„Niech te święta jakby z bajek nich choinka pachnie
wszędzie niech gwiazdor przyniesie dużo prezentów i ładnego karpia na rodzinnym
stole i rodzinki w komplecie”
- Dla wszystkich
czytelników autorka!!
[...] każdy ma własne życie i własny
rozum. I jeszcze do tego własny los, którego nie można przewidzieć. Tak
naprawdę, to nikt nie wie co jest dla niego dobre, a co złe.
-Tomek Tryzna „Panna Nikt”
Kroniki Proroka
Codziennego nr.33
Nie wiem, czemu ale mam wrażenie, że opornie idzie mi
pisanie „Nieśmiertelnych”. Chyba dlatego, że tak wcześnie zaczęłam publikacje
„Niewolników” i stad te opory. Staram się jednak je w sobie złamać, gdyż zależy
mi na tym blogu. Nie mogę uwierzyć, że mija już dwa lata od kiedy założyłam
tego bloga. A właściwie to minęło. Dokładnie 26. Listopada. Tego właśnie dnia
pojawił się pierwszy rozdział. Z tej okazji może z lekkim opóźnieniem, ale śle
podziękowania dla wszystkich dla mnie ważnych osób, którzy są ze mną od
początku, ale też i dla tych, co pojawili się dopiero teraz. Ten blog może nie
ma zbyt dużej ilości czytelników, ale jestem dumna, że mam dla kogo pisać i
ktokolwiek tu zagląda. Dziękuje wam z całego serca.
***
No i nadszedł w końcu ten
moment.
Ostatni rok nauki w Hogwarcie. Nie
spodziewałam się, że tak szybko wszystko się potoczy. Wydawało mi się, że
zaledwie wczoraj przekraczałam próg Hogwartu i zaczynałam nowe życie. Ten rok
musiał być dla mnie wyjątkowy i miałam nadzieje, że taki będzie. Wciąż jednak
dręczyła mnie sytuacja z Nickiem. Bałam się o naszą przyjaźń, która teraz
wisiała na włosku.
-
O czym tak dumasz? – spytał mnie niespodziewanie Alec podchodząc do mnie.
Podczas, gdy w pubie panował wesoły
gwar ja wyszłam na zewnątrz aby podziwiać gwiazdy. Był ciepły wieczór, ale było
mi nieco chłodno. Widząc to Alec ściągnął z siebie marynarkę i opatulił mnie
nią podając jednocześnie kieliszek szampana. Poczułam przyjemne ciepło bijące z
jego odzienia i uśmiechnęłam się.
- O przyszłości. – przyznałam mu nie wiedząc,
czemu się tak przed nim otwieram. Był dla mnie obcy i nie wiele wiedziałam na
jego temat. Za każdym razem, gdy próbowałam go o cokolwiek spytać zamykał się w
sobie a ja wolałam nie prowokować go do zwierzeń. Wiedziałam, że gdy przyjdzie
odpowiedni moment sam mi o sobie opowie. – Boje się, co będę robić po
zakończeniu szkoły. Większość moich przyjaciół ma swoje plany i marzenia a ja?
– pokręciłam głową i cicho westchnęłam. – Do tej pory o tym nie myślałam, ale
powinnam podjąć decyzje kim będę chciała zostać. Nie wiem czy chce być Aurorem
czy jakimś podrzędnym czarodziejem. W ogóle nie mam żadnych planów.
- Nie powinnaś na razie się tym kłopotać. –
odpowiedział cicho odgarniając kosmyk moich włosów.
Zadrżałam pod jego
dotykiem. Ta bliskość jak zwykle na mnie działała. Nie umiałam mu się oprzeć i
nie miałam pojęcia, dlaczego. Coś było w tym mężczyźnie, co sprawiało, że z
każdą chwilą pragnęłam go więcej i nie rozumiałam tych odczuć.
-
Tak. – wyjąkałam speszona odsuwając się od niego.
Nie chciałam się do
niego za bardzo zbliżać. Najpierw musiałam uporać się z własnymi uczuciami a
dopiero później mogłam coś z tym zrobić. Na razie za bardzo bałam się własnych
uczuć i zbliżenia, które się z tym wiązało. Nie rozumiałam, czemu tak właśnie
było. I czemu ze wszystkich mężczyzn na świecie to właśnie on rozbudził uczucia
o których siebie nie podejrzewałam. Wszystko robiło się zbyt skomplikowane jak
na mnie. – Powinnam iść odpocząć. Jutro wstajemy z rana. – uprzedziłam go i
jedynie skinął mi głową. Już odwróciłam się z zamiarem odejścia, gdy
niespodziewanie pochwycił mnie w ramiona i pocałował. Ten intensywny pocałunek
sprawił, że zadrżałam i jęknęłam cicho. Oderwałam się od niego zanim całkowicie
straciłam zmysły i pozwoliłam mu na coś więcej. – Dobranoc. – rzuciłam i
uciekłam odprowadzana jego gardłowym śmiechem.
Gdy tylko znalazłam się
w pokoju rozebrałam się pospiesznie i położyłam na łóżko. Byłam przekonana, że
Alec ma mnie za jakąś niedoświadczoną gąskę. Był młody, ale musiał mieć
wcześniej jakieś kobiety. Nie był niedoświadczonym dzieciakiem i wyczuwałam to.
Głównie dlatego musiałam zachować wszelką ostrożność. Nie znałam jego zamiarów
i nie zdawałam sobie sprawy, czego oczekuje ode mnie. Miałam nadzieje, że mi
się uda. Odruchowo dotknęłam swoich warg. Wciąż były nabrzmiałe po jego
pocałunku. Nikt nigdy mnie tak nie całował. Gdy odpływałam w objęcia Morfeusza
przed oczami miałam roześmianą twarz Aleca a potem przyszedł w moich snach.
***
Było już bardzo późno, gdy
George zamykał swój sklep na Pokątnej.
