13 listopada 2012

Prolog: „początek drogi”



„Ten jest naj­szczęśliw­szy z ludzi, kto ko­niec życia umie po­wiązać z je­go początkiem.”
-Johann Wolfang Goethe

Kroniki Proroka Codziennego nr.30
Na początek przepraszam, że się naczekaliście.
Chciałam odsłonić trzecią część wraz z nowym szablonem i na razie się nie doczekałam.
Długo poprawiałam prolog gdyż chciałam pokazać w nim to, co najważniejsze. Wiem, że może nie jest zbyt krótki, ale taki właśnie ma być. Poemka zwróciła mi pewną małą i słuszną uwagę. To nie jest typowe dramione, chociaż opowiada o miłości Dracona i Hermiony to ja starałam się pokazać coś więcej. Trzecia część „Nieśmiertelnej” będzie całkiem inna. Pójdziemy w daleką przyszłość, która pokaże nam jaki wpływ ma nasza przeszłość. Poznacie nowych bohaterów przeplatających się z losami obecnych. Mam nadzieje, że znów was nie zawiodę i zapraszam do czytania.
Mała prośba do „Obserwujących”.
To bardzo miły zwyczaj ale jeszcze milsze są wasze komentarze.
Obserwujesz jest okey ale miło będzie, gdy napiszesz parę słów co sądzisz o historii.
To wiele dla mnie znaczy.

***
    (jedenaście lat później)
 -No już pospieszcie się, bo się spóźnimy!
Zniecierpliwiona brązowowłosa kobieta poganiała swoją gromadkę. Minęło jedenaście długich lat od momentu wielkiej bitwy, którą stoczyli w szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwarcie. W owym czasie wiele się zmieniło. Dzisiaj trzydziestoparoletnia Hermiona Jane Weasley była zupełnie inną kobietą. Jako przykładna żona obecnego Ministra Magii wiodła z pozoru szczęśliwe życie w Dolinie Godryka. Jej całkowitym szczęściem była dwójka wspaniałych i udanych dzieciaków. Jedenastoletni Nickolas, który wyrastał na przystojnego mężczyznę oraz sześcioletnia Tess. Za każdym razem, gdy patrzyła na ukochanego syna była ciekawa kto jest jego ojcem. W głębi duszy miała nadzieje, że jest to Ron. Jej mąż naprawdę się starał zaakceptować syna i oswoić się ze swoim wilkołactwem. Dzięki obecnej Lunie Longbotton udało się odtworzyć eliksir Severusa Snep’a i dzięki temu te przemiany nie były tak drastyczne. Powinna być szczęśliwa. Naprawdę jej się udało ułożyć życie a jednak nie była. Gdzieś w głębi duszy tęskniła za utraconą miłością a zbliżenia z Ronem stawały się coraz rzadsze. On sam jakby przestał dbać o imtymną stronę ich związku a ona nie nalegała. Zupełnie jakby pasowała jej ta próżnia, która zapanowała między nimi. I to oschłe traktowanie Rona wobec Nicholasa. Biedny chłopak nie rozumiał tego, co się działo i wyraźnie bolało go traktowanie ojca. zwłaszcza, że ulubienicą Rona była malutka Tess, której poświęcał najwięcej czasu. Nawet dzisiaj nie mógł się poświęcić a było przecież rozpoczęcie roku szkolnego. Nicholas miał przekroczyć po raz pierwszy próg Hogwartu. Nie ukrywała rozgoryczenia zachowaniem swojego męża.

