... niepodobna
przyjąć, aby zanikła nasza wolna wola,
więc sądzę, że może
być prawda, iż los w połowie jest panem naszych czynności,
lecz jeszcze
pozostawia nam kierowanie drugą połową lub nie o wiele mniejszą ich częścią
- Henryk Sienkiewicz.
Kroniki Proroka Codziennego nr. 35
Witam
serdecznie w kolejnym rozdziale.
Pogoda
coraz bardziej zmienia się za oknem, aż czasami sama nie nadążam za tym.
Najbardziej
uwielbiam wiosnę i już nie mogę się doczekać, kiedy ta pora roku nastąpi.
Wówczas wszystko się budzi do życia i jest tak cudownie.
A Wy jaką porę uwielbiacie najbardziej?
Chyba taką znienawidzoną przez wszystkich jest jesień i pod wieloma względami rozumiem dlaczego.
Wówczas wszystko się budzi do życia i jest tak cudownie.
A Wy jaką porę uwielbiacie najbardziej?
Chyba taką znienawidzoną przez wszystkich jest jesień i pod wieloma względami rozumiem dlaczego.
Wówczas
jest tak depresyjnie i niechętnie.
Na
szczęście jednak do słonecznej wiosny mamy naprawdę daleko i jeszcze tyle
przyjemnych chwil przed nami. A ja, by zaprosić Was na te najbliższe dni,
zachęcam do czytania nowego rozdziału.
***
"Los bywa naprawdę
przewrotny", pomyślał Draco Malfoy, z ukrycia obserwując swoją ukochaną
kobietę, Hermionę. Do tej pory unikał spotkania z nią. Mimo usilnych namawiań
ze strony Ginny i Harry’ego, nie był jeszcze na to gotowy. Chwilami zastanawiał
się, po co właściwie wrócił do Londynu. Czy to w ogóle miało jeszcze jakiś
sens? Dawno temu zrezygnował ze swojego związku z nią. Nie był w stanie
przeszkodzić jej, gdy wychodziła za Rona. Wtedy wydawała mu się to najlepsza
decyzja, jaką mógł podjąć. Dzisiaj nie był tego taki pewien.
Hermiona wyglądała blado i
mizernie. Wychodziła właśnie z Ministerstwa, pogrążona we własnych
rozmyślaniach. Nie sprawiała wrażenia osoby szczęśliwej z życia, a wręcz przeciwnie. Obserwując ją
miał okazję zauważyć, jak wiele prawdy było w słowach Wybrańca. Gniewnie zacisnął
dłonie w pięści. Nie mógł uwierzyć, że Ron doprowadził ją do tego stanu. Z
przyjemnością zabiłby drania, gdyby uszło mu to bezkarnie. Hermiona nie
zasługiwała na taki los.
- Widziałem Hermionę – oznajmił cicho, kiedy
pojawił się w domu u Ginny.
Zaskoczona pani Potter
zmarszczyła brwi i spojrzała na niego. Wieczorem długo rozmawiali o tym
wszystkim. Harry nie był przekonany, czy powrót Dracona był dobrym pomysłem.
Między nim a Ronem już się nie układa, a jeżeli jeszcze "oficjalnie"
wróci o n, to wolał nie myśleć, jak będą
wyglądały ich stosunki. Ginny miała nadzieję, że do tego nie dojdzie, a jej
brat jest rozsądnym, dorosłym mężczyzną.
- Rozmawiałeś z nią? – spytała z lekkim
niepokojem w głosie.
Reakcji przyjaciółki też bardzo
się obawiała. Hermiona miała swój własny, poukładany świat. Żyła w przekonaniu,
że jej ukochany mężczyzna zginął. Nie była do końca przekonana, jak kobieta
przyjmie nowe wieści.
- Jeszcze nie - odparł i westchnąwszy,
przysiadł na krześle przy stole. Obserwował jak Ginny krząta się po kuchni i
szykuje obiad. Na jej miejscu wielokrotnie wyobrażał sobie Hermionę. Tęsknił za
tą kobietą i nigdy nie myślał o tym, żeby wrócić. List od Pottera dał mu
nadzieję, a zarazem przyniósł niepokój. Jakby nie było, jego ukochana należała do
innego mężczyzny. Nie był do końca przekonany, czy ma prawo burzyć jej
poukładane życie. Nawet, jeśli nie było do końca szczęśliwe. Był w rozterce i
nic nie układało się tak, jak powinno.
– Nie wiem, czy powinienem to robić. Ona może
nie jest szczęśliwa, ale czy mam do tego prawo? Wtrącać się w jej życie po tylu
latach?
Ginn z zaskoczeniem spojrzała na
Dracona. Pod wieloma względami miał słuszność w tym, co mówił. Zrezygnował z
Hermiony odchodząc od niej. Mimo wszystko wierzyła, że tych dwoje powinno być
razem. Rozdzielanie ich było błędem. Dopiero teraz to widziała. Wcześniej nie
była do końca przekonana, co do związku przyjaciółki. Był również taki czas,
gdy próbowała przekonać ją, aby zrezygnowała z tego chwilowego szaleństwa.
- Nadal ją kochasz... Prawda? – spytała cicho,
a on przytaknął.
Nie musiał nawet tego robić. Widziała tę miłość w jego oczach.
– W takim razie walcz o nią.
Zawsze istnieje minimalna szansa na to, by wszystko dobrze się skończyło.
Musisz tylko w to wierzyć, i tego chcieć. Ona niczego ci nie ułatwi i będzie
głęboko zraniona, ale mimo wszystko musisz spróbować. Od ciebie zależy, jak
będzie wyglądała wasza wspólna przyszłość.
