Śmierć jest minimum. Minimum wszystkiego.
Podczas tych godzin, gdy jesteś tak blisko drugiej osoby, z dwojga
niemal stajecie się jednym... Minimum... Miłość jest śmiercią:
śmiercią odrębności, śmiercią dystansu, śmiercią czasu. W trzymaniu się
z dziewczyną za ręce najpiękniejsze jest to,
że po chwili zapominasz, która ręka jest Twoja. Zapominasz, że są dwie,
nie jedna.
-Jonattan
Carroll „Dziecko na niebie”
Kroniki
Proroka Codziennego nr.25.
Nie mogę uwierzyć, że wakacje tak szybko się kończą. A
niedawno był zaledwie początek ich. Ten czas stanowczo zbyt szybko dla mnie
leci ale jak spędza się go w pracy to właśnie tak jest. Chociaż pewnie wy Ci
którzy chodzą do szkoły jeszcze też to odczuwacie. Ale nie trując już więcej
daje nowy rozdział. Jest szczególnie bliski mojemu sercu. Czytając przekonacie
się dlaczego.
Nie mogłam się powstrzymać i dodaje wcześniej ciekawa
waszych opinii.
***
Hermiona nie mogła dojść do siebie po tym,
co się stało.
Minął tydzień od kiedy Lucjusz Malfoy uprowadził jej
córeczkę. Z początku myślała, że to tylko zły sen. Koszmar, który jak się
obudzi minie. Niestety to nie był koszmar. Jej córeczka zaginęła a Draco nie
miał dobrych wieści. Nie umiał powiedzieć, co Voldemort zrobił z jej
maleństwem. Nie widział jej w rezydencji Malfoyów. Gdy udał się do domu bała
się, że już go nie zobaczy. Nie chciała stracić jeszcze i jego.
- Hermiono musisz
coś zjeść. – Przemawiała do niej łagodnym głosem Molly Weasley, która rozumiała
ból Hermiony. Sama była matką i nie wyobrażała sobie gdyby straciła któreś ze
swoich pociech. Najgorsza była dla matki niewiedza. Nie miała pojęcia, co
Voldemort zrobił z jej córeczką.
- Znajdziemy ją. –
Obiecywał Harry a ona wierzyła w jego słowa. Ron był wyciszony i nie odzywał
się wcale, jednak nie zwracała uwagi na zachowanie dawnego przyjaciela.
Pogrążona we własnym bólu nie myślała o niczym innym. Pragnęła tylko odzyskać
swoje własne maleństwo. Coraz bardziej poddawała się apatii tęskniąc
rozpaczliwie.
- Nie mam pojęcia
po co jest mu potrzebna. – Wyznała któregoś dnia Harremu, gdy wybrali się na
spacer niedaleko Nory. To był pierwszy dzień od kiedy dała się namówić na
wyjście na spacer. Wyglądała strasznie. Zaniedbana i ubrana w zbyt długie
ubranie. Ciągle owinięta kocykiem swojej małej dziewczynki. W ten sposób
chciała czuć jej bliskość. W jakiś sposób to ją pocieszało i sprawiało, że
czuła się lepiej. – To tylko małe dziecko. Nie skrzywdziłby maleństwa, by
zemścić się prawda? – Spytała niepewna swoich słów. Harry nie umiał odpowiedzieć
na to pytanie. Voldemort był wstanie dopuścić się różnych zbrodni byle tylko
postawić na swoim. Jednak on również przeczuwał, że nie zabije niewinnego
dziecka. W tym było coś więcej. Nie szukał jej bez powodu.
- Hermiono… -
Spojrzał poważnie na przyjaciółkę. Przypomniał sobie moment w którym Pokój
Życzeń przeniósł go do zwariowanego świata, gdzie Hermiona nie była córką
mugoli. – Czy jest coś, co może mieć znaczenie dla Voldemorta? – Hermiona przez
chwilę się wahała. Czy to, co powiedział jej Draco było sekretem? Czy Harry
może mieć racje i to ma jakiś związek? Pokręciła głową nie chcąc w to wierzyć.
Czuła, że musi powiedzieć to Harremu.
- Nie wiem czy to
ważne. – Odezwała się w końcu bawiąc rąbkiem kocyka. – Draco powiedział mi, że
nie jest synem Lucjusza. Jego ojcem jest Lord Voldemort.
- Co? – Harry
kompletnie osłupiał. Nie spodziewał się tego. Osłupiały wpatrywał się w
Hermionę dziwnym wzrokiem. Draco był synem jego największego wroga. Do głowy
nie przyszedłby mu ten pomysł. Wpatrywał
się z niedowierzaniem. Skinęła głową spuszczając wzrok. Zaczynała żałować, że
to powiedziała. Nie chciała przez to pogorszyć stosunków Draco z Harrym.
Próbowała odgadnąć coś z wyrazu jego twarzy, ale wyglądał na zagubionego i
zamyślonego zarazem. – Czy Voldemort wspominał coś jeszcze Draconowi? Hermiono
skup się to bardzo ważne jeśli mamy odzyskać Twoją córeczkę. – Słowa Harrego
obudziły w niej nadzieje. Intensywnie przypominała sobie wydarzenia z ostatnich
dni. Draco mówił wtedy bardzo dużo. Samo powiedzenie, kto jest jego ojcem
przyszło mu z wielkim trudem. Hermiona nie dziwiła się wcale. Sama nie umiałaby
się chyba z tym pogodzić gdyby to ona była na jego miejscu.
-Voldemort
koniecznie chciał poznać swoją wnuczkę. – Powiedziała wzdrygając się na samą
myśl, że jej mała dziewczynka w jakiś sposób jest spokrewniona z takim
potworem. – Nie mam pojęcia dlaczego. Chciał też, by Draco był blisko niego.
Miał wręcz obsesje na tym punkcie. – Do
głowy młodego Pottera wkradła się jedna myśl. Poczuł, że wcale mu się nie
podoba a wręcz przeciwnie. Hermiona wyczuła kolejną zmianę w zachowaniu
przyjaciela. Miała dziwne wrażenie, że to dopiero początek koszmaru. Wciąż tez
pozostawało pytanie, kto ich zdradził. Hermiona wiedziała, że ktokolwiek to był
to jest blisko nich. A to oznaczało niebezpieczeństwo.
***
-Jesteś
wolna.
Ginny odetchnęła z ulgą, kiedy po trzech dniach
uwięzienia w lochach Hogwartu została wypuszczona na wolność. Voldemort był
wściekły z powodu tego, co zrobiła. Gdy tylko miecz Godryka gryfindora
Voldemort wpadł w szał. Była pewna, że zabije ją z miejsca. Nigdy jeszcze nie
widziała go tak wściekłego. Z początku torturami usiłował wymusić na niej
informacje dotyczące miecza. Nie była wstanie mu na nie odpowiedzieć. Sama nie
umiała wytłumaczyć tego, co się stało. Miała tylko nadzieje, że podobne piekło
nie spotkało Nevill’a i Luny. Nie wybaczyłaby sobie gdyby coś im się stało z
jej własnej głupoty. Na szczęście nie ucierpieli za nadto w czasie
przesłuchiwań. Ona najbardziej. Gdyby nie wstawiennictwo MacGonnagall, która
była oburzona postawą Voldemorta dalej siedziałaby w zamknięciu. Odetchnęła z
ulgą, gdy opuściła ciasną celę. Nadal była nieco osłabiona, ale czuła się o
wiele lepiej. MacGonagall surowo skarciła ją za jej zachowanie, ale widać było,
że jest dumna. Ona również była. Po raz kolejny nie poddała się i nie zagięła. Pokazała
Voldemortowi, że nie da się zastraszyć.
- Ginny! –
Usłyszała radosny okrzyk Gryfonów, gdy tylko przekroczyła próg swojego domu.
