05 stycznia 2013

Rozdział 004 „Zawiedzione nadzieję”


„Ważne jest by nigdy nie przestać pytać.
Ciekawość nie istnieje bez przyczyny. Wystarczy więc, 
jeśli spróbujemy zrozumieć choć trochę tej tajemnicy każdego dnia.
 Nigdy nie trać świętej ciekawości. Kto nie potrafi pytać nie potrafi żyć.”
- Albert Einstein

Edit 14.01.2013r.
Po wielu przemyśleniach i próbach uroczyście zapraszam na : http://dziedzictwo--krwi.blogspot.com - moje pierwsze autorskie opowiadanie powstałe całkowicie z mojej głowy!

Kroniki Proroka Codziennego nr.34
No i się rozpędziłam.
Mam wrażenie, że powoli moja historia nabiera tępa, ale dla niecierpliwców powiem, że minie jeszcze sporo czasu nim drogi Draco i Hermiony zejdą się ze sobą. Nie chce wszystkiego przyspieszać gdyż to Megan gra tu główną rolę i to w dużej mierze o nich będzie to historia. Ostatnio też sporo myślałam o postaci Jamesa Pottera, którego chcąc nie chcąc ożywiłam i zastanawiam się nad rozwinięciem jego postaci. Mam nadzieje, że przyjdzie mi coś konkretnego do głowy gdyż szkoda by go było tak zostawić. Miałam pomysł, który nie zmieścił się w drugiej części, ale być może teraz da się go dopracować. Nie marudząc już więcej jak to mam w zwyczaju zapraszam na kolejny nowy rozdział tej historii.

P.s.
Ten wspaniały szablon zawdzięczam alutum, która wykonała wspaniałą pracę. To drugi po Tatis najwspanialszy szablon do tej pory na tym blogu. Autorce serdecznie dziękuje.

***
Długo rozmyślał nad planem działania.
Aresztowanie Georg’a wywołało spore zamieszanie w rodzinie Weasleyów a szczególnie dlatego, że jego brat jest Ministrem Magii. Prorok Codzienny doszukiwał się nawet powiązania między tym dwojgiem oskarżając jawnie Ministra, że przymyka oko na łamanie prawa przez starszego brata.

 - Idioci. – zagrzmiał wściekle odkładając gazetę.

Był wściekły i wyprowadzony z równowagi, co mu się nie zdarzało od dawna. Po aresztowaniu swojego chlebodawcy długo analizował każdą sytuacje. Przeszukał nawet sklep, ale nic nie znalazł. Tajemniczy Ben również się więcej nie pojawił a więc wyczuł, że było to celowe działanie. Komuś bardzo zależało aby go wrobić. Był ciekaw tylko komu. Nigdy nie słyszał aby George miał jakiś wrogów. Był bardzo lubianą postacią przez wielu i miał nawet swoich fanów. Cała ta sytuacja nie podobała mu się ani trochę. Musiał jakoś rozwiązać całą zagadkę zanim ktoś do końca pokrzyżuje mu szyki no i przyznał przed sobą, że lubił trochę zwariowanego Weasleya.

 - Co zatem zamierzasz? – spytał Henry patrząc z uwagą na swojego pana i przyjaciela.

Nie ukrywał tego, że się martwił o chłopaka. Jego ojciec głęboko zakorzenił w nim cechy, które on przez lata na próżno starał się usunąć. Niestety nic nie wskazywało na to, że się zmienił. Na szczęście obserwując go z tą młodą dziewczyną widział rodzącą się między nimi sympatię. Miał cichą nadzieję, że to sprawi iż zmieni swoje mordercze plany względem niej. Niczego bardziej nie pragnął.

                - Mam zamiar odnaleźć tego przeklętego chłopaka, który pracował tu razem ze mną. – przyznał wiedząc, że nie musi niczego przed nim ukrywać. – Być może z jakiś powodów to właśnie on wrobił Weasleya. Mam zamiar doprowadzić go przed wymiar sprawiedliwości.

                - Zaangażowałeś się. – zauważył z uśmiechem starszy mężczyzna.

Zmiany widoczne były w Alecu coraz bardziej i uśmiechał się, gdy je obserwował. Dobrze znał okrutne plany zemsty młodego Camerona i miał nadzieje, że uda mu się go powstrzymać. Uwolnienie Voldemorta to było nic w porównaniu z tym, co miało nadejść. Poświęcenie tej niewinnej dziewczyny dla swoich celów było według niego niesprawiedliwe. Dzieci nie powinny odpowiadać za grzechy swoich rodziców.

 - Nie prawda. – skłamał odwracając głowę.

Obawiał się, że Henry mógł mieć racje. Podniósł się z krzesła i podszedł do okna. Udało im się wynająć niewielką chatkę w Hosmesgade aby miał bliżej sklepu i to był strzał w dziesiątkę. Chatka była pozbawiona wszelkich luksusów. Miała zaledwie dwie izby, kuchnię i łazienkę, ale jemu odpowiadała. Nie chciał się za bardzo wywyższać przez swoje bogactwo. Czując na sobie czujne spojrzenie starego sługi wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami. Przez chwilę stał na deszczu pozwalając aby jego krople spadały mu na twarz.

 - Na niczym mi nie zależy. – mruknął do siebie kierując swoje kroki w stronę miasteczka.

Powtarzał sobie te słowa tak długo aż sam zaczął w nie wierzyć. W głębi duszy doskonale zdawał sobie sprawę, że się myli. Zależało mu i to coraz bardziej. I nie była to miła dla niego perspektywa.