Słowa Ginewry Potter dały mu
wiele do myślenia i pomogły w podjęciu ostatecznej decyzji. Nie mógł się
wycofać. Raz się poddał i nie przyniosło to nic dobrego. Teraz miał okazję do
naprawienia zła. I nie miał zamiaru wycofać się, jak wtedy. Zbyt wiele rzeczy
od tego zależało.
***
Wielki smok powoli wydawał się
coraz bardziej napełniony.
Gdy był już całkowicie
pełny przybrał
czerwony kolor. Każdy
z uśmiechem obserwował to
widowisko i nie mógł się
doczekać, kiedy go wylosuje. Przez cały czas nie mówiło
się o niczym innym. Ja sama omijałam to miejsce szerokim łukiem. Szczególnie, gdy pewnego dnia obudziłam się
oszołomiona przy tym smoku, nie pamiętając,
jak się tam znalazłam.
Nigdy nie zdarzyło mi się
coś takiego, a tamtego dnia czułam się
tak, jakby ktoś
inny przejął
nade mną kontrolę.
To dziwne uczucie ani trochę mi
się nie podobało.
Próbowałam
rozmawiać o
tym z Frey, ale ostatnio przyjaciółka
nie miała dla mnie czasu. Nick zgłosił swój udział do
Turnieju i pomagała
mu przygotować się jak najlepiej. Mojej pomocy nie chciał. Co prawda zaczął się do
mnie odzywać,
ale wciąż wielce obrażony, całkowicie ignorował moją
osobę. Nie dość, że Alec zachowywał się
wobec mnie chłodno, to jeszcze on. Było mi coraz trudniej i nie byłam pewna,
jak długo zniosę tę całą
sytuację.
- Megan,
mogę prosić cię na słówko?
– Zaskoczona
uniosłam brwi i
spojrzałam na dyrektor McGonagall, która jakby
wyrosła z ziemi.
Niezbyt chętnie kiwnęłam
głową i
pozwoliłam zaprowadzić się do
jej gabinetu. Podobało
mi się to miejsce. Było przytulnie urządzone, a
w kominku zawsze buchał
ciepły ogień.
Widać było
wyraźnie, że
domowe skrzaty szczególnie
dbają tu o porządek.
– Doszły
mnie słuchy, że
nie masz zamiaru zgłosić się do
Turnieju. Dlaczego? - zapytała
profesorka. - Jesteś
bardzo dobra w zaklęciach
i masz bystry umysł.
Byłabyś
godną reprezentantką naszej szkoły.
- Dziękuje
za tak miłe słowa –
wydukałam,
nieco speszona komplementami. – Jednak nie chcę się zgłosić. Niech zrobią to inni,
lepsi ode mnie.
- Rozumiem. – Dyrektorka wyglądała
na niezbyt pocieszoną,
ale nie przejmowałam
się tym.
Dzisiaj wieczorem mieli ogłosić
wyniki. Frey przez
cały czas podnieconym głosem opowiadała mi o przygotowaniach Nicka. Zazdrościłam
jej tego entuzjazmu. Była
niemal przekonana, że
nasz przyjaciel dostanie się.
Ja również trzymałam
za niego kciuki. Wśród uczniów z
Durmstangu i Beauxbatons każdy chciał
wiedzieć, kto z reprezentantów wygra. Mój
wzrok przykuł młody chłopak, siedzący
po stronie chłopaków z Durmsnangu.
- To syn Wiktora Kruma – szepnęła mi podnieconym głosem Frey. –
Nazywa się
Oliver i nie spuszcza z ciebie swego wzroku.
Mimowolnie zarumieniłam się i
odwróciłam
speszona wzrok. Dyrektor McGonagall wyszła
na podium. Machnęła różdżką i paszcza smoka zapłonęła
ogniem. W jej ręku
znalazła się
pierwsza karteczka.
- Reprezentantem Durmstrangu
będzie Oliver Krum.
Zabrzmiała burza oklasków, i
czarnowłosy chłopak
spoglądający
na mnie, wysunął się na podium. Potem posypały się
kolejne nazwiska. Z Beauxbatons
wybrano cztery młode dziewczyny: Rosalie Nott, Juliett Pierce, Amandę Rebuens i Caroline Favor. Wśród
chłopców, prócz
Olivera, wybrany został jeszcze Eddie Jonson, Roger Smith oraz Patrick Tuley. Jednak najwięcej entuzjazmu wzbudzili reprezentanci
Hogwartu, a wśród nich Alan Zabini. Nikt nie spodziewał się, że zostanie wybrany. Zostało jeszcze jedno miejsce. Niepewnie spojrzałam w stronę
Nicka, gdy…
- Megan Rayan. – Oniemiałam, kiedy z ust dyrektorki padło moje imię.
Miałam wrażenie,
że znalazłam
się w jakimś
koszmarze z którego nie mogłam się obudzić.
***
Rozmowa z Georgem Weasleyem nie wiele pomogła.
Chłopak cały czas upierał się,
że jest niewinny i obstawał przy swoim zdaniu. Na ślad Bena nie mógł trafić.
Alec podejrzewał, że mężczyzna pozostawił za sobą same fałszywe ślady, aby nikt
nie mógł go wyśledzić. Musiał też mieć jakiś kontakt ze światem mugoli, skoro
miał dostęp do narkotyków. Coraz mniej mu się to wszystko podobało.
- Dowiedziałem się, że jakaś uczennica
Hogwartu została przyłapana z narkotykami – odezwał się cicho Henry, wyrywając
go z zamyślenia.
Niechętnie wrócił do domu,
pogrążony w ponurych rozmyślaniach. Voldemort będzie oczekiwał działania, a on
pozostawał poza zasięgiem. Właściwie to powinien sobie odpuścić, ale nie
podobała mu się myśl, że niewinny człowiek mógłby zostać ukarany za coś, czego
nie zrobił.
- Naprawdę? – Zaskoczony uniósł brwi i
spojrzał na starego przyjaciela. – Opowiedz mi o tym więcej.