Kilka znajomych twarzy rzuciło się w jej stronę. W wielu z nich widziała
wyraźny niepokój. Doskonale ich rozumiała. Hogwart nie był już tym samym
miejscem co wcześniej. Najbardziej cierpieli Ci którzy pochodzili z mugolskich
rodzin. Nie rozumiała tego szaleństwa i nigdy nie zrozumie.
- Dostałaś sowę
wczoraj wieczorem. – Szepnął do niej Neville, gdy tylko minął pierwszy chaos.
Cała trójka skierowała się do dormitorium dziewczyn, gdzie mogli spokojnie
porozmawiać. – A właściwie dwie. Jedna z nich była bardzo dziwna, ale chyba domyślam
się od kogo. – Ona również wiedziała. Miała szczęście, że Neville przechwycił
jej pocztę zanim dostał ją ktoś inny. Pierwsza przesyłka była od Harrego.
Ucieszyła się na list od niego. Nie kryła też zaskoczenia, gdy poinformował ją o
drugiej przesyłce. To był skromny list od Michela. Wiedziała, że po tym jak
uratował jej życie musiał uciekać przed zemstą ze strony innych. Mimo tego, że
ją oszukał i zawiódł uratował jej też życie. Gdyby nie on nadal by tkwiła w
rękach Voldemorta. Michel chciał się z nią spotkać. Ryzykował sporo gdyż w
Hosmesgade było mnóstwo Śmieciorżerców. Ucieszyła się jednak, że o niej
pamiętał. Też chciała tego spotkania. W pewien zwariowany sposób był jej bardzo
bliski. Gdy wszyscy poszli spać sięgnęła po mapę Huncwotów. Żałowała, że nie ma
Peleryny Niewidki, ale Harry potrzebował jej bardziej. Ona dzięki mapie poznała
większość sekretnych przejść w Hogwarcie i z łatwością poruszała się po zamku.
Dzięki temu wydostanie się z Hogwartu było dla niej pestką. Michel czekał na
nią przy Wrzeszczącej Chacie i wyglądał na zdenerwowanego.
- Bałem się, że
coś Ci się stało. – Stwierdził oddychając z ulgą na jej widok. Nie spodziewał
się, że odpowie na jego list. Mimo wszystko czekał. Ryzykował sporo pojawiając
się tutaj. Śmieciożerców było sporo w pobliżu a on był poszukiwanym zdrajcą. –
Słyszałem, co zrobiłaś. Neville mi powiedział.
- Nie mogłam stać
bezczynnie. – Powiedziała cicho wyraźnie wyczuwając jego bliskość. Między nimi
panowała dziwnie niezręczna sytuacja. Ginny wciąż pamiętała, że Michel ją
oszukał. Nadal nie umiała pozbyć się swojego żalu do niego a on wyraźnie to
wyczuwał. Zesztywniała, gdy podszedł do niej. Obawiała się swoich własnych
uczuć względem niego. – Musiałam coś zrobić. Voldemort się wściekł, gdy miecz
zniknął. Nikt nie ma pojęcia kto go ma.
- Jest u Harrego.
– Wyszeptał ku jej zaskoczeniu. Nie spodziewała się tego. Uśmiechnął się widząc
zaskoczenie na jej twarzy. Lubił to obserwować. Żałował, że nie był tym
pierwszym mężczyzną w jej życiu. Gdyby sprawy przybrały inny obrót wszystko
inaczej, by się ułożyło. Niestety los nie był dla niego nigdy sprawiedliwy. –
Nie mamy pojęcia w jaki sposób tam się znalazł i… - Urwał gdyż niespodziewanie
Ginny wydała z siebie okrzyk pełen radości i rzuciła mu się na szyje. Michel był
tylko mężczyzną. Nigdy nie miał wystarczającej woli oparcia. Zwłaszcza teraz.
Po prostu przyciągnął ją do siebie i pocałował.
***
Draco nie krył zaskoczenia z powodu nagłego
wezwania od Harrego.
Był pewien, że nie uda mu się wyrwać z domu, ale ku jego
zaskoczeniu nikt go nie pilnował. Voldemort dostał to, co chciał jego córkę i
nie zamierzał powiedzieć, gdzie ona była. Na samą myśl młody Malfoy czuł
wibracje w żołądku. Niestety nie miał szans na dowiedzenie się, gdzie jest jego
dziecko. Westchnąwszy ciężko przekroczył próg Nory. Był tak zamyślony, że
właściwie nie zważał gdzie idzie i niemal zderzył się z Ronem Weasleyem.
Rudzielec zmierzył go wściekłym wzrokiem.
- Uważaj jak
leziesz padalcu! – Warknął na niego groźnie odpychając od siebie. Draco poczuł
ostre uderzenie w tył głowy, gdy zderzył się boleśnie ze ścianą. Obaj obrzucili
się wściekłymi spojrzeniami. Przez chwilę Draco miał chęć rzucić się na
Weasleya. Między nimi powróciła dawna wrogość.
- Draco. – Łagodny
głos Hermiony przywołał go do porządku. Jego ukochana dziewczyna stanęła w
progu kuchni i spoglądała na obu surowym wzrokiem. To wystarczało by się
opamiętali a przynajmniej on. Ron obrzucił go jadowitym spojrzeniem w którym
czaiło się mnóstwo jadu. Nie zareagował na zaczepkę, więc Ron odpuścił i
wyszedł trzaskając drzwiami. Gdy tylko zniknął Draco porwał ją w objęcia tuląc
do siebie. Oboje podzielali ten sam ból. Stracili część sensu swojego życia.
- Nie spocznę póki
jej nie odnajdę. – Obiecywał po raz kolejny. Był gotów przysięgać, że zrobi
wszystko by odnaleźć maleńką Aleks. Delikatnie otarł łzy z oczu ukochanej. Już
dość ich wylała. Obiecał, że nigdy więcej nie będzie musiała płakać. Żałował,
że nie mógł dotrzymać danego słowa.
- Harry chciał się
z Tobą zobaczyć. – Wyszeptała cicho i poprowadziła go na górę, gdzie niegdyś
zajmowali pokoje bliźniacy. Harry siedział na starym łóżku a w około Wybrańca
panował istny chaos. Trzymając na kolanach pergamin a w ręku pióro spisywał coś
zawzięcie. Jego mina nie wyglądała przekonywująco. Gdy tylko weszli podniósł
wzrok na nich odrzucając wykonywane czynności.
- Hermiono dasz
nam porozmawiać sam na sam? – Spytał niepewnie Harry. Dziewczyna nie kryła
zaskoczenia. Do tej pory nic nie ukrywali przed sobą. Nie wiedziała jak się ma
zachować. Draco przycisnął ją do siebie dodając otuchy.
- Opowiem Ci
później co ustaliliśmy. – Obiecał jej. To wystarczyło. Kiwnęła głową i wyszła
zostawiając ich samych. Harry zdawał się jakby odetchnąć z ulgą. Draco wyczuł,
że coś jest nie tak. Przez chwilę obaj spoglądali na siebie. W końcu Harry
musiał podjąć te rozmowę.
- Hermiona
powiedziała mi o tym, że jesteś synem Voldemorta. – Draco zaskoczyło, że głos
Harrego brzmiał niezwykle spokojnie i opanowanie. Domyślał się, że te wieści
musiały nim wstrząsnąć. Na szczęście nie widział w nim oznak pogardy czy
zniesmaczenia. Mógł odetchnąć z ulgą, jednak wyczuwał, że coś było nie tak.
Niepewnie spoglądał na Wybrańca nie wiedząc do czego Harry dąży.