***
    Jako pierwsze z zajęć mieliśmy Zielarstwo z naszym ulubionym nauczycielem Nevillem Longbottonem.
Chyba nie było lepszego nauczyciela od niego w całej szkole. W dodatku Neville brał udział w wielkiej bitwie o Hogwart a także przyjaźnił się z Wybrańcem i jego przyjaciółmi. Dla nas uczniów był prawdziwym bohaterem, chociaż w rzeczywistości był bardzo skromnym chłopakiem o niezdarnym usposobieniu. Nie było jednak ucznia, który, by go nie lubił. Pan Longbotton był również opiekunem domu i to na niego spadł obowiązek wprowadzenia nas w historię Turnieju Pojedynków. Na całe szczęście te lekcję wyjątkowo mieliśmy bez obecności denerwujących Ślizgonów.

 - Jak wiecie wczoraj dyrektor McGonagall ogłosiła wczoraj, że odbędzie się Turniej Pojedynków. – Zaczął, gdy wszyscy zajęliśmy miejsce w swoich ławkach. – Dlatego właśnie do udziału w Turnieju zaproszono jeszcze dwie szkoły z Durmtangu i Barberux. – Gdy to powiedział po sali rozszedł się szept podnieconych głosów. Każdy, kto słyszał o Turnieju Trójmagicznym wiedział dobrze o kim mowa. – Goście przyjadą do nas pod koniec tygodnia. – kontynuował. – Wtedy również nasza dyrektorka powie o zasadach losowania reprezentantów. Każda ze szkół będzie mogła wybrać czterech.

                - Czyli wypadałoby po jednym z każdego domu. – zauważył z rozbawieniem piegowaty chłopak na co większość uczniów spiorunowało go wzrokiem aby nie przerywał.

                - Mniej więcej tak, ale pamiętajcie, że nie wszystkie szkoły mają ten podział. – zauważył łagodnie nauczyciel. – Musicie pamiętać, że Turniej Pojedynków to bardzo niebezpieczna sprawa dlatego zaangażowaliśmy się we współpracę z Ministerstwem tak jak było to w przypadku Turnieju Trójmagicznego.

 - Wtedy ktoś zginął. – Tym razem głos podniósł Nick.

Spojrzałam w jego stronę, ale unikał mojego wzroku. Stłumiłam westchnienie powiedzenia czegoś jego upartej głowie. Cała sytuacja bolała mnie coraz bardziej. – Nazywał się Cedrik Drigorry. Tata sporo opowiadał mi o tamtych wydarzeniach.

Profesor Longbotton przez chwilę spoglądał ponurym wzrokiem na Nicka. Słyszałam, że on również chodził do klasy w tym samym okresie. Był zaprzyjaźniony zarówno z ojcem Rona jak i samym Potterem. Dzięki temu zyskał odpowiedni status i szacunek, ale nie korzystał z tego. Nadal był skromnym i lubianym człowiekiem. Według opinii wielu uczniów jeden z najlepszych nauczycieli w Hogwarcie.

 - To prawda. – przytaknął mu smutnie. – Wtedy również do życia powrócił lord Voldemort. Na szczęście Turniej Pojedynków nie będzie tak dramatyczny. Zadbamy o wasze całkowite bezpieczeństwo a wybrani opiekunowie będą was szkolić do pojedynku.

 - Na czym będą one polegały? – zainteresowała się kolejna osoba.

                - Głównie na sprawności i zręczności w rzucaniu zaklęć jak i również innych czynnościach. Na pewno będą również jakieś wyzwania. Dlatego właśnie rzucono ograniczenie. Wiek ucznia nie może przekroczyć szesnastego roku życia. W grę wchodzi bardzo zaawansowana magia.
               
Kilka osób przytaknęło w tym ja również. A więc mogłam się zgłosić. Według rocznika miałam skończone siedemnaście lat. Byłam starsza niż większość moich szkolnych rówieśników przez to, że zbyt późno poszłam do szkoły. Mimo tego nie miałam zamiaru zgłaszać się na ochotnika. Ostatnią rzeczą jaką potrzebowałam to kłopoty, które bardzo często przyciągały mnie jak magnez.

***
James Potter uśmiechnął się z zadowoleniem kładąc świeże kwiaty na grobie ukochanej żony.
Minęło tyle lat a on wciąż nie pogodził się z jej śmiercią. Tak bardzo mu jej brakowało. Najgorsze były chwile w których obserwował swojego syna. Był tak bardzo podobny do niego, ale te oczy. Oczy odziedziczył po matce i było to widać każdego dnia. On starzał się z wiekiem. Niektóre nawet proste sprawy przychodziły mu z trudnością. Często też miewał koszmary. Ostatecznie nie był już młodzieniaszkiem i tytuł dziadka przychodził mu nie tylko z posiadania wnuków. Uśmiechnął się krzywo na samą myśl. Kilkakrotnie wyobrażał sobie jakby to było gdyby spędził życie z Lily u boku. Na pewno nie zawsze byłoby lekko, ale przynajmniej byliby razem.

 - Brakuje mi Ciebie najdroższa. – wyszeptał cicho z trudem hamując wzruszenie.

Nienawidził się rozklejać i miał szczęście, że akurat nikogo nie było na cmentarzu. Bardzo często go odwiedzał. Zawsze pamiętał też o każdym świecie, które tyczyło ukochanej. Mimo upływu lat ludzie nie zapomnieli. Na pomniku wciąż pojawiały się nowe oznaki ich pamięci. Podobało mu się to bardzo.

 - Tak myślałam, że cię tu zastanę Jamesie Potterze. – Drgnął rozpoznając bez trudu znajomy głos.

Odwrócił się i spojrzał z zaskoczeniem w jej stronę. Tuż przed nim stała Lira Jonson. Ich najlepsza przyjaciółka a zarazem była narzeczona Syriusza Blacka. Ich miłość nie przetrwała próby czasu. W pewnym momencie Syriusz ponownie się oświadczył, ale zginął tego samego roku ratując życie chrześniakowi. Z trójki Huncwotów pozostał tylko on. Remus Lupin kolejny serdeczny przyjaciel wraz z żoną stracił życie w Bitwie o Hogwart.