 - Jestem gotowy mamo. – Pojawił się dumnie taszcząc ze sobą wielki spakowany kufer. W zeszłym tygodniu dokończyli zakupy, i w towarzystwie państwa Potterów spędzili całkiem przyjemny dzień. Rona oczywiście nie było z nimi. Słyszała również, że dość ostro pokłócił się z Harrym, ale przyjaciel nie chciał zdradzić szczegółów owej kłótni a ona nie pytała. Uśmiechnęła się czule do synka. W klatce pohukiwała czarna sowa, która była prezentem od Harrego, jego ojca chrzestnego. Była niezwykle dumna z syna i nie dbała o to, kto był jego ojcem. Na peron dotarli wspólnie. Hermiona otrzymała pozwolenie od dyrektorki aby pojawiła się w Hogwarcie. MacGonagall dobrze wiedziała, że młoda czarownica poszukiwała zaginionej córki. W zeszłym roku również brała udział w rozpoczęciu. Hermiona była przekonana, że rozpozna swoje dziecko, chociaż minęło tyle lat. Jeśli wychowywali ją czarodzieje musieli posłać dziewczynkę do Hogwartu. Niestety nie pojawił się nikt kto przypominałby małą Aleks. Teraz była ostatnia nadzieja. Mimo przekonań Rona postanowiła spróbować jeszcze raz. Do pociągu wsiedli wspólnie. Na miejscu byli obecni już Harry z Ginny wraz ze swoją dziesięcioletnią córeczką. Malutka Rose w przyszłym roku zaczynała naukę w szkole, ale pojawili się wcześniej ze względu na nią. Nie chcieli aby była sama w tak ważnej dla niej chwili. Tuż obok rudowłosej siostry dumnie kroczył ośmioletni syn Harrego i Ginny Albus. Wyglądali na takich szczęśliwych i zakochanych aż chwilami im zazdrościła.

 - Pospieszcie się, bo ucieknie wam pociąg. – Ginn pchnęła przyjaciółkę w stronę pociągu. Nick zdążył już zniknąć gdzieś z przyjaciółmi. Hermiona pomachała im na pożegnanie i ruszyła w stronę pociągu. Miała cichą nadzieję, że tym razem jej się uda. Jej ukochana córeczka gdzieś tam była i ona ją odnajdzie. To był jej główny cel. Niczego bardziej nie pragnęła.

***
To miał być pierwszy dzień w nowej szkole.
Niemal drżałam z podniecenia na samą myśl o tym. W końcu moi rodzice zgodzili się bym poszła do Szkoły Magii i Czarów w Hogwarcie. Wciąż nie mogłam w to uwierzyć. Miałam wyruszyć już w zeszłym roku, ale moi rodzice jakby obawiali się mojego  debiutu. Od kiedy pięć lat temu powróciliśmy do Anglii stali się jakby bardziej ostrożni. Nie powiem żeby mi się to podobało. Od jednego z moich przyjaciół Alana Bleisa, który już od roku przebywał w szkole. Blaisowie od zawsze przyjaźnili się z moją rodziną i te stosunki nie odpadły nawet, gdy wróciliśmy do Anglii a wręcz przeciwnie. Gdy rodzice odmówili mojej nauce w Hogwarcie byłam na nich naprawdę wściekła i w żaden sposób nie mogli mnie przekonać żebym zaniechała nauki. Na szczęście w końcu udało mi się ich przekonać. Po długich naradach i żmudnych pouczaniach w końcu się zgodzili. I dzisiaj miałam iść dumna z siebie do szkoły. Gdy żegnałam się z rodzicami na peronie byłam pełna obaw i podniecenia. Gdy tylko pożegnałam przyjaciół natychmiast ruszyłam w stronę wagonu Ślizgonów. Zawsze byłam przekonana, że to właśnie do tego domu trafię i nikt nie miał do tego wątpliwości. Sam Alan często powtarzał, że będę dobrym nabytkiem dla domu. Moi rodzice Rayanowie* od pokoleń należeli do Slytherinu i ja sama zasłuchana opowieściami o tym wspaniałym domu również pragnęłam do niego przynależeć. Nie mogłam ukryć swojego podniecenia, gdy kilka godzin później w małych łódkach przekraczaliśmy rzekę wiodącą do zamku. To było najwspanialsze doświadczenie na świecie.

