklęcie się udało to będzie wówczas
niepokonany. Dzięki jego maleńkiej wnuczce wraz z osiągnięciem przez nią
pełnoletności jego dusza mogła stać się nieśmiertelna a wówczas nikt go nie
powstrzyma.
- Panie… - Głos Bellatriks wyrwał go z zamyślenia.
Niechętnie spojrzał w stronę kobiety i zastygł bez ruchu. Na rękach szalonej
Belli spokojnie spała jego wnuczka. To był znak, że się udało. Na twarzy
mężczyzny pojawiło się coś na kształt uśmiechu, gdy podchodził do Belli.
Ostrożnie ujął wnuczkę na ręce, chociaż nie miał doświadczenia z dziećmi to
maleńka nawet nie zapłakała. Spała spokojnie w niewiedzy, co działo się wokół
niej.
- Jest piękna. – Stwierdził z nieskrywanym zachwytem.
Nie spodziewał się po sobie takiego wzruszenia. Mógłby ją zatrzymać i wychować
na własne podobieństwo. Nie mógł jednak tego zrobić. Walka była niepewna i do
końca nie wiadomo było kto wygra. Wnuczka mogła z powrotem trafić w kochające ręce rodziców a do tego nie mógł
dopuścić. Szykował dla niej całkiem inny los. Dlatego wezwał Stonów. Michelle i
Lucas Stonowie byli wiernymi Śmieciożercami od bardzo dawna. Na niewiele osób
mógł tak liczyć jak na nich. Zawsze wiernie stali u jego boku gotowi na każde
jego wezwanie. Tym razem też odpowiedzieli. I byli jednym z niewielu znanych mu
małżeństw, którzy pobrali się z miłości, ale nie mogli mieć dzieci. Dlatego
właśnie ich wybrał.
- Wzywałeś nas panie. – Odezwał się Lucas klękając
przed nim okazując w ten sposób szacunek. Lucas Stone był niewielkim mężczyzną
w średnim wieku. Nikt nie pomyślałby, że za tą łagodną twarzą kryje się
lubujący w torturach osobnik. Voldemort
parokrotnie widywał go w akcji w czasie przesłuchań. Na twarzy Ston’a
nie było cienia litości.
- Mam dla Ciebie kolejne zadanie. – Odezwał się
łagodnie. Jeśli na twarzy mężczyzny pojawił się niepokój to nie zwrócił na to
uwagi. Podszedł do niego z zawiniątkiem w ręku. – To moja wnuczka Aleksandra. –
Wręczył zaskoczonemu mężczyźnie zawiniątko. – To córeczka Draco Malfoya i
pewnej szlamy Hermiony Granger. Chce byście ją wywieźli. Jak najdalej stąd.
Możecie wrócić tak, by dziewczynka mogła pójść do Hogwartu. Nie chce by
pobierała nauki w innej szkole. Bez względu na to, co się stanie wierzę, że
wypełnicie moją misje.
- Tak panie. – Odezwał się zaskoczony mężczyzna z zawiniątkiem
w ręku. Prezent był tak nieoczekiwany, że byłby gotów zgodzić się na wszystko,
byle zatrzymać dziecko trzymane na rękach. Jego żona bardzo pragnęła dzieci,
ale nie mogła ich mieć. A teraz miała szansę zyskać nową rodzinę. Przez moment nie był pewien tego, co się
stało. Był gotów zgodzić się na wszystko, czego zażąda Voldemort byle tylko
dziecko, które trzymał w ramionach należało do niego. Niczego więcej bardziej
nie pragnął. – Obiecuje zajmować się nią jakby była moją własną córką.
- Ona jest Twoją córką. – Stwierdził Voldemort
stanowczo. – I nie zapominaj o tym. Bez względu na wszystko jak potoczą się
losy bitwy ktoś lub ja zgłosi się po dziecko gdy skończy szesnaście lat. Do
tego czasu możecie nazywać się jej rodzicami. – Lucas Stone przytulił do siebie
maleńką istotkę i z pokłonem oddalił się od Czarnego Pana bojąc się jakby ten
miał się rozmyślić. Maleńka istotka miała stać się częścią jego rodziny. W tym
momencie nie przejmował się, co Voldemort zrobił z jej rodzicami. Nie mógł
zdawać sobie sprawy, że gdzieś jej matka rozpaczała po stracie ukochanego
dziecka. Liczyło się tylko to, by jak
najszybciej opuścić Londyn a najlepiej Anglie i wrócić, gdy będzie spokojniej.