Angelina była już w domu zajęta szykowaniem wyprawki dla ich dwunastoletniego syna Freda. Uśmiechnął się z zadowoleniem. Był prawdziwym szczęściarzem, że mimo tych wyskoków, które wyprawiał po śmierci Freda Angelina została jego żoną. Gdy stracił brata w czasie wielkiej bitwy nic już nie było takie samo. Najpierw wyjechał i odciął się całkowicie od rodziny. Pogrążony w żałobie nie zwracał uwagi na innych. Doszło do tego, że okrutnie pobił się z Perc’ym. Wszystko wymykało mu się z rąk. To Angelina go znalazła. Kochana dziewczyna nie poddała się, gdy zostawił ją bez słowa. Wtedy była w ciąży, ale nie wiedział o tym. Zgotował jej prawdziwe piekło po którym poroniła dziecko. Jego stratę przeżywał jeszcze bardziej a gdy uświadomił sobie, że może stracić jeszcze ją opanował się. Od tamtej pory minęło sporo czasu a on nie tknął kieliszka do rąk. Obawiał się, że gdyby spróbował straciłby nad sobą kontrolę a wówczas ucierpieliby jego najbliżsi a nic nie było ważniejsze dla niego niż własna rodzina. Nie wyobrażał sobie gdyby musieli przeżywać piekło. Zwłaszcza jego ukochany syn. Mały Fred był prawdziwym cudem, gdyż po poronieniu powiedziano mu, że nie może mieć dzieci. Bardzo to przeżył, ale nie opuścił żony. Nie umiałby po tym wszystkim, co dla niego znaczyła.
Angelina była już w domu zajęta szykowaniem wyprawki dla ich dwunastoletniego syna Freda. Uśmiechnął się z zadowoleniem. Był prawdziwym szczęściarzem, że mimo tych wyskoków, które wyprawiał po śmierci Freda Angelina została jego żoną. Gdy stracił brata w czasie wielkiej bitwy nic już nie było takie samo. Najpierw wyjechał i odciął się całkowicie od rodziny. Pogrążony w żałobie nie zwracał uwagi na innych. Doszło do tego, że okrutnie pobił się z Perc’ym. Wszystko wymykało mu się z rąk. To Angelina go znalazła. Kochana dziewczyna nie poddała się, gdy zostawił ją bez słowa. Wtedy była w ciąży, ale nie wiedział o tym. Zgotował jej prawdziwe piekło po którym poroniła dziecko. Jego stratę przeżywał jeszcze bardziej a gdy uświadomił sobie, że może stracić jeszcze ją opanował się. Od tamtej pory minęło sporo czasu a on nie tknął kieliszka do rąk. Obawiał się, że gdyby spróbował straciłby nad sobą kontrolę a wówczas ucierpieliby jego najbliżsi a nic nie było ważniejsze dla niego niż własna rodzina. Nie wyobrażał sobie gdyby musieli przeżywać piekło. Zwłaszcza jego ukochany syn. Mały Fred był prawdziwym cudem, gdyż po poronieniu powiedziano mu, że nie może mieć dzieci. Bardzo to przeżył, ale nie opuścił żony. Nie umiałby po tym wszystkim, co dla niego znaczyła.
- Zamknięte. – zawołał, gdy usłyszał
dzwoneczek otwieranych drzwi. Zaklął zły, że nie zamknął ich na zamek i
oderwawszy się od dokumentów ruszył w stronę drzwi. Nie krył swojego
zaskoczenia, gdy zobaczył kim jest nieproszony gość. Nie widział go od lat, ale
rozpoznałby wszędzie. Lee Jordan wyjechał tuż po pogrzebie Freda. Nie chciał
zostać w Anglii, chociaż próbował go przekonać. Postanowił zacząć od nowa.
Często pisali do siebie, ale jakieś pięć lat temu listy od Lee urwały się.
George myślał nawet aby rozpocząć poszukiwania przyjaciela. – Wróciłeś. –
wyszeptał cicho lekko oszołomiony. Lee pokiwał głową nie będąc pewny czy dobrze
zrobił. Musiało minąć sporo czasu zanim przekonał się, że tu w Anglii był jego
dom. Po rozstaniu z ostatnim partnerem Benem stwierdził, że nie ma nic do
stracenia.
- Stęskniłem się za wami. –
przyznał mu szczerze.
Był nieco skrępowany. George
bardzo się zmienił przez te ostatnie siedemnaście lat. Wydoroślał i stał się
prawdziwym mężczyzną. Lee pomyślał, że Fred wyglądałby podobnie gdyby dożył
tego wieku. – Nie mogłem dłużej przebywać za granicą. – Obaj uścisnęli się w
końcu jak starzy przyjaciele. Napięcie miedzy nimi opadło. George zapomniał o
dokumentach i pracy. Zaprosił Lee do gabinetu na górze, który dawno temu
urządził wraz z Fredem. Tam trzymał kilka butelek najlepszego trunku. Sam sobie
wziął wody gazowanej. Lee popatrzył na niego z lekkim zdziwieniem. Wiedział
dobrze, że przyjaciel lubił sobie wypić czasami.
- Rzuciłem dawno temu. –
stwierdził wzruszając ramionami, gdy Lee przyjął od niego szklankę whiskey. –
Swojego czasu dałem w kość bliskim i musiałem w końcu dorosnąć. Fred umarł, ale
moje życie nadal trwało.
- Słuszna uwaga. – Lee doskonale rozumiał jego
słowa.
Sam sporo przeżył po śmierci
ukochanego mężczyzny. Próbował nawet popełnić samobójstwo. Gdyby nie ratunek
Georg’a nie byłoby go tutaj dzisiaj. Głównie dlatego postanowił wyjechać. Nie
było miejsca w Anglii, które nie przypominało mu o stracie ukochanego. Najpierw
wyjechał do Szkocji, ale tam w trudnych warunkach i zbyt blisko Hogwartu nie mógł
się odnaleźć. Ostatecznie poszedł za ciosem. Poznał całkiem przystojnego
mężczyznę Bena Harweya, który był dobrym bizmesmenem i potrzebował ludzi do
pracy a Lee odkrył w sobie smykałkę do handlu. Gdy Ben zaproponował mu wyjazd
do Kalifornii nie wahał się ani trochę. Był też zaskoczony, gdy na miejscu
odkrył również ślad czarodziejów. Ich związek trwał w sumie dziesięć lat, gdy
Ben poznał młodą kobietę, która go zauroczyła i pokazała, że jest prawdziwym
mężczyzną. Rozstali się w przyjaźni bez żalów i pretensji. – Nie spieszy ci się
nigdzie? – spytał w pewnym momencie Lee widząc, która godzina jest na zegarku.
