24 stycznia 2013

Rozdział 005 „Wybrana”



... niepodobna przyjąć, aby zanikła nasza wolna wola,
więc sądzę, że może być prawda, iż los w połowie jest panem naszych czynności,
lecz jeszcze pozostawia nam kierowanie drugą połową lub nie o wiele mniejszą ich częścią
- Henryk Sienkiewicz.
Kroniki Proroka Codziennego nr. 35
Witam serdecznie w kolejnym rozdziale.
Pogoda coraz bardziej zmienia się za oknem, aż czasami sama nie nadążam za tym.
Najbardziej uwielbiam wiosnę i już nie mogę się doczekać, kiedy ta pora roku nastąpi.
Wówczas wszystko się budzi do życia i jest tak cudownie.
A Wy jaką porę uwielbiacie najbardziej?
Chyba taką znienawidzoną przez wszystkich jest jesień i pod wieloma względami rozumiem dlaczego.
Wówczas jest tak depresyjnie i niechętnie.
Na szczęście jednak do słonecznej wiosny mamy naprawdę daleko i jeszcze tyle przyjemnych chwil przed nami. A ja, by zaprosić Was na te najbliższe dni, zachęcam do czytania nowego rozdziału.

***
    "Los bywa naprawdę przewrotny", pomyślał Draco Malfoy, z ukrycia obserwując swoją ukochaną kobietę, Hermionę. Do tej pory unikał spotkania z nią. Mimo usilnych namawiań ze strony Ginny i Harry’ego, nie był jeszcze na to gotowy. Chwilami zastanawiał się, po co właściwie wrócił do Londynu. Czy to w ogóle miało jeszcze jakiś sens? Dawno temu zrezygnował ze swojego związku z nią. Nie był w stanie przeszkodzić jej, gdy wychodziła za Rona. Wtedy wydawała mu się to najlepsza decyzja, jaką mógł podjąć. Dzisiaj nie był tego taki pewien.

                Hermiona wyglądała blado i mizernie. Wychodziła właśnie z Ministerstwa, pogrążona we własnych rozmyślaniach. Nie sprawiała wrażenia osoby szczęśliwej  z życia, a wręcz przeciwnie. Obserwując ją miał okazję zauważyć, jak wiele prawdy było w słowach Wybrańca. Gniewnie zacisnął dłonie w pięści. Nie mógł uwierzyć, że Ron doprowadził ją do tego stanu. Z przyjemnością zabiłby drania, gdyby uszło mu to bezkarnie. Hermiona nie zasługiwała na taki los.

                 - Widziałem Hermionę – oznajmił cicho, kiedy pojawił się w domu u Ginny.

                Zaskoczona pani Potter zmarszczyła brwi i spojrzała na niego. Wieczorem długo rozmawiali o tym wszystkim. Harry nie był przekonany, czy powrót Dracona był dobrym pomysłem. Między nim a Ronem już się nie układa, a jeżeli jeszcze "oficjalnie" wróci o n,  to wolał nie myśleć, jak będą wyglądały ich stosunki. Ginny miała nadzieję, że do tego nie dojdzie, a jej brat jest rozsądnym, dorosłym mężczyzną.

                 - Rozmawiałeś z nią? – spytała z lekkim niepokojem w głosie.

                Reakcji przyjaciółki też bardzo się obawiała. Hermiona miała swój własny, poukładany świat. Żyła w przekonaniu, że jej ukochany mężczyzna zginął. Nie była do końca przekonana, jak kobieta przyjmie nowe wieści.

                 - Jeszcze nie - odparł i westchnąwszy, przysiadł na krześle przy stole. Obserwował jak Ginny krząta się po kuchni i szykuje obiad. Na jej miejscu wielokrotnie wyobrażał sobie Hermionę. Tęsknił za tą kobietą i nigdy nie myślał o tym, żeby wrócić. List od Pottera dał mu nadzieję, a zarazem przyniósł niepokój. Jakby nie było, jego ukochana należała do innego mężczyzny. Nie był do końca przekonany, czy ma prawo burzyć jej poukładane życie. Nawet, jeśli nie było do końca szczęśliwe. Był w rozterce i nic nie układało się tak, jak powinno.
 – Nie wiem, czy powinienem to robić. Ona może nie jest szczęśliwa, ale czy mam do tego prawo? Wtrącać się w jej życie po tylu latach?

                Ginn z zaskoczeniem spojrzała na Dracona. Pod wieloma względami miał słuszność w tym, co mówił. Zrezygnował z Hermiony odchodząc od niej. Mimo wszystko wierzyła, że tych dwoje powinno być razem. Rozdzielanie ich było błędem. Dopiero teraz to widziała. Wcześniej nie była do końca przekonana, co do związku przyjaciółki. Był również taki czas, gdy próbowała przekonać ją, aby zrezygnowała z tego chwilowego szaleństwa.

                 - Nadal ją kochasz... Prawda? – spytała cicho, a on przytaknął.

Nie musiał nawet tego robić. Widziała tę miłość w jego oczach.
 – W takim razie walcz o nią. Zawsze istnieje minimalna szansa na to, by wszystko dobrze się skończyło. Musisz tylko w to wierzyć, i tego chcieć. Ona niczego ci nie ułatwi i będzie głęboko zraniona, ale mimo wszystko musisz spróbować. Od ciebie zależy, jak będzie wyglądała wasza wspólna przyszłość.

                Słowa Ginewry Potter dały mu wiele do myślenia i pomogły w podjęciu ostatecznej decyzji. Nie mógł się wycofać. Raz się poddał i nie przyniosło to nic dobrego. Teraz miał okazję do naprawienia zła. I nie miał zamiaru wycofać się, jak wtedy. Zbyt wiele rzeczy od tego zależało.