 - Lira. – Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.

Nie ukrywał, że odetchnął z ulgą na jej widok. Nie był pewien czy przeżyła Wielką bitwę, gdyż nie widział jej od dłuższego czasu. Nie dawała również znaku życia. – Co byś powiedziała żebyśmy wypili po mocnym grzańcu i porozmawiali?
Nie zastanawiała się zbyt długo. Powrót do Anglii po tych wszystkich latach był ciężki. Musiała uporać się z własną przeszłością oraz na nowo ułożyć sobie życie. Gdy odzyskała już pewność, że stoi na twardym gruncie wróciła. Tęskniła za rodziną i najbliższymi. W Dolinie Godryka znajdował się jeden przytulny bar do którego James bardzo chętnie zaglądał. Teraz nie było w nim zbyt dużo ludzi, co dawało obojgu więcej swobody. James znalazł stolik na końcu salki. Usiedli wygodnie ogrzewając ręce przy kominku. Opowiedziała mu o wszystkim. O tym, co przeżyła w czasie walki i później. Przyznała również, że Ridlle nigdy nie dowiedział o ich pokrewieństwie. Przyznała, że pod tym względem miała wiele szczęścia, ale koszmary wciąż jej się śnią o tym, co było.

 - Co zatem zamierzasz robić? – spytał po chwili ciszy, która między nimi zapanowała.

Zauważył, że Lira bardzo się zmieniła. Wyładniała wraz z wiekiem a jej oczy błyszczały jakimś miłym blaskiem. Już dawno żadna kobieta nie zwróciła jego uwagi jak ona. Był niemal przekonany, że w tym wieku to nie wypada. A jednak obecność Liry w pewien sposób mu pomagała. Przypomniała mu, że nadal był mężczyzną.

 - Ty mi powiedz. – Wzruszyła ramionami spoglądając na niego spod oka.

Była zadowolona z tego spotkania, ale trochę się go obawiała. Mimo to James zawsze był jej bliski i tylko on pozostał jej z dawnych przyjaciół. Wciąż też nie mogła pogodzić się ze śmiercią Syriusza oraz Lupina i Tonks. To było niesprawiedliwe dla niej, że najlepsi musieli odejść tak wcześnie. Najwyraźniej wspólna starość nie była im pisana.

 - Myślę, że mam pomysł.

W oczach Jamesa Pottera pojawiły się wesołe błyski. Miał wrażenie, że dzięki pojawieniu się Liry zaczął na nowy rozdział w życiu. I zamierzał dowiedzieć się do czego on go poprowadzi. Jego życie jakby dopiero, co wróciło na właściwie tory. I nie zamierzał stracić tej szansy.

***
Gdyby ktoś spytał mnie kiedy zaczął się mój najgorszy okres śmiało powiedziałabym, że teraz.
Od samego początku prześladował mnie straszny pech, którego nie umiałam wytłumaczyć. Zupełnie jakby ktoś rzucił na mnie jakieś okropne zaklęcie. Nie spodziewałam się, że wszystko pójdzie tak bardzo nie tak. Do tej pory wszystko się jakoś układało a przynajmniej ja tak myślałam. Miałam z góry wytyczone cele, chociaż do końca nie zdawałam sobie sprawy co bym chciała robić w przyszłości. Wciąż o tym myślałam. Moi przyjaciele już mieli wytyczone cele. Nick marzył aby zostać Aurorem jak jego ojciec chrzestny Harry a Megan planowała znaleźć pracę w banku Gringotta. Od zawsze fascynowały ją gobliny podczas, gdy mnie zwyczajnie załamywały. Teraz w czasie lekcji z nową nauczycielką omawialiśmy nasze plany na przyszłość. Było mi przykro, że tylko ja jedna z pośród wielu uczniów nie wiedziałam, co chce robić. Byłam w strasznej rozterce i źle się z tym czułam. Przez całą lekcje próbowałam wymyślić coś, co bym mogła robić. Praca Aurora wydawała się ciekawa i niebezpieczna. Gdybym się uparła mogłabym zajmować się takim zajęciem, ale było coś, co odpychało mnie od tego.
                 
- Nie smuć się tym – odparła Freya uśmiechając się do mnie bardzo ciepło. – Nie da się od razu zaplanować całej przyszłości.
               
Doskonale zdawałam sobie z tego sprawę a jednak się martwiłam. Do końca lekcji miałam podły humor, który pogorszał się z każdym dniem przez ignorowanie Nicka. Kolejna sytuacja, która bardzo mnie bolała. Chłopak jakby w ogóle nie zauważał mojego istnienia. Humoru nie poprawił mi nawet fakt pojawienia się nowych uczniów ze szkół Beauxbatons i Durmstrangu. Stałam w tłumie zainteresowanych Hogwarczyków i obserwowałam grupę wspaniałych mężczyzn i kobiet, którzy przekraczali progi Hogwartu. Mężczyznom towarzyszył wysoki i podstawny mężczyzna. Wzbudzał postrach samym swoim spojrzeniem.

- To Wiktor Krum. – Dotarł do moich uszu podniecony głos należący do Nicka.

Spojrzałam na niego z ciekawością czy nie powie coś więcej, ale oczywiście zignorował mój wzrok. Znów coś mnie zakuło w sercu. Mój przyjaciel jeśli chciał umiał w bolesny sposób pokazać swoją obojętność a nie było nic gorszego. Westchnęłam i próbowałam skupić się na to, co działo się wokół mnie. Tego popołudnia Wielka Sala wyglądała naprawdę niesamowicie. Ozdobiona najróżniejszymi dekoracjami a i dania były też inne. W powietrzu unosiły się różne zapachy, które starałam się zidentyfikować, ale niezbyt mi to wychodziło.

 - Witajcie w Hogwarcie.

