„Ważne jest by nigdy nie przestać pytać.
Ciekawość nie istnieje bez przyczyny.
Wystarczy więc,
jeśli spróbujemy zrozumieć choć trochę tej tajemnicy każdego dnia.
Nigdy nie trać świętej ciekawości. Kto nie potrafi pytać nie potrafi żyć.”
jeśli spróbujemy zrozumieć choć trochę tej tajemnicy każdego dnia.
Nigdy nie trać świętej ciekawości. Kto nie potrafi pytać nie potrafi żyć.”
- Albert Einstein
Edit 14.01.2013r.
Po wielu przemyśleniach i próbach uroczyście zapraszam na : http://dziedzictwo--krwi.blogspot.com - moje pierwsze autorskie opowiadanie powstałe całkowicie z mojej głowy!
Kroniki Proroka Codziennego nr.34
Po wielu przemyśleniach i próbach uroczyście zapraszam na : http://dziedzictwo--krwi.blogspot.com - moje pierwsze autorskie opowiadanie powstałe całkowicie z mojej głowy!
Kroniki Proroka Codziennego nr.34
No i się rozpędziłam.
Mam wrażenie, że powoli moja historia nabiera tępa, ale dla niecierpliwców powiem, że minie jeszcze sporo czasu nim drogi Draco i Hermiony zejdą się ze sobą. Nie chce wszystkiego przyspieszać gdyż to Megan gra tu główną rolę i to w dużej mierze o nich będzie to historia. Ostatnio też sporo myślałam o postaci Jamesa Pottera, którego chcąc nie chcąc ożywiłam i zastanawiam się nad rozwinięciem jego postaci. Mam nadzieje, że przyjdzie mi coś konkretnego do głowy gdyż szkoda by go było tak zostawić. Miałam pomysł, który nie zmieścił się w drugiej części, ale być może teraz da się go dopracować. Nie marudząc już więcej jak to mam w zwyczaju zapraszam na kolejny nowy rozdział tej historii.
P.s.
Ten wspaniały szablon zawdzięczam alutum, która wykonała wspaniałą pracę. To drugi po Tatis najwspanialszy szablon do tej pory na tym blogu. Autorce serdecznie dziękuje.
Mam wrażenie, że powoli moja historia nabiera tępa, ale dla niecierpliwców powiem, że minie jeszcze sporo czasu nim drogi Draco i Hermiony zejdą się ze sobą. Nie chce wszystkiego przyspieszać gdyż to Megan gra tu główną rolę i to w dużej mierze o nich będzie to historia. Ostatnio też sporo myślałam o postaci Jamesa Pottera, którego chcąc nie chcąc ożywiłam i zastanawiam się nad rozwinięciem jego postaci. Mam nadzieje, że przyjdzie mi coś konkretnego do głowy gdyż szkoda by go było tak zostawić. Miałam pomysł, który nie zmieścił się w drugiej części, ale być może teraz da się go dopracować. Nie marudząc już więcej jak to mam w zwyczaju zapraszam na kolejny nowy rozdział tej historii.
P.s.
Ten wspaniały szablon zawdzięczam alutum, która wykonała wspaniałą pracę. To drugi po Tatis najwspanialszy szablon do tej pory na tym blogu. Autorce serdecznie dziękuje.
***
Długo rozmyślał nad planem
działania.
Aresztowanie Georg’a wywołało
spore zamieszanie w rodzinie Weasleyów a szczególnie dlatego, że jego brat jest
Ministrem Magii. Prorok Codzienny doszukiwał się nawet powiązania między tym
dwojgiem oskarżając jawnie Ministra, że przymyka oko na łamanie prawa przez
starszego brata.
- Idioci. – zagrzmiał wściekle odkładając
gazetę.
Był wściekły i wyprowadzony z
równowagi, co mu się nie zdarzało od dawna. Po aresztowaniu swojego chlebodawcy
długo analizował każdą sytuacje. Przeszukał nawet sklep, ale nic nie znalazł.
Tajemniczy Ben również się więcej nie pojawił a więc wyczuł, że było to celowe
działanie. Komuś bardzo zależało aby go wrobić. Był ciekaw tylko komu. Nigdy
nie słyszał aby George miał jakiś wrogów. Był bardzo lubianą postacią przez
wielu i miał nawet swoich fanów. Cała ta sytuacja nie podobała mu się ani
trochę. Musiał jakoś rozwiązać całą zagadkę zanim ktoś do końca pokrzyżuje mu
szyki no i przyznał przed sobą, że lubił trochę zwariowanego Weasleya.
- Co zatem zamierzasz? – spytał Henry patrząc
z uwagą na swojego pana i przyjaciela.
Nie ukrywał tego, że się
martwił o chłopaka. Jego ojciec głęboko zakorzenił w nim cechy, które on przez
lata na próżno starał się usunąć. Niestety nic nie wskazywało na to, że się
zmienił. Na szczęście obserwując go z tą młodą dziewczyną widział rodzącą się
między nimi sympatię. Miał cichą nadzieję, że to sprawi iż zmieni swoje
mordercze plany względem niej. Niczego bardziej nie pragnął.
- Mam zamiar odnaleźć tego
przeklętego chłopaka, który pracował tu razem ze mną. – przyznał wiedząc, że
nie musi niczego przed nim ukrywać. – Być może z jakiś powodów to właśnie on
wrobił Weasleya. Mam zamiar doprowadzić go przed wymiar sprawiedliwości.
- Zaangażowałeś się. – zauważył z
uśmiechem starszy mężczyzna.
Zmiany widoczne były w Alecu
coraz bardziej i uśmiechał się, gdy je obserwował. Dobrze znał okrutne plany
zemsty młodego Camerona i miał nadzieje, że uda mu się go powstrzymać.
Uwolnienie Voldemorta to było nic w porównaniu z tym, co miało nadejść.
Poświęcenie tej niewinnej dziewczyny dla swoich celów było według niego
niesprawiedliwe. Dzieci nie powinny odpowiadać za grzechy swoich rodziców.
- Nie prawda. – skłamał odwracając głowę.