- Dałem znać Angelinie, że będę
później. – George wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu popijając swoją wodę. –
Opowiadaj zatem, co tam u Ciebie.
Lee pomyślał, że to będzie
długa noc, ale nie żałował. Po raz pierwszy od dawna czuł się jakby wrócił do
domu.
***
Pierwsze promienie słońca obudziły mnie padając na twarz.
Niechętnie zwlokłam się z łóżka i
odnalazłam porozrzucane gdzieś ubrania. Mimo bałaganu w pokoju mój kufer został
już zabrany i została jedynie klatka z moją czarną sową puchaczem imieniem
Imbir. Nick nabijał się z nazwy nadanej sowie, którą zakupiłam w drugiej klasie
za uzbierane pieniądze, ale nie przejmowałam się tym. Puchacz obrzucił mnie
krytycznym spojrzeniem, gdy pokazałam mu swój wygląd, ale zrobił się łaskawszy
w zamian za posiłek.
- Wypuszczę Cię jak dotrzemy do zamku. –
obiecałam mu, co przyjął z niezadowoleniem. Imbir nienawidził przebywać w
zamknięciu a ja to rozumiałam. Nikt nie lubił tkwić w klatce a każde żywe
stworzenie zasługiwało na wolność.
Gdy zeszłam na dół
wszyscy byli już ubrani i gotowi. Z entuzjazmem witali nowy rok, który miał się
rozpocząć. Na miejscu były też obecne bliźniaki Weasleyów Tess i Brian.
Uwielbiałam te dzieciaki i miałam z nimi świetny kontakt. Pojawił się również
Ted Lupin, który w zeszłym roku ukończył Hogwart i starał się o stanowisko w
Ministerstwie Magii a obecnie dorabiał sobie pomagając goblinom w banku
Gringotta. Wzrokiem odnalazłam Nicka. Siedział w kącie rozmawiając ze swoją
kuzynką. Córką Billa i Fleur, która również ukończyła Hogwart. Na mnie nie
zwrócił w ogóle uwagi. Poczułam dziwny skurcz w żołądku. Nie spodziewałam się,
że tak zachowa się wobec mnie, ale rozumiałam go. Potrzebował czasu po tym jak
odrzuciłam go. Odetchnęłam, gdy nigdzie nie spostrzegłam Aleca. Podejrzewałam,
że od rana pomaga Georgowi w sklepie.
- Czy wszyscy są już gotowi? – odezwał się pan
Weasley stojąc u boku swojego starszego już ojca Artura.
Pokiwaliśmy głowami
sprawdzając jednocześnie czy niczego nie zapomnieliśmy. Nasze kufry zostały już
zapakowane. Każdy jeszcze sprawdzał czy mieliśmy podręczne rzeczy przy sobie.
Molly Weasley wmusiła w nas wszystkich po torebce z kanapkami. Nikt nie miał
śmiałości jej odmówić. Była cudowną kobietą i chciałabym mieć w przyszłości
taką wspaniałą babcię. Każdy z nas też otrzymał torebkę z proszkiem Fiuuu za
pomocą, którego mieliśmy dostać się na peron 9 i ¾. Jak zawsze tego dnia
towarzyszyło nam mnóstwo emocji i każdy był pochłonięty własnymi myślami. Ja
również. Żałowałam, że nie udało mi się zobaczyć z Aleciem, ale obiecał mi
odwiedzić mnie w Hogwarcie. No i siódmoklasiści mieli więcej swobody z wizytami
do Hosmesgade. Cieszyłam się z tego powodu, gdyż chciałam jak najlepiej poznać
Aleca. Ten mężczyzna wywoływał we mnie szereg dziwnych i mieszanych uczuć
jakich wcześniej nie znałam. Całą noc nie mogłam spać, gdyż nawiedzał mnie w
snach.
-
Co roku to samo. – wymamrotała do mnie Freya, gdy udało nam się cudem znaleźć
wolny przedział.
Na szczęście Nick
dołączył do nas, ale nie odezwał się ani słowem. Zatopił się w jakiejś książce
o czarnoksiężnikach zakupionej na Pokątnej i ignorował nasze istnienie. Było mi
z tego powodu bardzo przykro, gdyż wiedziałam, czemu się tak zachowywał. Freya
nie zadawała żadnych pytań. Usadowiła się wygodnie po mojej stronie i również
zatopiła wzrok w jakiejś książce. Czułam, że to będzie bardzo długa podróż i
nie byłam zbyt zachwycona tą perspektywą.
***
Praca w sklepie u Weasleya
była ciężka, ale Alec był z niej zadowolony.
Dzięki niej mógł przestać na
chwilę myśleć o obowiązkach, które go czekały. Nie zauważył nawet kiedy
przyłapał się na tym, że zaczyna lubić tego szalonego Weasleya. Niektóre
pomysły tego chłopaka były naprawdę dobre i podobały mu się. Widać było
wyraźnie, że ten sklep sprawia wiele radości dzieciakom. Zastanawiał się czy
Czarny Pan zechce go zachować, gdy już dojdzie do ostatecznej władzy. Sam
mógłby zająć się tym interesem, jeśli udałoby się przekonać go do tego pomysłu.
Na razie musiał przeprowadzić swój plan, który był coraz bliżej celu. Nie mógł
czuć sympatii do ludzi, których miał zamiar zniszczyć. To było nieuczciwe nawet
jak na niego.
- Świetnie się spisałeś przyjacielu. – George
Weasley zszedł na dół, gdy wszystko już zostało spakowane i przygotowane do
wysyłki. Był pod szczerym wrażeniem jego umiejętności i szacunku do pracy.
Zatrudnił go pod wpływem chwili i czuł, że nie będzie tego żałował. Alec był
naprawdę zdolnym chłopakiem i udowodnił to nie raz. – Bez Ciebie bym chyba nie
zdążył z tym wszystkim.
- Do tej pory jakoś sobie pan radził. –
zauważył trochę chłodno.