 - To będzie wspaniały rok. – zawołał entuzjastycznie Alan a ja musiałam mu przytaknąć z uśmiechem na twarzy. Ostatecznie nie mogłam się z nim nie zgodzić czyż nie? Żałowałam, że musieliśmy się rozstać przy Wielkiej Sali. Alan wraz z grupką swoich przyjaciół kierował kroki w stronę swojego stołu. Spoglądałam na niego z nieskrywaną zazdrością ignorując zebranych uczniów. Nie chciałam być do nikogo wrogo nastawiona, ale na początku nie wiadomo było kto do jakiego domu należał. Głównie dlatego postanowiłam zachować wszelką ostrożność w zawieraniu nowych znajomości. Powitała nas sympatyczna pani Luna Longbotton, która była opiekunką domu Ravenclav i od razu wywołała w nas dreszcze śmiechu. Optymistycznie nastawiona przekroczyłam próg do wielkiej Sali. Powitał nas tłum radośnie wiwatujących uczniów. Najgłośniej zdawała się bić brawo grupka Ślizgonów, ale siedzący po prawej stronie Gryfończycy nie odstawali swoim entuzjazmem. Z niechęcią spojrzałam w ich stronę. Wielowiekowa wrogość między domami była od zawsze. Mimo iż większość Ślizgonów popierała osławionego wroga, którym był słynny Lord Voldemort to jednak nie tłumaczyło to potępiania Ślizgonów przez Gryfonów i wzajemnie. Dyrektor MacGonagall tradycyjnie przedstawiła nam Tiarę Przydziału, która odśpiewała mocno skomplikowaną piosenkę o zjednoczeniu i tym podobnych bzdurach. I w końcu zaczęła się część na którą wszyscy czekali. Posypały się nazwiska. Z naszego tłumu coraz mniej osób pozostało. Drżałam, chociaż właściwie nie mam pojęcia skąd odczuwałam tak wielki strach.

 - Megan Rayan! – rozległo się moje imię i nazwisko i poderwałam się w stronę Tiary. Niemal biegłam w podskokach i pozwoliłam sobie nałożyć kapelusz na głowę. Rozległa się pełna napięcia chwila ciszy a ja czułam jak serce bije mi jakby miało wyskoczyć z piersi. Nikomu chyba nie życzę aż takich doświadczeń.

 - Wyjątkowo skomplikowana sprawa. – usłyszałam cichy głos w mojej głowie. Zmarszczyłam brwi nic nie rozumiejąc z jej słów. Niby, co było skomplikowane? Wiedziałam przecież dobrze do jakiego domu będę należeć. – Twoi rodzice od początku byli sobie pisani, gdy tylko przekroczyli próg tej szkoły. – byłam zdumiona, ale nie przerywałam Tiarze. Byłam ciekawa do czego dążyła swoimi słowami. – Masz dumny umysł swojego ojca, ale dobre serce matki a to wspaniała i jedna z najmądrzejszych osób jakie miałam okazje poznać. – kolejne słowa, które mnie zaskoczyły. Nigdy nie uważałam mojej matki za zbyt mądrą ani nic takiego. To raczej taka normalna i przeciętna kobieta. Skąd się brały podobne myśli? Miałam wrażenie, że Tiara mówiła o całkiem innej osobie niż ja myślałam. – Mój wybór będzie głównie ze względu na nią. I to nieodwołalna decyzja. Gryfindor. – oniemiałam słysząc jej słowa. Miałam wrażenie iż znajduje się w jakimś koszmarnym śnie z którego pragnęłam się wybudzić. To nie mogło dziać się naprawdę. Z trudem zdjęłam Tiarę i ruszyłam powolnym krokiem w stronę Gryfindoru. Miałam wrażenie, że spełniał się właśnie mój najgorszy koszmar. Z trudem zajęłam miejsce tuż obok rozgadanych Gryfonów. Ktoś podawał mi rękę. Ktoś inny pokrzykiwał radośnie a ja nie zwracałam na nich uwagi. W oczach miałam łzy, gdy spostrzegłam zawistne spojrzenie dawnego przyjaciela. Wiedziałam już, że nic nie będzie jak dawniej. W tym momencie zaczynałam wszystko od nowa. I nie byłam z tego powodu zadowolona. Miałam wrażenie, że po raz pierwszy od dawna los buntował się przeciwko mnie.