Obawiał się, że Henry mógł
mieć racje. Podniósł się z krzesła i podszedł do okna. Udało im się wynająć
niewielką chatkę w Hosmesgade aby miał bliżej sklepu i to był strzał w
dziesiątkę. Chatka była pozbawiona wszelkich luksusów. Miała zaledwie dwie
izby, kuchnię i łazienkę, ale jemu odpowiadała. Nie chciał się za bardzo
wywyższać przez swoje bogactwo. Czując na sobie czujne spojrzenie starego sługi
wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami. Przez chwilę stał na deszczu
pozwalając aby jego krople spadały mu na twarz.
- Na niczym mi nie zależy. – mruknął do siebie
kierując swoje kroki w stronę miasteczka.
Powtarzał sobie te słowa tak
długo aż sam zaczął w nie wierzyć. W głębi duszy doskonale zdawał sobie sprawę,
że się myli. Zależało mu i to coraz bardziej. I nie była to miła dla niego
perspektywa.
***
Jako
pierwsze z zajęć mieliśmy Zielarstwo z naszym ulubionym nauczycielem Nevillem
Longbottonem.
Chyba nie było lepszego
nauczyciela od niego w całej szkole. W dodatku Neville brał udział w wielkiej
bitwie o Hogwart a także przyjaźnił się z Wybrańcem i jego przyjaciółmi. Dla
nas uczniów był prawdziwym bohaterem, chociaż w rzeczywistości był bardzo
skromnym chłopakiem o niezdarnym usposobieniu. Nie było jednak ucznia, który,
by go nie lubił. Pan Longbotton był również opiekunem domu i to na niego spadł
obowiązek wprowadzenia nas w historię Turnieju Pojedynków. Na całe szczęście te
lekcję wyjątkowo mieliśmy bez obecności denerwujących Ślizgonów.
- Jak wiecie wczoraj dyrektor McGonagall
ogłosiła wczoraj, że odbędzie się Turniej Pojedynków. – Zaczął, gdy wszyscy
zajęliśmy miejsce w swoich ławkach. – Dlatego właśnie do udziału w Turnieju
zaproszono jeszcze dwie szkoły z Durmtangu i Barberux. – Gdy to powiedział po
sali rozszedł się szept podnieconych głosów. Każdy, kto słyszał o Turnieju
Trójmagicznym wiedział dobrze o kim mowa. – Goście przyjadą do nas pod koniec
tygodnia. – kontynuował. – Wtedy również nasza dyrektorka powie o zasadach
losowania reprezentantów. Każda ze szkół będzie mogła wybrać czterech.
-
Czyli wypadałoby po jednym z każdego domu. – zauważył z rozbawieniem piegowaty
chłopak na co większość uczniów spiorunowało go wzrokiem aby nie przerywał.
-
Mniej więcej tak, ale pamiętajcie, że nie wszystkie szkoły mają ten podział. –
zauważył łagodnie nauczyciel. – Musicie pamiętać, że Turniej Pojedynków to
bardzo niebezpieczna sprawa dlatego zaangażowaliśmy się we współpracę z
Ministerstwem tak jak było to w przypadku Turnieju Trójmagicznego.
- Wtedy ktoś zginął. – Tym razem głos podniósł
Nick.
Spojrzałam w jego
stronę, ale unikał mojego wzroku. Stłumiłam westchnienie powiedzenia czegoś
jego upartej głowie. Cała sytuacja bolała mnie coraz bardziej. – Nazywał się
Cedrik Drigorry. Tata sporo opowiadał mi o tamtych wydarzeniach.
Profesor
Longbotton przez chwilę spoglądał ponurym wzrokiem na Nicka. Słyszałam, że on
również chodził do klasy w tym samym okresie. Był zaprzyjaźniony zarówno z
ojcem Rona jak i samym Potterem. Dzięki temu zyskał odpowiedni status i
szacunek, ale nie korzystał z tego. Nadal był skromnym i lubianym człowiekiem.
Według opinii wielu uczniów jeden z najlepszych nauczycieli w Hogwarcie.
- To prawda. – przytaknął mu smutnie. – Wtedy
również do życia powrócił lord Voldemort. Na szczęście Turniej Pojedynków nie
będzie tak dramatyczny. Zadbamy o wasze całkowite bezpieczeństwo a wybrani
opiekunowie będą was szkolić do pojedynku.
- Na czym będą one polegały? – zainteresowała
się kolejna osoba.
-
Głównie na sprawności i zręczności w rzucaniu zaklęć jak i również innych
czynnościach. Na pewno będą również jakieś wyzwania. Dlatego właśnie rzucono
ograniczenie. Wiek ucznia nie może przekroczyć szesnastego roku życia. W grę
wchodzi bardzo zaawansowana magia.
Kilka osób
przytaknęło w tym ja również. A więc mogłam się zgłosić. Według rocznika miałam
skończone siedemnaście lat. Byłam starsza niż większość moich szkolnych
rówieśników przez to, że zbyt późno poszłam do szkoły. Mimo tego nie miałam
zamiaru zgłaszać się na ochotnika. Ostatnią rzeczą jaką potrzebowałam to
kłopoty, które bardzo często przyciągały mnie jak magnez.
***
James Potter uśmiechnął się z
zadowoleniem kładąc świeże kwiaty na grobie ukochanej żony.
Minęło tyle lat a on wciąż nie pogodził się z jej
śmiercią. Tak bardzo mu jej brakowało. Najgorsze były chwile w których
obserwował swojego syna. Był tak bardzo podobny do niego, ale te oczy. Oczy
odziedziczył po matce i było to widać każdego dnia. On starzał się z wiekiem.
Niektóre nawet proste sprawy przychodziły mu z trudnością. Często też miewał
koszmary. Ostatecznie nie był już młodzieniaszkiem i tytuł dziadka przychodził
mu nie tylko z posiadania wnuków. Uśmiechnął się krzywo na samą myśl.
Kilkakrotnie wyobrażał sobie jakby to było gdyby spędził życie z Lily u boku.
Na pewno nie zawsze byłoby lekko, ale przynajmniej byliby razem.
- Brakuje mi Ciebie najdroższa. – wyszeptał
cicho z trudem hamując wzruszenie.