Profesor McGonagall zwróciła się do uczniów obu szkół, gdy zajęli już swoje miejsca. Grupka dziewcząt z Beauxbatons usiadła przy naszym stoliku. Od razu wzbudziły zainteresowanie płci przeciwnej. My nie zwracałyśmy na nie uwagi a przynajmniej większość z nas. – Skoro już wszyscy uczniowie są na swoich miejscach miło mi jest oznajmić, że dzisiaj wieczorem zostaną wybrani reprezentanci szkół. Jak powiedzieli wam pewnie opiekunowie domów wybieramy po czterech reprezentantów ze szkół. Sam turniej będzie się składał z trzech etapów. Do pomocy każdej ze szkół wybraliśmy kilka osób. Oto oni. Hermiona Granger, Harry Potter i Fleur Weasley.

Rozległy się niesamowite oklaski. Byłam szczerze zaskoczona i rzuciłam złowrogie spojrzenie Nickowi. Nie wspominał nic, że jego mama będzie zajmowała się opieką reprezentantów. Mimo wszystko nie przejmowałam się tym. Nie miałam zamiaru przecież się zgłaszać. Udział w Turnieju był daleko po za moim zasięgiem. I tej myśli trzymałam się od początku.

***
Przeprowadzanie śledztwa nigdy nie należało do łatwych zadań a szczególnie, gdy miało się tak mało poszlaków i dowodów.

Od samego początku cała sprawa wydawała mu się podejrzana i nie trzymała się kupy. Gubiąc się w tym wszystkim próbował znaleźć jakiś punkt zaczepienia. Niestety wszelki ślad po Benie zaginął. Nie znał nawet nazwiska chłopaka a podejrzewał, że i imię było nieprawdziwe. Był w kompletnej rozsypce. Co prawda Ministerstwo nie zarządziło jeszcze zamknięcia sklepu, ale to mogło nastąpić w każdej chwili. Nie mógł do tego dopuścić w żaden sposób.

                - Alec. – Drgnął słysząc swoje imię padające z ust znajomego głosu.

Nieco zaskoczony odwrócił się i zobaczył przed sobą Megan. Uśmiechnął się na jej widok. Zupełnie jakby przywołał ją swoimi myślami. Nie widział jej kilka dni a już za nią tęsknił. Nie spodobało mu się to. Wiedział, że musi zostać poświęcona dla wyższych celów. Tylko dzięki niej Voldemort mógł odzyskać swoją utraconą moc.

 - Co tu robisz? – spytał dość chłodno odwracając się.

Za wszelką cenę starał się pokazywać jej swoją obojętność. Nie mógł się do niej zbliżyć. Nie mógł pokazać żadnych uczuć. Nie po tym, co zamierzał zrobić.

 - Nie mogłam sobie znaleźć miejsca. – wyznała mu bardzo cicho.

Gdy odwrócił się w jej stronę szybko zrozumiał, że popełnił błąd. Była smutna. Nie chciał aby na jej twarzy malował się chociażby cień smutku. Zapragnął pochwycić ją w ramiona i rozweselić jej twarz samymi pocałunkami. Nie zrobił żadnego kroku.

 - Jestem trochę zajęty.

Tym razem zabrzmiał mniej ostrzej, chociaż przeklinał się za łagodność. Zawsze był zbyt miękki, gdy w grę wchodziła ładna buzia. A Megan była nie tylko ładną buzią. – Aresztowali pana Weasleya i staram się jakoś pomóc poprowadzić śledztwo.

 - Myślisz, że mogłabym się przydać jakoś? – spytała z lekkim wahaniem.

Wyczuwał frustracje w jej głosie i nie umiał ukryć swego uśmiechu. Denerwowanie jej przychodziło mu nadzwyczaj łatwo. I nie był z tego powodu zadowolony i trochę tego żałował. W innej sytuacji mogliby zostać dobrymi przyjaciółmi a nawet wywiązałaby się z tego jakaś nić przyjaźni.

 - Poprosiłem już Nicka w końcu to jego wujek.

Jak na zawołanie Nick Weasley pojawił się w drzwiach. Obrzucił Megan chłodnym spojrzeniem i wyminąwszy ją skierował się w stronę Aleca. Zachowywali się jak dobrzy przyjaciele. Zajęci sobą nie zwrócili uwagi na Megan. Jednak, gdy Alec odwrócił się i zobaczył w jej oczach łzy, jak wybiegała poczuł się jak ostatni łajdak. Nie mógł cofnąć tego, co zrobił. I nie miał takiego zamiaru. Odwróciwszy się w stronę Nicka zaczął omawiać plan działania. Mimo tego, że był pochłonięty czymś całkiem innym nie mógł pozbyć się z głowy smutnych oczu Megan. Czuł się jak ostatni łajdak, gdyż zdawał sobie sprawę, że to on był ich przyczyną.
***
Byłam załamana i zagubiona.
Nie mogłam stać spokojnie i słuchać jak obaj mnie traktują jak powietrze. Za bardzo to bolało. Starając się zachować resztki własnej godności wybiegłam z pomieszczenia. Łzy same napłynęły mi do oczu. Zaoferowałam mu swoją pomoc a on ją odrzucił. Zamiast tego wybrał mojego przyjaciela i odrzucił mnie. To zabolało bardziej niż cokolwiek do tej pory. Gdy znalazłam się z dala od sklepu Weasleyów dałam upust swoim emocjom. Nie powstrzymywałam ich. Byłam za bardzo zrozpaczona całą sytuacją. Nie tego się spodziewałam w nowym roku.

 - Hej Rayan!

Gdzieś z oddali dobiegło mnie czyjeś kpiące wołanie. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Alana Zabiniego w otoczeniu swoich Ślizgońskich przyjaciół. Nie mogłam uwierzyć, że jeszcze nie tak dawno chciałam być jedną z nich. Na samą myśl o tym robiło mi się nie dobrze. Za każdym razem, gdy spotykałam go na swojej drodze dochodziło między nami do słownych utarczek.