W myślach odnotował sobie, że
powinien spotkać się z Megan i porozmawiać o tym. Podobała mu się współpraca z
Nickiem, ale ostatnio nie był w najlepszych stosunkach z dziewczyną. Zachowywał
się jak drań i musiał to naprawić, gdyż inaczej mu nie zaufa. Nie miał
zielonego pojęcia, że Lord Voldemort zaczął działać za jego plecami. Musiał na
nowo budować to, co sam zaprzepaścił, gdyż inaczej szykowały się poważne
kłopoty.
– Porozmawiam z Megan o tym. Może ona będzie
coś wiedziała.
Henry uśmiechnął się zadowolony
z decyzji Aleca. Czuł, że wiele zmieni się w tym chłopaku, ale nie mówił nic,
aby nie zapeszać. Sam Alec nie komentował wymownego spojrzenia staruszka.
Doskonale zdawał sobie sprawę o czym myślał. On sam dawno temu porzucił tę
nadzieję. Gdy pojawił się w Hogwarcie, panowało zamieszanie. Zupełnie
zapomniał, że dzisiaj wybierano reprezentantów do Turnieju. Pamiętał za to
dobrze, że Megan nie chciała się zgłosić.
- Hej Alec! – Drgnął, gdy usłyszał, jak ktoś
woła jego imię.
Zaskoczony odwrócił się i
zobaczył uśmiechniętego Nicka. Mimo tej całej sytuacji z Megan, ich stosunki
były o wiele cieplejsze. Niestety Nick nie umiał wybaczyć dziewczynie tego, co
zrobiła i byli na wojennej ścieżce. Trochę tego żałował i czuł się winny.
– Nie spodziewałem się, że przybędziesz.
- Właściwie to szukam Megan – przyznał
szczerze i zobaczył, że uśmiech Nicka przybladł, a oczy zapłonęły złowrogo.
- Właśnie zbiera zasłużone pochwały, chociaż
wypiera się, że tego nie zrobiła – mruknął i machnął ręką w stronę małego
tłumu.
Alec spostrzegł nieco zmieszaną
i poirytowaną Megan, która próbowała cokolwiek tłumaczyć, ale nikt nie słuchał.
Gdy ich oczy się spotkały, zaklął cicho i przeszedł przez tłum, który rozstąpił
się. Był dość dużym mężczyzną, i nikt nie chciał z nim zadzierać. Bez słowa
wziął ją na ręce i wyprowadził z sali. Za wszelką cenę starał się przy tym
walczyć z rosnącym pożądaniem. W duchu
przeklinał się za tę słabość.
- Ja naprawdę nie zgłaszałam się do Turnieju –
wyszeptała, gdy znaleźli ustronne miejsce w Sowiarni.
Tu mogli spokojnie porozmawiać i
nikt im nie przeszkadzał.
– Nie mam pojęcia, co się stało. Ostatnie, co
pamiętam, to fakt, że obudziłam się koło Smoka. Zupełnie jakby ktoś opętał moje
ciało.
Alec z niepokojem na nią
spojrzał. To, co mówiła, wydawało się całkiem logicznie. Gniewnie zacisnął
dłonie w pięści, ale nic nie powiedział. Nie miał pojęcia, kiedy wziął ją w
ramiona i pocałował. Gdy tylko ich wargi zetknęły się ze sobą, wiedział już, że
przegrał z kretesem. Reszta przestała mieć jakiekolwiek znaczenie.
***
Nigdy nie spodziewałam się
tak wielkiego zaskoczenia wywołanego
moją osobą.
Gdy tylko dyrektorka wyczytała moje nazwisko, wpatrywałam
się w nią długo,
nie wierząc w
to, co się
dzieje. Już
dawno przecież
zapowiedziałam,
że nie zgłaszam
się do Turnieju. Niestety nikt nie chciał mnie słuchać. Po wyczytaniu
mego nazwiska zapanowała burza.
Większość osób jawnie okazywało mi wrogość, a
zwłaszcza Nick. Wiedziałam, że
bardzo zależało mu na zgłoszeniu
się do Turnieju.
- Przykro mi,
panno Rayan,
nie ma mowy o pomyłce.
– Odezwała się
stanowczym głosem McGonagall. –
Smok został
zaczarowany tak,
aby nikt nie mógł go oszukać.
Nie ma takiej możliwości, by
ktoś podszył się pod panią.
Nie bardzo chciałam w to wierzyć. Miałam
wrażenie, że
wszystko jest jakimś
koszmarem. Nawet Frey nie dała
się przekonać.
Oboje z Nickiem odwrócili
się ode mnie, a
ja poczułam
się piekielnie samotna. Gdy zobaczyłam Aleca,
ucieszyłam się.
Przepchnął się przez tłum
i pomógł mi
się z niego wydostać. Przez chwilę byłam
niepewna jego intencji, aż przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
Byłam pewna, że
niemal eksploduję.
Pocałunek był
bardzo namiętny i niezwykły. Poczułam
zawód, gdy niespodziewanie przerwał.
-
Nie powinniśmy tego
robić –
wyszeptał
czule, kciukiem błądząc po moich wargach. – Merlin świadkiem,
że powinienem trzymać się od
ciebie z daleka. Nie jesteś
odpowiednią
kobietą dla mnie.
-
Więc dlaczego tego nie zrobisz? – W
moich oczach pojawiło
się wyzwanie. Nie
miałam zamiaru dawać mu żadnej
satysfakcji. –
Czemu po prostu się
nie odwrócisz
i nie zostawisz mnie w spokoju? Mam dziwne wrażenie,
że upokarzanie weszło ci w nawyk.
-
Nie chce ciebie upokarzać. – Alec pokręcił głową, a w jego pięknych oczach dostrzegłam smutek. –
Jest wiele rzeczy których
nie rozumiesz, a
ja nie mogę ci
na razie nic powiedzieć.