***
                Wielki smok powoli wydawał się coraz bardziej napełniony.
Gdy był już całkowicie pełny przybrał czerwony kolor. Każdy z uśmiechem obserwował to widowisko i nie mógł się doczekać, kiedy go wylosuje. Przez cały czas nie mówiło się o niczym innym. Ja sama omijałam to miejsce szerokim łukiem. Szczególnie, gdy pewnego dnia obudziłam się oszołomiona przy tym smoku, nie pamiętając, jak się tam znalazłam. Nigdy nie zdarzyło mi się coś takiego, a tamtego dnia czułam się tak, jakby ktoś inny przejął nade mną kontrolę. To dziwne uczucie ani trochę mi się nie podobało. Próbowałam rozmawiać o tym z Frey, ale ostatnio przyjaciółka nie miała dla mnie czasu. Nick zgłosił swój udział do Turnieju i pomagała mu przygotować się jak najlepiej. Mojej pomocy nie chciał. Co prawda zaczął się do mnie odzywać, ale wciąż wielce obrażony, całkowicie ignorował moją osobę. Nie dość, że Alec zachowywał się wobec mnie chłodno, to jeszcze on. Było mi coraz trudniej i nie byłam pewna, jak długo zniosę tę całą sytuację.

                 - Megan, mogę prosić cię na słówko? Zaskoczona uniosłam brwi i spojrzałam na dyrektor McGonagall, która jakby wyrosła z ziemi.

                Niezbyt chętnie kiwnęłam głową i pozwoliłam zaprowadzić się do jej gabinetu. Podobało mi się to miejsce. Było przytulnie urządzone, a w kominku zawsze buchał ciepły ogień. Widać było wyraźnie, że domowe skrzaty szczególnie dbają tu o porządek.
Doszły mnie słuchy, że nie masz zamiaru zgłosić się do Turnieju. Dlaczego? - zapytała profesorka. - Jesteś bardzo dobra w zaklęciach i masz bystry umysł. Byłabyś godną reprezentantką naszej szkoły.

                 - Dziękuje za tak miłe słowa wydukałam, nieco speszona komplementami. – Jednak nie chcę się zgłosić. Niech zrobią to inni, lepsi ode mnie.

                 - Rozumiem. – Dyrektorka wyglądała na niezbyt pocieszoną, ale nie przejmowałam się tym.

                Dzisiaj wieczorem mieli ogłosić wyniki. Frey przez cały czas podnieconym głosem opowiadała mi o przygotowaniach Nicka. Zazdrościłam jej tego entuzjazmu. Była niemal przekonana, że nasz przyjaciel dostanie się. Ja również trzymałam za niego kciuki. Wśród uczniów z Durmstangu i Beauxbatons każdy chciał wiedzieć, kto z reprezentantów wygra. Mój wzrok przykuł młody chłopak, siedzący po stronie chłopaków z Durmsnangu.
                 - To syn Wiktora Kruma – szepnęła mi podnieconym głosem Frey. Nazywa się Oliver i nie spuszcza z ciebie swego wzroku.

                Mimowolnie zarumieniłam się i odwróciłam speszona wzrok. Dyrektor McGonagall wyszła na podium. Machnęła różdżką i paszcza smoka zapłonęła ogniem. W jej ręku znalazła się pierwsza karteczka.

                 - Reprezentantem Durmstrangu będzie Oliver Krum.
 
Zabrzmiała burza oklasków, i czarnowłosy chłopak spoglądający na mnie, wysunął się na podium. Potem posypały się kolejne nazwiska. Z Beauxbatons wybrano cztery młode dziewczyny: Rosalie Nott, Juliett Pierce, Amandę Rebuens i Caroline Favor. Wśród chłopców, prócz Olivera, wybrany został jeszcze Eddie Jonson, Roger Smith oraz Patrick Tuley. Jednak najwięcej entuzjazmu wzbudzili reprezentanci Hogwartu, a wśród nich Alan Zabini. Nikt nie spodziewał się, że zostanie wybrany. Zostało jeszcze jedno miejsce. Niepewnie spojrzałam w stronę Nicka, gdy
 - Megan Rayan. – Oniemiałam, kiedy z ust dyrektorki padło moje imię. Miałam wrażenie, że znalazłam się w jakimś koszmarze z którego nie mogłam się obudzić.

***
                Rozmowa z Georgem Weasleyem nie wiele pomogła.
                Chłopak cały czas upierał się, że jest niewinny i obstawał przy swoim zdaniu. Na ślad Bena nie mógł trafić. Alec podejrzewał, że mężczyzna pozostawił za sobą same fałszywe ślady, aby nikt nie mógł go wyśledzić. Musiał też mieć jakiś kontakt ze światem mugoli, skoro miał dostęp do narkotyków. Coraz mniej mu się to wszystko podobało.

                 - Dowiedziałem się, że jakaś uczennica Hogwartu została przyłapana z narkotykami – odezwał się cicho Henry, wyrywając go z zamyślenia.

                Niechętnie wrócił do domu, pogrążony w ponurych rozmyślaniach. Voldemort będzie oczekiwał działania, a on pozostawał poza zasięgiem. Właściwie to powinien sobie odpuścić, ale nie podobała mu się myśl, że niewinny człowiek mógłby zostać ukarany za coś, czego nie zrobił.

                 - Naprawdę? – Zaskoczony uniósł brwi i spojrzał na starego przyjaciela. – Opowiedz mi o tym więcej.