 - Szukasz kłopotów Zabini? – spytałam go chłodno obrzucając pełnym pogardy wzrokiem.

Zabini roześmiał się niezrażony moimi słowami wystąpił do przodu. Teraz mogłam zauważyć jak bardzo się zmienił. Był o wiele wyższy i lepiej zbudowany od Nicka, ale za to Alec był zdecydowanie przystojniejszy. W Hogwarcie miał opinię podrywacza. Podobno żadna kobieta nie mogła oprzeć się jego urokowi. No prawie żadna jeśli miałabym zaliczać się do jakiejś kategorii.

 - Masz zamiar wziąć udział w Turnieju?
Znów zadał to pytanie. Chwilami traciłam cierpliwość do tego człowieka. Tylko cudem powstrzymywałam się przed sięgnięciem po różdżkę i rzuceniem w niego jakimś zaklęciem.

 - Nie. – odparłam z naciskiem, by zrozumiał. – Nie mam zamiaru brać udziału, ale jeśli Ty chcesz droga wolna.  Z przyjemnością będę kibicować twojej przegranej.

 - Ty mała…

Zaczął wyciągając różdżkę, ale powstrzymał się widząc zbliżającą się w moją stronę Freyę w towarzystwie pana Longbottona. Rzuciwszy mi spojrzenie w stylu „To jeszcze nie koniec” i odszedł pogwizdując wesoło. Uśmiechnęłam się do przyjaciółki oddychając z ulgą. Jakoś nie chciałam pojedynku z tym Ślizgonskim typem.

 - A więc nie zamierzasz brać udziału w Turnieju? – zauważył przyjacielsko nauczyciel a ja przytaknęłam. – Nie dziwię się wcale. Pewnie zamieszanie jakie by wybuchło nie byłoby zbyt przyjemne. Czasami lepiej wieść spokojne i poukładane życie.

 - To prawda. – przytaknęłam mu ochoczo. A jednak nie mogłam pozbyć się dziwnego uczucia, które czułam pół godziny później przekraczając progi do Wielkiej Sali, która zdawała się być bardziej hałaśliwa niż do tej pory. Nie zareagowałam nawet, gdy spostrzegłam Aleca i Nicka pogrążonych w rozmowie. Moje serce waliło jak oszalałe. W pewnym momencie przed oczami mignęła mi czyjaś postać. Jej okrutny śmiech rozbrzmiewał w moich uszach powodując ostry ból głowy. Wszystko rozmazywało mi się przed oczami. Odgłosy wystraszonych osób z trudem do mnie docierały. Osunęłam się na ziemię tracąc przytomność.
***
Czarny Pan z zadowoleniem przerwał swoje zaklęcie zanim całkowicie osłabi dziewczynę i Petegrew.
Wściekał się, że nie mógł rzucać sam tych zaklęć i musiał korzystać z cudzej pomocy drugiej osoby. Czuł się słaby jak niemowlę i nie mógł się doczekać kiedy Alec przyprowadzi mu jego wnuczkę. Wciąż nie mógł w to uwierzyć, że kiedyś dziedzic z jego krwi tak bardzo mu się przyda. Gdy już odzyska własną duszę będzie musiał stworzyć nowe horuksy jeszcze potężniejsze od poprzednich, które dadzą mu nieśmiertelność.

 - Jesteś pewny panie, że młodemu Cameronowi można ufać? – spytał ostrożnie Petegrew podając mu napój, który wesprze jego siły.

Przenieśli się do Londynu i zamieszkali w jednym z opuszczonych domów na przedmieściach. Peter i Alec rzucili na dom zaklęcie. Tu nikt ich nie znajdzie i będą bezpieczni. – Wydaje się być zainteresowany tą dziewczyną.

 - Wypełni swoją misję.

Czarny Pan był bardzo przekonany swoich słów. Wiedział, że młody Cameron nie pragnął niczego bardziej niż zemsty. Hermiona Granger  zabiła jego ojca, co wzbudziło w nim nienawiść. Miał szczęście, że to on odnalazł chłopca zanim poniósł klęskę w Hogwarcie i zaopiekował się nim. I to on jeszcze bardziej rozbudził w chłopcu chęć zemsty. Zamierzał dotrzymać danego słowa zanim sam rozprawi się z dziewczyną. Panna Granger i jemu zalazła głęboko za skórę czyniąc śmiertelnego wroga.

 - Panie.

Ktoś przerwał jego rozmyślania. Odwrócił się niezadowolony zerkając na starszego już Zabiniego Blai’sa. Kolejny z wiernych sług, który do niego powrócił. Bardzo brakowało mu Bellatriks. Niestety kobieta nie przeżyła bitwy.  - Wszystko zostało już przygotowane. – kontynuował. – Mój syn ma zadbać o każdy szczegół. Jesteś pewny, że chcesz zadziałać podobnie jak w trakcie Turnieju Trójmagicznego?

 - Jak najbardziej. – przytaknął nieco zniecierpliwiony. – Nie będą się niczego spodziewać. Wszyscy myślą, że umarłem. Zakopano wspomnienia o mnie. Gdy powrócę dzięki krwi mej wnuczki nikt już mnie nie powstrzyma. Zaklęcie, które planuje rzucić będzie naprawdę potężne i mroczne. Nikt nie zdoła mnie powstrzymać.

 - A do tego czasu potrzebujesz swojej duszy panie. – zauważył roztropnie Peter.

Czarny Pan w zamyśleniu pokiwał głową. Aby odzyskać swoją magię musiał mieć również duszę w której była ona zawarta. Nie przewidział tego, że nie odzyska jej z powrotem. Bez niej czuł się taki pusty. Był jak duch. Istniał, gdyż widziano go, ale nie mógł niczego dotknąć ani uderzyć. Jego ciało przenikało przez przedmioty. Jedyny plus był w tym, że mógł zapanować nad jakąś osobą i zmusić ją do zrobienia wszystkiego, czego chciał. Gdyby nie obawa przed przedwczesnym zdradzeniem wykorzystałby to dla swoich celów aby poznęcać się nad Wybrańcem.