***
 -Przykro mi Hermiono.
Dyrektor MacGonagall ze współczuciem spojrzała na swoją byłą opiekunkę. Ta młoda kobieta już tak wiele przeszła i nic nie wskazywało na to iż jest to koniec. Już w zeszłym roku myślała, że maleńka Aleks trafi do szkoły w Hogwarcie. Przynajmniej tak powinna według rocznika. Ostatnia szansa miała być w tym roku. Niestety. Wśród młodych uczniów Hermiona nie rozpoznała swojej córki.

 - Myślałam, że ją zobaczę. – W oczach młodej kobiety pojawiły się łzy, które otarła wierzchem dłoni. Nie mogła się z tym pogodzić. Nie wierzyła żeby to była prawda. Najgorszą myślą był fakt, że jej córka poszła do innej szkoły. Wysłała już list do Wiktora Kruma z nadzieją, że chłopak się odezwie. Na pewno jej odpowie jeśli się czegoś dowie. Do tej pory utrzymywali wspólną korespondencje mimo upływu lat. Była nawet na ślubie Wiktora, który ku zaskoczeniu wszystkich ożenił się z Cho Chang. Ta dość nietypowa para była bardzo szczęśliwa w przeciwieństwie do niej i Rona. Chwilami zaczynała żałować, że zgodziła się na ten związek. – Obawiam się, że już nigdy jej nie spotkam.  – w oczach kobiety ponownie błysnęły łzy. Nie wierzyła, że córka nie żyła, bo inaczej była pewna iż żyła. Niestety nie mogła w żaden sposób wyczuć jej obecności a uważnie przyglądała się obecnym dzieciakom. Jeśli Voldemort oddał jej dziecko na wychowanie na pewno zrobił to swoim wiernym sługą, którzy mogli albo nie żyć albo zostać złapani. Gdyby tak się stało wolała nie myśleć o losie, który spotkał jej maleńką dziewczynkę.

 - Przykro mi Hermiono. – MacGonagall troskliwie objęła kobietę. – Jeśli tu jest to jest szansa, że ją odnajdziesz. Możesz być tego pewna. – Hermiona skinęła głową na te słowa. Była wdzięczna za ofiarowaną troskę i nadzieje. Pożegnała się z synem życząc mu udanego semestru i odeszła ze smętną miną. Nie była radosna. Do szczęścia brakowało jej tak wiele. Gdy była bardzo smutna spoglądała na uśmiechnięte zdjęcie młodego Dracona. Bywały takie chwile, że myślała jakby dzisiaj wyglądało ich życie gdyby przeżył. Na pewno byliby szczęśliwi. Przecież ich przeznaczenie to bycie razem. Niestety los okazywał się być bezwzględny. Gdy dotarła do domu nie miała najlepszego nastroju. Maleńka Tess spała grzecznie w swoim pokoju a męża nigdzie nie było widać. Była nawet szczęśliwa z tego powodu. Nie chciała kolejnej kłótni z nim. Nie kryła zaskoczenia, gdy wchodząc do sypialni uderzył w nią słodki zapach pieczeni. Skórcz w żołądku uświadomił jej jak bardzo była głodna. Nie kryła zaskoczenia przygotowanym stołem na środku sypialni i Ronem czekającym na nią z napięciem na twarzy. Gdy weszła ostrożnie do niej podszedł.