George zupełnie nie zwrócił
uwagi na ton głosu chłopaka. Był pełen entuzjazmu i energii. Pojawienie się Lee
bardzo go odmieniło. Na szczęście chłopak nie odmówił, gdy ten zaproponował mu
pokój u siebie w domu. Nie chciał aby ten tułał się gdzieś po hotelach.
- To prawda. – przytaknął szczerze. Sam
właściwie nie był pewien w jaki sposób. Często przesiadywał do późna w nocy a
gdy pojawiał się w domu był piekielnie zmęczony. Wciąż zastanawiał się jakim
cudem Angelina nie rozwiodła się z nim. Ostatnimi czasy nie miał dla niej za
wiele czasu. – Jednak teraz jest o wiele łatwiej. No i pojawił się jeszcze Ben.
Złota rączka w robieniu interesów. To naprawdę zdolny chłopak. – pochwalił
kolejnego nowego pracownika. Dwudziestopięcioletni Ben Sloan pojawił się u jego
drzwi poszukując pracy. Był młodym i pełnym zapału wynalazcą. George z miejsca go
polubił i zatrudnił. Kika wybuchowych wynalazków przyjął do sprzedaży u siebie
w sklepie. Młodzież uwielbiała eksperymenty i często kupowała u nich podobne
wynalazki. Kiedy zakładał ten sklep z bratem nie spodziewał się aż takiego
wielkiego sukcesu. Wciąż był pod wrażeniem, że daleko zaszedł. Bywały jednak
takie dni, że sobie nie radził bez brata.
- George Weasley? – Czyjś ostry ton głosu
sprawił, że George gwałtownie się odwrócił. Tuż przed nim stało dwóch rosłych
mężczyzn w ciemnych płaszczach. Nigdy wcześniej ich nie widział i poczuł lekkie
zaniepokojenie, ale przytaknął głową. – Jesteśmy z ministerstwa magii z
wydziału porozumienia między światem przestępczym mugoli a czarodziejów. Czy to
zostało kupione w pańskim sklepie? – spytał pokazując mu torebkę z białym
proszkiem. Według Bena był to środek do wywoływania większych efektów wybuchów
a więc przytaknął nie rozumiejąc nic o co chodzi. – Wie pan, że sprzedaje pan
narkotyki nieletnim?
George zrobił wielkie oczy z
zaskoczenia. Nie spodziewał się tego.
Nim zdołał cokolwiek na jego ręku pojawiły się kajdanki.
- Dlaczego go zatrzymujecie? – Alec nie krył
zdenerwowania i złości. Ci przeklęci Aurorzy mieszali się nie tam, gdzie
trzeba. Żałował, że nie może użyć różdżki i zaatakować ich.
- Za posiadanie mugolskich narkotyków i
rozprowadzanie ich wśród uczniów. – oznajmił Auror wyprowadzając Georg’a ze
sklepu.
Alec zaklął wściekle.
Wiedział, że musi zrobić wszystko aby oczyścić Weasleya z zarzutów inaczej
Aurorzy zamkną sklep w którym pracował. I co najważniejsze wiedział, gdzie
szukać winnych.
***
Był już późny wieczór,
gdy dojechaliśmy na miejsce.
Byłam zmęczona i znużona kilkugodzinną
podróżą, czego nie znosiłam. Odetchnęłam z ulgą, gdy wysiedliśmy z pociągu a
powozy zawiozły nas na miejsce. W końcu mogłam też zobaczyć dawno niewidzianych
przyjaciół i bliskich. Przez dwa miesiące można było dostrzec jak bardzo
zmienili się wszyscy i w pewien sposób wydorośleli. Ja sama również taka się
czułam.
-
Jak dobrze być w domu. – powiedziała uszczęśliwiona Freya, gdy przekraczaliśmy
próg Hogwartu a ja ją poparłam.
Wiele osób uważało Hogwart za swój dom i ja
również. Nigdzie nie czułam się lepiej i żałowałam, że w tym roku po raz
ostatni przekraczam jego mury. Z przyjemnością uczyłabym się dłużej gdyby to
zależało ode mnie. Gdy zajęliśmy swoje właściwe miejsca dyrektor MacGonagall
rozpoczęła krótką przemowę a potem Tiara przydzielała uczniów do domów.
Przypomniałam sobie swój własny debiut, gdy pierwszy raz byłam w zamku.
Odruchowo spojrzałam w stronę Zabiniego, który witał się z jakimś młodym
Ślizgonem. Tak wiele się zmieniło od tamtego czasu i tylko chwilami myślałam,
co by się stało gdybym trafiła do Slytherinu. Dzisiaj byłam szczęśliwa z jej
wyboru i nie żałowałam tego. Gdy tylko ostatni uczeń usiadł przy stole Puchonów
na stole zaczynały pojawiać się najróżniejsze smakołyki. Poczułam, że robię się
głodna i bez namysłu zabrałam się za jedzenie.
-
Kto siedzi obok profesor MacGonagall? – zainteresowałam się w pewnym momencie,
gdy dostrzegłam dziwnego mężczyznę, który na oku nosił przepaskę.
Nie sprawiał wrażenie miłego a wręcz
przeciwnie. Komuś takiemu najlepiej, by było schodzić z drogi. Nie mogłam
oderwać od niego wzroku. Było w nim coś bardzo niepokojącego, czego nie umiałam
określić.
Gdy tylko zniknęły
ostatnie części posiłku profesor McGonagall
podniosła się z miejsca i uciszyła wrzawę. Nie musiała wcale podnosić głosu.
Wystarczyło, że spojrzała na tłum uczniów i wszyscy gwałtownie w zamilkli.
Każdy czuł szacunek do tej legendarnej kobiety.
- Mam jeszcze kilka niespodzianek
na koniec. – odezwała się łagodnym i opanowanym tonem.
Wszyscy z ciekawością spoglądali w jej stronę. Ja również. W żołądku
czułam dziwne napięcie, którego nie rozumiałam. Ostatnio dziwnych przeczuć
miałam coraz więcej i nie podobały mi się one.