Przyszedłem
jednak tu,
gdyż potrzebuję
twojej pomocy. To ma związek
ze sprawą,
którą
prowadzę.
-
Do tej pory chciałeś, abym trzymała się od
tego z daleka. – Spojrzałam
na niego spod rzęs.
Nie byłam
pewna, o co mu właściwie chodzi. Najpierw chciał, bym go zostawiła w spokoju, a
teraz sam do mnie przychodził.
Ten mężczyzna sprawiał, że
nie dało się
przy nim racjonalnie myśleć.
-
Tak by było
najlepiej. – Przytaknął głową. – Jednak sprawy zaszły za daleko. Obawiam się, że
ktoś rozprowadza mugolskie narkotyki w
Hogwarcie. Jeśli
uda mi się
znaleźć łajdaka, uniewinnię wówczas Georga Weasleya. Nie wierzę, że
jest winny i wiele osób też
nie.
-
Możesz liczyć na
moją pomoc. Narkotyki to poważna sprawa, a
ja bardzo lubię
wujka Georga – zapewniłam
go szczerze.
Uśmiechnął się do
mnie i znów
ujął moją
twarz w dłonie.
Przez chwilę wyglądał, jakby chciał
mnie pocałować, ale szybko się wycofał.
Poczułam lekki zawód, ale nie zatrzymywałam go. Zrobił pierwszy krok zgłaszając
się do mnie. Resztę musiałam
zrobić ja, i
nie miałam zamiaru się poddać.
Zaczynało mi na nim zależeć
coraz bardziej, chociaż
broniłam się
przed tym uczuciem. Jeżeli jednak miałam zamiar zdobyć mężczyznę na którym
mi zależało, nie mogłam
się tak po prostu poddać. Alec nie zdawał sobie sprawy w co się wpakował, a
ja niczego mu nie ułatwiałam.
To była moja walka, a ja miałam
zamiar wziąć w
niej udział i
wygrać. Gra toczyła
się o zbyt dużą
stawkę. Wycofanie się nie wchodziło w
grę. Zbyt wiele mogłam przy tym stracić, a tego zdecydowanie
nie
chciałam. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech zadowolenia. Mimo wszystko... czułam,
że będzie
dobrze.
***
- Ron, możemy chwilę
porozmawiać?
Ron gniewnie zmarszczył nos, słysząc wołanie dobiegające z dołu od
swojej żony. Niechętnie spojrzał na resztę papierów, która czekała na jego
podpis. Bycie Ministrem Magii nie było wcale takie łatwe, jak myślał. W dodatku
zbliżała się pełnia. Zastanawiał się, jak wcześniej Lupin sobie z tym wszystkim
radził. On powoli zaczynał tracić cierpliwość. Był pewien, że tego nie zniesie.
- Już idę! – zawołał niechętnie
i zszedł na dół.
W salonie panował spokój. Nie krył zaskoczenia, widząc swoją
szwagierkę, Angelinę . Była jakaś smutna i przybita. Domyślił się dlaczego i
poczuł kolejną falę gniewu. Był Ministrem, a nie cudotwórcą.
- Przykro mi, Angelino, ale
jeśli przyszłaś w sprawie Georga... Tracisz tylko czas – zaczął na wstępie,
zanim zdołała cokolwiek powiedzieć. – Aurorowie działali zgodnie z prawem, a w
sklepie znaleziono narkotyki. Nikt nie wierzy, że George mógłby je sprzedawać,
ale niestety nie ma żadnych winnych. Nie mogę nic zrobić.
- Ron! Jak możesz?! –
wykrzyknęła oszołomiona zachowaniem męża, Hermiona.
Do tej pory myślała, że została w nim chociaż resztka ciepłych uczuć.
Tymczasem on coraz częściej pokazuje, że jest inaczej. Nawet dla swojej rodziny
był bezduszny. Zastanawiała się, gdzie zniknął tamten beztroski chłopak,
którego poznała na początku Hogwartu. Nie wierzyła, że ludzie aż tak się
zmieniają.
- Mówię prawdę, Hermiono. –
Skarcił żonę gniewnym wzrokiem, obiecując sobie, że później z nią porozmawia. –
Nie mam aż takiego wpływu, by zatuszować aresztowanie brata, chociaż bardzo bym
tego chciał. Już podpisałem dokumenty, by go zwolniono do czasu rozpoczęcia
śledztwa. Nie ma sensu, aby siedział w więzieniu.
- Dziękuję chociaż za to, Ron –
odparła uszczęśliwiona Angelina i wyszła, zostawiając ich samych.
Hermiona wcale nie miała zamiaru mu dziękować. Uważała, że mógł zrobić
więcej, gdyby tego chciał i dość głośno wyraziła swoje myśli. Na szczęście ich
córeczka była właśnie u babci, która ją uwielbiała i mogli
"swobodnie" się kłócić. Nienawidziła takich chwil. Wówczas myślała,
czy ich małżeństwo w ogóle miało sens. Gdyby nie Nick i mała Tess, dawno
rozwiodłaby się z mężem. Nie miałaby się też gdzie podziać. Swoje marzenia
pogrzebała już dawno temu i była całkowicie zależna od niego.
- Nie wtrącaj się w moje
sprawy, szlamo. – Zamarła, słysząc te brutalne
słowa wypowiedziane z jego ust.
Nie była w stanie nic odpowiedzieć. Przez chwilę wpatrywała się w
niego z oczami pełnymi łez. Po chwili odwróciła się na pięcie i uciekła do
swego pokoju. Dopiero tam padła na łóżko i rozpłakała się, wspominając życie,
które straciła. Miała wrażenie, że została ukarana w najgorszy sposób. Straciła
wszystko, na czym kiedykolwiek jej zależało. I nic nie wskazywało na to, aby
miała to odzyskać.