 - Przepraszam. – powiedział cicho obejmując ją w trasie. Nie protestowała zaskoczona nagłym zachowaniem swojego męża. Widząc jej dystans docierało do niego, że zachowywał się jak zimny drań a w końcu Hermiona była jego żoną. Nie powinien spocząć na laurach i przestać zajmować się domem. W czasie dzisiejszej rozmowy Harry wbił mu to do głowy. Szczególnie, że istniały coraz mniejsze szanse na odnalezienie małej Aleks. Sam w tajemnicy przed żoną zajmował się jej poszukiwaniami. Bezskutecznie. Gdy delikatnie ją pocałował poddała mu się jak na początku ich małżeństwa. Hermiona wiedziała, że seks w żaden sposób nie ukoi jej bólu i nie pozwoli zapomnieć, ale potrzebowała tego. Bardziej niż by chciała się do tego przyznać. Ron stał się jej ostoją i bezpieczeństwem i mimo obecnych  problemów wierzyła, że ich małżeństwo może być szczęśliwe.  Na jeden moment zatonęła w ramionach męża zapominając o ciężkim dniu. Potem przyjdzie czas na rozmowę.  Będą mieli jeszcze dużo czasu. Teraz liczyła się tylko chwila, która ich łączyła. A ona miała nadzieje, że takich chwil będzie jeszcze dużo w jej życiu.

***
Przekonywanie Tiary Przydziału iż się myliła nie miało sensu.
Od tej pory miałam być w Grifindorze a ja tego po prostu nie czułam. Od dziecka chowana byłam w barwach Slitherinu i tam poszło większość moich przyjaciół. Miałam nadzieje, że fakt iż jestem w innym domu nie zmieni naszych stosunków. Niestety Alan Blaise miał najwyraźniej inne zdanie. Wyraźnie dał mi do zrozumienia, że nasza przyjaźń została zakończona. Boleśnie odczułam te sytuacje. Nie reagowałam na próby zawarcia nowych znajomości a wręcz przeciwnie. Byłam oschła i opryskliwa. Gryfoni mnie nie interesowali. Czułam, że te siedem lat będą dla mnie naprawdę ciężką próbą. Nie mogąc znieść radosnej atmosfery w domu wyszłam na zewnątrz chcąc odetchnąć świeżym powietrzem. Wszędzie było ciemno, ale nie przejmowałam się tym. Wiedziałam, że tu w otoczeniu zamku jestem naprawdę bezpieczna. Musiałam wszystko sobie uporządkować. Jak miałam teraz żyć? Czy byłam na to gotowa? I najbardziej obawiałam się reakcji moich rodziców. Na pewno dostali już wieści w jakim domu znajdowała się ich córeczka. Czy tak samo mnie odtrącą jak zrobił to Alan? Na samą myśl zadrżałam i obawiałam się konsekwencji wyboru Tiary. Podświadomie czułam, że nic dobrego z tego nie będzie. Łagodną ciszę niespodziewanie rozdarł czyjś krzyk. Przystanęłam zaniepokojona. Rozpoznałam głos należący do skromnej Gryfonki, która próbowała nawiązać ze mną rozmowę. Nie myśląc za wiele wyciągnęłam różdżkę i ruszyłam w jej stronę. Młoda dziewczyna zawieszona była wysoko nad ziemią w otoczeniu grupki starszych Ślizgonów. Wśród nich rozpoznałam Alana. Wyglądali jakby dobrze się bawili.

 - Zostawcie ją! – wykrzyknęłam zgorszona tym widokiem. Nigdy nie przepadałam za przemocą i dokuczaniem słabszym. Zawsze miałam pod tym względem negatywne wrażenia. Grupka Ślizgonów odwróciła się i spojrzała na mnie drwiąco.

 - Rayan przeszłaś na ciemną stronę mocy**? – zakpił ze mnie aż poczułam lekki skurcz bólu. W jego twarzy widziałam nieskrywaną wrogość. Zdziwiłam się, że wcześniej jej nie widziałam. W tym momencie Blaise dużo stracił w moich oczach.

 - Powiedziałam opuście ją. – donośnie akcentowałam każde słowo a moje oczy zabłysły gniewnie.