                W myślach odnotował sobie, że powinien spotkać się z Megan i porozmawiać o tym. Podobała mu się współpraca z Nickiem, ale ostatnio nie był w najlepszych stosunkach z dziewczyną. Zachowywał się jak drań i musiał to naprawić, gdyż inaczej mu nie zaufa. Nie miał zielonego pojęcia, że Lord Voldemort zaczął działać za jego plecami. Musiał na nowo budować to, co sam zaprzepaścił, gdyż inaczej szykowały się poważne kłopoty.
 – Porozmawiam z Megan o tym. Może ona będzie coś wiedziała.

                Henry uśmiechnął się zadowolony z decyzji Aleca. Czuł, że wiele zmieni się w tym chłopaku, ale nie mówił nic, aby nie zapeszać. Sam Alec nie komentował wymownego spojrzenia staruszka. Doskonale zdawał sobie sprawę o czym myślał. On sam dawno temu porzucił tę nadzieję. Gdy pojawił się w Hogwarcie, panowało zamieszanie. Zupełnie zapomniał, że dzisiaj wybierano reprezentantów do Turnieju. Pamiętał za to dobrze, że Megan nie chciała się zgłosić.

                 - Hej Alec! – Drgnął, gdy usłyszał, jak ktoś woła jego imię.

                Zaskoczony odwrócił się i zobaczył uśmiechniętego Nicka. Mimo tej całej sytuacji z Megan, ich stosunki były o wiele cieplejsze. Niestety Nick nie umiał wybaczyć dziewczynie tego, co zrobiła i byli na wojennej ścieżce. Trochę tego żałował i czuł się winny.
 – Nie spodziewałem się, że przybędziesz.

                  - Właściwie to szukam Megan – przyznał szczerze i zobaczył, że uśmiech Nicka przybladł, a oczy zapłonęły złowrogo.

                 - Właśnie zbiera zasłużone pochwały, chociaż wypiera się, że tego nie zrobiła – mruknął i machnął ręką w stronę małego tłumu.

                Alec spostrzegł nieco zmieszaną i poirytowaną Megan, która próbowała cokolwiek tłumaczyć, ale nikt nie słuchał. Gdy ich oczy się spotkały, zaklął cicho i przeszedł przez tłum, który rozstąpił się. Był dość dużym mężczyzną, i nikt nie chciał z nim zadzierać. Bez słowa wziął ją na ręce i wyprowadził z sali. Za wszelką cenę starał się przy tym walczyć z rosnącym pożądaniem.  W duchu przeklinał się za tę słabość.

                 - Ja naprawdę nie zgłaszałam się do Turnieju – wyszeptała, gdy znaleźli ustronne miejsce w Sowiarni.

                Tu mogli spokojnie porozmawiać i nikt im nie przeszkadzał.
 – Nie mam pojęcia, co się stało. Ostatnie, co pamiętam, to fakt, że obudziłam się koło Smoka. Zupełnie jakby ktoś opętał moje ciało.

                Alec z niepokojem na nią spojrzał. To, co mówiła, wydawało się całkiem logicznie. Gniewnie zacisnął dłonie w pięści, ale nic nie powiedział. Nie miał pojęcia, kiedy wziął ją w ramiona i pocałował. Gdy tylko ich wargi zetknęły się ze sobą, wiedział już, że przegrał z kretesem. Reszta przestała mieć jakiekolwiek znaczenie.

***
                Nigdy nie spodziewałam się tak wielkiego zaskoczenia wywołanego moją osobą.
                Gdy tylko dyrektorka wyczytała moje nazwisko, wpatrywałam się w nią długo, nie wierząc w to, co się dzieje. Już dawno przecież zapowiedziałam, że nie zgłaszam się do Turnieju. Niestety nikt nie chciał mnie słuchać. Po wyczytaniu mego nazwiska zapanowała burza. Większość osób jawnie okazywało mi wrogość, a zwłaszcza Nick. Wiedziałam, że bardzo zależało mu na zgłoszeniu się do Turnieju.

                 - Przykro mi, panno Rayan, nie ma mowy o pomyłce. Odezwała się stanowczym głosem McGonagall. Smok został zaczarowany tak, aby nikt nie mógł go oszukać. Nie ma takiej możliwości, by ktoś podszył się pod panią.

Nie bardzo chciałam w to wierzyć. Miałam wrażenie, że wszystko jest jakimś koszmarem. Nawet Frey nie dała się przekonać. Oboje z Nickiem odwrócili się ode mnie, a ja poczułam się piekielnie samotna. Gdy zobaczyłam Aleca, ucieszyłam się. Przepchnął się przez tłum i pomógł mi się z niego wydostać. Przez chwilę byłam niepewna jego intencji, aż przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Byłam pewna, że niemal eksploduję. Pocałunek był bardzo namiętny i niezwykły. Poczułam zawód, gdy niespodziewanie przerwał.

 - Nie powinniśmy tego robić wyszeptał czule, kciukiem błądząc po moich wargach. Merlin świadkiem, że powinienem trzymać się od ciebie z daleka. Nie jesteś odpowiednią kobietą dla mnie.

 - Więc dlaczego tego nie zrobisz? W moich oczach pojawiło się wyzwanie. Nie miałam zamiaru dawać mu żadnej satysfakcji. Czemu po prostu się nie odwrócisz i nie zostawisz mnie w spokoju? Mam dziwne wrażenie, że upokarzanie weszło ci w nawyk.

 - Nie chce ciebie upokarzać. Alec pokręcił głową, a w jego pięknych oczach dostrzegłam smutek. Jest wiele rzeczy których nie rozumiesz, a ja nie mogę ci na razie nic powiedzieć. Przyszedłem jednak tu, gdyż potrzebuję twojej pomocy. To ma związek ze sprawą, którą prowadzę.