 - Musimy zdążyć do święta zmarłych.

Odwrócił się w stronę swoich podwładnych a w jego oczach pojawiła się nienawiść.  – To dzień w którym magia ma najsilniejszą moc. Zostało nam nie wiele czasu. Niech każdy odrzuci swoje sprawy na bok. Liczy się tylko odzyskanie władzy, a reszta może poczekać.

Wszyscy pokiwali głowami z uznaniem. Nie należeli do cierpliwych ludzi, ale Voldemort miał rację. Warto było czekać aż nastąpi chwila zwycięstwa. Ta chwila miała nadejść już wkrótce.

***
Otworzyłam oczy czując paraliżujący ból w głowie.
Suchość w gardle sprawiła, że nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Niepewnie rozglądałam się wokół. Zaczęłam rozpoznawać pochylone nade mną twarze. Wśród nich był również Nick i Alec. Wyglądali na poważnie zaniepokojonych.

 - Co, co się stało? – wyjąkałam próbując wstać.

Byłam dziwnie osłabiona jak jeszcze nigdy wcześniej. Do tej pory zdarzyło mi się tylko raz zemdleć. Ta dziwna przypadłość zaczynała mnie niepokoić coraz bardziej. Nie byłam przecież na nic chora.

 - Straciłaś przytomność. – odezwała się cicho Freya pomagając mi się unieść.

Stanęłam na chwiejnych nogach. Czyjeś męskie dłonie podtrzymywały mnie. Przyjemne ciepło rozniosło się po moim ciele. Nie musiałam się odwracać, by wiedzieć iż z tyłu za mną stoi Alec. Jęknęłam w duchu zła za swoje reakcje na niego. Nie rozumiałam, czemu ze wszystkich mężczyzn na świecie to musiał być on. Chciałam się odsunąć, ale nie pozwolił mi. Grupka ciekawskich osób spoglądała na wszystko, co się działo.

 - Już wszystko dobrze. – Donośny głos należący do McGonagall uspokajał towarzystwo. – Proszę o powrót do swoich miejsc. Wszystko dobrze Megan?

Ostatnie słowa skierowała do mnie. Skinęłam głową siadając z powrotem w ławce. Alec nie opuścił mnie a jego bliskość nie pomagała w żaden sposób. W głowie wciąż miałam morderczy śmiech tamtego mężczyzny. Próbowałam o nim zapomnieć, ale nie mogłam. Nick stał z dalszej odległości spoglądając na nas z niesmakiem. Ucieszył mnie widoczny niepokój malujący się w jego oczach.

 - Skoro wszystko w porządku. – kontynuowała dyrektorka szkoły. – Możemy wracać do rozpoczętego tematu. Ten oto smok to odwieczny symbol pojedynków czarodziejów. Pierwszy Turniej zorganizowano ponad tysiąc lat temu. Czarodzieje z całego świata spotykali się ze sobą, by staczać pojedynki. Wówczas chodziło o zdobycie władzy i prestiżu. To smok wybierał tych, którzy mieli brać udział w Turnieju. Wystarczy, że wpiszecie i wrzucicie do paszczy wasze nazwiska. W przyszłym tygodniu wybieramy reprezentantów. Do tego czasu zastanówcie się dobrze. Raz podjęta decyzja nie może zostać odwołana a wybrany reprezentant nie może się wycofać.

Po wypowiedzeniu tych słów na chwilę zapadła głucha cisza. Uczniowie wymienili między sobą spojrzenia. Każdy był ciekawy, kto zgłosi swoją decyzje aby wziąć udział w Turnieju. Ja sama byłam ciekawa.

 - Nadal nie chcesz wziąć udziału w Turnieju? – spytała mnie szeptem Freya, gdy opuszczałyśmy Wielką Salę.

Stanowczo pokręciłam głową. W sumie nie miałam pojęcia, czemu nie chciałam się zgodzić. To było tak jakbym podświadomie wyczuwała jakieś złe przeczucia a zdążyłam się przyzwyczaić, że one w jakiś dziwny pokrętny sposób się sprawdzają. Tym razem czułam, że też tak będzie.

 - Nie Freyo. – odparłam ściszonym głosem. – Nie sądzisz chyba, że dość mam kłopotów?

Moja przyjaciółka przytaknęła głową i w milczeniu ruszyłyśmy w stronę lochów, gdzie miały się odbyć zajęcia eliksirów. Gdzieś w głowie znów rozbrzmiał złowieszczy śmiech. Nie wróżył nic dobrego.
*** 
Na zakończenie:

Nie wiem, czemu ale sam rozdział wydaje mi się trochę nostalgiczny.
Wszystko pewnie przez główną bohaterkę Megan.
Biedna dziewczyna wciąż nie może się pogodzić z ciężką sytuacją związaną z Nickiem a to nie koniec jej kłopotów.
Planuje kilka niespodzianek i również pojawi się bonus oczywiście z dramione w tle tak żeby nie zapomnieć o czym jest ta historia i co było jej początkiem.
Cieszę się, że jesteście ze mną tyle czasu i nie macie pojęcia jak bardzo jest to dla mnie ważne.
Dziękuje wam za to, że jesteście ze mną.