 - Jak chcesz Rayan. – Jeden ze starszych chłopców, których nigdy wcześniej nie widziałam używając zaklęcie niezbyt delikatnie opuścił ją na ziemię. Upadła tuż obok mnie. W tym momencie pojawiła się dyrektor MacGonagall wraz z opiekunem mojego domu. Oboje wyglądali groźnie. Z trudem wysłuchałam ich tyrady pomagając dziewczynce się pozbierać. Wyczułam na sobie wściekłe spojrzenie Alana i zrozumiałam, że to jest ostateczny koniec naszej przyjaźni i, co najdziwniejsze nie było mi z tego powodu przykro. Czułam, że zaczynam nowy rozdział w życiu i wyjdzie mi on na dobre. Być może Tiara Przydziału miała racje. Być może słusznie mnie oceniła przydzielając mnie do Gryfindoru? Nie odnalazłabym się w Slitherinie mimo całej mojej miłości przelanej do domu.

 - Megan… - Jęknęłam słysząc ciche wołanie należące do Freyi, Gryfonki, którą uratowałam. Niechętnie odwróciłam się w jej stronę. – Dziękuje. – Gdy to powiedziała na mojej twarzy pojawił się mimowolny uśmiech. Moje życie zaczęło się na nowo.

***
Na zakończenie:
I tak o to witam oficjalnie w odsłonie trzeciej części Nieśmiertelnej noszącej tytuł „Dziedziczka Przeznaczenia”.
Mam nadzieje, że Prolog wam się podobał.
Zapraszam wkrótce do kolejnego rozdziału.

Rayanowie* : - Na pewno zauważyliście zmianę nazwiska   jak i główne imię bohaterki. Wszystko po to, by ukryć jej pochodzenie. Hermiona zbyt łatwo mogłaby zgadnąć gdyby dziewczyna nadal miała na imię Aleks. I wiedzieli o tym również przyszywani rodzice.
Ciemna Strona Mocy** - tego chyba nie muszę tłumaczyć prawda? Każdy chyba zna słynny cytat z Gwiezdnych Wojen. Jako ich wielka fanka nie mogłam wprost się oprzeć i musiałam gdzieś go wklepać.

INFORMACYJNIE:
Oryginalny tytuł: „Nieśmiertelna miłość – Dziedziczka przeznaczenia część e3”
Rozdział: Prolog: „Początek drogi”
Ilość stron: 5
Ilośc słów: 2 550

21 komentarzy:

  1. Zawsze Ciebie informuje w spamowniku :)
    Lecę czytać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Współczuje Hermionie, że jeszcze nie odnalazła swojej córki. Ale podziwiam ją, że nie poddała się nawet po tylu latach, a Ron jej w tym pomaga. Jednak po upadku Voldemorta przyszywani rodzice Aleks powinni odszukać prawdziwą matkę i oddać dziecko. Jednak chęć posiadania własnego była zbyt wielka...
    Mam nadzieję, że trzecia część opowiadania będzie jeszcze lepsza niż dwie poprzednie :)
    Buziaki,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w końcu odnajdzie sama zobaczysz;)
      Tak ale udało ci się natrafić na sens pokazanej historii dlaczego tak zrobili.
      dziekuje za miłe słowa.
      wkrótce ciąg dalszy

      Usuń
  3. Naćpana_Szczęściem ♥♥♥13 listopada 2012 05:07

    Biedna Hermiona! Kolejny raz nie odnalazła swojej córki!:-(
    Mimo to, podziwiam ją za to, że nawet po tylu latach nie zaprzestała poszukiwań. I jeszcze jej Ron pomaga.
    No i jeszcze to zachowanie Megan (Aleks). Zachowała się, jak na prawdziwą Gryfonkę przystało. Coś czuję, że jednak zaprzyjaźni się z Freyą.
    Pozdrawiam i życzę weny!:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuje.
      mam nadzieje że wyjdzie mi z tego coś treściwego i sensownego.