Nienawidził się rozklejać i
miał szczęście, że akurat nikogo nie było na cmentarzu. Bardzo często go
odwiedzał. Zawsze pamiętał też o każdym świecie, które tyczyło ukochanej. Mimo
upływu lat ludzie nie zapomnieli. Na pomniku wciąż pojawiały się nowe oznaki
ich pamięci. Podobało mu się to bardzo.
- Tak myślałam, że
cię tu zastanę Jamesie Potterze. – Drgnął rozpoznając bez trudu znajomy głos.
Odwrócił się i spojrzał z zaskoczeniem w jej stronę. Tuż
przed nim stała Lira Jonson. Ich najlepsza przyjaciółka a zarazem była
narzeczona Syriusza Blacka. Ich miłość nie przetrwała próby czasu. W pewnym
momencie Syriusz ponownie się oświadczył, ale zginął tego samego roku ratując
życie chrześniakowi. Z trójki Huncwotów pozostał tylko on. Remus Lupin kolejny
serdeczny przyjaciel wraz z żoną stracił życie w Bitwie o Hogwart.
- Lira. – Na jego twarzy pojawił się lekki
uśmiech.
Nie ukrywał, że odetchnął z
ulgą na jej widok. Nie był pewien czy przeżyła Wielką bitwę, gdyż nie widział
jej od dłuższego czasu. Nie dawała również znaku życia. – Co byś powiedziała
żebyśmy wypili po mocnym grzańcu i porozmawiali?
Nie zastanawiała się zbyt
długo. Powrót do Anglii po tych wszystkich latach był ciężki. Musiała uporać
się z własną przeszłością oraz na nowo ułożyć sobie życie. Gdy odzyskała już
pewność, że stoi na twardym gruncie wróciła. Tęskniła za rodziną i
najbliższymi. W Dolinie Godryka znajdował się jeden przytulny bar do którego
James bardzo chętnie zaglądał. Teraz nie było w nim zbyt dużo ludzi, co dawało
obojgu więcej swobody. James znalazł stolik na końcu salki. Usiedli wygodnie
ogrzewając ręce przy kominku. Opowiedziała mu o wszystkim. O tym, co przeżyła w
czasie walki i później. Przyznała również, że Ridlle nigdy nie dowiedział o ich
pokrewieństwie. Przyznała, że pod tym względem miała wiele szczęścia, ale
koszmary wciąż jej się śnią o tym, co było.
- Co zatem zamierzasz robić? – spytał po
chwili ciszy, która między nimi zapanowała.
Zauważył, że Lira bardzo się
zmieniła. Wyładniała wraz z wiekiem a jej oczy błyszczały jakimś miłym
blaskiem. Już dawno żadna kobieta nie zwróciła jego uwagi jak ona. Był niemal
przekonany, że w tym wieku to nie wypada. A jednak obecność Liry w pewien sposób
mu pomagała. Przypomniała mu, że nadal był mężczyzną.
- Ty mi powiedz. – Wzruszyła ramionami
spoglądając na niego spod oka.
Była zadowolona z tego
spotkania, ale trochę się go obawiała. Mimo to James zawsze był jej bliski i
tylko on pozostał jej z dawnych przyjaciół. Wciąż też nie mogła pogodzić się ze
śmiercią Syriusza oraz Lupina i Tonks. To było niesprawiedliwe dla niej, że
najlepsi musieli odejść tak wcześnie. Najwyraźniej wspólna starość nie była im
pisana.
- Myślę, że mam pomysł.
W oczach Jamesa Pottera
pojawiły się wesołe błyski. Miał wrażenie, że dzięki pojawieniu się Liry zaczął
na nowy rozdział w życiu. I zamierzał dowiedzieć się do czego on go poprowadzi.
Jego życie jakby dopiero, co wróciło na właściwie tory. I nie zamierzał stracić
tej szansy.
***
Gdyby
ktoś spytał mnie kiedy zaczął się mój najgorszy okres śmiało powiedziałabym, że
teraz.
Od samego początku prześladował
mnie straszny pech, którego nie umiałam wytłumaczyć. Zupełnie jakby ktoś rzucił
na mnie jakieś okropne zaklęcie. Nie spodziewałam się, że wszystko pójdzie tak
bardzo nie tak. Do tej pory wszystko się jakoś układało a przynajmniej ja tak
myślałam. Miałam z góry wytyczone cele, chociaż do końca nie zdawałam sobie
sprawy co bym chciała robić w przyszłości. Wciąż o tym myślałam. Moi
przyjaciele już mieli wytyczone cele. Nick marzył aby zostać Aurorem jak jego
ojciec chrzestny Harry a Megan planowała znaleźć pracę w banku Gringotta. Od
zawsze fascynowały ją gobliny podczas, gdy mnie zwyczajnie załamywały. Teraz w
czasie lekcji z nową nauczycielką omawialiśmy nasze plany na przyszłość. Było
mi przykro, że tylko ja jedna z pośród wielu uczniów nie wiedziałam, co chce
robić. Byłam w strasznej rozterce i źle się z tym czułam. Przez całą lekcje
próbowałam wymyślić coś, co bym mogła robić. Praca Aurora wydawała się ciekawa
i niebezpieczna. Gdybym się uparła mogłabym zajmować się takim zajęciem, ale
było coś, co odpychało mnie od tego.
- Nie smuć się
tym – odparła Freya uśmiechając się do mnie bardzo ciepło. – Nie da się od razu
zaplanować całej przyszłości.
Doskonale
zdawałam sobie z tego sprawę a jednak się martwiłam. Do końca lekcji miałam
podły humor, który pogorszał się z każdym dniem przez ignorowanie Nicka.
Kolejna sytuacja, która bardzo mnie bolała. Chłopak jakby w ogóle nie zauważał
mojego istnienia. Humoru nie poprawił mi nawet fakt pojawienia się nowych
uczniów ze szkół Beauxbatons i Durmstrangu. Stałam w tłumie
zainteresowanych Hogwarczyków i obserwowałam grupę wspaniałych mężczyzn i
kobiet, którzy przekraczali progi Hogwartu. Mężczyznom towarzyszył wysoki i
podstawny mężczyzna. Wzbudzał postrach samym swoim spojrzeniem.