- W tym roku po raz pierwszy w
historii Czarodziejów Hogwart ma zaszczyt organizować Turniej pojedynków. –
zapanowała tak wielka wrzawa, że tym razem uspokojenie jej przyszło z dużo
większym kłopotem. – Dlatego właśnie od przyszłego tygodnia po raz kolejny
będziemy gościć innych uczniów ze szkoły. Liczę, że powitacie ich bardzo
ciepło. Reszty dowiecie się od waszych opiekunów a tymczasem maszerujcie
posłusznie do ławek.
Gdy tylko zakończyła swoją przemowę podniósł się szum podnieconych
szeptów. Jakoś udało się dostać do dormitorium nie będąc zaczepionym przez
nikogo. Nie miałyśmy sił na żadne rozmowy. Gdy tylko znalazłam się w łóżku
zasnęłam od razu. Po raz pierwszy od dawna nic mi się nie przyśniło.
***
Niespodziewany
list, który przyszedł do niego z Anglii zaskoczył go całkowicie.
Do
tej pory zdążył całkowicie zapomnieć o dawnym życiu. Dzisiaj był szacowanym
biznesmenem na bardzo wysoką skalę. Jego
firma zdobywała sukcesy na polu gospodarczym a on sam czuł się człowiekiem
spełnionym. Przynajmniej tak myślał o sobie. Jeden list wystarczył aby wywrócić
jego życie do góry nogami.
Siedząc wygodnie w fotelu prywatnego samolotu
spoglądał na zdjęcie uśmiechniętej Gryfonki. Jedynej kobiety, którą kochał nad życie
i nigdy nie zapomniał. Nie było dnia w którym nie przeklinał siebie w myślach
za własną głupotę. Tamtego dnia w czasie jej ślubu pojawił się z zamiarem
powstrzymania go. Chciał aby należała do niego. Voldemort został pokonany.
Mogli być szczęśliwi i spróbować odnaleźć zaginioną córkę. Niestety spotkanie
Pottera zniweczyło te zamiary a nim samym szarpnęło sumienie. Dlatego właśnie
się wycofał. Nie było jednak dnia aby nie żałował tego kroku. Teraz wracał po
latach niepewny czy dobrze robi. Nie powinien mieszać się do jej życia, które
sobie stworzyła. A jednak list od Harry’ego zaniepokoił go. Musiał się upewnić
czy była szczęśliwa. Dopiero wtedy będzie mógł albo odejść ponownie albo
wkroczyć w jej życie. No i była jeszcze Jessica. Kiedy Draco zdobył odpowiednie
fundusze nie było chwili aby jej nie szukał. Niestety dziewczynka jakby zapadła
się pod ziemię.
- Za pół godziny powinniśmy być na miejscu. –
oznajmił Alex O’Donell jego najlepszy przyjaciel i powiernik we wszystkich
sprawach.
Alex’a
poznał przypadkiem w czasie jednej ze swoich podróży po świecie. Został
napadnięty a Draco używając swojej różdżki pomógł mu się wydostać. Wtedy też
powiedział Alexowi o tym, że był czarodziejem. Z początku wystraszony chłopak
próbował odsunąć się od niego, ale z czasem zwyciężyła ciekawość. Tak narodziła
się ich wielka przyjaźń trwająca już dziesięć lat. Alex wiedział o Hermionie i
o tym, co Draco przeżył.
- Nie wiem. – przyznał szczerze chłopak.
Wiedział,
że z Alexem może być całkowicie szczery. To była jedyna osoba, której mógł
całkowicie zaufać i powierzyć swoje sekrety. Między nimi zapadła cisza. Do
końca lotu żaden już się nie odezwał. Draco nie był pewien jak postąpić. Chciał
od razu spotkać się z Hermioną, ale wiedział, że nie może tego zrobić. Musiał
najpierw sam upewnić się jak wyglądają sprawy. Nie krył zaskoczenia, gdy na
lotnisku zamiast Pottera zobaczył panią Potter. Rudowłosa Ginny bardzo się
zmieniła od kiedy widział ją po raz ostatni. Miał wrażenie, że wydoroślała, ale
nie dziwił się. Minęło siedemnaście lat.
- Nie wiedziałem, że Harry powiedział Ci o
wszystkim. – odezwał się cicho, kiedy zainstalowali się w wynajętym
samochodzie.
Wystarczył
rzut oka na jej zaokrąglony brzuch, by domyślił się, że była w ciąży. Uśmiechnął
się pod nosem. Szczęście ich nie opuszczało. Miał nadzieje, że on również w
końcu osiągnie ten stan. Po za pieniędzmi tylko tego brakowało mu w życiu.
Miewał przelotne romanse, ale żadna kobieta nie zagościła w jego życiu na
dłużej. Żadna z nich nie była Hermioną. I wiedział, że nigdy nie będzie.
- Nie mamy przed sobą żadnych tajemnic. –
przyznała mu szczerze.
Z uwagą obserwowała jego
profil. Spostrzegła, że lata bardzo go zmieniły. Nie był już tym młodym
chłopakiem, którego znała wcześniej. –
Harry uznał, że najlepiej abym wiedziała, co zrobił. Po za tym przypadkiem
znalazłam twój list do niego i zażądałam wyjaśnień.
Słysząc jej nieskromne
wyjaśnienie Draco wybuchnął głośnym śmiechem. Przyłapał się na tym, że po raz
pierwszy od dawna śmiał się i otwarcie. I poczuł na nowo, że życie może być
pięknę.
***
Obudziły mnie pierwsze
promienie słońca wpadające do okna.
Byłam tak rozleniwiona,
że niechętnie zsunęłam się z łóżka. Jakoś udało mi się znaleźć porozrzucany
mundurek szkolny i ubrać. Gdy doprowadziłam się do porządku większość dziewczyn
w dormitorium była jeszcze w rosole. Moja Freya mamrotała coś do siebie
szukając skarpetek.
- Czy zamierzasz się zgłosić? – spytała mnie w
pewnym momencie, gdy zrezygnowawszy z szukania starej pary wyciągnęła nową.
Spojrzałam na nią pytająco. – Do Turnieju Pojedynków. Mogłabyś zostać
reprezentantem Gryfindoru.