- To prawda. –
Odezwał się cicho drżącym głosem. Nadal w to nie wierzył. To było dla niego
zbyt wielkim szokiem. Wciąż szukał w głowie jakiegoś logicznego wyjaśnienia na
słowa ojca. Nie widział przecież żadnego podobieństwa. Nadal wierzył, że to
zwykły żart ojca. – Tak przynajmniej mi powiedziano. Wciąż nie wierzę, że to
prawda. Nie wyobrażam sobie pokrewieństwa z tym człowiekiem. – Z trudem
powstrzymywał potok słów. Harry spoglądał na niego ze zrozumieniem, co jeszcze
bardziej go drażniło.
- Sam bym się z
tym nie pogodził. – Przyznał cicho. Przypomniał sobie moment w którym sam
dowiedział się, że jego matka spała z Lucjuszem Malfoyem. Dopiero potem
powiedziano mu, że została zgwałcona. Wzdrygnął się na same wspomnienie o tym.
– Jednak jest coś o czym muszę z Tobą porozmawiać. I Ci pokazać. – Podszedł do
stolika i wyciągnął z niego kilka przedmiotów. Draco rozpoznał zniszczony
dziennik Toma Riddl’a i miecz Gryfindor. Tuż obok leżała błyszcząca tiara
należąca do Roweny Ravenclaw. – Słyszałeś kiedyś o horuksach? – Draco pokręcił
głową i Harry zaczął mówić. Opowiadał o wszystkim, czego się dowiedział w ciągu
ostatnich miesięcy. Prawda w tym wypadku nie była wyzwoleniem. Wręcz przeciwnie
dla Draco okazała się bardziej przerażająca niż przypuszczał.
***
Fred Weasley leniwie przeciągnął się na
łóżku.
Nie sądził, że jego życie kiedykolwiek będzie tak
wspaniałe jak teraz. Znów mógł cieszyć się pełnią szczęścia u boku ukochanego
mężczyzny. Od kiedy George pogodził się z jego orientacją seksualną znów mogli
cieszyć się jak dawniej. Ich wzajemne relacje poprawiły się i to bardzo. Nie
sądził, że to w ogóle będzie możliwe. Do nozdrzy bliźniaka dotarł zapach
smażonej kiełbasy. Żołądek zrobił kilka sald w jego brzuchu dając o sobie znać.
Niechętnie ześlizgnął się z łóżka owijając ciało ręcznikiem. W kuchni panował
prawdziwy chaos. Lee Jordan ubrany w luźne bokserki szykował śniadanie. Na
twarzy bliźniaka pojawił się zawadiacki uśmiech.
- Dzień dobry. –
Zawołał wesoło do ukochanego chłopca. Lee odpowiedział mu jedynie mruknięciem
usiłując odkleić przypaloną kiełbasę do patelni. Zachowywał się przy tym jakby
zapomniał, że jest czarodziejem. Fred parsknął śmiechem obserwując ten
kosmiczny widok. W pewnym momencie patelnia wyślizgnęła się z rąk i poleciała
chłopakowi na nogi. Krzyknął i odskoczył przeklinając wściekle. Dopiero po
chwili z zakłopotaniem zobaczył spoglądającego na niego Freda.
- Chciałem zrobić
nam śniadanie. – Wymamrotał mocno speszony, gdy bliźniak podszedł do niego i
zaczął zbierać resztki. Do tej pory kuchnią zajmował się Fred i był w tym
naprawdę dobry. Lee choć jeden raz chciał zaimponować chłopakowi i zrobić coś
samemu. Bez użycia czarów. Niestety znowu okazał się niewypałem. Czasami czuł
się jak fujara przy swoim chłopaku. Nie umiał się z tym do końca pogodzić. Fred
wyciągnął różdżkę.
- Chłoszczyć. –
Szepnął zaklęcie i powoli kuchnia wracała do porządku. – Ja zawsze byłem za
mniej tradycyjnym podejściem. To jest dobre dla mugoli. – Parsknął rozbawiony
wyciągając z lodówki zapiekankę z serem. Lee spoglądał na niego spod oka. Nie
był zadowolony, że się zbłaźnił. W przeciwieństwie do Freda, który wydawał się
być w znakomitym humorze. – Nie przejmuj się tak Lee. Nic się nie stało.
- Właśnie że się
stało. – Warknął Lee. – Wszystko Ty robisz i tak bardzo się starasz a to ja
zawiniłem. To ja odtrąciłem Ciebie i zagubiłem się we własnych uczuciach. – W
oczach chłopaka pojawiły się łzy. Fred westchnął ciężko i podszedł do niego.
Wiedział, że to prędzej czy później wpłynie na ich wzajemne relacje. Nie mogli
wymazać z pamięci tego co było.
- Lee proszę… -
Pokręcił głową i spojrzał na chłopca. Nadal nie wierzył, że byli razem. Wciąż
na nowo poznawał swoje ciało u jego boku. Zaskakiwały go własne reakcje. Kiedyś
szukał przyjemności wśród pięknych kobiet, ale dzisiaj nie umiałby jej znaleźć.
Wiedział, że jedynym jego wybrankiem był Lee. Nikt inny. – Musimy o tym
zapomnieć. To już za nami rozumiesz? Wierzę, że Ron też z czasem się z tym
pogodzi skoro George dał radę. Wszystko się nam ułoży a będzie jeszcze lepiej,
gdy Harry pokona Voldemorta.
- Wierzysz, że to
zrobi? – W głosie Lee było słychać wyraźną wątpliwość. Coraz mniej wyobrażał
sobie zwycięstwo. Byli bliżej porażki niż kiedykolwiek wcześniej.
- Naturalnie że
tak. – Fred odznaczał się niezwykłą pewnością siebie. On nigdy nie wątpił w
zwycięstwo. Nawet teraz, gdy jego ojciec siedział w Azkabanie a brat Percy
przepadł bez wieści od kiedy Voldemort przejął ministerstwo. Nie wiedzieli
nawet czy żyje. Oderwał się od ponurych rozmyślań. – Wierzę w Harrego podobnie
jak wszyscy. Teraz przegrywamy, ale Lee czy Dumbledore nie mówił, że dobro
zawsze zwycięża? Że nadzieja umiera zawsze ostatnia? – Ostrożnie podszedł do
chłopaka i przytulił go. Na jego ustach złożył namiętny pocałunek. Lee jęknął
cichutko. Żałował, że mieli tak mało czasu. Wkrótce Fred będzie musiał iść do
sklepu.
- Powinienem
znaleźć sobie jakąś pracę. – Mruknął niezbyt chętnie, gdy oderwał się od
chłopca. – Nie mogę wytrzymać siedząc w domu.
- Myślałem o tym.
– W oczach Weasleya pojawiły się wesołe błyski. Odsunął się od chłopaka i
podszedł do komody znajdującej się w przedpokoju. Wyciągnął z niej stare
mugolskie radio. – Świat czarodziejów nie zna prawdy na temat tego, co się
dzieje. Myślałem by stworzyć własną audycje radiową. – Na twarzy Lee pojawił
się szeroki pełen aprobaty uśmiech. To było niebezpieczne, ale nie mógł
odmówić. Czuł, że wkrótce wiele zmieni się w jego życiu.
***
Draco z niedowierzaniem w oczach wpatrywał
się w Pottera.
Czasami chyba lepiej nie znać prawdy. Bywała zbyt
bolesna a on już sporo takich chwil
przeżył w życiu. Teraz to było coś innego. Nie umiał określić uczuć, jakie na
niego w tym momencie spłynęły.
- Jesteś pewien
Harry? – Po raz setny zadawał to pytanie. Nie mieściło mu się w głowie. Jakim
potworem trzeba być żeby podzielić twoją duszę? Nie wyobrażał sobie, że to w
ogóle możliwe. I to wszystko po to, by osiągnąć status nieśmiertelności. Potter
skinął jedynie głową. Domyślał się, że dla młodego Dracona musiało być to
niezwykle trudne. Długo rozmyślał nad tym zanim upewnił się do wszystkiego.