***
Niestety Alec miał rację.
Narkotyki stanowiły problem w Hogwarcie i to na dużą skalę.
Najgorsze było
to, że wszystko działo się za
plecami nauczycieli i nikt o niczym nie wiedział.
Alecowi zależało bardzo na dyskrecji, a więc
nie było mi dane zwierzyć się ze swoich działań przyjaciołom. Musiałam
zachować wszelką
anonimowość i
nie mogłam się
zdradzić. A nie było
to łatwe. Chciałam
porozmawiać chociaż z moją
przyjaciółką Frey, ale ona również
mnie unikała.
Zupełnie,
jakbym dla niej nie istniała.
-
Rozumiem, że
innym nie chciałaś się
przyznać do zgłoszenia,
ale najlepszej przyjaciółce
chyba byś
mogła. Nie spodziewałam się
tego po tobie –
dodała na koniec i odeszła,
nie słuchając żadnych wyjaśnień.
Było
mi bardzo przykro z powodu całej
sytuacji, gdyż
nie tego się
spodziewałam.
Pragnęłam,
aby moi przyjaciele przy mnie byli, a
tymczasem czułam
się przez nich odrzucona. Pobyt w Hogwarcie
nie cieszył
mnie już tak, jak
dawniej, a wręcz
przeciwnie. W takich chwilach jak ta,
zaczynałam bardzo tęsknić za domem. Próbowałam jakoś
uporać się z
zainteresowaniem, które zaczęłam
wywoływać, a które zdecydowanie mi się nie podobało. Zawsze
byłam skromną
dziewczyną,
która nie szukała żadnych
przygód. Teraz wszystko miało się
zmienić, a ja nie wiedziałam nawet dlaczego.
Najbardziej też
bolał fakt, że
nikt nie chciał mi
wierzyć w to, iż nie zgłosiłam się
wcale do udziału w
Turnieju.
- A
więc jednak postanowiłaś
zagrać wszystkim na nosie i zgłosiłaś się. – Usłyszałam
z tyłu za sobą
zawistny głos
Zabiniego.
Stał w
otoczeniu dwójki
reprezentantów
Hogwartu. Jedną z
osób była
Amy Gordon z Ravenclaw i
Clarissa Nott z Slytherinu
Obydwie obrzuciły
mnie niezbyt przyjemnym spojrzeniem. Poczułam,
że czeka mnie nie za przyjemna rozmowa z
nimi.
- A
nawet jeśli
się zgłosiła, to
co z tego? – Nieoczekiwanie na pomoc pojawił się
Oliver Krum,
otaczając mnie swoim ciepłym ramieniem.
Zadrżałam nieco i chciałam się
odsunąć, ale nie pozwolił mi. Był w
towarzystwie trzech potężnych
reprezentantów
szkoły. Przypominał mi nieco Aleca. Uśmiechnęłam
się ciepło, że wystąpił w mojej obronie.
–
Miała do tego prawo jak każdy. Jest pełnoletnia,
gdyż Smok nie dałby się
tak łatwo nabrać.
Westchnęłam, czując
rosnące we mnie poirytowanie. Kolejna osoba, która nie wierzyła mi, że
nie mogłam tego zrobić. Najwyraźniej
byłam skazana na całą tę śmieszną
sytuację. Gdy tylko znalazłam się
sama, skierowałam się do biblioteki. Tam, w zaciszu próbowałam
dowiedzieć się, co właściwie zaszło
wtedy ze mną,
ale niestety nic nie mogłam
znaleźć. Nie było żadnej wzmianki o opętaniu, a
to właśnie
czułam. Z westchnieniem odłożyłam książkę, gdy usłyszałam czyjąś
rozmowę.
-
No dalej,
spróbuj… - Ktoś
zachęcał
kogoś. Nie rozpoznałam tego głosu
i przesunęłam
się bliżej
między półkami, aby zobaczyć, kto to był. – Nic złego
ci się nie stanie. To podobno bardzo modne i
daje niezły
odlot.
-
Nieładnie tak podglądać. – Krzyknęłam, gdy tuż
przy moim uchu rozległ się czyjś
szyderczy głos.
Chciałam
się szarpnąć,
ale ktoś mocno chwycił mnie za szyję. Poczułam,
że się
duszę. Próbowałam walczyć o
oddech, ale bezskutecznie. Napastnik był
ode mnie silniejszy. Zrobiło
mi się słabo, a moje ciało
bezwładnie osunęło
się na ziemię.
***
Alec wydawał
się mocno rozkojarzony rozgrywającą się sytuacją i nie podobało mu się to.
Zdążył poznać Megan na tyle, aby wiedzieć, że nie kłamała. Coś mu tu
nie pasowało, ale był pewien, że ona nie zgłosiła się do udziału w Turnieju.
Wyglądało na to, że czeka go kolejna zagadka do rozwiązania. Odprawiwszy Nicka
niecierpliwym gestem, ruszył na jej poszukiwanie. Przyznał przed sobą, że
martwił się o nią. Gdy ogłoszono wyniki, wydawała mu się taka krucha i
bezbronna. Przywodziła mu na myśl anioła rzuconego na rzeź. Westchnął
poirytowany. Nie powinien myśleć w ten sposób. Jej los powinien być mu
całkowicie obojętny. A jednak nie umiał inaczej.
- Pomocy!…
Ciche wołanie dotarło do niego jakby z oddali, ale bez trudu
rozpoznał, że była to Megan. Nie zastanawiał się wcale. Usiłował wyczuć, gdzie
mogła się znajdować. Musiała być gdzieś niedaleko. Czując paraliżujący
niepokój, jak szalony biegł między korytarzami, aż trafił do biblioteki. Z
miejsca uderzył go dziwny zapach powodujący mdłości. Zakrywając usta kołnierzem
od koszuli wślizgnął się do środka. Nie było żadnego pożaru. Dziwny dym
unoszący się w bibliotece pochodził od naparu jakiś ziół czy czegoś podobnego. Kątem oka przeszukiwał pomieszczenie. Grupka
uczniów przepychała się, kaszląc, i opuszczała bibliotekę. Nie było wśród nich
Megan, ale wiedział, że tu jest.