      Usuń
  4. Świetny prolog i długi jak na prolog :D Ogólnie ciekawie się zaczyna... mam rozumiec, że Megan to Aleks...fajnie :D
    Szkoda, że Hermiona jej nie rozpoznała...
    Czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam, Cruciatrus

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana! xD Widzę, że dodałaś notkę, więc może mój komentarz Ci umknął, więc raz jeszcze zapraszam na one shota ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale marudzisz. Mówiłam Ci, że nie wiem jak długo będziesz musiała czekać na szablon, więc wywlekanie tego na forum publicznym trochę mnie zraziło. Spoko, jeśli chcesz mieć szablon, który i tak zmienisz po 3 notkach, to luz, zaraz wstawię niedokończoną wersję i będziesz mogła ją sobie ustawić.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojeju... Po pierwsze: może nie pamiętasz, kiedyś wpadłaś na moją stronkę itd., a ja potem zaglądałam do ciebie i czytałam rozdział po rozdziale, z tym, że miałam bardzo mało czasu, więc szło to bardzo wolno, a zanim zdążyłam przeczytać "Nieśmiertelną miłość" ty już publikowałaś ostatnie rozdziały "Oszukać przeznaczenie", więc wybacz, że się nie odzywałam, ale wiedz, że od dawna jestem fanką tego opowiadania :)
    Po drugie: Prolog jest świetny, z resztą jak wszystkie notki :D Bardzo niecierpliwie czekam na następne rozdziały :)
    Pozdrawiam serdecznie :)
    [roniona.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  8. Cóż... przeczytałam prolog.
    Roi się w nim od błędów, aż dziwne, że skoro tyle czekałaś z dodaniem rozdziału i tyle razy go sprawdzałaś nie zauważyłaś ich:

    Pospieszcie się – pośpieszcie się
    Miała nadzieje – nadzieję.
    Imtymną – intymną.
    Próżnia – chyba chodziło Ci o pustkę.
    Mojego pierwszego debiutu – bezsensowne sformułowanie. Debiut nie może być drugi, lub trzeci. Zawsze jest pierwszy.
    Od jednego z moich przyjaciół Alana Bleisa który już od roku przebywał w szkole. – niestety. Nie rozumiem tego zdania.
    Gdy rodzice odmówili mojej nauce w Hogwarcie - znów źle skonstruowane zdanie. Powinno być, „Gdy rodzice odmówili mi”.
    Jeśli Voldemort oddał jej dziecko na wychowanie na pewno zrobił to swoim wiernym sługą – sługom!
    Czułam, że te siedem lat będą dla mnie naprawdę ciężką próbą - …te siedem lat będzie…
    Być może Tiara Przydziału miała racje.- rację.

    Cóż...Ogólnie nie jest jednak najgorzej, mimo wszystko trochę wstyd, że tak doświadczona blogerka popełnia tak podstawowe błędy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aj masz racje osobiście strasznie zapominam przy tych zwrotach właśnie o dodawaniu Ę, ą.
      Muszę bardziej zwracać na to uwagę.
      dziękuje bardzo i postaram się na to zwracać większą uwagę.

      Usuń
  9. Kocham Cię. Uwielbiam Cię. Napisz książkę, a kupi ją miliony.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  10. ;3 Ale pamiętam, że parę razy zdarzyło się, że moje powiadomienie się nie dodało, bądź ja myślałam, że dodałam, więc wolałam się "zabezpieczyć".
    A One shot musiał być - ze względu na Grelkę, dla której go pisałam, jak i dla rozładowania siebie. Ostatnio (przez uczelnię) mam jakąś agresję w sobie, przez co dzięki one shotom odreagowuję ją np.: za pomocą wulgaryzmów... których na co dzień nie używam (chyba, że się nad podziw wkurzę). xD

    OdpowiedzUsuń
  11. O, kurczę, nie zauważyłam następnej części xD Ale już czytam.

    A mnie tam bardziej zastanowił Alan. Jego nazwisko natychmiast przywiodło mi na myśl Blaise'a, ale on nazywał się Zabini. No ale mniejsza z tym.

    Cóż, Hermiona była chyba zbyt pewna tego rozpoznania. Trochę przykro, że jej się nie udało. To najbardziej bolesna rzecz na świecie - stracić dziecko, nie wiedzieć, co się z nim dzieje...