-
To Wiktor Krum. – Dotarł do moich uszu podniecony głos należący do Nicka.
Spojrzałam
na niego z ciekawością czy nie powie coś więcej, ale oczywiście zignorował mój
wzrok. Znów coś mnie zakuło w sercu. Mój przyjaciel jeśli chciał umiał w
bolesny sposób pokazać swoją obojętność a nie było nic gorszego. Westchnęłam i
próbowałam skupić się na to, co działo się wokół mnie. Tego popołudnia Wielka
Sala wyglądała naprawdę niesamowicie. Ozdobiona najróżniejszymi dekoracjami a i
dania były też inne. W powietrzu unosiły się różne zapachy, które starałam się
zidentyfikować, ale niezbyt mi to wychodziło.
- Witajcie w Hogwarcie.
Profesor
McGonagall zwróciła się do uczniów obu szkół, gdy zajęli już swoje miejsca.
Grupka dziewcząt z Beauxbatons usiadła przy naszym stoliku. Od razu wzbudziły
zainteresowanie płci przeciwnej. My nie zwracałyśmy na nie uwagi a przynajmniej
większość z nas. – Skoro już wszyscy uczniowie są na swoich miejscach miło mi
jest oznajmić, że dzisiaj wieczorem zostaną wybrani reprezentanci szkół. Jak
powiedzieli wam pewnie opiekunowie domów wybieramy po czterech reprezentantów
ze szkół. Sam turniej będzie się składał z trzech etapów. Do pomocy każdej ze
szkół wybraliśmy kilka osób. Oto oni. Hermiona Granger, Harry Potter i Fleur
Weasley.
Rozległy
się niesamowite oklaski. Byłam szczerze zaskoczona i rzuciłam złowrogie
spojrzenie Nickowi. Nie wspominał nic, że jego mama będzie zajmowała się opieką
reprezentantów. Mimo wszystko nie przejmowałam się tym. Nie miałam zamiaru
przecież się zgłaszać. Udział w Turnieju był daleko po za moim zasięgiem. I tej
myśli trzymałam się od początku.
***
Przeprowadzanie
śledztwa nigdy nie należało do łatwych zadań a szczególnie, gdy miało się tak
mało poszlaków i dowodów.
Od samego
początku cała sprawa wydawała mu się podejrzana i nie trzymała się kupy. Gubiąc
się w tym wszystkim próbował znaleźć jakiś punkt zaczepienia. Niestety wszelki
ślad po Benie zaginął. Nie znał nawet nazwiska chłopaka a podejrzewał, że i
imię było nieprawdziwe. Był w kompletnej rozsypce. Co prawda Ministerstwo nie
zarządziło jeszcze zamknięcia sklepu, ale to mogło nastąpić w każdej chwili.
Nie mógł do tego dopuścić w żaden sposób.
- Alec. – Drgnął słysząc swoje
imię padające z ust znajomego głosu.
Nieco
zaskoczony odwrócił się i zobaczył przed sobą Megan. Uśmiechnął się na jej
widok. Zupełnie jakby przywołał ją swoimi myślami. Nie widział jej kilka dni a
już za nią tęsknił. Nie spodobało mu się to. Wiedział, że musi zostać
poświęcona dla wyższych celów. Tylko dzięki niej Voldemort mógł odzyskać swoją
utraconą moc.
- Co tu robisz? – spytał dość chłodno
odwracając się.
Za wszelką cenę
starał się pokazywać jej swoją obojętność. Nie mógł się do niej zbliżyć. Nie
mógł pokazać żadnych uczuć. Nie po tym, co zamierzał zrobić.
- Nie mogłam sobie znaleźć miejsca. – wyznała
mu bardzo cicho.
Gdy odwrócił
się w jej stronę szybko zrozumiał, że popełnił błąd. Była smutna. Nie chciał
aby na jej twarzy malował się chociażby cień smutku. Zapragnął pochwycić ją w
ramiona i rozweselić jej twarz samymi pocałunkami. Nie zrobił żadnego kroku.
- Jestem trochę zajęty.
Tym razem
zabrzmiał mniej ostrzej, chociaż przeklinał się za łagodność. Zawsze był zbyt
miękki, gdy w grę wchodziła ładna buzia. A Megan była nie tylko ładną buzią. –
Aresztowali pana Weasleya i staram się jakoś pomóc poprowadzić śledztwo.
- Myślisz, że mogłabym się przydać jakoś? –
spytała z lekkim wahaniem.
Wyczuwał
frustracje w jej głosie i nie umiał ukryć swego uśmiechu. Denerwowanie jej przychodziło
mu nadzwyczaj łatwo. I nie był z tego powodu zadowolony i trochę tego żałował.
W innej sytuacji mogliby zostać dobrymi przyjaciółmi a nawet wywiązałaby się z
tego jakaś nić przyjaźni.
- Poprosiłem już Nicka w końcu to jego wujek.
Jak na
zawołanie Nick Weasley pojawił się w drzwiach. Obrzucił Megan chłodnym
spojrzeniem i wyminąwszy ją skierował się w stronę Aleca. Zachowywali się jak
dobrzy przyjaciele. Zajęci sobą nie zwrócili uwagi na Megan. Jednak, gdy Alec
odwrócił się i zobaczył w jej oczach łzy, jak wybiegała poczuł się jak ostatni
łajdak. Nie mógł cofnąć tego, co zrobił. I nie miał takiego zamiaru.
Odwróciwszy się w stronę Nicka zaczął omawiać plan działania. Mimo tego, że był
pochłonięty czymś całkiem innym nie mógł pozbyć się z głowy smutnych oczu
Megan. Czuł się jak ostatni łajdak, gdyż zdawał sobie sprawę, że to on był ich
przyczyną.
***
Byłam
załamana i zagubiona.