Musiał wiedzieć, że nie popełnia żadnego błędu. Zbyt wiele od tego zależało. Już
od dawna czuł wyraźne połączenie miedzy Draconem a Czarnym Panem. Do tej pory
ignorował je a gdy poznał prawdę wmawiał sobie, że to przez dziedzictwo krwi.
Teraz nie miał wątpliwości. To samo wyczuwał od leżących obok niego
przedmiotów. Ta sama czarna moc należąca do Voldemorta. Będąca częścią jego duszy.
– I Ty musisz je zniszczyć prawda? Tylko wtedy będziesz miał pewność, że raz na
zawsze pokonasz Voldemorta?
- Tak. – Wyszeptał
cicho Harry. To najtrudniejsza rozmowa w jego życiu a czekała go jeszcze
przeprawa z Hermioną. Jednak to zadanie należało tylko do niego. Przez chwilę
obaj mierzyli się wzrokiem a w powietrzu unosiła się napięta atmosfera. Przez
chwilę Draco chciał przeklinać cały świat. Jeszcze niedawno udało mu się
odzyskać swoje życie. Miał mieć prawdziwe szczęśliwe zakończenie. Najwyraźniej
okrutny los pokazywał, że jest inaczej. Najwyraźniej los postanowił być okrutny
względem niego.
- Nie mam wyboru
Draco. – Powiedział równie cicho. Przez chwilę młody Malfoy chciał się
zbuntować. Wmówić, że i bez tego są wstanie powstrzymać Voldemorta. Wiedział,
że to nie prawda. Zniszczenie tych Horuksów było ich jedyną nadzieją. A on
okazał się jedną z części duszy Voldemorta.
- Pozwolisz mi
porozmawiać z Hermioną? – Spytał bardzo cicho. – Ona może tego wszystkiego nie
zrozumieć. Nie chce by Cię znienawidziła. Wasza przyjaźń to cenny dar. – Przez
chwilę Harry się wahał, ale rozumiał. Nic się nie stanie jeśli da Draconowi
trochę czasu. Skinął głową i Draco wyszedł. W głowie głębiło mu się szereg
myśli. Nie dane mu będzie obserwować swojej maleńkiej córeczki. Nigdy nie
zobaczy jak wyrasta na piękną kobietę podobną do matki. Nie spędzi życia u boku
ukochanej kobiety. Los tak wiele mu odbierał.
- Hermiono. –
Zawołał cicho, gdy zastał ją w ogrodzie Weasleyów. Siedziała owinięta kurtką
obserwując padający śnieg. Drgnęła i odwróciła się w jego stronę. Wydawała mu
się taka drobna i piękna. Zadrżała z zimna, gdy podszedł i przytulił ją do
siebie.
- O czym
rozmawialiście z Harrym? – Spytała zanim zdołał cokolwiek z siebie wydusić.
Domyślił się, że będzie chciała wiedzieć. Przez jedną chwilę się wahał. Nie
chciał mówić jej tego wszystkiego. Nie chciał widzieć bólu na jej pięknej
twarzy, ale nie mógł inaczej. Hermiona zasługiwała naprawdę. Musiała zrozumieć
jak ważne jest to, co zamierzają zrobić. Jak ważne jest to zwycięstwo. I zaczął
mówić. Z początku wolno i nieskładnie. Same słowa przychodziły mu z wielkim
trudem. Hermiona była w wielkim szoku. To było coś, czego się nie spodziewała.
Straciła ukochaną córeczkę a teraz miała stracić mężczyznę, który był dla niej
wszystkim. Podniosła się gwałtownie i odwróciła od niego. Z jej gardła wydobył
się cichy szloch. W myślach przeklinała niesprawiedliwość swego losu. Czy ona
nigdy nie będzie już szczęśliwa? – Nie chce byś to robił. – Wykrzyczała
egoistycznie rzucając się na niego z piąstkami. – Nie chce Draco. Nie chce. Do
diabła z Voldemortem i z tym wszystkim. Ucieknijmy. Z dala od tego wszystkiego.
– Wpatrywała się z napięciem w jego twarz. Zdawała sobie sprawę, że jej słowa
były zimne i egoistyczne, ale tak bardzo nie chciała go stracić. Wiedziała też,
że się nie zgodzi i nie myślała żeby tak zrobił. Draco nie był tchórzem. Nigdy
nie cofał się przed niebezpieczeństwem. – Ile mamy czasu? – Spytała po chwili,
gdy uspokoiła się na tyle by mogła rozsądnie myśleć.
- Dzisiejszą noc.
– Odpowiedział szczerze. Ustalił z Harrym, że zrobią to z rana. Chciał mieć to
jak najszybciej za sobą. Nie chciał żyć ze zbliżającym się wyrokiem śmierci.
Tak będzie najlepiej dla nich wszystkich.
- Zabierz mnie do
naszej chatki. – Poprosiła cicho. Draco skinął głową i przyzwał Zgredka, który
bez słowa teleportował ich do domku. Mieli dla siebie tylko jedną noc. Hermiona
miała nadzieje, że to wystarczy by zagłuszyć ból na resztę życia. Szczerze
wątpiła, że tak się stanie, ale miłość była silniejsza od niej. Pragnęła by
ostatnia noc była najwspanialsza w życiu.
***
Ginny wciąż nie mogła dojść do siebie po
pocałunku.
Nie spodziewała się, że Michel to zrobi. Tak po prostu ją
pocałuje. Minęło kilka godzin a ona nadal czuła jego żar. Do tej pory wierzyła
w szczerość swoich uczuć. Odkąd pamiętała była zakochana w Harrym. Nie liczył
się żaden inny mężczyzna. Wszystkie jej dotychczasowe związki były zwykłą
przykrywką niczym więcej. Aż pojawił się Michel. Mężczyzna, który całkowicie
zmienił jej nastawienie. Śmieciorżerca na usługach Czarnego Pana. Wciąż
wmawiała sobie, że popełniała szaleństwo idąc na to spotkanie, ale nie mogła
inaczej. W Michelu było coś, co przyciągało ją do niego. Nie umiała określić w
tym momencie swoich uczuć. Musiała się przekonać, ale nie chciała skrzywdzić
Harrego. Nie chciała nikogo skrzywdzić.
- A jednak
przyszłaś. – Michel nie krył zaskoczenia, gdy Ginny pojawiła się w chacie. Tym
razem znalazł schronienie we Wrzeszczącej Chacie. Według najrozmaitszych legend
to był najbardziej nawiedzony dom. Dzięki Ginny poznał jego tajemnicę i mógł
czuć się tu bezpiecznie. Jedyne miejsce w którym Śmieciorżercy nie mogli go
odnaleźć.
- Przepraszam, że
tak uciekłam. – Szepnęła zawstydzona stawiając na stół koszyk z jedzeniem. Na
szczęście domowe skrzaty nadal rządziły się w Hogwarcie własnymi prawami i nie
mogli zmienić tego nawet słudzy Czarnego Pana. Gdy pojawiła się w kuchni kosz
został pospiesznie przygotowany. Nie musiała nawet o nic prosić. Michel poczuł
jak skręca mu żołądek z głodu, gdy wyjmował przygotowane jedzenie. Nie jadł nic
od dwóch dni. Zajęty wyjmowaniem jedzenia, czuł się bardziej pewnie. Nie
spodziewał się iż Ginny wróci do niego. Miał wrażenie, że gdy ją pocałował
popełnił jakiś błąd. A mimo to wróciła. Nie był więc obojętny jej mimo iż
kochała Pottera.