    A ja wierzę, że Megan/Aleks nie zgryfonieje. Slytherin górą! xD

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak na prolog to dużo się tu działo, no to już nieodłączona cecha Twoich notek ;)
    11 lat do przodu. Hermiona ma dwojke dzieci(licze, że Nicholas jest synem Draco). Już myślałam, że decyzja zawarcia ślubu z Ronem to niewypał, ale potem mężczyzna się zrehabilitował. No, przynajmniej tyle, bo inaczej trzeba by było od razu dzwonić po Malfoy'a ;)
    Podobały mi się wstawki z Megan. Ciekawa z niej dziewczyna. Ma charakterek. Wierzę, że Tiara przydzieliła ją właściwie. Draco ostatecznie ,,umarł'' jako Gryfon. I przy okazji, uważam, że nawiązanie do dumy ojca i mądrości matki podczas przydzielenia to świetny pomysł ^^ To pierwszy znak ostrzegawczy dla Megan.
    Rzeczywiście, ta 3 część będzie inna niż pozostałe, ale nie mogę się jej doczekać ;)
    I tak na marginesie, czy córka Harry'ego nie nazywała się przypadkiem Lily, a nie Rose? :P
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Weszłam tu dzięki spamowi na moim blogu :P i nawet nie żałuję.
    od razu lojalnie uprzedzam, że jestem krytyczna :)
    No więc tak. Rozumiem, ze jest to kontynuacja opowiadania, w którym Harmiona była z Draco, ale on zginął. W sumie fajnie to sobie wymyśliłaś z Ronem i wgl. Koncepcja mi się bardzo podoba. Szczególnie udany wydaje mi się motyw Aleks. A przy okazji - ona jest córką Draco, tak?
    Szczerze ci powiem, że fabuła mnie zaintrygowała (już w twoim komentarzu, ale teraz coraz bardziej) i jestem szalenie ciekawa, co stanie się dalej. Ale... w pewnym momencie załamałam ręce. Niby masz fajny styl a tu powtórzenia, albo mały chaos. Może przesadzam, ale lekko zirytowałam się w pewnym miejscu, pewnym powtórzeniem. i mam wrażenie, że czasami twoje akapity są ciut za długie. Np. ostatni ze sceny z Hermioną i Ronem bym rozbiła na dwa. Ale jestem okropna:D
    Jeśli informujesz, miło byłoby, gdybyś zechciała mnie również poinformować zwykla-blondynka.blogspot.com
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Serdecznie zapraszam na 25 rozdział Translate it to me... xD

    Czy mi się wydaje, czy litery są lekko... rozmazane? Takie... jakby miały delikatna obwódkę? xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Litery w komentarzach jak i w tytułach postów mają cienie. Dlatego wydają się rozmazane ;)

      Usuń
  15. Ci ulubieńcy narobili mi sporo kłopotu. Lenie jedne.
    Ahahaha, darmowe porno xDD Spokojna głowa, nie będę robiła orgii, ale parka chyba wystarczy, prawda? ;>
    Ja po prostu jestem sadystką xD Ale nie mogłam nic więcej wykrzesać. Gdybym poszła dalej, musiałabym opisać wszystko, a zwyczajnie brakowało mi już czasu... a czytanie 5000 wyrazowe rozdziału mogłoby spowodować spory uszczerbek na zdrowiu, bo to, co chcę opisać za tydzień, będzie tak duże, jak zwykła notka... więc musiałam podzielić. xD

    Super ;3 Teraz bez obaw będę zawiadamiać w Spamowniku. xD

    OdpowiedzUsuń
  16. No i tak to jest, kiedy ma się sklerozę rozmiaru smoka.:/ Komentuję dopiero teraz, przepraszam!
    Prolog bardzo mi się podobał! Interesujący i zachęcający, żeby towarzyszyć Twojej historii do samego końca! Wyłapałam kilka błędów, ale jestem tak zła na siebie, za swoją sklerozę, że po prostu... zapomniałam! :)
    Życzę powodzenia i czekam na rozdział 1!
    Pozdrawiam,
    (zapominalska) Eileen

    OdpowiedzUsuń