 - Do tej pory chciałeś, abym trzymała się od tego z daleka. Spojrzałam na niego spod rzęs.

Nie byłam pewna, o co mu właściwie chodzi. Najpierw chciał, bym go zostawiła w spokoju, a teraz sam do mnie przychodził. Ten mężczyzna sprawiał, że nie dało się przy nim racjonalnie myśleć.

 - Tak by było najlepiej. Przytaknął głową. Jednak sprawy zaszły za daleko. Obawiam się, że ktoś rozprowadza mugolskie narkotyki w Hogwarcie. Jeśli uda mi się znaleźć łajdaka, uniewinnię wówczas Georga Weasleya. Nie wierzę, że jest winny i wiele osób też nie.

 - Możesz liczyć na moją pomoc. Narkotyki to poważna sprawa, a ja bardzo lubię wujka Georga – zapewniłam go szczerze.

Uśmiechnął się do mnie i znów ujął moją twarz w dłonie. Przez chwilę wyglądał, jakby chciał mnie pocałować, ale szybko się wycofał. Poczułam lekki zawód, ale nie zatrzymywałam go. Zrobił pierwszy krok zgłaszając się do mnie. Resztę musiałam zrobić ja, i nie miałam zamiaru się poddać. Zaczynało mi na nim zależeć coraz bardziej, chociaż broniłam się przed tym uczuciem. Jeżeli jednak miałam zamiar zdobyć mężczyznę na którym mi zależało, nie mogłam się tak po prostu poddać. Alec nie zdawał sobie sprawy w co się wpakował, a ja niczego mu nie ułatwiałam. To była moja walka, a ja miałam zamiar wziąć w niej udział i wygrać. Gra toczyła się o zbyt dużą stawkę. Wycofanie się nie wchodziło w grę. Zbyt wiele mogłam przy tym stracić, a tego zdecydowanie nie chciałam. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech zadowolenia. Mimo wszystko... czułam, że będzie dobrze.

***
 - Ron, możemy chwilę porozmawiać?
Ron gniewnie zmarszczył nos, słysząc wołanie dobiegające z dołu od swojej żony. Niechętnie spojrzał na resztę papierów, która czekała na jego podpis. Bycie Ministrem Magii nie było wcale takie łatwe, jak myślał. W dodatku zbliżała się pełnia. Zastanawiał się, jak wcześniej Lupin sobie z tym wszystkim radził. On powoli zaczynał tracić cierpliwość. Był pewien, że tego nie zniesie.

 - Już idę! – zawołał niechętnie i zszedł na dół.

W salonie panował spokój. Nie krył zaskoczenia, widząc swoją szwagierkę, Angelinę . Była jakaś smutna i przybita. Domyślił się dlaczego i poczuł kolejną falę gniewu. Był Ministrem, a nie cudotwórcą.

 - Przykro mi, Angelino, ale jeśli przyszłaś w sprawie Georga... Tracisz tylko czas – zaczął na wstępie, zanim zdołała cokolwiek powiedzieć. – Aurorowie działali zgodnie z prawem, a w sklepie znaleziono narkotyki. Nikt nie wierzy, że George mógłby je sprzedawać, ale niestety nie ma żadnych winnych. Nie mogę nic zrobić.

 - Ron! Jak możesz?! – wykrzyknęła oszołomiona zachowaniem męża, Hermiona.

Do tej pory myślała, że została w nim chociaż resztka ciepłych uczuć. Tymczasem on coraz częściej pokazuje, że jest inaczej. Nawet dla swojej rodziny był bezduszny. Zastanawiała się, gdzie zniknął tamten beztroski chłopak, którego poznała na początku Hogwartu. Nie wierzyła, że ludzie aż tak się zmieniają.

 - Mówię prawdę, Hermiono. – Skarcił żonę gniewnym wzrokiem, obiecując sobie, że później z nią porozmawia. – Nie mam aż takiego wpływu, by zatuszować aresztowanie brata, chociaż bardzo bym tego chciał. Już podpisałem dokumenty, by go zwolniono do czasu rozpoczęcia śledztwa. Nie ma sensu, aby siedział w więzieniu.

 - Dziękuję chociaż za to, Ron – odparła uszczęśliwiona Angelina i wyszła, zostawiając ich samych.

Hermiona wcale nie miała zamiaru mu dziękować. Uważała, że mógł zrobić więcej, gdyby tego chciał i dość głośno wyraziła swoje myśli. Na szczęście ich córeczka była właśnie u babci, która ją uwielbiała i mogli "swobodnie" się kłócić. Nienawidziła takich chwil. Wówczas myślała, czy ich małżeństwo w ogóle miało sens. Gdyby nie Nick i mała Tess, dawno rozwiodłaby się z mężem. Nie miałaby się też gdzie podziać. Swoje marzenia pogrzebała już dawno temu i była całkowicie zależna od niego.

 - Nie wtrącaj się w moje sprawy, szlamo.  – Zamarła, słysząc te brutalne słowa wypowiedziane z jego ust.

Nie była w stanie nic odpowiedzieć. Przez chwilę wpatrywała się w niego z oczami pełnymi łez. Po chwili odwróciła się na pięcie i uciekła do swego pokoju. Dopiero tam padła na łóżko i rozpłakała się, wspominając życie, które straciła. Miała wrażenie, że została ukarana w najgorszy sposób. Straciła wszystko, na czym kiedykolwiek jej zależało. I nic nie wskazywało na to, aby miała to odzyskać.