Nie
mogłam stać spokojnie i słuchać jak obaj mnie traktują jak powietrze. Za bardzo
to bolało. Starając się zachować resztki własnej godności wybiegłam z
pomieszczenia. Łzy same napłynęły mi do oczu. Zaoferowałam mu swoją pomoc a on
ją odrzucił. Zamiast tego wybrał mojego przyjaciela i odrzucił mnie. To
zabolało bardziej niż cokolwiek do tej pory. Gdy znalazłam się z dala od sklepu
Weasleyów dałam upust swoim emocjom. Nie powstrzymywałam ich. Byłam za bardzo
zrozpaczona całą sytuacją. Nie tego się spodziewałam w nowym roku.
- Hej Rayan!
Gdzieś
z oddali dobiegło mnie czyjeś kpiące wołanie. Odwróciłam głowę i zobaczyłam
Alana Zabiniego w otoczeniu swoich Ślizgońskich przyjaciół. Nie mogłam
uwierzyć, że jeszcze nie tak dawno chciałam być jedną z nich. Na samą myśl o
tym robiło mi się nie dobrze. Za każdym razem, gdy spotykałam go na swojej
drodze dochodziło między nami do słownych utarczek.
- Szukasz kłopotów Zabini? – spytałam go
chłodno obrzucając pełnym pogardy wzrokiem.
Zabini
roześmiał się niezrażony moimi słowami wystąpił do przodu. Teraz mogłam
zauważyć jak bardzo się zmienił. Był o wiele wyższy i lepiej zbudowany od
Nicka, ale za to Alec był zdecydowanie przystojniejszy. W Hogwarcie miał opinię
podrywacza. Podobno żadna kobieta nie mogła oprzeć się jego urokowi. No prawie
żadna jeśli miałabym zaliczać się do jakiejś kategorii.
- Masz zamiar wziąć udział w Turnieju?
Znów
zadał to pytanie. Chwilami traciłam cierpliwość do tego człowieka. Tylko cudem
powstrzymywałam się przed sięgnięciem po różdżkę i rzuceniem w niego jakimś
zaklęciem.
- Nie. – odparłam z naciskiem, by zrozumiał. –
Nie mam zamiaru brać udziału, ale jeśli Ty chcesz droga wolna. Z przyjemnością będę kibicować twojej
przegranej.
- Ty mała…
Zaczął
wyciągając różdżkę, ale powstrzymał się widząc zbliżającą się w moją stronę
Freyę w towarzystwie pana Longbottona. Rzuciwszy mi spojrzenie w stylu „To
jeszcze nie koniec” i odszedł pogwizdując wesoło. Uśmiechnęłam się do
przyjaciółki oddychając z ulgą. Jakoś nie chciałam pojedynku z tym Ślizgonskim
typem.
- A więc nie zamierzasz brać udziału w
Turnieju? – zauważył przyjacielsko nauczyciel a ja przytaknęłam. – Nie dziwię
się wcale. Pewnie zamieszanie jakie by wybuchło nie byłoby zbyt przyjemne.
Czasami lepiej wieść spokojne i poukładane życie.
- To prawda. – przytaknęłam mu ochoczo. A
jednak nie mogłam pozbyć się dziwnego uczucia, które czułam pół godziny później
przekraczając progi do Wielkiej Sali, która zdawała się być bardziej hałaśliwa
niż do tej pory. Nie zareagowałam nawet, gdy spostrzegłam Aleca i Nicka
pogrążonych w rozmowie. Moje serce waliło jak oszalałe. W pewnym momencie przed
oczami mignęła mi czyjaś postać. Jej okrutny śmiech rozbrzmiewał w moich uszach
powodując ostry ból głowy. Wszystko rozmazywało mi się przed oczami. Odgłosy wystraszonych
osób z trudem do mnie docierały. Osunęłam się na ziemię tracąc przytomność.
***
Czarny Pan z
zadowoleniem przerwał swoje zaklęcie zanim całkowicie osłabi dziewczynę i
Petegrew.
Wściekał się, że nie mógł
rzucać sam tych zaklęć i musiał korzystać z cudzej pomocy drugiej osoby. Czuł
się słaby jak niemowlę i nie mógł się doczekać kiedy Alec przyprowadzi mu jego
wnuczkę. Wciąż nie mógł w to uwierzyć, że kiedyś dziedzic z jego krwi tak
bardzo mu się przyda. Gdy już odzyska własną duszę będzie musiał stworzyć nowe
horuksy jeszcze potężniejsze od poprzednich, które dadzą mu nieśmiertelność.
- Jesteś pewny panie, że młodemu Cameronowi
można ufać? – spytał ostrożnie Petegrew podając mu napój, który wesprze jego
siły.
Przenieśli się do Londynu i
zamieszkali w jednym z opuszczonych domów na przedmieściach. Peter i Alec
rzucili na dom zaklęcie. Tu nikt ich nie znajdzie i będą bezpieczni. – Wydaje
się być zainteresowany tą dziewczyną.
- Wypełni swoją misję.
Czarny Pan był bardzo
przekonany swoich słów. Wiedział, że młody Cameron nie pragnął niczego bardziej
niż zemsty. Hermiona Granger zabiła jego
ojca, co wzbudziło w nim nienawiść. Miał szczęście, że to on odnalazł chłopca
zanim poniósł klęskę w Hogwarcie i zaopiekował się nim. I to on jeszcze bardziej
rozbudził w chłopcu chęć zemsty. Zamierzał dotrzymać danego słowa zanim sam
rozprawi się z dziewczyną. Panna Granger i jemu zalazła głęboko za skórę
czyniąc śmiertelnego wroga.
- Panie.
Ktoś przerwał jego
rozmyślania. Odwrócił się niezadowolony zerkając na starszego już Zabiniego
Blai’sa. Kolejny z wiernych sług, który do niego powrócił. Bardzo brakowało mu
Bellatriks. Niestety kobieta nie przeżyła bitwy. - Wszystko zostało już przygotowane. –
kontynuował. – Mój syn ma zadbać o każdy szczegół. Jesteś pewny, że chcesz
zadziałać podobnie jak w trakcie Turnieju Trójmagicznego?
- Jak najbardziej. – przytaknął nieco
zniecierpliwiony. – Nie będą się niczego spodziewać. Wszyscy myślą, że umarłem.
Zakopano wspomnienia o mnie. Gdy powrócę dzięki krwi mej wnuczki nikt już mnie
nie powstrzyma. Zaklęcie, które planuje rzucić będzie naprawdę potężne i
mroczne. Nikt nie zdoła mnie powstrzymać.