- Megan! – wykrzyknął,
krztusząc się dymem.
Nie miał pojęcia, co to jest za okropieństwo, ale domyślił się, że
miało coś wspólnego z narkotykami, które poszukiwał. Nie podobało mu się to ani
trochę.
- Za półkami. – Znów usłyszał
jej głos.
Nie tracąc czasu ruszył biegiem w miejscu, gdzie, jak wydawało mu się,
dziewczyna się znajdowała. Leżała zwinięta w kłębek na ziemi, cała dygocząca.
Dostrzegł, że jej szyja była czerwona i zaklął pod nosem. Ktoś usiłował ją
skrzywdzić. Ostrożnie wziął ją na ręce i zasłonił twarz. Nie był pewien, ile
nawdychała się tego świństwa. Musiał jak najszybciej zabrać ją do Skrzydła
Szpitalnego. W pobliżu biblioteki robiło się już spore zamieszanie, ale Alec
nie tracił czasu. Trzymając na rękach Megan biegł w stronę Skrzydła.
- Nałykała się jakiś oparów –
rzekł na widok młodej pielęgniarki, która od dłuższego czasu zajmowała się
uczniami. – Nie wiadomo, czego i jak długo. Obawiam się, że będzie miała pani
wkrótce więcej uczniów. Ją udało mi się
wynieść jak najszybciej.
- W porządku. – Mimo niepokoju,
pani Jefferson umiała zachować zimną krew.
Pracując w Hogwarcie od dziesięciu lat widziała już wiele
najdziwniejszych przypadków. Dzieciaki wcale nie były ostrożne w zabawie z
magią, a dorośli nie lepsi. Trafiały do niej osoby z różnymi dolegliwościami.
Jej ciotka Pomfrey ostrzegała ją przed podjęciem pracy, ale ona była pełna
zapału. I nie zmienił się on dalej. Uwielbiała te pracę.
– A teraz proszę zostawić nas samych. Zajmę się pacjentką.
Słysząc ten stanowczy głos, Alec zaśmiał się pod nosem, ale posłusznie
opuścił pomieszczenie. Nie odszedł jednak od drzwi. Z niepokojem pozostał w
korytarzu, mając nadzieję, że nie pojawił się za późno. Wmawiał sobie, że przez
plan Voldemorta, Megan musiała wyzdrowieć. Za nic w świecie nie chciał
przyznać, dlaczego mu tak bardzo na tym zależało. Gdyby się do tego przyznał,
przegrałby z kretesem, a do tego nie mógł dopuścić. Zbyt wiele od tego
zależało. I tych myśli postanowił się trzymać.
***
Dziwne głosy dochodziły do mnie z oddali.
Powoli odzyskiwałam świadomość, ale nie rozpoznawałam miejsca w którym się
znajdowałam.
Głosy dochodzące
z oddali świadczyły, że
nie byłam sama.
-
Tylko nie moja Aleks! – Usłyszałam rozpaczliwy głos kobiety, który wydawał mi
się dziwnie znajomy. – Błagam, tylko nie moja córka!
Ona nie jest niczemu winna!
-
To dziecko nie należy
do ciebie. –
Drugi, mściwy
głos, również już wcześniej
słyszałam.
Wyostrzyłam
wszystkie zmysły i
zaczęłam rozpoznawać ludzi dookoła. Zwłaszcza
kobietę, która
rozpaczliwie próbowała bronić
wyrwane jej dziecko. To była
mama Nicka, chociaż
nieco młodsza. Wydawała się być w moim wieku. Drugiego, jasnowłosego
mężczyzny nie widziałam nigdy. Leżał
skulony, nie mając
szans na to, by wstać.
–
Ono będzie moim dziedzicem w przyszłości.
Nie zważając na rozpacz matki, mężczyzna
oddał dziecko innej kobiecie, która zniknęła
bez słowa. Chciałam
zareagować,
ale w tym momencie dotarły
do mnie inne znajome głosy.
Te dobiegały z
bardzo daleka. Chciałam
je oddalić,
ale nie poddawały
się. Przywoływały do siebie i budziły do życia.
Obraz przed moimi oczami powoli rozmazywał się. Znów
ogarnęła mnie ciemność, ale tylko na moment, gdyż oślepiający blask niemal zaślepił
moje oczy. Zamrugałam
kilka razy, aż twarze stały
się bardziej wyraźne.
Rozpoznałam
twarz Aleca i moich przyjaciół.
Wszyscy patrzyli na mnie z niepokojem.
-
Obudziłaś się. – W
jego głosie wyczułam
ulgę, a dłoń mocniej ścisnęła moją. – Bałem
się, że
przybyłem za późno.
-
Co... co się
stało? –
wyjąkałam
oszołomiona.
Niewiele pamiętałam, a w
głowie
miałam straszny mętlik. Wciąż próbowałam
zrozumieć
tajemniczą
wizje. Nie rozumiałam czemu zobaczyłam w niej mamę Nicka. Nie widziałam w tym sensu.
- W
bibliotece zdarzył się wypadek. – Łagodnie tłumaczył Alec. – Ktoś rozpylił
narkotyki i kilka osób
się nimi zatruło,
ale na szczęście
obyło się bez zgonów. Ty
znajdowałaś się najdłużej
w oparach. Prawie dwa dni walczono o twoje życie.
Chciano nawet przenieść cię do Świętego Munga.
Nie kryłam
zaskoczenia tymi słowami.