***
Niestety Alec miał rację.
Narkotyki stanowiły problem w Hogwarcie i to na dużą skalę. Najgorsze było to, że wszystko działo się za plecami nauczycieli i nikt o niczym nie wiedział. Alecowi zależało bardzo na dyskrecji, a więc nie było mi dane zwierzyć się ze swoich działań przyjaciołom. Musiałam zachować wszelką anonimowość i nie mogłam się zdradzić. A nie było to łatwe. Chciałam porozmawiać chociaż z moją przyjaciółką Frey, ale ona również mnie unikała. Zupełnie, jakbym dla niej nie istniała.

 - Rozumiem, że innym nie chciałaś się przyznać do zgłoszenia, ale najlepszej przyjaciółce chyba byś mogła. Nie spodziewałam się tego po tobie dodała na koniec i odeszła, nie słuchając żadnych wyjaśnień.

Było mi bardzo przykro z powodu całej sytuacji, gdyż nie tego się spodziewałam. Pragnęłam, aby moi przyjaciele przy mnie byli, a tymczasem czułam się przez nich odrzucona. Pobyt w Hogwarcie nie cieszył mnie już tak, jak dawniej, a wręcz przeciwnie. W takich chwilach jak ta, zaczynałam bardzo tęsknić za domem. Próbowałam jakoś uporać się z zainteresowaniem, które zaczęłam wywoływać, a które zdecydowanie mi się nie podobało. Zawsze byłam skromną dziewczyną, która nie szukała żadnych przygód. Teraz wszystko miało się zmienić, a ja nie wiedziałam nawet dlaczego. Najbardziej też bolał fakt, że nikt nie chciał mi wierzyć w to, iż nie zgłosiłam się wcale do udziału w Turnieju.

 - A więc jednak postanowiłaś zagrać wszystkim na nosie i zgłosiłaś się. Usłyszałam z tyłu za sobą zawistny głos Zabiniego.

Stał w otoczeniu dwójki reprezentantów Hogwartu. Jedną z osób była Amy Gordon z Ravenclaw i Clarissa Nott z Slytherinu Obydwie obrzuciły mnie niezbyt przyjemnym spojrzeniem. Poczułam, że czeka mnie nie za przyjemna rozmowa z nimi.

 - A nawet jeśli się zgłosiła, to co z tego? Nieoczekiwanie na pomoc pojawił się Oliver Krum, otaczając mnie swoim ciepłym ramieniem.

Zadrżałam nieco i chciałam się odsunąć, ale nie pozwolił mi. Był w towarzystwie trzech potężnych reprezentantów szkoły. Przypominał mi nieco Aleca. Uśmiechnęłam się ciepło, że wystąpił w mojej obronie.
Miała do tego prawo jak każdy. Jest pełnoletnia, gdyż Smok nie dałby się tak łatwo nabrać.

Westchnęłam, czując rosnące we mnie poirytowanie. Kolejna osoba, która nie wierzyła mi, że nie mogłam tego zrobić. Najwyraźniej byłam skazana na całą tę śmieszną sytuację. Gdy tylko znalazłam się sama, skierowałam się do biblioteki. Tam, w zaciszu próbowałam dowiedzieć się, co właściwie zaszło wtedy ze mną, ale niestety nic nie mogłam znaleźć. Nie było żadnej wzmianki o opętaniu, a to właśnie czułam. Z westchnieniem odłożyłam książkę, gdy usłyszałam czyjąś rozmowę.

 - No dalej, spróbuj… - Ktoś zachęcał kogoś. Nie rozpoznałam tego głosu i przesunęłam się bliżej między półkami, aby zobaczyć, kto to był. Nic złego ci się nie stanie. To podobno bardzo modne i daje niezły odlot.

 - Nieładnie tak podglądać. Krzyknęłam, gdy tuż przy moim uchu rozległ się czyjś szyderczy głos.

Chciałam się szarpnąć, ale ktoś mocno chwycił mnie za szyję. Poczułam, że się duszę. Próbowałam walczyć o oddech, ale bezskutecznie. Napastnik był ode mnie silniejszy. Zrobiło mi się słabo, a moje ciało bezwładnie osunęło się na ziemię.

***
Alec wydawał się mocno rozkojarzony rozgrywającą się sytuacją i nie podobało mu się to.
Zdążył poznać Megan na tyle, aby wiedzieć, że nie kłamała. Coś mu tu nie pasowało, ale był pewien, że ona nie zgłosiła się do udziału w Turnieju. Wyglądało na to, że czeka go kolejna zagadka do rozwiązania. Odprawiwszy Nicka niecierpliwym gestem, ruszył na jej poszukiwanie. Przyznał przed sobą, że martwił się o nią. Gdy ogłoszono wyniki, wydawała mu się taka krucha i bezbronna. Przywodziła mu na myśl anioła rzuconego na rzeź. Westchnął poirytowany. Nie powinien myśleć w ten sposób. Jej los powinien być mu całkowicie obojętny. A jednak nie umiał inaczej.

 - Pomocy!…

Ciche wołanie dotarło do niego jakby z oddali, ale bez trudu rozpoznał, że była to Megan. Nie zastanawiał się wcale. Usiłował wyczuć, gdzie mogła się znajdować. Musiała być gdzieś niedaleko. Czując paraliżujący niepokój, jak szalony biegł między korytarzami, aż trafił do biblioteki. Z miejsca uderzył go dziwny zapach powodujący mdłości. Zakrywając usta kołnierzem od koszuli wślizgnął się do środka. Nie było żadnego pożaru. Dziwny dym unoszący się w bibliotece pochodził od naparu jakiś ziół czy czegoś podobnego.  Kątem oka przeszukiwał pomieszczenie. Grupka uczniów przepychała się, kaszląc, i opuszczała bibliotekę. Nie było wśród nich Megan, ale wiedział, że tu jest.