Jego żona Michelle nie kryła swojego zaskoczenia, gdy mąż pojawił się z zawiniątkiem
w dłoni. Przyjęła jego słowa spokojnie i bez lęków. Ona również zrozumiała
znaczenie swojego daru. Jeszcze tego wieczora pod osłoną nocy opuścili Anglię
na zawsze. Żadne z nich nie zdawało sobie sprawy, że w momencie gdy
przekraczali próg do nowego świata Hermiona Granger obudziła się z rozpaczą
wymalowaną na twarzy, że straciła swą córeczkę na zawsze.
***
Na zakończnenie:
Rozdział wyszedł mi taki smutny troszeczkę, ale mam
nadzieje, że wam się spodoba. Z początku długo zastanawiałam się czy pokazać to
w ten sposób, ale w końcu postanowiłam tak jak widzicie. Wszystkie wydarzenia
mają swój zamierzony cel jak np. uprowadzenie małej Aleks. Minie trochę czasu
zanim matka i córka ponownie się spotkają ale nie martwcie się. Do całości
przewidziałam szczęśliwy End ale to dopiero w trzeciej części. Przed Hermioną
teraz najtrudniejsze momenty w życiu. Mam nadzieje że was nie zawiodę. Do
następnego.
Informacyjnie:
Orgynal tytuł: „Nieśmiertelna miłość – część 2 Oszukać przeznaczenie”
Orgynal tytuł: „Nieśmiertelna miłość – część 2 Oszukać przeznaczenie”
Ilość stron: 8
Ilość słów: 4 890
Nie, hehe, nie zostanę na Onecie ;) Tylko prace przenoszenia trwają trochę długo. xD
OdpowiedzUsuńHmm, sytuacja a Radkiem jest poważna, ale jego chorobę da się wyleczyć, jeśli zostanie szybko wykrywa, a ja bym mu nie pozwoliła zrobić krzywdy ;3
Haha, Moniki nikt nie lubi. xD Ale mam kilka czytelniczek o tym imieniu i czuję się tak, jakbym je obrażała... dlatego trochę dziewczynę wybielę. No, Mikołaj postanowi jej wybaczyć.
Nie, no, poprzedni rozdział był tydzień temu. xD Ale zdrowie dopisuje, a wtorkowe rozdziały będą obowiązywały do 4 września. Później chyba znów przeniosę się na niedzielę.
Bardzo smutny rozdział. Jak on mógł jej odebrać dziecko? To takie nieludzkie. Skoro Hermiona jest ponownie w ciąży, to czy dziecko przeżyje? Skoro ją pobili może je stracić. Mimo, że jest silną kobietą każdy ma przecież granice własnej wytrzymałości. Dobrze myślę, że to Ron ich zdradził?
OdpowiedzUsuńMam takie małe deja vu. Hermiona z Draco skojarzyli mi się z Jamesem i Lily.
Jestem ciekawa jakie wymyślisz zakończenie dla ich historii.
Pozdrawiam!
wiesz że nie zwróciłam na to uwagi?
UsuńZnaczy na to porównanie do Jamesa i Lily.
Faktycznie Rona można pod wieloma względami porównać do Petera ale to całkiem inny charakter.
A co do ciąży nie martw się.
Na pewno nie straci tego dziecka.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńpowiadamiać tylko w spamowniku.
Usuńrety niektórzy nie umieją czytać;/
Hermiona jest drugi raz w ciąży? O Bosz, z kim? I przykro mi, że zabrali Aleks, może uda się ją uratować? Zastanowiła mnie też postać Belli, miała w sobie trochę współczucia i czułości, to niebywałe, jestem ciekawa, co z tego wyniknie. No i rozczulony Voldemort - coś intrygującego ;)
OdpowiedzUsuńRon staje się coraz gorszy. Jak mógł uderzyć Mionę i uważać, że śmierciożercy to wspaniali przyjaciele? Może na pierwszy rzut oka, ale potem pewnie się przekona, że oni są bezwględni i dbają tylko o siebie. Mam nadzieję, że dusza Rona nie stanie się tak zniszczona.
Dobry pomysł z porównaniem Petera do Rona ^^
Nie mam pojęcia, jakie może być zakończenie, ale jestem pewna, że nas zaskoczysz ;)
O tak.
Usuńdo końca drugiej części jeszcze trochę brakuje ale obiecuje że będzie mnóstwo niespodzianek jeszcze.
Hermiona w ciąży? Matko! To mnie zaskoczyłaś. Co się dzieje z Ronem? Szkoda mi go, jest okropny teraz! Naprawdę dział smutny aż muszę wszystko przemyśleć w głowie. Ach i ten Voldemort, straszny, denerwuje mnie jak zawsze. Scena z Dramione niezwykle piękna....