Prawie dwa dni miałam
wyjęte z życiorysu, a nie czułam
nawet tego. Wydawało
mi się, że
upłynęła
zaledwie chwilka. Minęło
trochę czasu,
nim powoli sobie wszystko przypomniałam.
Podsłuchana rozmowa i to, jak ktoś próbował
mnie udusić.
Odruchowo dotknęłam
szyi. Miałam naprawdę wiele szczęścia.
-
Alec. Musimy
porozmawiać – powiedziałam
cicho, patrząc
znacząco mu w oczy. – To nie był
wypadek. Ktoś próbował… -
urwałam, gdyż
nie chciałam, aby moi przyjaciele o tym wiedzieli.
Alec skinął głową, po czym obiecał, że przyjdzie
do mnie później.
Zostałam sama z moimi przyjaciółmi,
spoglądając
na nich niepewnie. W końcu
nasze stosunki nie wyglądały najlepiej, a
zwłaszcza te z
Nickiem.
-
Nie masz pojęcia, jak się bałem,
Meg – wyszeptał
wystraszonym głosem
Nick. – Jestem strasznym głupcem. Wybaczysz mi kiedyś?
- A
mi? – zapytała cicho Freya.
Oboje patrzyli na mnie tak błagalnie, że
nie mogłam się
powstrzymać i
wybuchnęłam oczyszczającym śmiechem.
Oczywiście, że
im wybaczyłam.
Człowiek
bez przyjaciół
jest taki samotny i opuszczony, a
ja taka być nie chciałam. Dzięki
nim mogłam przebrnąć przez czekające mnie wydarzenia, które szykował
dla mnie los. I wiedziałam,
że mi się
uda. Bez względu
na wszystko.
***
Na zakończenie:
To będzie
zaskoczenie, ale jestem zadowolona z rozdziału i piszę to z czystym sumieniem.
Czytając go
dugi raz, nie spodziewałam się aż takich efektów i sama jestem pod wrażeniem.
Wizja przeszłości, którą ujrzała Megan również będzie miała znaczenie.
Chcę bardzo powoli przygotować ją na zmiany, które nastąpią w jej życiu, a będzie ich wiele.
Wizja przeszłości, którą ujrzała Megan również będzie miała znaczenie.
Chcę bardzo powoli przygotować ją na zmiany, które nastąpią w jej życiu, a będzie ich wiele.
No, ale nie
zdradzając nic... Więcej wkrótce! :)
Informacyjnie:
Oryginalny tytuł: „Nieśmiertelna miłość część III Dziedziczka
przeznaczenia”
Tytuł rozdziału: 005 „Wybrana”
Cytat: Henryk Sienkiewicz
Ilość stron: 9
Ilość słów: 4 266
Witaj!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam kiedyś poprzednie części tego opowiadania,ale ze zmianą komputera jakoś mi umknął ten blog. Nie wiem w sumie jak to się stało. Uwielbiam, to jak piszesz. Twoi bohaterowie wydają się realni, bez jakichkolwiek udziwnień.
Oj jestem ciekawa, kto zaatakował Megan. Dobrze, że nic się jej nie stało.
Pozdrawiam i mimo wszystko zapraszam do zapoznania się z moimi blogami jestes-jedyny.blogspot.com i zapomniane-twarze.blogspot.com
(Dodaję do obserwowanych)
Rozdział rzeczywiście świetny, jeden z najlepszych, jak nie najlepszy. Ale szczerze mówiąc, to udział Megan był do przewidzenia i coś mi się wydaje, że Voldemort maczał w tym palce jak nic. Szkoda tylko, że się nie oparła. Nie wiedziała, co się z nią dzieje.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie zamienisz tego opowiadania w kolejny Turniej Trójmagiczny, a Voldemort nie odrodzi się tak jak wcześniej z Harry'ego. Bo zdrada Aleca kogoś zaboli. Albo przyniesie mu śmierć.
Oczywiście wątek Draco się pojawił! Czekałam, czekałam i nareszcie. No, ale jak wspomniałaś, jeszcze trochę poczekamy na większy rozwój wypadków. Jednak na miejscu Hermiony już dawno rozwiodłabym się z Ronem nie patrząc na to, czy dzieci będą szczęśliwe, bo one chyba też nie są, skoro ojciec tak traktuje matkę. A myślę, że przyjaciele by pomogli. Oby się jej udało.
Czekam na następny :)
Wybacz, że tak długo, ale zrobiłam sobie wypad w góry na pare dni, gdzie nie miałam kompa :)To tak:
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: fajnie, że dużo się dzieje.
Po drugie: strasznie mnie razi postać Rona. Jeny, on nigdy taki nie był i nie mógł być... No ale w twoim opowiadaniu wszystko jest inne...
Po trzecie: bardzo mi się podoba, jak przedstawiasz relacje Meg i Aleca, człowieka aż ciarki przechodzą przez te ich zbliżenia. Naprawdę super :D
Po czwarte: nareszcie pogodzili się z Nickiem!
Dobra, powymądrzałam się, ale już kończę :P
Pozdrawiam :*
Nic się nie stało kochana;)
UsuńNo ja nigdy nie lubiłam Rona dlatego przedctawiam go w ten własnie sposób.
Ron to typ faceta, który wręcz nie da się po prostu lubić i już.
No staram się aby takie było a Megan i Alec to kluczowe postacie.
Złość Meg z Nickiem nie mogła trwać długo gdyż ostatecznie są przyjaciółmi.
Dziękuje że się podoba.
Pamiętaj, że mówisz do dziewczyny, która pisze ff, w którym Ron odgrywa główną rolę i to pozytywną xP No ale to twoja wizja ;)
UsuńNo tak zupełnie zapominam o tym xp.