- To ja powinienem
przeprosić. – Przyznał nie do końca szczerze. Czuł, że nie powinien jej
przepraszać. Nie zrobił przecież nic złego. On ją tylko pocałował. – Czy możemy
uznać to za zawieszenie broni? – Przez chwilę się wahała niepewnie patrząc mu w
oczy. Pogodziła się z przeznaczeniem Michela i to kim był. Mimo wszystko
uratował jej życie. Gdyby nie on nadal poddawana by była torturom Voldemorta aż
w końcu, by się złamała. Nie była tak silna jak Hermiona czy Harry. Mogła
poddać się przy pierwszym upadku.
- Nie mówmy o tym.
– Odparła speszona rumieniąc się przy tym. Nie była wstanie spojrzeć na
Michela, który również na nią nie patrzył. Zajęty był pałaszowaniem ciepłej
bułki z kiełbasą. Dobrze, że pomyślała o jedzeniu. Michel był zbiegiem i nie
mógł sam sobie robić zakupów. – Jak długo będziesz to robił?
- Co takiego? –
Spytał i podniósł wzrok wprost na nią. Ich oczy spotkały się. Wyczytała
pożądanie i gwałtownie spuściła wzrok zanim sama zdradzi się z własnymi
odczuciami.
- Mówię o
ucieczce. – Przeklęła się w duchu, że drżał jej tak głos. Czuła się winna
własnej słabości i tego, co czuła. Miała wrażenie, że jeszcze trochę a
rozpadnie się na małe kawałeczki. – Jak długo będziesz uciekał? W końcu Cię
dopadną Michel. Voldemort nigdy nie wybacza zdrajcom. – Mówiła głosem pełnym
emocji. Na samą myśl, że Śmieciorżercy mieliby dopaść Michela zrobiło jej się
nie dobrze. Nie wyobrażała sobie tego w najgorszym koszmarze. Gdyby go złapali
spotkałoby go coś gorszego niż śmierć. Nie chciała stracić kolejnej bliskiej osobie.
- A mam inne
wyjście Weasley? – Spytał z sarkazmem. Poczuła ból w okolicach piersi, gdy z
pogardą wymienił jej nazwisko. Spojrzała na niego pytająco, ale jedynie
wzruszył ramionami. – Oszukujesz samą siebie Weasley. Ze wszystkim.
- Nie rozumiem o
co Ci chodzi. – Pokręciła głową starając się nie rozpłakać. Jego zachowanie
raniło ją bardziej niż chciałaby się przyznać. Z trudem panowała nad własnymi
emocjami. Michel prychnął na jej słowa. Powoli miał dość tej zabawy w kotka i
myszkę. Chciał w końcu otworzyć jej uczucia. Pokazać jej, co sama czuje. Już
miał dodać coś więcej, gdy drzwi do chaty niespodziewanie się otworzyły. Oboje
krzyknęli zaskoczeni a pełna napięcia chwila zniknęła. W drzwiach pojawiła się
Jessica Carvar z triumfalnym uśmiechem na twarzy.
***
Cudowna noc skończyła się zbyt szybko.
Hermiona obudziła się ze łzami w oczach, gdy pierwsze
promienie słońca wpadły do chatki, którą wspólnie dzielili. Niezbyt chętnie
zsunęła się z łóżka. Wiedziała za dobrze, co oznacza świt. Jej rozstanie z
Draco. Tyle, że tym razem na zawsze. Draco miał w sobie cząstkę duszy
Voldemorta. Horuksa, którego Harry musiał zniszczyć. Nadal nie mogła uwierzyć,
że to prawda. Przeklinała w duchu cały świat, który był przeciwko niej.
Przeklinała przeznaczenie, które odbierało jej ukochanego. Ręką sięgnęła w
stronę łóżka, gdzie powinien leżeć jej ukochany. Drgnęła, gdy nie zobaczyła po
nim śladu. Połówka na której spał Draco była pusta.
- Hermiona… -
Odetchnęła z ulgą słysząc ukochany głos. Zapłakana podniosła wzrok i spojrzała
wprost na niego. Ubrany był tylko w same spodnie. W słabym świetle słońca
prezentował się niesamowicie. – Nadszedł czas. Harry czeka prze domem. –
Wyszeptał ze ściśniętym sercem. Z początku myślał, by zrobić to po cichu.
Głównie po to wstał wcześniej niż ona. Jednak, gdy kierował się w stronę
Harrego zrozumiał, że nie może. Musiał się z nią pożegnać.
- Kocham Cię
Draconie. – Szepnęła rzucając się mu na szyję. Nie hamowała swoich łez. Draco
również płakał. Przytulał ją do siebie szepcząc słowa miłości. Nigdy nie był w
takim stanie jak teraz. Miał wrażenie, że nie podoła. Zrezygnuje.
- Przysięgnij
Hermiono, że przeżyjesz walkę. – Poprosił cicho unosząc jej brodę. Dzielnie
spojrzała w jego ukochane oczy i kiwnęła głową. – Przysięgnij, że odnajdziesz
naszą córkę i wychowasz na wspaniałą kobietę.
- Obiecuje. –
Wyszeptała cicho. Ostatnie przytulenie. Ostatni pocałunek, który miał im
wystarczyć na wieczność. Hermiona z bólem w sercu patrzyła jak Draco odchodzi.
Wyszedł nie oglądając się za siebie. Załkała cicho wiedząc, co za chwile się
wydarzy. Harry przebije mieczem serce Dracona. Wzdrygnęła się na samą myśl o
tym. Wahała się tylko chwilę. Podświadomie czuła, że jeśli pozwoli na to
Harremu nie wybaczy mu tego do końca życia. To była jej własna decyzja. –
Harry. Draco czekajcie. – Wykrzyknęła wybiegając z chaty. Nie było jeszcze za
późno. Harry stał kilka metrów od Dracona. W ręku miał uniesiony miecz a na
twarzy Wybrańca malowało się wyraźne wahanie. Obaj spojrzeli w stronę Hermiony.
Byli źli gdyż obiecała im nie być świadkiem tego.
- Hermiono idź
stąd. – Rozkazał stanowczo Draco, ale ona pokręciła głową. Podeszła do Harrego
i wyszeptała mu coś do ucha.
- Jesteś pewna? –
Spytał nie do końca przekonany Wybraniec, ale ona skinęła głową zaciskając
dłonie na rękojeści miecza. Kiwnęła głową. Draco rozumiał, co chce zrobić.
Przez chwilę sam się wahał, ale dotarł do niego ten rozpaczliwy gest. Z
pierwszej chwili nie chciał jej na to pozwolić. Nie był też wstanie jej odmówić.
Hermiona była dla niego wszystkim.Gdyby nie ona nie byłby dzisiaj tym kim się stał.
- Wiesz, co
robisz? – Spytał cicho. Ponownie kiwnęła głową, ale prawda była inna Nie wiedziała do końca, ale nie
była w stanie wydobyć z siebie głosu. Ręka jej drżała, gdy unosiła miecz i z
trudem widziała przez zapłakane oczy. Draco zbliżał się coraz bardziej. Miecz
dotknął okolic jego serca. Został jeszcze tylko kawałek. Zadrżał nerwowo czując parcie ostrza.
- Kocham Cię. –
Odpowiedziała tylko unosząc swój wzrok wprost na niego. On również nie odrywał od niej oczu. – Nikogo jeszcze nie kochałam w całym życiu tak bardzo jak
Ciebie. Jesteś moim życiem.- Wypowiedziała słowa, które znała na pamięć. Na zawsze były wyryte w jej sercu.
- Też Cię kocham
Hermiono Jane Granger. – Odszepnął uroczyście. Nie odrywał od niej wzroku, gdy
miecz przebił jego serce. Na twarzy młodego Malfoya pojawiło się zaskoczenie.
Ból nie był tak mocny jak podejrzewał. Na mieczu pojawiła się powiększająca
plama krwi. Dracon zachwiał się i upadł wprost w otwarte ramiona Hermiony. Ta
płakała nie mogąc pohamować łez. Długo tuliła go w swoich ramionach, gdy
podszedł Harry. W milczeniu wpatrywali się w martwe ciało chłopaka. Nie mogła uwierzyć, że to zrobiła. Nawet nie
zauważyła, kiedy niespodziewanie rozpłynęło się na jej rękach i znikło. Oboje
byli zszokowani.