OdpowiedzUsuńU mnie nowy post.
tajemnice-hogwartu
Taa, a Ty mnie za nadal nadrabiane rozdziały.. ba, lincz to mało. A Ciebie nie mam zamiaru linczować, bo przecież jesteś ;3
OdpowiedzUsuńO, dokładnie. Mężczyźni zazwyczaj są zdania, że druga połowica przecież wie, że się ją kocha. No bo to wczoraj nie spojrzało się na nią/niego inaczej? Nie uśmiechnęło? A to tyle znaczy xD
Hahah, Monika trochę się jeszcze zrekompensuje. Mikołaj poklepie ją po głowie. xD Dosłownie. :D
Nie wiem, jak napisałam ten rozdział przy takim szaleństwie u mnie (praktyki mi się przesunęły, mam remont i odkryłam, że moje własne opowiadanie wytycza mi drogi w rzeczywistości... Opowiadałam o ulicy Nowowiejskiego, gdzie Radek i Mikołaj spotkali się przez przypadek? W tym samym dniu tam byłam. Opisywałam Matras i wygląd księgarni oraz zatłoczoną ulicę? Kilka dni później byłam. Teraz Radek choruje? Ja będę musiała iść do lekarza z powodu ukąszenia jakiego owada, przez co moja kostka przypomina pięść. Ja się zaczynam bać, co będzie dalej. xD)
Tylko nie mała Aleks. Voldemort jest bezwzględnym ignorantem, nie ma żadnych skrupułów. I co, myśli, że po 16 latach to małżeństwo odda im córkę po to, aby wykonywała chore plany swojego dziadka? Ha, jasne! A do tej pory Czarny Pan będzie jeszcze u władzy? Nie, to niemożliwe.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Hermiony i Draco. Stracili córkę przez głupią chęć władzy nad wszystkim. Czy Voldemortowi nie wystarczy to, że i tak budzi postrach w ludziach?
Jednak najbardziej zawiodłam się na Ronaldzie. Nie spodziewałam się, że po tych wszystkich latach przyjaźni przestanie szanować swoich przyjaciół przez jedną głupią chęć bycia w centrum uwagi. Nawet Peter skomentował jego zachowanie. Nie chciałabym być w jego skórze, gdy wszystko się wyda. A jestem pewna, że nastąpi to prędzej czy później.
- No tak co do Rona az sama jestem zaskoczona ze przedstawiłam go w takim świetle.
UsuńJednak chciałam pokazać do czego może doprowadzić zawiść i zazdrość.
A co do Petera wiele osób zauważyło jego zachowanie i to odegra również ważną rolęw przyszłości.
I słuszna uwaga prawda na pewno wyjdzie na jaw.
może nie dzisiaj i nie teraz ale wyjdzie.
Przeczytałam Twój komentarz w spamowniku i mnie zaciekawiło. Nie wiem kiedy ale napewno przeczytam to opowiadanie :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńRon jest coraz gorszy! Przecie ten pocałunek z Harrym, był bardziej przyjacielski niż miłosny, a co dopiero namiętny. No, a z Draconem...przecież doskonale wie, że Hermiona go kocha, do szaleństwa. Dla jej dobra powinien się usunąć na bok.Takie jest moje zdanie.
OdpowiedzUsuńDużo Ginny, matko! Kocham Cię, normalnie :D Uwielbiam Ginn, Lunę i Nevilla, za czasów, kiedy trwała bitwa, a oni byli w Hogwarcie. Naprawdę super, czekam na więcej działów.
No kochana jeśli tak lubisz Ginn zapraszam na mojego bloga o niej: www.niewolnicy-przeznaczenia.blogspot.com
Usuńgdzie oni grają główną rolę.
znaczy Ginn&Draco.
Wow! Super opowiadanie. Piszesz lekko i naprawdę miło się czyta. Mam nadzieję, że Hermiona nie straci swojego dziecka w związku z wydarzeniami, które ją spotkały. Ron strasznie mnie wkurzył, jak mógł tak zawieść przyjaciół? Jak mógł uderzyć Mionkę?! Niech dotrze do niego, że Hermiona jest z Draco! To w jaki sposób przedstawiasz Voldemorta zaintrygowało mnie niesamowicie. Czy on też ma uczucia? :o Zapraszam Cię serdecznie do przeczytania mojego opowiadania www.weasley-diary.blogspot.com. Wykonuje też zamówienia na szablony na www.naglowkowy.blogspot.com ;)
OdpowiedzUsuńbardzo miło mi to czytać, chciałam wydobyć cechy rodu Malfoyów, które wszyscy pomijają ;)) wpadałam na Twojego bloga pare dni temu i nadrabiam poprzednie rozdziały, nie spotkałam się jeszcze z taką wersją, piszesz w bardzo fajny sposób, tak więc biorę się za dalsze czytanie :)
OdpowiedzUsuń//brilliant-avenue.blogspot.com
Powiadomiłam ciebie o nowym rozdziale ;P Musiałam przeoczyć, wszystkich automatycznie spamuje :)
OdpowiedzUsuńWiesz bardzo możliwe.