 - Megan! – wykrzyknął, krztusząc się dymem.

Nie miał pojęcia, co to jest za okropieństwo, ale domyślił się, że miało coś wspólnego z narkotykami, które poszukiwał. Nie podobało mu się to ani trochę.

 - Za półkami. – Znów usłyszał jej głos.

Nie tracąc czasu ruszył biegiem w miejscu, gdzie, jak wydawało mu się, dziewczyna się znajdowała. Leżała zwinięta w kłębek na ziemi, cała dygocząca. Dostrzegł, że jej szyja była czerwona i zaklął pod nosem. Ktoś usiłował ją skrzywdzić. Ostrożnie wziął ją na ręce i zasłonił twarz. Nie był pewien, ile nawdychała się tego świństwa. Musiał jak najszybciej zabrać ją do Skrzydła Szpitalnego. W pobliżu biblioteki robiło się już spore zamieszanie, ale Alec nie tracił czasu. Trzymając na rękach Megan biegł w stronę Skrzydła.

 - Nałykała się jakiś oparów – rzekł na widok młodej pielęgniarki, która od dłuższego czasu zajmowała się uczniami. – Nie wiadomo, czego i jak długo. Obawiam się, że będzie miała pani wkrótce więcej uczniów.  Ją udało mi się wynieść jak najszybciej.

 - W porządku. – Mimo niepokoju, pani Jefferson umiała zachować zimną krew.

Pracując w Hogwarcie od dziesięciu lat widziała już wiele najdziwniejszych przypadków. Dzieciaki wcale nie były ostrożne w zabawie z magią, a dorośli nie lepsi. Trafiały do niej osoby z różnymi dolegliwościami. Jej ciotka Pomfrey ostrzegała ją przed podjęciem pracy, ale ona była pełna zapału. I nie zmienił się on dalej. Uwielbiała te pracę.
– A teraz proszę zostawić nas samych. Zajmę się pacjentką.

Słysząc ten stanowczy głos, Alec zaśmiał się pod nosem, ale posłusznie opuścił pomieszczenie. Nie odszedł jednak od drzwi. Z niepokojem pozostał w korytarzu, mając nadzieję, że nie pojawił się za późno. Wmawiał sobie, że przez plan Voldemorta, Megan musiała wyzdrowieć. Za nic w świecie nie chciał przyznać, dlaczego mu tak bardzo na tym zależało. Gdyby się do tego przyznał, przegrałby z kretesem, a do tego nie mógł dopuścić. Zbyt wiele od tego zależało. I tych myśli postanowił się trzymać.

***
Dziwne głosy dochodziły do mnie z oddali.
Powoli odzyskiwałam świadomość, ale nie rozpoznawałam miejsca w którym się znajdowałam. Głosy dochodzące z oddali świadczyły, że nie byłam sama.

 - Tylko nie moja Aleks!Usłyszałam rozpaczliwy głos kobiety, który wydawał mi się dziwnie znajomy. Błagam, tylko nie moja córka! Ona nie jest niczemu winna!

 - To dziecko nie należy do ciebie. Drugi, mściwy głos, również już wcześniej słyszałam.

Wyostrzyłam wszystkie zmysły i zaczęłam rozpoznawać ludzi dookoła. Zwłaszcza kobietę, która rozpaczliwie próbowała bronić wyrwane jej dziecko. To była mama Nicka, chociaż nieco młodsza. Wydawała się być w moim wieku. Drugiego, jasnowłosego mężczyzny nie widziałam nigdy. Leżał skulony, nie mając szans na to, by wstać.
Ono będzie moim dziedzicem w przyszłości.

Nie zważając na rozpacz matki, mężczyzna oddał dziecko innej kobiecie, która zniknęła bez słowa. Chciałam zareagować, ale w tym momencie dotarły do mnie inne znajome głosy. Te dobiegały z bardzo daleka. Chciałam je oddalić, ale nie poddawały się. Przywoływały do siebie i budziły do życia. Obraz przed moimi oczami powoli rozmazywał się. Znów ogarnęła mnie ciemność, ale tylko na moment, gdyż oślepiający blask niemal zaślepił moje oczy. Zamrugałam kilka razy, aż twarze stały się bardziej wyraźne. Rozpoznałam twarz Aleca i moich przyjaciół. Wszyscy patrzyli na mnie z niepokojem.

 - Obudziłaś się. W jego głosie wyczułam ulgę, a dłoń mocniej ścisnęła moją. Bałem się, że przybyłem za późno.

 - Co... co się stało? wyjąkałam oszołomiona.

Niewiele pamiętałam, a w  głowie miałam straszny mętlik. Wciąż próbowałam zrozumieć tajemniczą wizje. Nie rozumiałam czemu zobaczyłam w niej mamę Nicka. Nie widziałam w tym sensu.

 - W bibliotece zdarzył się wypadek. Łagodnie tłumaczył Alec. – Ktoś rozpylił narkotyki i kilka osób się nimi zatruło, ale na szczęście obyło się bez zgonów. Ty znajdowałaś się najdłużej w oparach. Prawie dwa dni walczono o twoje życie. Chciano nawet przenieść cię do Świętego Munga.