- Draco… -
Wyszeptała zrozpaczona patrząc na ręce, gdzie chwilę wcześniej leżało ciało jej
ukochanego mężczyzny. Właśnie zabiła mężczyznę swojego życia. Czuła, że w tej jednej chwili umarło jej
serce na zawsze. Wszystko inne przestało się liczyć.
***
Na zakończenie:
Wiem połowa osób mnie zabije, ale wszystko do tego
zmierzało. Wszystko od chwili kiedy Draco dowiedział się, że jest synem
Czarnego Pana. Wiem obiecałam wam szczęśliwy End i pewnie zastanawiacie się jak
to możliwe teraz, gdy zabiłam Dracona. Pamiętajcie, że ja nigdy nie stawiam
kropki nad „i” nawet jak coś zrobię. W ogóle czuje, że zawiodłam tym ważnym i
wyjątkowym rozdziałem. A wy? Jak myślicie? Piszcie mi o swoich uczuciach.
Informacyjnie:
Oryginalny tytuł: Oszukać przeznaczenie część 2.
Rozdział: XVIII „Śmierć jedyne przeznaczenie, którego nie ominiesz Ilość
stron: 9
Ilość słów: 4 780
O kurcze! Zaraz przeczytam całego bloga, nawet jeśli miałabym robić to do rana! Oczywiście będę Cie informować, jednak proszę o to samo :) Powiadamiaj na http://milosc-to-boli.blogspot.com w zakładce spam :) Jeśli mogę coś powiedzieć, uważaj na przecinki. Lecę czytać, buźka!
OdpowiedzUsuńnie, nie zawiodłaś.
OdpowiedzUsuńnie czułam takiej więzi z draco, więc nawet nie wzruszyłam się przy jego wyznaniach itd.
ale jakoś nie mogę uwierzyć, że skończył swoje życie, w końcu nie zrobiłby tego od tak. kochał hermionę i swoją córkę, więc...
a hermiona powinna się bardziej sprzeciwić tej decyzji. a ona od raz uległa.. eh ;/
ale powiadasz, że nie stawiasz kropki nad "i"? cóż, widzę, że jeszcze możemy wiele spodziewać się po tym opowiadaniu. mam nadzieję, że alex wróci do swojej mamy.
w końcu kochana będzie jeszcze trzecia część, która odpowie na większość spotkanych pytań;)
Usuńcieszę się, że tak uważasz gdyż obawiałam sie tego rozdziału.
mam nadzieje, że inni będą podobnego zdania.
A Hermiona... cóż wydaje mi się być bardziej zagubiona w obecnej sytuacji... straciła córkę i nie myślała wówczas zbyt racjonalnie... możliwe że to sprawiło że uległa.
Nie ma ciała , nie am trupa xD, wierzę, że go jakoś uzdrowisz, mam nadzieję że Ginny w końcu zrozumie że kocha Michela, uwielbiam go i ich wątek ;) życzę weny , natchnienia , muzy oraz checi i zapału itp. ;P
OdpowiedzUsuńpozdrawiam nieidealna
Ten rozdział rzeczywiście jest ważny i niezwykły. Podobał mi się, a przy końcówce niemal wstrzymywałam oddech. To było takie romantyczne... :( Biedny Draco, mam nadzieję, że jeszcze jakoś powróci. Na przykład Harry też niby został zabity, a tak naprawdę tylko umarła w nim cząstka Voldemorta. Ogólnie jestem szokowana prawdą o Draconie. To jednak wyjaśnia, dlaczego Voldemort nigdy go nie zabił, choć chłopak niejednokrotnie przewinił. Liczę, że nazwa nieśmiertelne serca zobowiązuje :D
OdpowiedzUsuńGinny i Michael...Wiecznie się wokół siebie kręcą, a dziewczynie zaczyna zależeć. Jestem ciekawa, co z tego wyjdzie.
Pozdrawiam i uważam, że nie powinnaś być zawiedziona ^^
dziękuje za słowa uznania bo trochę się tak jednak czułam a nie mam pojęcia czemu.
UsuńNaprawdę starałam się bardzo żeby wypadło wszystko jak trzeba.
No Draco to już taka inna bajka ale nie martwiłabym się o chlopa.
Witam! Tutaj Moire, oceniająca z Ostrze-Krytyki. Jest pewna sprawa: oceniająca, u której w kolejce się znajdowałaś (Sweetness), niestety zrezygnowała z oceniania. W takim razie prosiłabym o zdeklarowanie na ocenialni w zakładce "Kolejka", do czyjej oceniającej chciałabyś teraz trafić (proszę zapoznać się z ich opisami po prawej, oczywiście). Pozdrawiam i proszę o szybką odpowiedź!
OdpowiedzUsuńno i będę płakać. Chyba, że go wskrzesisz :D
OdpowiedzUsuńNo, ale w końcu adres to Nieśmiertlene Serca : )Rozdział wydawał mi się taki melanchoijny, bardzo mi się podoba.
Nie wiem kiedy ogarnę te wszystkie rozdziały, ale jak je przeczytam, to Ci walnę komentarz na pół strony w Wordzie, obiecuję xD
OdpowiedzUsuńRozdział przeczytałam już wczoraj, ale nie byłam w stanie nic napisać. Po prostu nie mogłam uwierzyć, że zabiłaś Draco. Ale mam nadzieję, że go wskrzesisz.
OdpowiedzUsuńWiesz, jeśli ktoś wcześniej nie poznał się na twoim talencie, to ten rozdział twój talent ukazuje. Jest przepiękny.
Cudowne. Ale Draco...sytuacja z mieczem, dobiła mnie po prostu. Musisz go wskrzesić! Może miłość Hermiony jakoś w tym pomoże? :) Pozdrawiam [weasley-diary]
OdpowiedzUsuńO, Draco nie żyje! Niesamowite... Może będzie ósmym horkruksem, takim niespodziewanym? A ta scena z mieczem... Brawo za inwencję.
OdpowiedzUsuńOgólnie, rozdział jet rewelacyjny, pełen emocji, wspaniałych opisów. Serio, dużo tego.
Pozdrawiam.
Hej, z tej strony Alex, która za dzisiejsze zadanie postawiła sobie ogarnięcie aktualizacji, ażeby sme się aktualizowały i... to działa ! ;)
OdpowiedzUsuńOd dziś nie musisz informować nas o nowych notkach, ażeby każdy wiedział, że je dodałaś :)
Myślę, że to ułatwi i Tobie i nam robotę ;D
Pozdrawiam i życzę dużo weny we wrześniu ;*
O nie! Jak mogłaś! Jak mogłaś zabić Dracona! Nie, nie, nie. Nie zgadzam się na to. O kurde, ja nie mogę. Mój Draco...
OdpowiedzUsuńNie będzie dalszej części komentarza. Muszę wyjść z szoku.
przepraszam Bea:(
UsuńCzuje że podpadłam Ci po całości ale dla Twojej cichej wiadomości Draco to Draco więc kochana domyśl się sama.
Obiecałam solennie że będzie tu szczęśliwy finał i już ja do tego doprowadzę!!
Ale niestety musiał umrzeć mając w sobie horuksa.