Propozycja była bardzo
kusząca. Szczególnie, że każda z zaproszonych szkół mogła wystawić czterech
zdolnych reprezentantów, którzy mieli zostać wyłonieni w wyniku specjalnego
losowania. Zastanawiałam się na czym będzie miało ono polegać. Nic też nie
wspomniano o nagrodzie, ale nie było to najważniejsze. Przynajmniej dla mnie
nie.
- Nie. – Stanowczo pokręciłam głową. – Nigdy
nie byłam dobra z zaklęć. Mogłabym spalić się na pierwszym etapie.
- Stanowczo jesteś zbyt skromna Rayan. –
burknęła Amanda Foster.
Spojrzałam na nią spod
oka, ale nic nie powiedziałam. Nie było tajemnicą, że ja i Amanda nie
przepadałyśmy sobą. Amanda podobnie jak ja była czarodziejką czystej krwi, ale
uważała się za lepszą od innych. Jej rodzice zajmowali wysoką pozycje w
Ministerstwie i byli bardzo bogaci. To właśnie przez to traktowała innych z
jawną pogardą. Czasami zastanawiałam się jakim cudem jest ona w Gryfindorze,
ale dowiedziałam się, że jej rodzina od pokoleń tu była. Podobnie jak moja w
Slytherinie a jednak mnie Tiara przydzieliła gdzie indziej zrywając z tradycją.
- Daj spokój Foster. – W mojej obronie stanęła
za mną Freya za co byłam jej naprawdę wdzięczna. – Obie dobrze wiemy, że Meg
jest bardzo zdolna i świetnie sobie poradzi.
To była akurat prawda.
Mimo, że nie starałam się z tym afiszować nauka szła mi naprawdę zdolna. Nie
miałam pojęcia po kim to odziedziczyłam, gdyż moi rodzice byli raczej
przeciętnymi uczniami. Same zaklęcia przychodziły mi niezwykle łatwo, podobnie
jak nauka Eliksirów. Nie interesowała mnie jedynie gra q Quiddicha, którego
uwielbiała Freya. Gdy pół godziny później schodziłyśmy na śniadanie myślałam o
całym Turnieju Pojedynków. Byłam ciekawa, co by było gdybym jednak się zgłosiła
i jak zareagowaliby pozostali. Odruchowo spojrzałam w stronę stołu Ślizgonów,
gdzie siedział Zabini. On również na mnie spojrzał i uśmiechnął się kpiąco. Najwyraźniej
oboje myśleliśmy o tym samym. Byłam ciekawa, które z nas podda się i jednak
weźmie udział w konkursie. Ja wolałam nie ryzykować. Nie wiedziałam, czemu, ale
czułam, że to nie skończy się dobrze a moje przeczucia zawsze się spełniały.
Miałam cichą nadzieję, że tym razem się myliłam i wszystko skończy się dobrze.
***
Na zakończenie:
No w końcu mogę powiedzieć, że jestem zadowolona.
No i oczywiście pojawił się wasz Draco. Nie mogłam o
nim tak po prostu zapomnieć i musiałam go już wkleić w te historię, chociaż
miałam zamiar z tym poczekać.
Kilka osób zwróciło mi uwagę na nazwisko Blaise’a. Zawsze myliło
mi się, które to jego imię a które nazwisko. Staram się również pracować nad
jakością rozdziałów aby się wam lepiej czytało.
Zapraszam do kolejnego rozdziału już wkrótce a przy okazji również zapraszam na nową
historię, która pochłonęła mnie całkowicie. Jest to całkiem inny paring
opowiadający o miłości Draco&Ginny.
Zapraszam chętnych na: www.niewolnicy-przeznaczenia.blogspot.com
Informacyjnie:
Tytuł oryginału: „Nieśmiertelne
serca – Dziedziczka przeznaczenia. Część III”
Tytuł rozdziału: 003
„Hogwardzkie niespodzianki”
Ilość stron: 8
Ilość słów: 3 950
Barwo fajne opowiadanie. Podoba mi się. :)
OdpowiedzUsuńŚwietny wygląd bloga.
Zapraszam na moje nowe opowiadanie:
http://to-czego-potrzebuje.blogspot.com/
Wesołych Świąt ! :)
Hmmm, dobre. Podobała mi się scena z Megan i Aleciem, czekałam na coś w tym stylu ;) Strasznie fajnie, że zdecydowałaś się już teraz wcisnąć do opowiadania Dracona, brakowało mi go.
OdpowiedzUsuńWiem, że może jestem zbyt czepliwa, ale jako, że sama piszę, wiem, jak ważne są uwagi czytelników, toteż tym razem również wytknę Ci błąd, wybacz:
"Pierwsze promienie padającego słońca obudziły mnie padając na twarz."- chyba nie muszę Ci mówić co jest nie tak w tym zdaniu :P Kompletne masło-maślane. Niemniej sądzę, że to przez pośpiech...
Życzę Ci Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku!
Pozdrawiam Cię gorąco :*
tak.
Usuńchciałam aby rozdział był dodany na wigilię abyście nie czekali zbyt długo.
postaram się wszystko poprawić w trakcie wolnej chwili na święta.
Widzę, że dużo osób dodaje świąteczne rozdziały ;)
OdpowiedzUsuńChyba polubiłam Aleca. Mimo wszystko wydaje się być taki biedny i zagubiony, że aż słodki. Aż chce się go utulić ;p
Ta sytuacja z George'em mnie zdziwiła. Skąd w ogóle pomysł, że sprzedaje narkotyki?
Wesołych Świąt!
Wiesz jakoś ostatnio jest to problem o którym mówi się dość głośno i postanowiłam pokazac go również w Hogwarcie.
UsuńMam nadzieje, że pomysł okaże się trafiony a co do Georg'a.... to jeszcze będzie sporo rzeczy do wyjaśnienia.
pozdrawiam i wesołych świąt.
W sensie narkotyki? No tak, dość szeroko rozpleniony problem w szkołach. Moja była "prestiżowa" i się o tym nie wspominało (bo jak? taki wstyd, stracilibyśmy renomę), ale podobno była to u nas plaga. A narkotyki są teraz ogólnodostępne, jeśli ktoś wie, gdzie szukać.