Nie kryłam zaskoczenia tymi słowami. Prawie dwa dni miałam wyjęte z życiorysu, a nie czułam nawet tego. Wydawało mi się, że upłynęła zaledwie chwilka. Minęło trochę czasu, nim powoli sobie wszystko przypomniałam. Podsłuchana rozmowa i to, jak ktoś próbował mnie udusić. Odruchowo dotknęłam szyi. Miałam naprawdę wiele szczęścia.

 - Alec. Musimy porozmawiać powiedziałam cicho, patrząc znacząco mu w oczy. To nie był wypadek. Ktoś próbował… - urwałam, gdyż nie chciałam, aby moi przyjaciele o tym wiedzieli.

Alec skinął głową, po czym obiec, że przyjdzie do mnie później. Zostałam sama z moimi przyjaciółmi, spoglądając na nich niepewnie. W końcu nasze stosunki nie wyglądały najlepiej, a zwłaszcza te z Nickiem.

 - Nie masz pojęcia, jak się bałem, Meg – wyszeptał wystraszonym głosem Nick. Jestem strasznym głupcem. Wybaczysz mi kiedyś?

 - A mi? – zapytała cicho Freya.

Oboje patrzyli na mnie tak błagalnie, że nie mogłam się powstrzymać i wybuchnęłam oczyszczającym śmiechem. Oczywiście, że im wybaczyłam. Człowiek  bez przyjaciół jest taki samotny i opuszczony, a ja taka być nie chciałam. Dzięki nim mogłam przebrnąć przez czekające mnie wydarzenia, które szykował dla mnie los. I wiedziałam, że mi się uda. Bez względu na wszystko.
***
Na zakończenie:
To będzie zaskoczenie, ale jestem zadowolona z rozdziału i piszę to z czystym sumieniem.
Czytając go dugi raz, nie spodziewałam się aż takich efektów i sama jestem pod wrażeniem.
Wizja przeszłości, którą ujrzała Megan również będzie miała znaczenie.
Chcę bardzo powoli przygotować ją na zmiany, które nastąpią w jej życiu, a będzie ich wiele.
No, ale nie zdradzając nic... Więcej wkrótce! :)


Informacyjnie:
Oryginalny tytuł: „Nieśmiertelna miłość część III Dziedziczka przeznaczenia”
Tytuł rozdziału: 005 „Wybrana”
Cytat: Henryk Sienkiewicz
Ilość stron: 9
Ilość słów: 4 266

14 komentarzy:

  1. Witaj!
    Przeczytałam kiedyś poprzednie części tego opowiadania,ale ze zmianą komputera jakoś mi umknął ten blog. Nie wiem w sumie jak to się stało. Uwielbiam, to jak piszesz. Twoi bohaterowie wydają się realni, bez jakichkolwiek udziwnień.
    Oj jestem ciekawa, kto zaatakował Megan. Dobrze, że nic się jej nie stało.
    Pozdrawiam i mimo wszystko zapraszam do zapoznania się z moimi blogami jestes-jedyny.blogspot.com i zapomniane-twarze.blogspot.com
    (Dodaję do obserwowanych)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział rzeczywiście świetny, jeden z najlepszych, jak nie najlepszy. Ale szczerze mówiąc, to udział Megan był do przewidzenia i coś mi się wydaje, że Voldemort maczał w tym palce jak nic. Szkoda tylko, że się nie oparła. Nie wiedziała, co się z nią dzieje.
    Mam nadzieję, że nie zamienisz tego opowiadania w kolejny Turniej Trójmagiczny, a Voldemort nie odrodzi się tak jak wcześniej z Harry'ego. Bo zdrada Aleca kogoś zaboli. Albo przyniesie mu śmierć.

    Oczywiście wątek Draco się pojawił! Czekałam, czekałam i nareszcie. No, ale jak wspomniałaś, jeszcze trochę poczekamy na większy rozwój wypadków. Jednak na miejscu Hermiony już dawno rozwiodłabym się z Ronem nie patrząc na to, czy dzieci będą szczęśliwe, bo one chyba też nie są, skoro ojciec tak traktuje matkę. A myślę, że przyjaciele by pomogli. Oby się jej udało.

    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wybacz, że tak długo, ale zrobiłam sobie wypad w góry na pare dni, gdzie nie miałam kompa :)To tak:
    Po pierwsze: fajnie, że dużo się dzieje.
    Po drugie: strasznie mnie razi postać Rona. Jeny, on nigdy taki nie był i nie mógł być... No ale w twoim opowiadaniu wszystko jest inne...
    Po trzecie: bardzo mi się podoba, jak przedstawiasz relacje Meg i Aleca, człowieka aż ciarki przechodzą przez te ich zbliżenia. Naprawdę super :D
    Po czwarte: nareszcie pogodzili się z Nickiem!
    Dobra, powymądrzałam się, ale już kończę :P
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało kochana;)
      No ja nigdy nie lubiłam Rona dlatego przedctawiam go w ten własnie sposób.
      Ron to typ faceta, który wręcz nie da się po prostu lubić i już.
      No staram się aby takie było a Megan i Alec to kluczowe postacie.
      Złość Meg z Nickiem nie mogła trwać długo gdyż ostatecznie są przyjaciółmi.
      Dziękuje że się podoba.