UsuńZwłaszcza że większość osób go nie lubi i ciężko mi się oswoić z myślą, że może być inaczej
Właśnie zauważyłam, że mi ten rozdział jakiś taki mały wyszedł... Słów było sporo, ale dlatego jest krótki, bo było w nim wiele opisów, a mało dialogów. ;P I się skurczył. xD
OdpowiedzUsuńHa, póki co postawa Mikołaja może wydawać się dziecinna... I w sumie taka jest... ale chłopak ma powody. A jego... a niech będzie spojler. xD A jego druga ucieczka dla Darkowi do myślenia. Będzie sobie pluł w brodę, oj będzie... później.
Radek zostanie w domu, a Darek, owszem, da kazanie Mikołajowi... a potem Japończyk będzie suszył głowę, ale nie Mikołajowi... ;P
Jasne, że tak! Bracia są po to, by pomagać - a jeśli starsi, to tym bardziej, by ustrzec młodsze rodzeństwo od niepowodzeń. Zwłaszcza, że wiekowo nie różnią się tak bardzo.
Mikołaj nie może sobie uzmysłowić, że rodzina jest najważniejsza... Ta rodzina, na którą może liczyć. Ale gdy cały czas brat powtarza mu to agresją... niczego nie zmienia.
Heheh, uważam, że masz sporo racji w swoich słowach i Mikołajowi należy się lekki wstrząs. Z drugiej strony ma prawo... Ale... Kurcze... jak zobaczysz niedzielny rozdział, to będziesz wiedziała, o co mi chodzi. xD
Tworzenie napisów do anime to dla mnie coś normalnego - przetłumaczyłam serię X, sporo odcinków nowego Prince of tennis i pojedyncze oavki. ;P A komiksy... Mam stypendium naukowe, więc mogę sobie pozwolić na częstsze kupowanie mang. xD Co uszczknę podczas czytania, staram się przekazać na blogu. A co do odkrycia orientacji przez ojca Mikołaja - mój tata nie wiedział, jakie mangi czytam i właśnie tak się dowiedział... bo nieopatrznie zostawiłam jedną na widoku. xD I po nitce do kłębka wie, co piszę... i się nabija z mamą. xD Ale pozytywnie - na onecie znalazłam historie blogów, które mnie odwiedzały i jest tam strona Palikota... Tata śmieje się, że daję mu pomysły do ustaw. xD No, i swoje doświadczenie przeniosłam na opowiadanie, choć raczej chodzi mi o odkrycie mang (w moim przypadku), bo orientację mam jak najbardziej heteryka xD
Biedna Megan, została wrobiona w Turniej Trójmagiczny. Trochę to schematyczne, że wówczas przyjaciele się od niej odwrócili, no ale podobała mi się ich zgoda na końcu.
OdpowiedzUsuńRon zachowuje się okropnie. Chyba jest dla mnie spalony. Nie chce pomóc własnemu bratu, żonę nazywa szlamą, pogrąża się coraz bardziej...Jestem ciekawa, czy jego postać zginije całkowicie, czy może jest dla niego jakiś ratunek. Szkoda mi trochę, że tak się zmienił.
Wizja Megan to dla mnie spore zaskoczenie, a także wielki plus! Jestem bardzo ciekawa, jak dziewczyna dojdzie do prawdy ^^
Pozdrawiam.
Aj nie wiesz jak niecierpliwie czekałam na twoj komentarz.
Usuńcieszę się że ci się podoba i mam nadzieję, że dalej pociągnę w równie dobrym tępię.
No i Ron... nie martw się dla Rona mam jeszcze kilka zagadek.
Nigdy nie wiadomo jak to wszystko sie skończy prawda?
Ale jestem dobrej myśli;)
Wykonałam dla Ciebie drugą wersję szablonu.
OdpowiedzUsuńWpadnij na rzeka-szablonow.blogspot.com może ta Ci będzie odpowiadać. : ]
A za tamtą nieudaną przepraszam, popracowałam nad kodem CSS i karty są już na górze, tak jak prosiłaś, układ jest ok : )
Darek lubi reagować na coś od razu. Jak ja. xD Prosto z mostu i tyle. Ale musi mnie coś bardzo wkurzyć... Albo ja danej osoby bardzo nie lubię. xD W święta przyjechały do mnie dwie przyszłe bratowe - jednej nienawidzę. Kiedy rzuciła mi jakąś kąśliwą uwagę, odczekałam moment (mama mówiła, że mi żyła na szyi wyskoczyła xD), po czym dobiłam ją swoim komentarzem. Brat się nie odezwał, ale potem stwierdził (oczywiście do mnie, nie przy niej), że dobrze powiedziałam. xD
OdpowiedzUsuńBardzo dramatyczny. ;P Polały się łzy, chłopaki się poboli, po czym Darek powiedział, że nie chce już brata widzieć na oczy. Takie... komplikujące sprawę. Za bardzo poniosły mnie emocje. :P
Haha, zgadłaś z bójką. xD
Końcówka to już po prostu czyste zaskoczenie dla samej siebie. Zakończyłam na tym, jak Darek wtula się z Radka... a potem otworzyłam ponownie plik i jakoś się dopisało. xP
Właśnie nie wiem, czy to wina blogspota, bo zauważyłam kilka podobnych wpisów z innych dni. Hm. Kto wie. Grunt, że blog działa, hehe :D
OdpowiedzUsuńCzy mnie się zadawało, czy naprawdę chcesz już zakończyć pisanie tego opowiadania? W obserwowanych znalazłam fragm. wiadomości
OdpowiedzUsuńTak mam taki zamiar. planuje właśnie nową powieść dramione, ale usunęłam wiadomość.
Usuńchce najpierw wszystko sobie dobrze przemyśleć i zastanowić się nad tym.
Albo zacznę historię Meg i Aleca od nowa albo stworzę nową historie miłości dramione.
już powstał nowy blog.