UsuńWiesz, jest trochę błędów. Przecinki przed słowami takimi jak "padając", których nie ma, a powinny być, powtórzenia. Mogłabym się długo czepiać i wytykać je wszystkie, ale czy ma to sens? Pewnie nie. Choć nie popieram dodawania rozdziałów na chybcika, by zadowolić czytelników, to mamy Święta i ten jeden raz w roku wybaczę popełnione w pośpiechu błędy. Niech stracę. Ale tylko raz, następnym będę zła, wredna i w ogóle sam szatan! Żartuję oczywiście ^^
OdpowiedzUsuńNo i pojawił się w wielkim stylu. Draco. Moja wielka miłość i nie tylko moja. Od razu nadał opowiadaniu nutkę elegancji i smaku. Nie mówię, że wcześniej ich nie było, ale Malfoy to bohater, którego uwielbiam, nie tylko z Twoich, wcześniejszych prac, ale ogólnie. Gdziekolwiek jest on, jest i mój zachwyt.
Sama treść ciekawa, wciągająca, intrygująca. Nie lubię Aleca, tak wiem, dziwna jestem. Jakoś za nim szczególnie nie przepadam.
Ale piszesz ładnie i gładko (nie licząc błędów), dlatego też pogratuluję Ci. Wyobraźnię, jakby nie było, masz!
Wesołych Świąt i Sylwestra na Haiti życzy clair:*
No właśnie wiem te błędy... szukam odpowiedniej bety z którą chciałabym się dogadać ale to naprawdę prawdziwe wyzwanie gdyż do mnie trzeba bedzie wiele cierpliwości a to prawdziwa sztuka i wcale nie przesadzam tutaj;)
UsuńHmm a wiesz, że jesteś jedyną osobą, która nie znosi Aleca?
I podoba mi się to, gdyż on nie jest wcale taki miły jak chce udawać;)
ach Haiti... czytasz w moich myślach... tylko ja i mój laptop... kto wie może na starość ha ha ha!!
dziękuje za życzenia.
Ja również się bardzo cieszę, że wprowadziałaś tutaj wątek Draco - on nadaje więcej koloru tej opowieści, w końcu to Dramione ;)
OdpowiedzUsuńAlec to faktycznie zagadkowa postać. Nie zależy mu na życiu George'a, a jednak przejął się jego aresztowaniem. Niby pod pretekstem zachowania pracy w sklepie, no ale i tak mam wrażenie, że on po prostu lubi Weasley'a.
Ciekawy pomysł z tym Turniejem. Trzymam kciuki za zgłoszenie się do niego Megan ;)
Spóźnione wesołych świąt i fajnego sylwestra! :*
Tak;)
UsuńBo w końcu nie może być dobrego Dramione bez Draco prawda?
A ja nie mogłam go tak całkowicie uśmiercić.
Tak... Alec jest dość specyficzny i trudno za nim nadążyć.
Do końca nie będzie wiadomo po której stronie się opowie, ale o to właśnie chodzi;)
dziękuje za życzenia i również tego życzę;*
Och, nareszcie wrócił Draco i to w takim stylu! Wiesz, już widzę go oczyma wyobraźni, jako dojrzałego, wyważonego faceta w dobrym garniturze,z lekkim zarostem i cygarem w ręce. No dobra, bez tego cygara. xd
OdpowiedzUsuńA wątek Megan i Aleca fajnie się rozwija, bez pośpiechu, tajemnice nadal w kufrze, choć już uchylonym. :P
Pozdrawiam i do następnego!
[Re:] Jeśli zależy Ci na betowaniu przez konkretną osobę, radziłabym zgłosić się bezpośrednio do niej - poprzez stronę lub e-mail. Wszystkie informację znajdują się na odpowiedniej podstronie betowanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Już po świętach, ale dopiero dzisiaj wieczorem wzięłam się i za pisanie i za czytanie Twoich nowych rozdziałów, co trwa już nieskończenie długo, ponieważ cały czas ktoś mi przerywa. Ale rodzina jeszcze się nie rozjechała do swoich domów :)
OdpowiedzUsuńAle po czterdziestu minutach dobrnęłam do końca i poczułam, że mi mało. Czytam opowiadania na tym bloga od dwunastego rozdziału i związałam się z bohaterami, a kiedy pojawia się jakaś wzmianka i akcja się rozwija, następuje koniec. Przyzwyczaiłam się do tych urywników, ale tym razem akcja naprawdę ruszyła i aż mnie ściska, ponieważ nie wiem jak to się wszystko dalej potoczy. Aż brakuje jakiejś zapowiedzi :))
Jessica? Ta ich córka nie miała na imię Aleks? Wiedziałam, że coś się nie zgadza. Chyba, że Draco szuka kogoś innego. Ale nawet jakby znał teraźniejsze imię córeczki to ona nazywa się inaczej. Albo już kompletnie się zgubiłam.
Przyznam szczerze, że najbardziej interesuje mnie w tym opowiadaniu wątek Hermiony i Dracona, a nie ich córki w Hogwarcie. Chociaż czas minął szybko i od ich 'rozstania', czyli domniemanej śmierci Malfoy'a minęło tyle lat. Siedemnaście to przecież nie taki mały znowu kawałek.
Znowu pojawił się Lee. I dobrze. Tylko dlaczego Georga aresztowali? Skąd niby miał wziąć te narkotyki? Po tej wzruszającej przemowie, że rodzina znaczy dla niego wszystko i nie chciałby niczego stracić. A tu pojawia się znikąd Lee i nagle wszystko się sypie. Albo ktoś coś kręci odnośnie swojego powrotu i planuje zemstę, albo pojawi się ktoś inny. Bo jakoś nie wierzę, żeby to był Alec. Może i jest zły, bo służy ciemności, ale wyraźnie zaznaczyłaś, że wie, kto to może być.
Czekam na rozwinięcie akcji do punktu kulminacyjnego. I może zdradzisz nam jak przebiegnie pierwsze spotkanie Hermiony z Draco? Będzie zaskakujące, szokujące, przykre, a może smutne lub radosne?
Pozdrawiam.
Spokojnie wszystko się wyjaśni z czasem a z tym Lee to mi podałaś pewien niezły pomysł, ale nie chce robić z niego mściwego drania.