- A do tego czasu potrzebujesz swojej duszy
panie. – zauważył roztropnie Peter.
Czarny Pan w zamyśleniu
pokiwał głową. Aby odzyskać swoją magię musiał mieć również duszę w której była
ona zawarta. Nie przewidział tego, że nie odzyska jej z powrotem. Bez niej czuł
się taki pusty. Był jak duch. Istniał, gdyż widziano go, ale nie mógł niczego
dotknąć ani uderzyć. Jego ciało przenikało przez przedmioty. Jedyny plus był w
tym, że mógł zapanować nad jakąś osobą i zmusić ją do zrobienia wszystkiego,
czego chciał. Gdyby nie obawa przed przedwczesnym zdradzeniem wykorzystałby to
dla swoich celów aby poznęcać się nad Wybrańcem.
- Musimy zdążyć do święta zmarłych.
Odwrócił się w stronę swoich
podwładnych a w jego oczach pojawiła się nienawiść. – To dzień w którym magia ma najsilniejszą
moc. Zostało nam nie wiele czasu. Niech każdy odrzuci swoje sprawy na bok.
Liczy się tylko odzyskanie władzy, a reszta może poczekać.
Wszyscy pokiwali głowami z
uznaniem. Nie należeli do cierpliwych ludzi, ale Voldemort miał rację. Warto
było czekać aż nastąpi chwila zwycięstwa. Ta chwila miała nadejść już wkrótce.
***
Otworzyłam oczy
czując paraliżujący ból w głowie.
Suchość w gardle
sprawiła, że nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Niepewnie rozglądałam się
wokół. Zaczęłam rozpoznawać pochylone nade mną twarze. Wśród nich był również
Nick i Alec. Wyglądali na poważnie zaniepokojonych.
- Co, co się stało? – wyjąkałam próbując
wstać.
Byłam dziwnie
osłabiona jak jeszcze nigdy wcześniej. Do tej pory zdarzyło mi się tylko raz
zemdleć. Ta dziwna przypadłość zaczynała mnie niepokoić coraz bardziej. Nie
byłam przecież na nic chora.
- Straciłaś przytomność. – odezwała się cicho
Freya pomagając mi się unieść.
Stanęłam na
chwiejnych nogach. Czyjeś męskie dłonie podtrzymywały mnie. Przyjemne ciepło
rozniosło się po moim ciele. Nie musiałam się odwracać, by wiedzieć iż z tyłu
za mną stoi Alec. Jęknęłam w duchu zła za swoje reakcje na niego. Nie
rozumiałam, czemu ze wszystkich mężczyzn na świecie to musiał być on. Chciałam
się odsunąć, ale nie pozwolił mi. Grupka ciekawskich osób spoglądała na
wszystko, co się działo.
- Już wszystko dobrze. – Donośny głos należący
do McGonagall uspokajał towarzystwo. – Proszę o powrót do swoich miejsc.
Wszystko dobrze Megan?
Ostatnie słowa
skierowała do mnie. Skinęłam głową siadając z powrotem w ławce. Alec nie
opuścił mnie a jego bliskość nie pomagała w żaden sposób. W głowie wciąż miałam
morderczy śmiech tamtego mężczyzny. Próbowałam o nim zapomnieć, ale nie mogłam.
Nick stał z dalszej odległości spoglądając na nas z niesmakiem. Ucieszył mnie
widoczny niepokój malujący się w jego oczach.
- Skoro wszystko w porządku. – kontynuowała
dyrektorka szkoły. – Możemy wracać do rozpoczętego tematu. Ten oto smok to
odwieczny symbol pojedynków czarodziejów. Pierwszy Turniej zorganizowano ponad
tysiąc lat temu. Czarodzieje z całego świata spotykali się ze sobą, by staczać
pojedynki. Wówczas chodziło o zdobycie władzy i prestiżu. To smok wybierał
tych, którzy mieli brać udział w Turnieju. Wystarczy, że wpiszecie i wrzucicie
do paszczy wasze nazwiska. W przyszłym tygodniu wybieramy reprezentantów. Do
tego czasu zastanówcie się dobrze. Raz podjęta decyzja nie może zostać odwołana
a wybrany reprezentant nie może się wycofać.
Po wypowiedzeniu
tych słów na chwilę zapadła głucha cisza. Uczniowie wymienili między sobą
spojrzenia. Każdy był ciekawy, kto zgłosi swoją decyzje aby wziąć udział w
Turnieju. Ja sama byłam ciekawa.
- Nadal nie chcesz wziąć udziału w Turnieju? –
spytała mnie szeptem Freya, gdy opuszczałyśmy Wielką Salę.
Stanowczo
pokręciłam głową. W sumie nie miałam pojęcia, czemu nie chciałam się zgodzić.
To było tak jakbym podświadomie wyczuwała jakieś złe przeczucia a zdążyłam się
przyzwyczaić, że one w jakiś dziwny pokrętny sposób się sprawdzają. Tym razem
czułam, że też tak będzie.
- Nie Freyo. – odparłam ściszonym głosem. –
Nie sądzisz chyba, że dość mam kłopotów?
Moja przyjaciółka
przytaknęła głową i w milczeniu ruszyłyśmy w stronę lochów, gdzie miały się
odbyć zajęcia eliksirów. Gdzieś w głowie znów rozbrzmiał złowieszczy śmiech.
Nie wróżył nic dobrego.
***
Na
zakończenie:
Nie wiem, czemu ale sam rozdział wydaje
mi się trochę nostalgiczny.
Wszystko pewnie przez główną bohaterkę
Megan.
Biedna dziewczyna wciąż nie może się
pogodzić z ciężką sytuacją związaną z Nickiem a to nie koniec jej kłopotów.
Planuje kilka niespodzianek i również
pojawi się bonus oczywiście z dramione w tle tak żeby nie zapomnieć o czym jest
ta historia i co było jej początkiem.
Cieszę się, że jesteście ze mną tyle
czasu i nie macie pojęcia jak bardzo jest to dla mnie ważne.