Jak obiecałam, przeczytałam wszystko i czuję się oficjalnie gotowa do komentowania :D Pierwsze rozdziały zachwycające nie były. Chodzi mi o to, jak szybko rozkręcała się akcja. Nie wydarzyło się w sumie nic takiego, ot, urodziny, taniec itp., a Hermiona już mu jadła z ręki. Nie taką ją zapamiętałam z książek. Zawsze była rozsądna i nieufna wobec Ślizgonów, a w szczególności Malfoya. Co z tymi ''szlamami'', którymi była obrzucana przez tyle lat? Zapomniałaby o tym tak łatwo? Na kilka czułych słówek, że ''przez tamte dwa dni, coś we mnie pękło"? To było trochę dziwne. Żadnych przejawów nieufności i tylko parę wzmianek o tym, że wietrzy podstęp, ale jej zdaniem Malfoy się zmienił. Poza tym, nawet (naiwniarą nie jestem) zdziwił by fakt, że ta zmiana nastąpiła w tak krótkim czasie. Wczoraj miał ją za szlamę a następnego dnia zajadali się pyszną jajecznicą i zacierali po sobie ślady. Wiem, wiem, zadania od Czarnego Pana strach nie wykonać, jednak i tak nie mogę tego przełknąć. Nie było też żadnej wzmianki o reakcji Lucjusza nt. ''zmartwychwstania" Draco. Wiem, że to jakoś jest dziwnie rozwleczone w czasie, że Lucjusz zajmuje się teraz bękartem, ale i tak mi tego brakło. No ale. Idziemy dalej. Z początku nie ogarniałam się w czasie, bo najpierw mamy urodziny Hermiony, a potem nagle się okazuje, że Verton spędził miesiąc w Malfoy Manor (a perspektywa Lucjusza była ukazywana na bieżąco z perspektywą Hermiony). Poza tym, wprowadzenie Duncana w świat czarodziei - beka. :D Szybko się chłopak połapał, nie ma co :D Nie wiem do końca, jak wychowywała go matka, na jakie wartości stawiała, ale podejrzewam, że w jakiejś części miała chyba wpływ na to, na jakiego człowieka wyrósł? A tutaj widzę, że urodził się czysty Lucjusz z wyrobionymi poglądami. Nie mówię o miesięcznym ''szkoleniu'', ale o tym pierwszym spotkaniu. ;)
OdpowiedzUsuńSNAPE KOCHANKIEM, O MÓJ BOŻE XD Nie spodziewałam się tego po nim kompletnie. Miałam go za człowieka przytłoczonego tym wszystkim co go spotkało. Jego życie było pełne cierpień, on sam zgorzkniały, a tutaj przynajmniej spotkał go cień szczęścia, jakiego nigdy nie miał. Zaskoczyłaś mnie kompletnie, ale na tym to polega. Trzeba zaskakiwać.
UsuńZ każdym rozdziałem, ku mojej uciesze, coraz lepiej. Nawet dużo lepiej. Dużo przyjemniej się czyta, kiedy widać postęp, a takowy u Ciebie zauważyłam. Oczywiście nigdy nie jest idealnie bo kto idealnie pisze? Na pewno nie ja. W sumie, za mało było pisane z perspektywy Dracona, brakło mi opisów jego uczuć i tego momentu, w którym przekonał się, że jest w Hermionie zakochany. Że już wiedział, że chce być z nią na serio, nie w ramach zadania dla Voldka.
Harry i Ginny ♥ Fajnie, że już wyznali sobie miłość [piszę komentarz na bieżąco z czytaniem XD].
Poza tym, wątek śmierci Davida - brata Jane Sanders - bardzo mi się podobał. I nareszcie prawda wyszła na jaw. Hermiona była tylko zabawką. Uwielbiam ten moment, w którym następuje zwrot wydarzeń i wszystko się psuje. I okazuje się, że wszystkie Dramione ukazują rodzinę Dracona za bandę złych ludzi, którzy źle synem pokierowali.
Tonks w ciąży. Ze wszystkich Huncwotów, to Lupin najbardziej zasługiwał na szczęście. Wilkołacza klątwa zabrała mu wiele z normalnego życia... A każdy zasługuje na szczęście. Ukochaną kobietę, dzieci... Pamiętam, jak czytałam siódmy tom i się dowiedziałam, że są razem i będą mieli dziecko ♥. Skakaniu pod sufit nie było końca.
Smierć Narcyzy mną wstrząsnęła. Udowodniła, jakie zasady panują w arystokratycznych rodach. I znowu Snape traci kogoś kogo ''kochał''... Nie ma żadnych słów usprawiedliwienia dla Lucjusza. Jeśli jest ktoś bardziej żądny władzy, majątku, statusu, to ja w to nie uwierzę. Ten człowiek ani nie został pokrzywdzony przez los, ani nie było innych czynników, które wpłynęłyby na jego życie. On jest po prostu zły. Nie tak jak Voldemort, ale zły [chociaż w twoim opowiadaniu Voldek jest jak dla mnie, nawet sympatyczny XD].
UsuńAch, czy już wspominałam, że fajnie, że sparingowałaś Freda i Lee? Jak dla mnie to trochę dziwnie się to czytało, ale i tak fajny wątek z tego się zrobił.
Pod koniec części pierwszej już nie ogarniałam nic. Sceny się zmieniały jak w kalejdoskopie, skoki w czasie i w ogóle. A ciąża Granger już kompletnie mnie zbiła z tropu. I jak się spodziewałam był zwrot akcji i zerwanie Granger z Malfoyem (albo na odwrót, o!). Potem znowu się pogubiłam i nie wiedziałam nawet, czy akcja toczy sie w szkole, w Norze, w MM czy gdzieś indziej. Kompletnie nie czaiłam nic xd. Jedno mnie nurtowało, skoro Hermiona chciała tylko ochronić swoje dziecko i jego bezpieczeństwa pragnęła, to po jaką cholerę, ja się pytam, została w Malfoy Manor?! Żeby ją zakatowali? Dobrze, że przynajmniej potem oprzytomniała i chciała zwiać. Ja bym to zrobiła od razu.
Poza tym, antidotum i Weasley. Przez zaklęcie nie mogła co całować, ale mogła z nim być. W sumie, mogła. A warunkiem uzyskania antidotum na kontakt fizyczny było zerwanie z nim. Czyli gdyby użyła eliksiru, to mogłaby całować Harry'ego, a nie mogła by z nim być. A jeśli zostawiłaby tak sprawę, to mogłaby z nim być, ale bez kontaktu fizycznego. JEZUUU, ALE POKRĘCONE.
UsuńNie ogarniam Dracona. Niby jest pod wpływem zaklęcia, a jednak się przełamuje. Poza tym w rozdziale ''nieudana próba ucieczki'' (czy jakoś tak) pisałaś, że Draco nie miał ze sobą różdżki. W następnym już, okazało się, że to Hermiona nie miała różdżki (zostawiła w lesie, tak zrozumiałam), natomiast rany Dracona zaleczyła jego różdżką, która znikąd pojawiła się w chatce. Spoko xD. Ogólnie takich błędów logicznych jest sporo i przez to może nie łapałam do końca wszystkich zakamarków fabuły. A strasznie skomplikowana jest :D
Nie ma to jak tolerancja. Nigdy nic nie miałam do gejów ani lesbijek o ile nie ostentacyjnie głosili na prawo i lewo swoją orientację, czy to przez słowa, czy to gesty. Nie wiem, jakbym zareagowała na miejscu George’a, ale podejrzewam, że chłopak gruubo przesadził. W końcu są braćmi, wina Freda, że jest gejem? Jest i już. A nie… ‘’Zapomnij, że masz brata…” Chryste…
[EMOCJONALNE ZAŁAMANIE, MOŻNA POMINĄĆ TEN FRAGMENT KOMENTARZA]
Mops–Pansy działa mi na nerwy. Strasznie mi działa na nerwy, chyba sama ją uduszę… Horkruksy… Widzę, że tutaj całkowicie odbiegłaś od kanonu. No i czemu Ginny pocałowała go wiedząc, że może zginąć?! NIEEEEEEEEEEE, więc jednak mops został żoną Malfoya –.–
Voldemort jest zbyt miły… Oj, Granger, głupiutka Granger, w coś ty się wpakowała. Granger, zostanie Ci to wynagrodzone?!