Usuńczęsto zaglądam do Spamownika ale musiało jakoś musiało mnie ominąć.
Witaj! Zapraszam na nową notkę na blogu two-worlds-h-j-m.blog.onet.pl Pozdrawiam, Valentine.
OdpowiedzUsuńNie no, Radek nie może tak bardzo szaleć. Co prawda wyjdzie ze szpitala w następnym rozdziale... to znaczy - już będzie w domu, ale musi odpoczywać... do niedzieli. xD
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że rozdział pisało mi się super, bo przy muzyce Beatlesów. xD Tak jakoś poszło, tylko czasami były zastoje, bo nie wiedziałam, czy już coś dać, czy może później.
Taa, lekarz w anielskim kiflu z ogonem wystającym spod niego.
Romans pojawi się za tydzień, tylko nie wiem, czy jeden, czy dwa. xD
wybacz, że dopiero teraz odpisuję - miałam napisać komentarz, jak już przeczytam Twoje notki, ale stwierdziłam, że zapomnę :D
OdpowiedzUsuńdziękuję serdecznie za tak pozytywną ocenę mojego bloga :) jeśli chodzi o "inność" Draco, wszystko jest jak najbardziej zamierzone. bo przecież Draco też jest człowiekiem i posiada takie cechy, jak każdy człowiek :-) będę się starała to pokazać :)
// hermiones-diary
To było cudowne! Ron zdrajcą nieźle. Jak on może myśleć, że śmieciożercy są lepszymi przyjaciółmi od Harry'ego i Hermiony? Już całkiem mu się poprzewracało w głowie. Szkoda mi Hermiony tak brutalnie odebrano jej córkę. Ciekawe z kim jest teraz w ciąży. Czyżby Lord Voldemort miał jednak jakieś uczucia hm... ciekawe ;)Świetnie to opisujesz jestem pełna podziwu ;) Będę tu zaglądać.
OdpowiedzUsuńA i dziękuję za miły komentarz na swoim blogu ;*
Pozdrawiam ;)
Powiem krótko - zaskoczyła mnie końcówka i ta czułość Voldemorta. W sumie to mi się Granger szkoda zrobiło, choć tak naprawdę to nie bardzo za nią przepadam. A Draco... Ten to zawsze ma pod górkę.
OdpowiedzUsuńNienawidzę Rona. Nigdy go nie lubiłam, a teraz wzrasta moja awersja do jego osoby.
Pierwszy raz komentuję Twojego bloga (ale przeczytałam wszystkie notki, najpierw na Onecie, teraz tu) i bardzo mi zależy, byś przeczytała moją wypowiedź. :)
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że dosłownie brak mi słów. Większość blogów o tematyce DHL skupia się tylko na dwójce głównych bohaterów. Czasem jest coś o Ronie, Harrym, Zabinim albo Pansy, ale wszystko kręci się wokół Dracona i Hermiony. Twój blog jest inny. Wprowadzasz wątki poboczne, które (mimo, że niezwiązane z Malfoy'em i Granger) są autentyczne interesujące. W dodatku Twój blog nie opiera się na utartym schemacie: "Draco-i-Hermiona-dostają-pokoje-obok-siebie-i-powoli-przekonuja-się-o-swojej-miłości.-Lucek-nie-pozwala-Draconowi-wiązać-się-ze-szlamą.-Albo-Happy-End,-albo-dramatyczne-rozstanie." Twoja historia... Jakby to powiedzieć... ŻYJE. Żyje własnym życiem. Rozwija się, jest zagmatwane w dobrym teho słowa znaczeniu. Ma tyle wątków, tyle pozornie błahych wydarzeń. Jest jak w powieści p. Rowling. Wszystko ma swój ukryty sens, wszystko, mimo, iż wydaje się nieistotne, to jednak nadaje charakter temu opowiadaniu. Piszesz genialnie. Mistrzowsko. Wpisy są długie, ale w każdym calu interesujące. Piszesz lekko. Czasem wydarzy się coś, o czym bym nawet nie śniła, a Ty wszystko tak cudnie doprowadzasz do końca.
I teraz zdanie, które najczęściej jest pisane na blogach:
Z NIECIERPLIWOŚCIĄ CZEKAM NA KOLEJNĄ NOTKĘ!!! :)
Pozdrawiam ciepło, życzę weny i z góry dziękuję za przeczytanie komentarza. :)