Informacyjnie:
Oryginalny tytuł: „nieśmiertelna miłość część III Dziedziczka przeznaczenia”
Tytuł rozdziału: 004 „zawiedzione nadzieję”
Cytat: Albert Eistein
Ilość stron: 9
Ilość słów: 4 194

16 komentarzy:

  1. TEN ALEC CAMERON? Nie wiem co mam napisać w związku z tym. Przecież jego ojciec był okrutnym człowiekiem pozbawionym duszy, współczucia. Był jak Voldemort tylko się nie ujawnił i nie zabijał ludzi ot tak. A tu nagle pojawia się młody mężczyzna, który jest jego synem i pragnie zemsty. Niby fakt oczywisty, ale bardzo mnie zaskoczyłaś, to muszę Ci przyznać. Szukać zemsty. A co, jeżeli dziecko, które urodziła potem Hermiona jest jego rodzeństwem? Przecież nie wiadomo czy to Rona, czy starego Camerona. No, przynajmniej mam takie wrażenie. Ale coś mi mówi, że jeszcze sporo faktów się pojawi, a ja cierpliwa nie jestem, o nie :)

    Na samym początku, kiedy była mowa o Benie nie wiedziałam, o co chodzi. Czytam wszystkie rozdziały dokładnie, co sama wiesz, ale jakoś miałam wrażenie, że tego nie rozumiem. Dopiero w dalszych wątkach się domyśliłam, co i jak.

    Voldemort jest bezwzględny. Jak można wykorzystywać własną wnuczkę, którą nie dość, że odebrało się rodzicom, to jeszcze skrzywdziło pozwalając ją okłamywać, oszukiwać. Tak nie robi żaden dziadek. Mam tylko nadzieję, że nic jej się nie stanie, a prawdziwi rodzice nareszcie ją odnajdą.

    Tęsknie za Dramione. I nie wierzę, że jeszcze tyle trzeba czekać, aby pojawił się z nimi jakiś wątek. Chociaż z samym Draco, bardzo proszę.

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak jest kilka dobrych aspektów w tym, co piszesz, chociaż starego Camerona nie może być ponieważ on jej nigdy nie tknął, gdyż może i był złym człowiekiem, ale nie chciał brać Hermiony przemocą.
    Co zaś do Dramione to właśnie nad tym pracuje i jeszcze troszkę cierpliwości zanim się pojawi.
    Co prawda nie planuje od razu szczęśliwego zakończenia, ale wkrótce coś pokażę na pewno.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cholera! Nie spodziewałam się wielu z tych rzeczy, które miały miejsce w rozdziale. Jestem pełna szoku, zdziwienia i niedowierzania, a także podziwu - bo masz talent! I tak szczerze, to przyznam, że żałuję iż piszesz FF Harry'ego Pottera. Nie twierdzę, że jest to coś złego, bądź że Twoje opowiadanie mi się nie podoba, ale uważam że stać Cię na coś ambitniejszego nisz (prze)pięknie napisany FanFic. Jesteś zdolna, a jak napiszesz historię opartą tylko na własnych wymysłach, nie FF, to już się boję, bo wiem, że będzie to genialne i nieziemskie. :)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo za te ciepłe słowa Kaar_a gdyż słysząc coś takiego muszę powiedzieć, że aż mam chęć pokazać własną historię, którą mam od dawna napisaną i wystarczy tylko odpowiednio ją podzielić.
      Napisałam pewną wampirzą trylogię i kto wie czy nie zdecyduje się jej pokazać właśnie tutaj;)
      Muszę tylko znaleźć dziewczynę, która zgodziłaby się mi ją zbetować a postaram się popracować nad czymś autorskim.

      Usuń
  4. Naćpana_Szczęściem ♥♥♥6 stycznia 2013 10:10

    No, tym razem się nie spóźniłam, aż tak bardzo.:-) Rozdział bardzo, bardzo, bardzo mi się podobał!
    Wyłapałam tylko trzy błędy:
    "Jak wiecie wczoraj dyrektor McGonagall ogłosiła wczoraj" - to powtórzenie z wczoraj zrobiłaś niechcący, czy tak ma być?
    "Był zaprzyjaźniony zarówno z ojcem Rona" - a nie Nicka?
    "Nick marzył aby zostać Aurorem jak jego ojciec chrzestny Harry, a Megan..." - a nie czasem Freya?
    Ech, mam nadzieję, że Alecowi uda się złapać tego Bena, bo bardzo bym chciała, żeby George już wyszedł z aresztu. Podobają mi się także uczucia Aleca do Megan. Widać, że zaczyna coś do niej czuć, lecz nie chce to do niego dotrzeć.:-)
    Podobał mi się fragment rozmowy Liry i Jamesa. Czyżby Rogacz się w niej zauroczył?:-)
    Kurde, czemu ten Nick nie może już wybaczyć Megan? No ja rozumiem, że go odrzuciła, ale o wiele bardziej wolę, by żyli ze sobą w zgodzie. No, a poza tym są rodzeństwem (choć Megan tego nie wie)i jakby to wyglądało, gdyby się zeszli?
    Wkurzyłam się trochę na Aleca, że tak chłodno potraktował Megan. Prawdziwy mężczyzna się tak nie zachowuje!:-) Jeszcze ten Voldemort mnie doprowadza do szału. Jak on tak może wnuczkę wykorzystywać?! Wrr... Jeszcze to omdlenie Megan. Widać, że Voldek maczał w tym palce (a tak dokładnie to Peter):-)
    Kurczę, nie mogę się doczekać już nowego rozdziału! Strasznie mnie wciągnęła ta historia, no! Z każdym rozdziałem robi się coraz bardziej ciekawa i intryguje mnie oraz bardziej!
    Pozdrawiam i nie zostaje mi nic innego, jak życzyć mi mnóstwa weny!:-)
    PS. Świetny ten nowy szablon! Zauroczyłam się w nim!:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdążyłam dodać więc się nie spóźniłaś.
      Tak wiesz Nick jest trochę podobny do Rona i strasznie honorowy facet a więc nie tak łatwo umie wybaczyć.
      Dziękuje za wyłapanie błędów już się tym zajmuje.
      Tak... szablon też jestem w nim szalenie zakochana;)

      Usuń
  5. Rzeczywiście, ja też wyczuwam jakąś nostalgię w tej notce, ale bardzo fajna. Nie mogę po prostu patrzeć (tj. czytać) na zachowanie Nicka, kurcze, polubiłam go od pierwszego rozdziału, a potem co?! Taki cham, że nie mogę, choć z drugiej strony trudno mu się dziwić... No nie wiem... W każdym razie jestem dziewczyną, dlatego łatwiej jest mi się postawić w sytuacji Megan, toteż Nick bardzo mnie wkurza.
    Czekam na następne i pozdrawiam :*
    PS Znalazłaś już kandydata na betę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby tak ale jak dziewczyna nie da znaku życia do soboty będę szukać dalej.
      Wolę jednak współpracować z kimś kto ma czas na betowanie.