AAAAAAAAA. Boooże. Kompletnie nie wiem o co chodzi w Hogwarcie, Ginny ślizgonką, Hermionę nagle spłodzili śmierciożercy. Artek ministrem magii. Mam okropnego mindfuck’a. A jednak nie, to chyba Harry ma mindfucka. Co się tu dzieje?!
OdpowiedzUsuńRogacz i Lily żyją. Co jeszcze?
No tak. Ginny zginęła. O Januszu Chrystusu…
[KONIEC FR. Z ZAŁAMANIEM NERWOWYM]
Na szczęście wszystko wróciło do normy. Nie przyswajam takiej ilości faktów normalnie. Jeszcze jedno: Dumbledore nie zginął? Czemu Harry z nim gadał normalnie, jak przecież Snape go zabił?!
BTW. Za ten ślub Remusa i Tonks masz u mnie wieeeeelgachnego +. Należało im się.
Boże mój… nic nie rozumiem. Połowę moich domysłów już skasowałam, bo podejrzewam, że na darmo je pisałam. Najpierw siedzą w MM, a potem nagle Potter gada z Draco. Potem znowu są w MM. Oh, God, why?
02.09.2012, 12:06 – Niczego już nie rozumiem, ale w porządku. Czytam dalej i zastanawiam się, jak wybrnąć z sytuacji Hermiony. ;D
13:06 Ostatnie rozdziały to już moje pomieszanie szoku ze zdziwieniem dla tak pokręconej ale fajnej fabuły. Serio. Takich obrotów sprawy się nie spodziewałam. Aż w końcu przyszedł czas, na ostatni rozdział.
Na początek: kocham Cię za cytat z dziecka na niebie, który jest jedną z moich ulubionych książek do których często wracam. Między innymi za te złote myśli.
Jestem pod wrażeniem zakończenia tej części. Śmierć Draco, jego poświęcenie. Co mi tylko przeszkadzało to to, że to nie jest ten Draco którego pamiętałam z książek. To Twoje opowiadanie i może się różnić od tego wykreowanego przez Rowling, ale… matko. Draco stracił jaja. Zrobił się miękki. Nie żeby mi to szczególnie przeszkadzało, ale zmiana jest bardzo wielka. Mam nadzieję, że jakoś go przywrócisz do życia. Co to za Dramione bez Dra na początku? Mione jest trochę bez wyrazu.
jakoś go przywrócisz do życia. Co to za Dramione bez Dra na początku? Mione jest trochę bez wyrazu.
UsuńPoza tym, wiem, że pod koniec moich wywodów się nie wysiliłam, ale po prostu brakło mi słów. Jestem mimo wszystko pod wielkim wrażeniem.
W sumie, nie wszystko było dla mnie zrozumiałe, ale nie żałuję czasu jaki spędziłam czytając to opowiadanie. Dodaję do obserwowanych i czekam na następny rozdział
Cieplutko pozdrawiam i życzę miłego dnia.
PS.
Informacyjnie:
Pierwotny tytuł: Komentarz
Liczba stron: 3
Liczba słów: 1395.
PS 2 OGROMNIE przepraszam za taką ilość tekstu, ale komentuję całe opowiadanie (a przynajmniej jego większość) a nie tylko ten rozdział xd Mam nadzieję, że nie masz mi za złe tego TASIEMCA XD
PS3 Draco wróci do życia jak Harry, czy masz dla niego inny pomysł? :>>>
UsuńAj rozpisałaś się kochana ale Twoje uwagi dały mi wiele do myślenia.
UsuńI przyznam ze faktycznie za szybko pokierowałam uczuciem Hermiony i Dracona.
Ale na moim drugim blogu postaram się postąpić inaczej.
zero miłości od pierwszego wejrzenia.
to niezbyt oryginalny pomysł.
Boże, myślałam, że się rozpłaczę! Biedna Hermiona... Mimo wszystko mam nadzieję, że przywrócisz Draco do życia. On musi wrócić, przecież Hermi nie da sobie bez niego rady!
OdpowiedzUsuńMichel zachował się potwornie, nazywając Ginn po nazwisku! I to z takim sarkazmem. Jak on mógł! Przecież ją kocha! No i w dodatku Jessica ich znalazła. Ciekawe co Voldemort zrobi, jak Jess przyprowadzi Michela przed jego oblicze. No chyba, że on i Ginn zdążą uciec. Kurczę, nie mogę się już doczekać nowego rozdziału!;)
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńZabiję Cię po prostu. Jak mogłaś go uśmiercić ? Też chyba z tego miecza dostaniesz : ) Draco ma wrócić ! I za to jak Michael zwrócił się do Ginny to chyba uduszę.
OdpowiedzUsuńDobra a teraz tak na poważnie :) Rozdział bardzo mi się podobał ( koniec pominę ) Szczerze mówiąc to jest jeden z lepszych blogów o Hermionie i Dracon'ie jakie czytałam, a było ich całkiem sporo. Możesz być pewna że zostanę Twoją czytelniczką. Masz takie zaje*iste pomysły że aż się boję co będzie dalej. ;) No to już nie zanudzam moim bredzeniem od rzeczy tylko duuużoo weny życzę i pozdrawiam ;)
Nie wierzę. Nie wierzę.Nie wierzę. Nie mogę nadal uwierzyć. On, on nie żyję! Jestem załamana! Wiesz, że o mało co nie miałam łez w oczach? Końcowe dialogi były takie piękne. Miałam takie dziwne uczucie w żołądku...trochę jestem smutna...ba! Bardzo smutna. Czy to już koniec? Będą jeszcze działy? To już koniec! Jenyy...Pozdrawiam i czekam na dalsze działy!
OdpowiedzUsuńweasleyowie.blogspot.com
bloga jeszcze nie czytałam, ale zrobię to w najbliższym czasie :) na razie nowy rozdział u mnie : nie-oszukasz-przeznaczenia.blogspot.com, zapraszam! ~ J.
OdpowiedzUsuńWchodzę na bloga i widzę Twój komentarz... byłam mocno zdziwiona, ale w tym pozytywnym sensie. Faktycznie chciałam ożywić postać Petera - zazwyczaj przedstawiany jest jako postać drugoplanowa w opowiadaniach o Huncwotach, a później jako zła, ponieważ wydała swoich przyjaciół Voldemortowi, a przecież on również ma swoje zasługi w tej czwórce :D Akurat opisy uczuć są raczej moją słabą stroną, a nie wiem kiedy i jak je wkładać - gdy rozwinie się akcja zacznę je częściej pisać :) Dziękuję serdecznie!
OdpowiedzUsuń[art-of-despair]
Jak tu inaczej. xD Przypomina stronicę książki ;3
OdpowiedzUsuńNiee, kochana, nie zapomniałam - po prostu nie powiadamiałam nikogo, bo po wrzuceniu rozdziału poszłam spać. xD Następnym razem dowiesz się jako pierwsza, a nawet zadedykuję Ci notkę ;3
Heheh, Radek miał się po części bić z Darkiem, ale nie miałam serca do ich walki. xD Inaczej się stało, ale udało mi się chociaż to, że nie dopuściłam, aby się bezpośrednio pocałowali. xD
O Mikołajkach będzie... a w sumie nie wiem, czy mało, czy nie - prognozy coś mnie ostatnio zawodzą. xD
NIE! NIE! NIE!
OdpowiedzUsuńBŁAGAAAM ! DLACZEGO TO TAK SIE SKOŃCZYŁO?!?!
łzy mi lecą ciurkiem.........
mam nadzieje że Draco niewiem- zmartwychwstanie albo coś... albo zabij hermione aby połączyła się z Draconem..na zawsze..