Dziękuje wam za to, że jesteście ze mną.
Informacyjnie:
Oryginalny tytuł: „nieśmiertelna miłość część III Dziedziczka
przeznaczenia”
Tytuł rozdziału: 004 „zawiedzione nadzieję”
Cytat: Albert Eistein
Ilość stron: 9
Ilość słów: 4 194
TEN ALEC CAMERON? Nie wiem co mam napisać w związku z tym. Przecież jego ojciec był okrutnym człowiekiem pozbawionym duszy, współczucia. Był jak Voldemort tylko się nie ujawnił i nie zabijał ludzi ot tak. A tu nagle pojawia się młody mężczyzna, który jest jego synem i pragnie zemsty. Niby fakt oczywisty, ale bardzo mnie zaskoczyłaś, to muszę Ci przyznać. Szukać zemsty. A co, jeżeli dziecko, które urodziła potem Hermiona jest jego rodzeństwem? Przecież nie wiadomo czy to Rona, czy starego Camerona. No, przynajmniej mam takie wrażenie. Ale coś mi mówi, że jeszcze sporo faktów się pojawi, a ja cierpliwa nie jestem, o nie :)
OdpowiedzUsuńNa samym początku, kiedy była mowa o Benie nie wiedziałam, o co chodzi. Czytam wszystkie rozdziały dokładnie, co sama wiesz, ale jakoś miałam wrażenie, że tego nie rozumiem. Dopiero w dalszych wątkach się domyśliłam, co i jak.
Voldemort jest bezwzględny. Jak można wykorzystywać własną wnuczkę, którą nie dość, że odebrało się rodzicom, to jeszcze skrzywdziło pozwalając ją okłamywać, oszukiwać. Tak nie robi żaden dziadek. Mam tylko nadzieję, że nic jej się nie stanie, a prawdziwi rodzice nareszcie ją odnajdą.
Tęsknie za Dramione. I nie wierzę, że jeszcze tyle trzeba czekać, aby pojawił się z nimi jakiś wątek. Chociaż z samym Draco, bardzo proszę.
No tak jest kilka dobrych aspektów w tym, co piszesz, chociaż starego Camerona nie może być ponieważ on jej nigdy nie tknął, gdyż może i był złym człowiekiem, ale nie chciał brać Hermiony przemocą.
OdpowiedzUsuńCo zaś do Dramione to właśnie nad tym pracuje i jeszcze troszkę cierpliwości zanim się pojawi.
Co prawda nie planuje od razu szczęśliwego zakończenia, ale wkrótce coś pokażę na pewno.
Cholera! Nie spodziewałam się wielu z tych rzeczy, które miały miejsce w rozdziale. Jestem pełna szoku, zdziwienia i niedowierzania, a także podziwu - bo masz talent! I tak szczerze, to przyznam, że żałuję iż piszesz FF Harry'ego Pottera. Nie twierdzę, że jest to coś złego, bądź że Twoje opowiadanie mi się nie podoba, ale uważam że stać Cię na coś ambitniejszego nisz (prze)pięknie napisany FanFic. Jesteś zdolna, a jak napiszesz historię opartą tylko na własnych wymysłach, nie FF, to już się boję, bo wiem, że będzie to genialne i nieziemskie. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Dziękuje bardzo za te ciepłe słowa Kaar_a gdyż słysząc coś takiego muszę powiedzieć, że aż mam chęć pokazać własną historię, którą mam od dawna napisaną i wystarczy tylko odpowiednio ją podzielić.
UsuńNapisałam pewną wampirzą trylogię i kto wie czy nie zdecyduje się jej pokazać właśnie tutaj;)
Muszę tylko znaleźć dziewczynę, która zgodziłaby się mi ją zbetować a postaram się popracować nad czymś autorskim.
No, tym razem się nie spóźniłam, aż tak bardzo.:-) Rozdział bardzo, bardzo, bardzo mi się podobał!
OdpowiedzUsuńWyłapałam tylko trzy błędy:
"Jak wiecie wczoraj dyrektor McGonagall ogłosiła wczoraj" - to powtórzenie z wczoraj zrobiłaś niechcący, czy tak ma być?
"Był zaprzyjaźniony zarówno z ojcem Rona" - a nie Nicka?
"Nick marzył aby zostać Aurorem jak jego ojciec chrzestny Harry, a Megan..." - a nie czasem Freya?
Ech, mam nadzieję, że Alecowi uda się złapać tego Bena, bo bardzo bym chciała, żeby George już wyszedł z aresztu. Podobają mi się także uczucia Aleca do Megan. Widać, że zaczyna coś do niej czuć, lecz nie chce to do niego dotrzeć.:-)
Podobał mi się fragment rozmowy Liry i Jamesa. Czyżby Rogacz się w niej zauroczył?:-)
Kurde, czemu ten Nick nie może już wybaczyć Megan? No ja rozumiem, że go odrzuciła, ale o wiele bardziej wolę, by żyli ze sobą w zgodzie. No, a poza tym są rodzeństwem (choć Megan tego nie wie)i jakby to wyglądało, gdyby się zeszli?
Wkurzyłam się trochę na Aleca, że tak chłodno potraktował Megan. Prawdziwy mężczyzna się tak nie zachowuje!:-) Jeszcze ten Voldemort mnie doprowadza do szału. Jak on tak może wnuczkę wykorzystywać?! Wrr... Jeszcze to omdlenie Megan. Widać, że Voldek maczał w tym palce (a tak dokładnie to Peter):-)
Kurczę, nie mogę się doczekać już nowego rozdziału! Strasznie mnie wciągnęła ta historia, no! Z każdym rozdziałem robi się coraz bardziej ciekawa i intryguje mnie oraz bardziej!
Pozdrawiam i nie zostaje mi nic innego, jak życzyć mi mnóstwa weny!:-)
PS. Świetny ten nowy szablon! Zauroczyłam się w nim!:-)
Zdążyłam dodać więc się nie spóźniłaś.
UsuńTak wiesz Nick jest trochę podobny do Rona i strasznie honorowy facet a więc nie tak łatwo umie wybaczyć.
Dziękuje za wyłapanie błędów już się tym zajmuje.