      Usuń
  6. Możesz mi podać swój mail czy jakiś inny kontakt? Może GG? Bo nie wiem, jak się z Tobą skontaktować; chciałam wysłać wiadomość poprzez bloggera, ale wychodzi mi ponad 300 słów i za cholerę nie mogę części zredukować.
    Ja odnośnie betowania. ;)
    Mój numer gg: 1831584
    E-mail: happyalone33@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow, nowy szablon jest śliczny ;)

    Megan faktycznie nie ma lekko, no ale każdy czasem musi przeżyć trudny okres.
    Fragment z Voldemortem mi się podobał. A więc historia ma się powtórzyć? I ktoś wrobi Megan w Turniej, tak jak wcześniej Harry'ego?
    Zaciekawiły mnie relacje Jamesa i Liry. Obydwoje stracili swoje drugie połówki, może teraz znajdą pocieszenie w sobie?
    Mówiąc szczerze, taki pozornie zimny Alec bardziej mi się podoba. Chłopak stara się udawać, że nic go nie obchodzi, ale to kłamstwo. Lubię takie niejednoznaczne postaci ;)

    Aha i postanowiłam, że wypowiem się na ten temat, bowiem po tych kilku notkach zdecydowanie zdałam sobie sprawę, że pochyła czcionka, gdzie narratorem jest Megan, nieco mnie irytuje, bo utrudnia odbiór. Skoro pisałaś z perspektywy różnych osób i nie zmieniałaś pisma, dlaczego teraz to robisz? Ja wiem, że Megan jest ważną bohaterką, ale no po prostu ciężej mi się czyta. Oczywiście to Twój blog i Twoje wybory :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuje że się podoba!
    Aj tak teraz dla Meg najtrudniejszy okres, ale mam nadzieje, że jej się uda wszystko pogodzić.

    Hmm to myślisz, że powinnam zmienić czcionkę?
    Zawsze zmieniałam czcionkę tylko chyba teraz w tym szablonie jest bardziej widoczna niż wcześniej.

    OdpowiedzUsuń
  9. Chciałabym umieć robić tak ładne szablony, jak Ty... ;3
    Hehehe, ostatnio zauważyłam, że jak nie ma Twojego komentarza, to tak jakby rozdział był niepełny. xD
    Hahaa xD Rozbudziłam ciekawość postaci pobocznych. xD I zaraz zgasiłam płomyk. ;P Niee, po prostu nie mogłam o nich więcej pisać, a w obecnej formie uważam ich za najlepiej opisaną przeze mnie parę... bo jakoś dobrze mi się z nimi współpracowało. xD Gdybym ruszyła z nimi dalej, Sebastian szybko musiałby ulec... a chciałam go opisać tak, by pozostało choć nieco wiadome, że nie należy do tych łatwych, płynących z prądem... bo tak mi się stało z Radkiem i Darkiem ^^'
    Świetnie określiłaś chłopaków! ;3 Ach, no ja uwielbiam właśnie to, że wyłapujesz te elementy. Tak, Sebastian jest takim nieco zagubionym w świecie chłopakiem, a Kryspin, he, wiadomo, jest bardziej pewny siebie. Nie ukrywał swojej orientacji, wszyscy o tym wiedzą, ale lubią go za to, że jest żywiołowy... a Seba? Nie dał się polubić, więc nawet w otoczeniu tych samych ludzi, w jakich przebywałby Kryspin, najpewniej uważano by go za pedała, a nie geja. O, tak to chciałam właśnie ująć.
    Sesja psychologiczna? xD Ponoszą mnie filozoficzne rozważania xDDD
    Rozdział będzie w niedzielę (zdradzę rąbek tajemnicy - Mikuś będzie spał z Radkiem. xD)

    OdpowiedzUsuń
  10. Trochę mi głu[io, że to piszę, bo dopiero zaczynam czytać twojego bloga, a;e to, co zobaczyłam, skłoniło mnie do NOMINOWANIA CIĘ DO LIEBSTER AWARDS!!!
    Zajrzyj do mnie ale założe się że już słyszałaś o tym konkursie:
    simbaquile.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie powtarzaj historii! Nie rób tego! Proszę Cię! Ja wiem, że to może wydawać się fajne, ale nie czerp z tego co już było. Teraz w sumie ciężko będzie to zmienić, ale moim zdaniem Turniej to zły pomysł.
    Zimny Alec. Bardzo dobrze. Pasuje do niego.
    Megan no cóż. Ciężko ma dziewczyna, szkoda mi jej. Ale każdy musi przejść przez taki okres. Co tu ukrywać.
    Przepraszam za spóźnienie, ale nauka mnie przywala. Cały czas słyszę tylko matura i matura. Powiesić się można!
    Żeby nie było niedomówień - rozdział mi się podobał. Bardzo. Ciekawy, intrygujący - super! Tylko wiesz, co niekoniecznie przypadło mi go gustu.

    OdpowiedzUsuń
  12. 56 year old Account Executive Janaye Candish, hailing from Westmount enjoys watching movies like Pericles on 31st Street and Community. Took a trip to Sacred City of Caral-Supe Inner City and Harbour and drives a Ferrari F2004. jej ostatni blog

    OdpowiedzUsuń