      Usuń
    2. Pamiętaj, że mówisz do dziewczyny, która pisze ff, w którym Ron odgrywa główną rolę i to pozytywną xP No ale to twoja wizja ;)

      Usuń
    3. No tak zupełnie zapominam o tym xp.
      Zwłaszcza że większość osób go nie lubi i ciężko mi się oswoić z myślą, że może być inaczej

      Usuń
  4. Właśnie zauważyłam, że mi ten rozdział jakiś taki mały wyszedł... Słów było sporo, ale dlatego jest krótki, bo było w nim wiele opisów, a mało dialogów. ;P I się skurczył. xD
    Ha, póki co postawa Mikołaja może wydawać się dziecinna... I w sumie taka jest... ale chłopak ma powody. A jego... a niech będzie spojler. xD A jego druga ucieczka dla Darkowi do myślenia. Będzie sobie pluł w brodę, oj będzie... później.
    Radek zostanie w domu, a Darek, owszem, da kazanie Mikołajowi... a potem Japończyk będzie suszył głowę, ale nie Mikołajowi... ;P
    Jasne, że tak! Bracia są po to, by pomagać - a jeśli starsi, to tym bardziej, by ustrzec młodsze rodzeństwo od niepowodzeń. Zwłaszcza, że wiekowo nie różnią się tak bardzo.
    Mikołaj nie może sobie uzmysłowić, że rodzina jest najważniejsza... Ta rodzina, na którą może liczyć. Ale gdy cały czas brat powtarza mu to agresją... niczego nie zmienia.
    Heheh, uważam, że masz sporo racji w swoich słowach i Mikołajowi należy się lekki wstrząs. Z drugiej strony ma prawo... Ale... Kurcze... jak zobaczysz niedzielny rozdział, to będziesz wiedziała, o co mi chodzi. xD
    Tworzenie napisów do anime to dla mnie coś normalnego - przetłumaczyłam serię X, sporo odcinków nowego Prince of tennis i pojedyncze oavki. ;P A komiksy... Mam stypendium naukowe, więc mogę sobie pozwolić na częstsze kupowanie mang. xD Co uszczknę podczas czytania, staram się przekazać na blogu. A co do odkrycia orientacji przez ojca Mikołaja - mój tata nie wiedział, jakie mangi czytam i właśnie tak się dowiedział... bo nieopatrznie zostawiłam jedną na widoku. xD I po nitce do kłębka wie, co piszę... i się nabija z mamą. xD Ale pozytywnie - na onecie znalazłam historie blogów, które mnie odwiedzały i jest tam strona Palikota... Tata śmieje się, że daję mu pomysły do ustaw. xD No, i swoje doświadczenie przeniosłam na opowiadanie, choć raczej chodzi mi o odkrycie mang (w moim przypadku), bo orientację mam jak najbardziej heteryka xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedna Megan, została wrobiona w Turniej Trójmagiczny. Trochę to schematyczne, że wówczas przyjaciele się od niej odwrócili, no ale podobała mi się ich zgoda na końcu.
    Ron zachowuje się okropnie. Chyba jest dla mnie spalony. Nie chce pomóc własnemu bratu, żonę nazywa szlamą, pogrąża się coraz bardziej...Jestem ciekawa, czy jego postać zginije całkowicie, czy może jest dla niego jakiś ratunek. Szkoda mi trochę, że tak się zmienił.
    Wizja Megan to dla mnie spore zaskoczenie, a także wielki plus! Jestem bardzo ciekawa, jak dziewczyna dojdzie do prawdy ^^
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj nie wiesz jak niecierpliwie czekałam na twoj komentarz.
      cieszę się że ci się podoba i mam nadzieję, że dalej pociągnę w równie dobrym tępię.
      No i Ron... nie martw się dla Rona mam jeszcze kilka zagadek.
      Nigdy nie wiadomo jak to wszystko sie skończy prawda?
      Ale jestem dobrej myśli;)

      Usuń
  6. Wykonałam dla Ciebie drugą wersję szablonu.
    Wpadnij na rzeka-szablonow.blogspot.com może ta Ci będzie odpowiadać. : ]
    A za tamtą nieudaną przepraszam, popracowałam nad kodem CSS i karty są już na górze, tak jak prosiłaś, układ jest ok : )

    OdpowiedzUsuń
  7. Darek lubi reagować na coś od razu. Jak ja. xD Prosto z mostu i tyle. Ale musi mnie coś bardzo wkurzyć... Albo ja danej osoby bardzo nie lubię. xD W święta przyjechały do mnie dwie przyszłe bratowe - jednej nienawidzę. Kiedy rzuciła mi jakąś kąśliwą uwagę, odczekałam moment (mama mówiła, że mi żyła na szyi wyskoczyła xD), po czym dobiłam ją swoim komentarzem. Brat się nie odezwał, ale potem stwierdził (oczywiście do mnie, nie przy niej), że dobrze powiedziałam. xD
    Bardzo dramatyczny. ;P Polały się łzy, chłopaki się poboli, po czym Darek powiedział, że nie chce już brata widzieć na oczy. Takie... komplikujące sprawę. Za bardzo poniosły mnie emocje. :P
    Haha, zgadłaś z bójką. xD
    Końcówka to już po prostu czyste zaskoczenie dla samej siebie. Zakończyłam na tym, jak Darek wtula się z Radka... a potem otworzyłam ponownie plik i jakoś się dopisało. xP

    OdpowiedzUsuń
  8. Właśnie nie wiem, czy to wina blogspota, bo zauważyłam kilka podobnych wpisów z innych dni. Hm. Kto wie. Grunt, że blog działa, hehe :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Czy mnie się zadawało, czy naprawdę chcesz już zakończyć pisanie tego opowiadania? W obserwowanych znalazłam fragm. wiadomości

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mam taki zamiar. planuje właśnie nową powieść dramione, ale usunęłam wiadomość.
      chce najpierw wszystko sobie dobrze przemyśleć i zastanowić się nad tym.
      Albo zacznę historię Meg i Aleca od nowa albo stworzę nową historie miłości dramione.
      już powstał nowy blog.

      Usuń