UsuńMam do niego inny plan...
Tak planuje wkrótce to pokazać a będzie się działo mogę to zapewnić.
Szczególnie, że nawet ja sama nie wiem jak zareaguje Hermiona...
Hmmm przypomnij w którym miejscu wspomniałam o Jessice muszę to poprawić z powrotem na Aleks... chyba sama coś musiałam pomerdać... zamiana imion to dobry pomysł, ale gubi człowieka.
Jak ja się cieszę z tego powodu!
UsuńSzukałam wzmianki o tej Jessice, ale teraz jakoś nie mogę tego znaleźć. Pamiętam jedynie, że pojawiła się ona przy pochyłej czcionce.
Ech, i znów się spóźniłam. Już dawno zamierzałam przeczytać ten rozdział, ale ciągle mi coś przeszkadzało. Teraz znalazłam jednak chwilę, by go przeczytać i skomentować.:-)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam ten rozdział jednym tchem, serio! Aż mnie zatkało, gdy do mnie dotarło, że skończyłam go czytać!<3
Lee wrócił... Myślałam, że już na zawsze go wykasowałaś z tego opowiadania, a tu bach! Wielki Powrót! Fajnie, bo już zaczynałam myśleć, że się kompletnie załamał po śmierci Freda.
Turniej Pojedynków! To jest to co lubię najbardziej!:-) Mam jednak wrażenie, że znów stanie się coś strasznego i ktoś zginie. Ciekawa jestem również, czy Megan się przełamie i zgłosi swoją kandydaturę.
No i jeszcze ten jej pocałunek z Aleciem. Kurczaki, podoba mi się to!
George' a zamknęli.Szkoda mi jego i jego rodziny. I tak już dość przeżyli, gdy dostał świra po śmierci Freda, a tu znów tragedia. Mam jednak nadzieję, że Alec zrobi wszystko, by go uwolnić.
No i jaszcze Draco wrócił! Jezu, jak ja się cieszę z tego powodu. Kurde, tak bardzo bym chciała, żeby już się spotkał z Hermioną, wszystko jej wyjaśnił i żeby znowu byli razem!:-)
Ja już chcę nowy rozdział, no! Wciągnęła mnie ta historia!:-)
Pozdrawiam, mocno ściskam i życzę weny!:-)
Powrót Lee Jordana mnie zszokował. Dawno go nie było, zniknął, a tu TRach! I Lee powraca.Fajnie, że się trochę pozbierał po śmierci Freda, bo było mu cholernie ciężko.
OdpowiedzUsuńDużo się dzieje... Turniej pojedynków to ciekawy pomysł i duże pole do popisu, bo wiele może się tam zdarzyć.
Przygnębiło mnie zamknięcie George'a, ale to jeszcze nic. Pojawienie się Draco wyzwoliło we mnie mordercze instynkty...
To tyle. :)
Pozdrawiam.
Szczęśliwego Nowego Roku :)
OdpowiedzUsuńAaah ;3 Ja Tobie życzę weny, pomysłów i prądu w gniazdkach. xD Żebyś miała go zawsze, gdy piszesz rozdział (i ogólnie tez, oczywiście xD)
OdpowiedzUsuńZłośliwość rzeczy martwych i człowiek ma ochotę gryźć kable ze złości... Zwłaszcza, gdy scena Radka z Darkiem była gotowa, a męczyłam ją dosyć długo (w opowiadaniu mało jest takich momentów), dlatego po odzyskaniu prądu zobaczenie, że się to nie zapisało... jest złym uczuciem.
Wiesz, co... Strasznie lubię Twoje komentarze. Chyba Ci to już pisałam... Naprawdę zawsze, no ale zawsze znajdziesz coś, co miałam na myśli, co chciałam pokazać i Ty to zauważasz! Scena seksu na początku miała być taka bardziej wulgarna, ale zdecydowałam, że wówczas z Radka mogłabym łatwo zrobić... zwykłego hosta... a nawet coś więcej (nawet przez klawiaturę mi to nie przejdzie). Byłby wyuzdani jak jego pracownicy,a przecież to jest Radek... Radzio, kochany, uroczy, miły. A nie demon z spódnicy (dosłownie xDD)
Uu, dłuższy rozdział? xD Zobaczymy. :D
Dziękuję za to, że jesteś, czytasz i komentujesz ;*
Wykonałam dla Ciebie szablon. Czy odpowiada Ci coś takiego?: http://probny-alatum.blogspot.com
OdpowiedzUsuńProszę o odpowiedź na moim blogu, wtedy otrzymasz plik szablonu.
Pozdrawiam serdecznie! c:
Proszę, oto plik do szablonu: http://www.sendspace.pl/file/c0975fa4a24b90003820edd
OdpowiedzUsuńMusisz wejść w ustawienia bloga i w "Szablon", a potem kliknąć "Utwórz/przywróć kopię zapasową" i tam, w odpowiednim miejscu, wstawiasz pobrany plik.
Twoje zamówienie pojawiło się już na blogu. Zapraszam!
Pozdrawiam ;)
No nieee, George aresztowany? Mam nadzieję, że jakoś się od tego wymiga...
OdpowiedzUsuńWitaj z powrotem, Lee! W sumie zdziwiłam się, że wrócił - w końcu, George jest bliźniakiem Freda... Więc musiał to bardzo przeżyć... Mimo że dość spokojnie opisałaś jego uczucia i wrażenia.
Ale najważniejsze: Draco Draco Draco Draco!! ^^
Czekam na kolejny rozdział!
Pozdrawiam,
Caitlin
PS zapraszam na www.the-reason-to-cry.blog.onet.pl na nowy rozdział ^^
OdpowiedzUsuńWspaniała historia. Czekam na więcej i zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńhttp://hermionariddle-story.blogspot.com/
Hej. Przeczytałam kilka linijek rozdziału i postanowiłam zacząć czytać bloga od początku. Jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam tyle postów. To już część trzecia! No nic, będę musiała powolutku przeczytać sobie wszystko w wolnym czasie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Asuria :*
Ps. Zapraszam do mnie [zburzyc-monotonie.blogspot.com]