Tak... szablon też jestem w nim szalenie zakochana;)
Rzeczywiście, ja też wyczuwam jakąś nostalgię w tej notce, ale bardzo fajna. Nie mogę po prostu patrzeć (tj. czytać) na zachowanie Nicka, kurcze, polubiłam go od pierwszego rozdziału, a potem co?! Taki cham, że nie mogę, choć z drugiej strony trudno mu się dziwić... No nie wiem... W każdym razie jestem dziewczyną, dlatego łatwiej jest mi się postawić w sytuacji Megan, toteż Nick bardzo mnie wkurza.
OdpowiedzUsuńCzekam na następne i pozdrawiam :*
PS Znalazłaś już kandydata na betę?
Niby tak ale jak dziewczyna nie da znaku życia do soboty będę szukać dalej.
UsuńWolę jednak współpracować z kimś kto ma czas na betowanie.
Możesz mi podać swój mail czy jakiś inny kontakt? Może GG? Bo nie wiem, jak się z Tobą skontaktować; chciałam wysłać wiadomość poprzez bloggera, ale wychodzi mi ponad 300 słów i za cholerę nie mogę części zredukować.
OdpowiedzUsuńJa odnośnie betowania. ;)
Mój numer gg: 1831584
E-mail: happyalone33@gmail.com
Wow, nowy szablon jest śliczny ;)
OdpowiedzUsuńMegan faktycznie nie ma lekko, no ale każdy czasem musi przeżyć trudny okres.
Fragment z Voldemortem mi się podobał. A więc historia ma się powtórzyć? I ktoś wrobi Megan w Turniej, tak jak wcześniej Harry'ego?
Zaciekawiły mnie relacje Jamesa i Liry. Obydwoje stracili swoje drugie połówki, może teraz znajdą pocieszenie w sobie?
Mówiąc szczerze, taki pozornie zimny Alec bardziej mi się podoba. Chłopak stara się udawać, że nic go nie obchodzi, ale to kłamstwo. Lubię takie niejednoznaczne postaci ;)
Aha i postanowiłam, że wypowiem się na ten temat, bowiem po tych kilku notkach zdecydowanie zdałam sobie sprawę, że pochyła czcionka, gdzie narratorem jest Megan, nieco mnie irytuje, bo utrudnia odbiór. Skoro pisałaś z perspektywy różnych osób i nie zmieniałaś pisma, dlaczego teraz to robisz? Ja wiem, że Megan jest ważną bohaterką, ale no po prostu ciężej mi się czyta. Oczywiście to Twój blog i Twoje wybory :)
Pozdrawiam.
Dziękuje że się podoba!
OdpowiedzUsuńAj tak teraz dla Meg najtrudniejszy okres, ale mam nadzieje, że jej się uda wszystko pogodzić.
Hmm to myślisz, że powinnam zmienić czcionkę?
Zawsze zmieniałam czcionkę tylko chyba teraz w tym szablonie jest bardziej widoczna niż wcześniej.
Chciałabym umieć robić tak ładne szablony, jak Ty... ;3
OdpowiedzUsuńHehehe, ostatnio zauważyłam, że jak nie ma Twojego komentarza, to tak jakby rozdział był niepełny. xD
Hahaa xD Rozbudziłam ciekawość postaci pobocznych. xD I zaraz zgasiłam płomyk. ;P Niee, po prostu nie mogłam o nich więcej pisać, a w obecnej formie uważam ich za najlepiej opisaną przeze mnie parę... bo jakoś dobrze mi się z nimi współpracowało. xD Gdybym ruszyła z nimi dalej, Sebastian szybko musiałby ulec... a chciałam go opisać tak, by pozostało choć nieco wiadome, że nie należy do tych łatwych, płynących z prądem... bo tak mi się stało z Radkiem i Darkiem ^^'
Świetnie określiłaś chłopaków! ;3 Ach, no ja uwielbiam właśnie to, że wyłapujesz te elementy. Tak, Sebastian jest takim nieco zagubionym w świecie chłopakiem, a Kryspin, he, wiadomo, jest bardziej pewny siebie. Nie ukrywał swojej orientacji, wszyscy o tym wiedzą, ale lubią go za to, że jest żywiołowy... a Seba? Nie dał się polubić, więc nawet w otoczeniu tych samych ludzi, w jakich przebywałby Kryspin, najpewniej uważano by go za pedała, a nie geja. O, tak to chciałam właśnie ująć.
Sesja psychologiczna? xD Ponoszą mnie filozoficzne rozważania xDDD
Rozdział będzie w niedzielę (zdradzę rąbek tajemnicy - Mikuś będzie spał z Radkiem. xD)
Trochę mi głu[io, że to piszę, bo dopiero zaczynam czytać twojego bloga, a;e to, co zobaczyłam, skłoniło mnie do NOMINOWANIA CIĘ DO LIEBSTER AWARDS!!!
OdpowiedzUsuńZajrzyj do mnie ale założe się że już słyszałaś o tym konkursie:
simbaquile.blogspot.com
Nie powtarzaj historii! Nie rób tego! Proszę Cię! Ja wiem, że to może wydawać się fajne, ale nie czerp z tego co już było. Teraz w sumie ciężko będzie to zmienić, ale moim zdaniem Turniej to zły pomysł.
OdpowiedzUsuńZimny Alec. Bardzo dobrze. Pasuje do niego.
Megan no cóż. Ciężko ma dziewczyna, szkoda mi jej. Ale każdy musi przejść przez taki okres. Co tu ukrywać.
Przepraszam za spóźnienie, ale nauka mnie przywala. Cały czas słyszę tylko matura i matura. Powiesić się można!
Żeby nie było niedomówień - rozdział mi się podobał. Bardzo. Ciekawy, intrygujący - super! Tylko wiesz, co niekoniecznie przypadło mi go gustu.
56 year old Account Executive Janaye Candish, hailing from Westmount enjoys watching movies like Pericles on 31st Street and Community. Took a trip to Sacred City of Caral-Supe Inner City and Harbour and drives a Ferrari F2004. jej ostatni blog
OdpowiedzUsuńdobrzy prawnicy rzeszow
OdpowiedzUsuń